Cześć. Krótko i na temat. Byłem pół roku w związku z kobietą. Ja 24 lata, ona 25. Układało nam się super, zakochana we mnie po uszy, jednak dokładnie 5 stycznia zaczęła mieć jakieś wątpliwości, czy ona na pewno chce tego związku.
Pisała, że to nie jest dobry moment na związek, że musi się skupić na pracy i na studiach, i żebym dał jej kilka dni na przemyślenie. Co zrobiłem? Wpadłem w szał, w emocjach. Rozpętała się wojna i pisała, że mnie bardzo kocha, że zależy jej na mnie i nie chce się rozstawać, ale widzi, że nie pasujemy do siebie i ona nie będzie szczęśliwa, jednak jestem idealnym facetem. Bzdura, to był tylko pretekst do tego, aby nie być ze mną w związku. Bylismy bardzo szczęśliwi i pasowaliśmy idealnie do siebie, co mówiła zawsze. Następnego dnia napisałem, czy zadzwoni do mnie i powie, że jestem najważniejszy (tak mówiła codziennie) i czy mnie kocha, to odpisała, że nie będziemy już razem i jest jej smutno. Usunąłem ją ze znajomych na fb, kazałem pokazować wszystko i... cisza.
Moje pytanie jest takie. Czy wznowić kontakt za dwa-trzy tygodnie, zapytać co słychać? Umówić się na spotkanie?
Dążę do tego, żeby spotykać się bez zobowiązań i jej to powiedzieć. Seks był cudowny, mówiła, że jestem najlepszy ze wszystkich. Mi też było dobrze i tęsknie za tym, za jej ciepłem.
Kocham ją...
PS: jestem na 99% pewny, że nie ma kogoś nowego.