Przez ostatnie trzy miesiące poprzedniego roku, spotykałam się z facetem. Całość była lekko skomplikowana, mieszkaliśmy kawałek od siebie. Dodatkowo było w trakcie rozwodu, miał dziecko oraz jakby tego było mało był dobrym kolegą mojego brata. Głównie przez ostatni punkt, postanowiliśmy tego za szybko nie ujawniać, oboje przy bracie udawaliśmy że jesteśmy samotni. A przynajmniej mi się tak wydawało.
W nowym roku dowiedziałam się że nadal widuje się z 'koleżanką', która była przede mną. On twierdził że nic między nimi nie było jak się ze mną spotykał. Jedynie co jakiś czas rozmawiali albo młode z nią zostawiał... a nie mówił bym nie poczuła się źle. Za to ona twierdziła że wcale nie zerwali i byli parą. Doskonale wiedział że wiem to od niej, jednak nadal swoje twierdził. Już sam fakt że ukrywał ją, przede mną zabolał. Mam wrażenie że jestem naiwna, chcąc mu wierzyć. Już się nie spotykamy, jednak nadal chcę wierzyć.... jednak coraz gorzej mi to wychodzi.
Mój dylemat polega na tym czy powiedzieć o tym bratu. Ani jej wersja, ani jego nie są w pełni wiarygodne. Nie wiem co naprawdę jest prawdą. Jednak myśl że mnie oszukał i nadal jakby nigdy nic spotyka się z bratem mnie męczy.