zwyczajny gość napisał/a:Zauważyliście, że prawie w każym temacie jedną z głównych pozycji jest sekretne życie na fb??
Zdrady, porzucenia, odgrywanie się, blokowanie konta, radości, wyznania miłości......
Niektórzy już nie potrafią żyć bez tej formy komunikacji.......normalna rozmowa, bezpośrednie kontakty jakby odeszły na drugi plan. Ludzie przetali rozgraniczać świat wirtualny od rzeczywistego.
Jak spojrzę wstecz to fora społeczne mają początek w latach 1998-2001......ale powszechne szaleństwo zaczeło się nieco później ......tak od Nazej Klasy i pojawienia się smartfonów.......a fb to już obłęd.
Taaaa jak fb padnie to chyba będzie koniec świata 
mnie to bardziej wkurza takie izolowanie się w przestrzeni publicznej, gdzie ludzie wsadzaja nosy w smartfony, w uszy słuchawki i nie ogarniaja, co dzieje się wokół. Musze w autobusie takich delikwentow trącać w ramie jak chce usiąść,, żeby się przesuneli bo gadac to moglabym sobie do usranej smierci. Ostatnio wsiadła objeta parka, zajęła miejsce tuz przy dzrwiach po czym każde nos w swój smartfon, on w jakas gre nawalal, ona cos tam klepala na klawiaturze. Tak byli pogrążeni w wirtualnosci, ze nie ogarniali zewnętrza. Wsiadła jakaś babina z laską i stanęła obok - nawet oka znad ekranu nie podniesli. Ktos dalej siedzacy ustapil jej miejsca. Szlam parę dni temu rano na przystanek i mijając jakas babeczke zauważyłam, ze wypadła jej z kieszeni plaszcza rekawiczka. Wołam - halooo, proszę pani! Ta nic, jakby głucha. Podniosłam te rękawiczke i ide za nią dalej wołając - prosze paaani! A ta ani drgnie. W końcu ja dopadlam i lapie za rękaw a ta aż podskoczyła z wrażenia. Oczywiście głucha, bo sluchaweczki na uszach
Jakby jej cegła leciala na głowę i ktoś chciał krzyknąć uwaga to szkoda byłoby sobie strzepic gardło. Powiedzialam sobie, ze wiecej za nikim nie bede leciec, jak ktos sie tak izoluje od swiata, to jego strata.
Co do fejsbuka, nie posiadam bo mnie niespecjalnie kręci. Ale czytam o tym zjawisku, zwłaszcza wśród młodzieży, ze tam koncentruje się ich życie. Innymi słowy - jak nie ma cie na fejsbuku to nie istniejesz
Oczywiście wszystko jest dla ludzi, i nie ma nic złego w wirtualnosci. Zle jest to, co człowiek z tym robi. Jeśli traktuje to jako wygodna opcje ułatwiająca życie to ok, ale jeśli świat wirtualny powoli zaczyna mu zastępować realny to niedobrze. To chyba syndrom obecnych czasów, ze na fejsie ludzie maja po kilkaset znajomych a w realu czesto żadnego przyjaciela. I niestety, ale to prawda, ze w internecie jest łatwiej "żyć". Dlatego " niestety", bo człowiek to nie byt wirtualny i jednak musi egzystować w świecie realnym a im więcej czasu spędza w wirtualnosci, tym gorzej sobie radzi w prawdziwym życiu co tym bardziej go pcha do matrixa i tak kółko się zamyka. W realnym życiu nie da się w razie problemów wylogowac i to jest ta trudnosc a zarazem niebezpieczeństwo. Uzależnionych od internetu jest coraz więcej. Bo ludzie juz nie potrafią poruszać się normalnie w rzeczywistym świecie, który ich przeraza. Nie potrafią zagadac do drugiego człowieka, nie radzą sobie z komunikacja werbalna i niewerbalna. Internet to współczesna narkomania. W Japonii gdzie takich osób jest chyba najwięcej to zjawisko ma swoja nazwe hikikomori i jest to naprawdę duży problem społeczny. Tak wiec co z tego, ze internet sam z siebie nie jest zły, gdy wiele ludzi nie potrafi z niego korzystac bez szkody dla swojego zdrowia i życia. Podobnie jest z alkoholem. Tez jest dla ludzi a w małych dawkach ma działanie relaksujace a nawet dobrze wpływa na serce. Ale kiedy się traci kontrole nad piciem to wtedy jest źle.
Mam syna, który jest takim dzieckiem cyberswiata. W świecie wirtualnym porusza się doskonale natomiast w świecie realnym nie radzi sobie z prostymi rzeczami jak choćby zalatwienie sprawy w urzędzie. Bo w wirtualnosci nie ma żadnych problemów a jak są to zawsze można być offline. Dlatego ja niestety optymistka nie jestem i podzielam obawy tych, którzy uważają, ze to może być latwa droga na zatracenie.
Tak przy okazji, wczoraj ogladalam fajny i zarazem niefajny film, który wpisuje sie w dyskusje. Tytuł to "Ona". Przedstawia ludzi którzy żyją z bytami wirtualnymi jak z prawdziwymi ludźmi. Te byty nie maja ciała, jest to supernowoczesna sztuczna inteligencja która ma glos i za pomoca komunikatora mozna sie z nia porozumiewac. Ludzie maja w uchu sluchawke i moga byc online kiedy chca. Nasz bohater jest w zwiazku z takim bytem, ktory nazywa sie Samantha. Kocha ja jak prawdziwa kobiete. Ten supernowoczesny program reaguje jak czlowiek uczac sie ludzkich zachowan. Samantha wiec potrafi sie zlosvic a nawet obrazac, niczym prawdziea kobieta
Śmiechy smiechami, ale jednak konkluzja smutna. Ze realni ludzie żyjąc obok siebie wola być w związkach z komputerowym programem, bo tak łatwiej i wygodniej. Taka troche pesymistyczna wizja przyszlosci, pokazująca jedna z dróg, ktorą ludzkość może podążyć...
Właściwie to żadna nowość, podobne tematy poruszali różni twórcy juz od dawna. Uwielbiam opowiadanie włoskiego autora sci fi Aldaniego pod tytułem Dobranoc, Sofiio.
Opowiadanie to znajduje sie w zbiorze opowiadan Księżyc dwudziestu rąk, które również jest interesujace, choć porusza inny temat. Jednak jak wiekszosci jego historii, ta rowniez nie kończy się happy endem. Dla zainteresowanych takimi klimatami, polecam.