Piszę do Was bo nie radzę sobie z pewnym problemem,
Rok temu poznałam chłopaka z którym wyjechaliśmy za granice i chcieliśmy zacząć nasze wspólne życie. Wszystko było dobrze i naprawdę dogadywaliśmy się jakbyśmy byli stworzeni dla siebie.
Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy dokładnie o swojej przeszłości (ja wiedziałam że miał kilka dziewczyn, trochę dziwnych sytuacji z nałogami i nie zbyt dobre relacje z rodzicami) na początku byłam zazdrosna ale był dla mnie dobry i dbał o Nas więc nie rozdrapywałam starych ran bo nie miało to najmniejszego sensu.
Sama wcześniej byłam dość rozrywkowa i niestety uciekałam w imprezy ponieważ nie umiałam spędzać czasu sama ze sobą.
Zaczełam spotykać się z facetami dosyć wcześnie ale te związki to były takie kilku miesięczne i to takie w liceum - nic nie znaczące.
Miałam też kontakt z facetem tylko dla sexu ponieważ chciałam zobaczyć jak to jest mieć kogoś przypadkowego - taka przygoda.
I ostatni facet był ze mną ponad rok i z nim mieszkałam w innym mieście.
Bardzo żałuje że miałam 6 facetów z którymi spałam wcześniej, ale troche tłumacze to tym że wychowywałam się bez ojca i niestety zawsze liczyłam że ktoś wkońcu mnie zaakceptuje, pokocha ale alkohol też robił swoje.
Nigdy nie myślałam w taki sposób że moja przeszłość wpłynie na związek bo sama wybaczyłam sobie to i obiecałam że będę idealną dziewczyną a to jest coś co mnie nie zmieniło.
W wigilie rozmawiając z moim facetem przyznałam się do wszystkiego aby być szczera i aby to właśnie on mnie zrozumiał.
Nigdy nie było między nami problemów (raz był problem bo znalazł starego emaila do chłopaka w którym pisze że go kocham i chce z nim być - zrobić się problem że go okłamuje, że kiedyś mówiłam już komuś takie rzeczy jakie mówie mu teraz)
Myślałam że powie : przykro mi o tym słyszeć ale rozumiem i kocham Cie za to że przez rok jest dla mnie czymś najwspanialszym
(dodam że nie mam kontaktu z byłymi, było to kilka lat temu, nigdy o nich nie wspominam)
Mój facet mało co nie zwymiotował jak się o tym dowiedział ( wiedziałam że ceni sobie przeszłośc ale nie chciałam przyjśc na pierwszą randke i powiedzieć : spałam z tym, spałam z tym), powiedział - oczywiście między wierszami że się mnie brzydzi i jak ja mogłam taka być.
Jest wstanie zaakceptować jednego, dwóch ale nie 6!!!! - kim ja jestem...
Nie mógł spać, za każdym razem siedział smutny i mówił że sobie z tym nie radzi.
Że mnie kocha najmocniej na świecie ale ciągle o tym myśli i nie może zrozumieć czemu taka byłam.
Myślałam że to potrwa kilka dni, ale zaczeły się sytuacje że oglądaliśmy film o prostytucce a potem on odwracał się i szedł spać.
Gdy rozmawialiśmy o kimś to mówił : ona to się szanuje, jeszcze z nikim nie spała.
Tak mijały kolejne dni - dobry humor a potem chwila zatrzymania i refleksje kim ja to nie jestem.
Tłumaczyłam, przepraszałam - sama nigdy nie miałam takich wyrzutów sumienia ale on sprawił że czułam się naprawdę winna i taka ,,puszczalska"
Porozmawiałam z rodziną która mi wyjaśniła że nie zawsze trzeba być za bardzo szczerym, że skoro jestem dobra i dbam o niego to przeszłość nie powinna mieć znaczenia.
Wróciliśmy do miejsca gdzie mieszkamy, i znów to samo.
Problemy ze snem, wypominanie - (,,nie mogę spać, znów o tym myśle, jak mam być z Tobą szczęśliwy")
Tłumaczyłam że to było kilka lat temu, że go kocham, że go wspieram - że popełniłam błedy i chciałam aby mnie zrozumiał.
Byłam szczera aby wiedział o mnie wszystko.
Tydzień temu doszło do awantury gdzie nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz.
Usłyszałam że zmarnowałam mu rok życia, że go skrzywdziłam, okłamałam bo nie powiedział o tym wcześniej.
Jaką jestem kobietą skoro miałam tylu facetów...
Chciałam porozmawiać z mamą ale zabrał mi telefon i komputer (wypiliśmy kilka drinków wcześniej)
Chodziłam po obcych domach o 6 rano, prosząc o kontakt do mamy bo wciąż nie miałam telefonu.
Próbowałam na niego krzyczeć, szarpać go wyzywałam od wszystkie a on ciągle nie dam Ci telefonu...ble ble ble
Przestarszyłam się z nim żyć pod jednym dachem.
Dał mi telefon i wrócił do domu (w miedzy czasie powiedziałam że jest skurwysynem to jak wrócił do domu a ja przed rozmawiałam już z mamą napisał mi sms - jak możesz obrażać moją matkę, ona jest najważniejszą kobietą - kolejny argument że to ja jestem niedobra)
Na drugi dzień wstał - przeprosił i powiedział jak bardzo mnie kocha. Pytał kiedy wkońcu kupimy dom, zaczał pokazywać oferty.
Obiecał że będzie najlepszy na świecie, że nigdy mnie nie skrzywdzi, że chce tylko ze mną być i mieć dzieci.
Mineły dba dni i znów refleksja i między wierszami wypominanie kim ja to nie jestem i jak go nie skrzywdziłam.
Dodam że chciałam iść do psychologa ale on uważa że to na nic a z rodziną i przyjaciółmi nie chce o tym pogadać bo to wstyd się przyznać z kim się jest.
Wczoraj w nocy wróciłam do domu a on leżał przybity na łóżku - znów nie może spać, boli go serce, stres ble ble ble
Noc nie przespana, a rano awantura - postanowiliśmy się rozstać.
Ten facet zabrał mi wszystko - rzuciłam życie w Polsce i wyjechałam za nim aby stworzyć rodzine. Nigdy nic nie zrobiłam przeciwko.
Usłyszałam tylko że to i tak moja wina, że go okłamałam, jak mogę nazywać się kobietą jak miałam 6, że on nigdy nie będzie ze mną szcześliwy.
Pomoże mi się spakować i wyjedzie (bo on już z byłam przerabiał to samo - nie mógł zaakeptować że kogoś innego miała (kilku)
Nie wiem co mam o tym myśleć, czuje się winna chociaż uważam że każdy ma jakąś przeszłość. Chce o tym zapomnieć ale też każdy musi coś przeżyć żeby zrozumieć.
Nie miałam szczęścia do facetów, jeżeli pierwszy by mnie kochał to chciałabym z nim być całe życie.
Uważam że mój partner ma problem bo rozlicza mnie a sam ma przeszłość. Codziennie przyjmuje inną postawe, czuje się zmęczona i zmanipulowana.
Proszę Was o rozmowe i pomoc.