Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 38 ]

Temat: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Chwile po rozstaniu trafiłem na to forum. Poszukuję podobnego schematu w czyimś wątku. Jak do tej pory bezskutecznie. Zawsze jest jakieś "ale". Nie widzę innego wyjścia niż opisać mój przypadek i zdać się na Wasz osąd. 6 lat starałem się streścić jak tylko mogłem, ale każdy czynnik może być istotny. Mam nadzieję, że wszystko będzie w miarę czytelne i zrozumiałe. Już mam dość dobrych "rad" od znajomych. Do meritum.

Ja 26 lat, ona 23. 6 lat związku, 3 lata mieszkania razem. 3 miesiące po rozstaniu. Zaczynając od początku. Po pierwszym spotkaniu już wiedzieliśmy kim dla siebie będziemy. Zauroczenie uderzyło nas bardzo szybko, które później przerodziło się w miłość. Dla obojga z nas był to pierwszy związek. Naszą relację budowaliśmy na własnych błędach, nie mając żadnych doświadczeń jak zachowywać się w niektórych sytuacjach. Byliśmy jak papużki nierozłączki. Przez te 6 lat nie było między nami dłuższej abstynencji jak 3-dniowa. Razem przechodziliśmy przez wloty i upadki. Śmierć bliskich, choroby, trudne egzaminy, sukcesy i porażki zawodowe. Przez pierwsze 2 lata związku sielanka – zero kłótni, jeden umysł. Po tym czasie libido mojej byłej partnerki zaczęło spadać dość drastycznie. Pojawiły się pierwsze kłótnie z tym związane. Zachorowała na ostre zapalenie przydatków – tydzień w szpitalu, później długie leczenie. Pojawiła się niechęć i strach do seksu, a także ból fizyczny. Moja frustracja z tym związana rosła, ale nie mogłem obwiniać ją o to, że jest chora i jej fizyczność nam tego nie ułatwia. W międzyczasie zamieszkaliśmy razem. Myślałem, że spokój psychiczny i własny kąt pomoże nam odbudować tą sferę związku.  Nic bardziej mylnego – było coraz gorzej, przynajmniej dla mnie. Przestałem inicjować te sytuacje, miałem dość kolejnych koszy. Nieraz prowokowałem kłótnie na inny temat – mając w głowie tylko tą jedną przyczynę. Przez 3 lata mieszkania razem, wspólnych zbliżeń było kilka – może kilkanaście. Czułem się jakbym mieszkał z siostrą. Ale to nic. W pozostałych kwestiach dogadywaliśmy się bardzo dobrze. Nie miałem jej nic do zarzucenia. Czułem się podle z moim pożądaniem. Stwierdziłem, że nie warto przekreślać nas posiłkując się „tylko” seksem. Pogodziłem się z tym, że jest jak jest. W zeszłym roku poczułem, że powinienem się zaręczyć – jest tą jedyną. Długo się nie zastanawiając, kupiłem pierścionek a parę dni później była już moją narzeczoną. Założyłem różowe okulary. Mimo, że nie prowokowałem już kłótni powiązanych z naszym życiem seksualnym, one tak bardzo weszły nam w życie, że kontynuowaliśmy je z innych powodów. Żebyśmy się zrozumieli – kłótnie zwykle jednodniowe, o jakieś pierdoły. Bez wyzwisk, z szacunkiem. Ja z natury jestem bardzo wyrozumiały i nie mam ochoty na takie akcje, więc zazwyczaj nie miała partnera do awantury. Wydaje mi się, że ich częstotliwość nie była zbyt duża.. chociaż sam już nie jestem pewny. Mam czarną otchłań, kiedy próbuję wrócić myślami do tych wydarzeń. Tak mijały miesiące. Delikatnie zaczęliśmy oddalać się od siebie. Każdy zajął się bardziej swoją karierą. Ona poświęcała dużo czasu nauce i pracy, a ja swojej pracy. Stwierdziłem, że tak musi być póki co i robimy to dla wspólnego dobra, żeby zapewnić nam lepszy byt. Oczywiście wieczory spędzaliśmy razem. Ze względu na naszą pracę, nie mieliśmy czasu na wspólne wyjazdy. Ja w tygodniu – ona w weekendy(w tygodniu ma studia dzienne). Ja to rozumiałem – ona nie do końca. Po drodze byliśmy na dwóch weselach i wakacjach zagranicznych. Te wydarzenia jeszcze bardziej przekonały mnie do niej. W swojej głowie miałem jej obraz z białej sukni. Nie widziałem jej znaków, że coś nie gra. Końcem października klasyczna jednodniowa sprzeczka przerodziła się w kilka tzn. cichych dni. Chciała porozmawiać o nas – ja byłem po 18 godzinach pracy. Naprawdę nie miałem głowy do takich rozmów. Następnego dnia oświadczyła, że chce się rozejść. Jako argument podała, że rozeszły nam się drogi i nie wspieraliśmy się tak jak powinniśmy. Tutaj pojawia się lawina moich błędów – typowa amatorszczyzna. Płacz, błaganie, szantaż. Ogólnie dramat. Daremne zachowania. Ona,  zero uczuć, ciągły poker face. Nie mogłem jej poznać, nigdy tak się nie zachowywała. Coś w niej pękło. Tydzień mojego stania na głowie, starań, obietnic, kwiatów, liścików i Bóg wie czego jeszcze. Nic to nie dało. Nienawiść aż wylewała jej się uszami. Zamiast dać jej czas, przykleiłem się jak bluszcz. Wszystko miało odwrotny skutek. Po tygodniu za jej sugestią – wyprowadziłem się. Mimo wszystko starałem się walczyć dalej. Odwiesiłem honor i godność na kołek. Odbijałem się jak od ściany. Po tygodniu dałem sobie spokój, przestałem ją zadręczać. Odezwała się po paru dniach. Chciała rozmawiać. Tym razem nie o podziałach materialnych a o nas. Pojawiły się u niej łzy, zdjęła maskę. Dała mi do zrozumienia, żebyśmy dali sobie szansę. Po dwóch dniach poszedłem za ciosem i pojechałem do niej. Znów odbiłem się od ściany. Zostałem wyrzucony za drzwi. W obawie o moje rzeczy osobiste, które nadal były w mieszkaniu pojechałem na drugi dzień wszystko zabrać – pod jej nieobecność. Został podział dóbr materialnych, które mieliśmy wspólne. Dawno temu jak zamieszkaliśmy razem, taki podział w przypadku rozstania mieliśmy ustalony. Niestety ona widziała go teraz nieco inaczej. Oczywiście na jej korzyść. Moja matka widząc w jakim jestem stanie -stwierdziła, że nie puści mnie tam samego, bo oddam wszystko co mam. Pojechaliśmy razem, teraz wiem, że to był błąd. Konfrontacja nie przebiegła pomyślnie i moja mama nie pozostawiła na niej suchej nitki. Wcześniej ich kontakt był idealny – były jak mama z córką. Po tym wydarzeniu doszedłem do wniosku, że już wszystko stracone. Definitywny koniec. Mimo wszystko po jakimś czasie kontakt nam się odnowił. Rozmawialiśmy, kilka razy się spotkaliśmy. Ona zdjęła maskę – płakała, żałowała, godziny rozmów co było źle, co trzeba naprawić, wystawiliśmy sobie gotową receptę, na to, aby nasz związek nie popełniał już tych samych błędów. Byłem naprawdę blisko powrotu. Jednak za każdym razem podawała jeden argument, który nie dawał jej zrobić ostatniego kroku – tą nieszczęsną konfrontację. Dałem sobie spokój, znów się odciąłem, na dobry miesiąc. Po drodze próbowała nawiązać kontakt. Dostałem jakąś bezwartościową wiadomość, widziałem też zdjęcia czy relacje dnia, które gdzieś nawiązywały do mojej osoby. Nie reagowałem. Mimo wszystko tuż przed świętami poprosiła mnie o swoje pliki z mojego komputera. Zgrałem, zawiozłem, podałem i szybko uciekłem. Widziałem zdziwienie na jej twarzy moim zachowaniem. Od tego dnia ze stabilnego już stanu zacząłem staczać się na samo dno. Kryzys w wigilie, odnowiliśmy kontakt. W drugi dzień świąt (jej urodziny) spotkaliśmy się. Dałem prezent. Dużo rozmowy – skończyło się tak, że nocowałem u niej. Spaliśmy w jednym łóżku. Bez seksu. Zupełnie patowa sytuacja. Na drugi dzień wspólne śniadanie. Próbowałem porozmawiać o nas. – reagowała złością, brak powrotu argumentując w/w konfrontacją. Kilka dni kontaktu. Po drodze doszedłem do nowych faktów. Faktów, które tłumaczyły by jej niespotykane huśtawki nastrojów. Z dnia na dzień od miłości po nienawiść. Ona choruje na niedoczynność tarczycy Hashimoto. Posiada wszystkie objawy. Jak widać włącznie z niespotykaną huśtawką nastojów. Przyznam szczerze, że nie odrobiłem lekcji, kiedy się o tym dowiedzieliśmy. Zasugerowała, że będzie brać hormony i z czasem choroba ustabilizuje się. Przyjąłem do wiadomości i zostawiłem temat. Teraz na jej złość, być może reagowałbym ze zrozumieniem. To nie ona tylko hormony fundują jej takie stany. Powiedziałem jej o tym – stwierdziła, że bardzo mądrze to wszystko poukładałem, może być w tym sporo racji. Mimo wszystko nadal ma w tyle głowy wszystkie sytuacje po rozstaniu i czuje do nas żal. Nie widzi możliwości powrotu. Co dalej? Odpuścić? Gwoli ścisłości. Klasycznych schematem było by to, że kogoś poznała. Z informacji jakie posiadam, w tygodniu siedzi w domu i się uczy a całe weekendy spędza w pracy. Przez 6 lat nie było między nami żadnej niewyjaśnionej sytuacji w tym temacie. Oboje najbardziej cenimy sobie wierność i zaufanie w związku. Żadnych haseł na telefonach, komputerach. Ona ma duże powodzenie. Jest bardzo atrakcyjną kobietą, ale zawsze szybko stawiała do pionu swoich adoratorów, nieraz nie przebierając w słowach. Ogólnie, ona nie przepada za ludźmi. Szybko szufladkuje i wywyższa się nad innymi. Od 3 miesięcy tylko ją mam w głowie, wszystkie inne są dla mnie aseksualne. Nigdy mnie tak nie pociągała jak teraz. Myśli nie dają mi spokoju. Nie mam o co być na nią zły. Finalnie zapytałem ją, czy to wypalenie uczuć, nic nie czuje. Wole usłyszeć prawdę niż najlepsze kłamstwo. Dostałem odpowiedź, że miłość to nie wszystko. Woli siedzieć w pustym mieszkaniu, tęsknić, niż wsadzić godność w buty i dać drugą szansę. Albo to tylko dobry pretekst. Sam już nie wiem. Walczyć czy odpuścić?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Odpuść. Nie chce to nie.

3

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Walczyć odpuszczając.

4

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Po kilkuletniej emocjonalnej huśtawce, której oboje byliście twórcami oraz dzieleniu dóbr doczesnych z udziałem Twej mamy nie dziwię się jej słowom:

Tecciztecatl napisał/a:

(...) miłość to nie wszystko. Woli siedzieć w pustym mieszkaniu, tęsknić, niż wsadzić godność w buty i dać drugą szansę. (...)

Dużo można wybaczyć, najtrudniej - jeśli w ogóle jest to możliwe - upokorzenie.

5 Ostatnio edytowany przez cwany_gapa (2018-01-07 21:39:39)

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Wielokropek prawdę prawi.
Zdecydowanie powinieś przestać upokarzać się, bo będziesz miał duży problem, żeby to sobie później wybaczyć.

6

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Co do choroby byłej, to bardzo nie odpowiedzialne, że nie przyjmuje hormonów od razu po zdiagnozowaniu przez lekarza.

7

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
cwany_gapa napisał/a:

Wielokropek prawdę prawi.
Zdecydowanie powinieś przestać upokarzać się, bo będziesz miał duży problem, żeby to sobie później wybaczyć.

Napisałam swój post w innym kontekście. Cóż... .

8 Ostatnio edytowany przez cwany_gapa (2018-01-07 22:00:12)

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
Wielokropek napisał/a:

Napisałam swój post w innym kontekście. Cóż... .

Wiem, Wielokropku, ale poruszyłaś niezwykle ważny problem.
Dopraszanie się o seks jest upokarzające.
Płacz, błaganie o powrót, szantaż - są upokarzające.
Wyrzucenie za drzwi pani mieszkania, choć chwilę wcześniej zgodziła się na powrót, jest upokarzające.

Nikt nie lubi być upokarzany. Po co się upokarzać? Po co pchać się w związek, w którym czekają nas upokorzenia?

9

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Hm... . Dopraszanie się o seks faktycznie jest upokarzające. Tylko... czy owe upokarzanie się było konieczne? (Tak, ze zrozumieniem przeczytałam post autora.)
Walczyć o związek też można na różne sposoby i upokarzanie się (ani drugiej osoby) też nie jest do tego niezbędne.

10

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
Wielokropek napisał/a:

Hm... . Dopraszanie się o seks faktycznie jest upokarzające. Tylko... czy owe upokarzanie się było konieczne? (Tak, ze zrozumieniem przeczytałam post autora.)
Walczyć o związek też można na różne sposoby i upokarzanie się (ani drugiej osoby) też nie jest do tego niezbędne.

Oczywiście, że żadne z tych upokorzeń nie było konieczne. Nie musiał prosić o seks. Nie musiał błagać o powrót. Nie są małżeństwem więc nie musiał nic, bo niczego tej pani nie ślubował. Ani wierności, ani miłości.
Mógł i powinien wyprowadzić się wcześniej.
Wtedy on nie musiałby prosić o seks i błagać o powrót, a dziewczyna nie usłyszałaby kilku zasłużonych słów prawdy o sobie.
Dlatego tym bardziej teraz powinien zostawić ją w spokoju, dać jej żyć swoim życiem, i zacząć żyć swoim. Ograniczanie całego swojego świata do jednej kobiety nie doprowadzi go do niczego dobrego.

11

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Ten brak przymusu, moim zdaniem, dotyczy także małżonków. smile

12

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
cwany_gapa napisał/a:

Walczyć odpuszczając.

To chyba jedyne wyjście w obecnej sytuacji. Już naprawdę nie mam pomysłu z której strony ugryźć temat. Pozostaje walka ze swoją głową.

Markuss88 napisał/a:

Co do choroby byłej, to bardzo nie odpowiedzialne, że nie przyjmuje hormonów od razu po zdiagnozowaniu przez lekarza.

Zaczęła przyjmować od razu po zdiagnozowaniu. Natomiast sam proces ich stabilizacji zajmuje trochę czasu. Nie wiem ile czasu przed diagnozą ten problem jej dotyczył. Ile w jej zachowaniu było choroby, a ile jej samej. Zamiast zachować spokój i opanowanie w niezrozumiałych dla mnie sytuacjach z jej strony, reagowałem złością. A wiadomo, akcja nakręca reakcję i koło się zamyka.

Wielokropek napisał/a:

Po kilkuletniej emocjonalnej huśtawce, której oboje byliście twórcami oraz dzieleniu dóbr doczesnych z udziałem Twej mamy nie dziwię się jej słowom:

Tecciztecatl napisał/a:

(...) miłość to nie wszystko. Woli siedzieć w pustym mieszkaniu, tęsknić, niż wsadzić godność w buty i dać drugą szansę. (...)

Dużo można wybaczyć, najtrudniej - jeśli w ogóle jest to możliwe - upokorzenie.

Po prostu trafiła na osobę, której ufała a potraktowała ją dokładnie jak ona mnie. Od pierwszego dnia rozstania - upokorzenie to moje drugie imię. Być może ja nie biorę tak słów do siebie i stąd nie mogę tego zrozumieć. Uważam, że do słów wypowiadanych pod wpływem emocji trzeba podchodzić z dystansem.

13

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
Tecciztecatl napisał/a:

(...) Od pierwszego dnia rozstania - upokorzenie to moje drugie imię. (...)

Dlaczego? Odpowiedź jest kluczowa dla Ciebie.


(...) Być może ja nie biorę tak słów do siebie i stąd nie mogę tego zrozumieć. (...)

Brak empatii z Twej strony?


(...) Uważam, że do słów wypowiadanych pod wpływem emocji trzeba podchodzić z dystansem.

Słowa mogą głęboko zranić.

14

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
Tecciztecatl napisał/a:

Walczyć czy odpuścić?

Związek to DWIE osoby, więc jaki jest sens walczyć w pojedynkę o coś, co powinno być celem starań dwojga?
Zastanawiam się skąd w tobie ta desperacja, żeby na siłę zatrzymać przy sobie dziewczynę, w której się wypaliły ciepłe uczucia dla ciebie?
I te wyjaśnienia, którymi sobie racjonalizujesz jej zachowanie. Naprawdę wierzysz, że za chęcią rozstania z tobą i jej poker face kryją się problemy z tarczycą?

W twoim opisie widać, że oboje macie co sobie wybaczyć. Z tym, że ona nie jest w stanie wybaczyć ci twoich i karmi się twoimi przewinieniami wobec niej a ty nawet nie uznajesz jej przewinień wobec siebie. To jest powodem asymetrii, w której tobie bardziej zależy. I ona to widzi. Trudno szanować kogoś, kto sam siebie nie szanuje.

15

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Chłopie daj spokój... też mam taką patową sytuację. Byłą partnerkę bez uczucia, tzw. wypaloną, dwójkę dzieci z nią, alimenty i ... patologie czyli plus/minus seks przynajmniej raz w tygodniu... przeplatany dobrymi chwilami, potem kłótniami itp

16

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

No bez przesady, drogie koleżanki! Facet błagał ją i przepraszał, a niby nie widzi swoich przewinień? Przecież to on był stroną błagającą o przebaczenie w tym związku. Że się nie szanuje, to prawda. Ale, że nie widzi przewinień? Że brak mu empatii? Jeśli jemu brak empatii, to co powiedzieć o dziewczynie? Chyba tylko tyle, że widzi jedynie czubek własnego nosa (ewentualnie swojej tarczycy).

17

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
cwany_gapa napisał/a:

No bez przesady, drogie koleżanki! Facet błagał ją i przepraszał, a niby nie widzi swoich przewinień? Przecież to on był stroną błagającą o przebaczenie w tym związku. Że się nie szanuje, to prawda. Ale, że nie widzi przewinień? Że brak mu empatii? Jeśli jemu brak empatii, to co powiedzieć o dziewczynie? Chyba tylko tyle, że widzi jedynie czubek własnego nosa (ewentualnie swojej tarczycy).

Nie zastanawia cię po co ciągnął on na spotkanie z byłą dziewczyną swoją matkę?
I jak myślisz, dlaczego mamusia poszła na to spotkanie i nawrzucała dziewczynie?

18

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
cwany_gapa napisał/a:

(...) Facet błagał ją i przepraszał, a niby nie widzi swoich przewinień? Przecież to on był stroną błagającą o przebaczenie w tym związku. (...)

A widzi? To, że błagał o przebaczenie nie oznacza, że widział rzeczywistość. (Teraz też jej nie widzi.)

(...) Jeśli jemu brak empatii, to co powiedzieć o dziewczynie? (...)

Gdzieś napisałam, że bohaterka wątku jest pełna empatii?

Wart Pac pałaca i pałac Paca.

19

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
summerka88 napisał/a:

Nie zastanawia cię po co ciągnął on na spotkanie z byłą dziewczyną swoją matkę?
I jak myślisz, dlaczego mamusia poszła na to spotkanie i nawrzucała dziewczynie?

" Moja matka widząc w jakim jestem stanie -stwierdziła, że nie puści mnie tam samego, bo oddam wszystko co mam. Pojechaliśmy razem, teraz wiem, że to był błąd. "

Bo syn frajer i dziewczyna wyrzuciłaby go za drzwi przywłaszczając jego rzeczy. Że to potrafi (wyrzucić za drzwi), udowodniła. Mam cytować?

20

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

summerka88 -
Też nie wiem skąd ta desperacja. Nie jestem w sytuacji bez wyjścia. Mam dwie ręce, dwie nogi i środki do życia. Prawnie i materialnie nic nas nie łączy. Po prostu gdzieś w środku nie potrafię sobie odpuścić. Być może to poczucie porażki. Zaręczyłem się - a nie podołałem. Czytałem wiele wątków z tego forum widząc jak autorzy nie chcieli dopuścić do siebie myśli, że mają odpuścić. Paradoksalnie zgadzałem się z wszystkimi, którzy im to radzili będąc dokładnie w takiej samej sytuacji. To prawda powinny walczyć dwie osoby, ja sam wszystkiego nie zrobię. Albo chociaż obojgu zależeć. Mimo wszystko mój mózg usilnie ją idealizuje. Mam same dobre flashbacki. Nie jestem w stanie przywołać tych złych rzeczy.
Co do sytuacji z moją matką. Pojechała ze mną, bo rzecz, o którą się rozchodziła sytuacja prawnie należała do niej. Gwoli ścisłości - był to samochód. Nie chciała nam go oddać, mimo, że należał do nas. Moja mama chciała po dobroci, ale spotkała się z oporem. Później nerwy puściły i jad się wylał.
Skoro została tak upokorzona to po co próbowała nawiązać ze mną kontakt? Za każdym razem dawało mi to nadzieję, a nóż tym razem się uda. Gdyby nie to byłbym jakieś 2 miesiące do przodu ze swoją głową.

21

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
Wielokropek napisał/a:

A widzi? To, że błagał o przebaczenie nie oznacza, że widział rzeczywistość. (Teraz też jej nie widzi.)

Gdzieś napisałam, że bohaterka wątku jest pełna empatii?

Wart Pac pałaca i pałac Paca.

Napisałaś, że oboje sobie fundnęli ten rolerkoster emocjonalny, z czym się nie zgadzam. Ona fundnęła, a on zwala to na hormony. Ja rozumiem, że można ocenić jego starania o związek negatywnie (bo starania nieudolne i nieadekwatne), ale ona w ogóle się nie starała. Z tego, co napisał. Jeśli to prawda.

22 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-01-07 23:20:29)

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
Tecciztecatl napisał/a:

(...) Też nie wiem skąd ta desperacja. (...)

Grozi Ci powtórka z rozrywki. Cóż z tego, że - być może - z inną kobietą.

(...) nie potrafię sobie odpuścić. Być może to poczucie porażki. Zaręczyłem się - a nie podołałem. (...)

Co z Tobą/Tobie się stanie, jak odpuścisz? Co o sobie będziesz myślał? 

(...) mój mózg usilnie ją idealizuje. Mam same dobre flashbacki. Nie jestem w stanie przywołać tych złych rzeczy. (...)

Jesteś właścicielem swego mózgu. Wbrew temu co napisałeś, masz wpływ na swe myślenie. Przeczytaj zdania z mej sygnatury.


(...) Skoro została tak upokorzona to po co próbowała nawiązać ze mną kontakt? Za każdym razem dawało mi to nadzieję, a nóż tym razem się uda. Gdyby nie to byłbym jakieś 2 miesiące do przodu ze swoją głową.

Taaaak. Zastanawianie się nad jej motywacją jest doskonałym sposobem na odwrócenie uwagi od tego, na co masz wpływ.

23

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

No tak. Nieudana próba zatrzymania cudzego  samochodu może faktycznie być upokarzająca.
I autor jeszcze żałuje, że do tego doszło, zamiast żałować, że nie wezwali policji...a powinni.
Ech kolego, dużo pracy przed Tobą.

24

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
cwany_gapa napisał/a:

(...) Nieudana próba zatrzymania cudzego  samochodu może faktycznie być upokarzająca. (...)

Cedzenie informacji o czymś świadczy. Twój sarkazm także.

25 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-01-07 23:50:11)

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
Tecciztecatl napisał/a:

summerka88 -
Też nie wiem skąd ta desperacja. Nie jestem w sytuacji bez wyjścia. Mam dwie ręce, dwie nogi i środki do życia. Prawnie i materialnie nic nas nie łączy. Po prostu gdzieś w środku nie potrafię sobie odpuścić. Być może to poczucie porażki. Zaręczyłem się - a nie podołałem. Czytałem wiele wątków z tego forum widząc jak autorzy nie chcieli dopuścić do siebie myśli, że mają odpuścić. Paradoksalnie zgadzałem się z wszystkimi, którzy im to radzili będąc dokładnie w takiej samej sytuacji. To prawda powinny walczyć dwie osoby, ja sam wszystkiego nie zrobię. Albo chociaż obojgu zależeć. Mimo wszystko mój mózg usilnie ją idealizuje. Mam same dobre flashbacki. Nie jestem w stanie przywołać tych złych rzeczy.

Nie wydaje mi się, że twoje zachowanie jest tylko wynikiem nie pogodzenia się z porażką? Twoja rozpacz, błagania, naciskanie, ale także idealizacja, wypieranie niewygodnych faktów to strach przed odrzuceniem. Poszukałabym na twoim miejscu w swojej przeszłości podobnych przykrych i bolesnych zdarzeń, które gdzieś mogą tkwić w tobie jak cierń.


Co do sytuacji z moją matką. Pojechała ze mną, bo rzecz, o którą się rozchodziła sytuacja prawnie należała do niej. Gwoli ścisłości - był to samochód. Nie chciała nam go oddać, mimo, że należał do nas. Moja mama chciała po dobroci, ale spotkała się z oporem. Później nerwy puściły i jad się wylał.

Rozumiem, ale mimo wszystko to dziwne, że dorosły facet potrzebuje asysty w postaci własnej matki, żeby rozwiązać swoje sprawy

Skoro została tak upokorzona to po co próbowała nawiązać ze mną kontakt? Za każdym razem dawało mi to nadzieję, a nóż tym razem się uda. Gdyby nie to byłbym jakieś 2 miesiące do przodu ze swoją głową.

To nie ona wlewała w ciebie nadzieję, ale sam ją w sobie rozbudzałeś, gdy ona nawiązywała kontakt.
A po co to robiła? To wie tylko ona. Może to też była dla niej trudna sytuacja -przecież byliście razem przez sporą część jej życia?

Myślę, że skoro zaczęliście wasz związek 6 lat temu, gdy oba miała 17 lat, to przez ten czas ona mogła bardzo się zmienić. Ty zresztą również. Przecież 6 lat w okresie nastoletnim i w początkowym okresie lat dwudziestych, to w zakresie rozwoju niemal tyle co kilkanaście lat gdy się jest już po 30tce. Jeśli ty się posiłkujesz pomocą mamy, to być może ona zdążyła się już bardziej rozwinąć i usamodzielnić. Może twoje podejście do życia było dobre dla niej, gdy miała 18-19 lat, ale nie akceptowała go jako 22-23latka? Może przestałeś jej „pasować”? Może uważa, że zasługuje na kogoś lepszego (pisałeś o jej wywyższaniu się). Może zostały jej tylko resztki sentymentu dla ciebie, więc jeszcze jakiś kontakt podtrzymywała. Ale sentyment to nie miłość.






EDIT:

cwany_gapa napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Nie zastanawia cię po co ciągnął on na spotkanie z byłą dziewczyną swoją matkę?
I jak myślisz, dlaczego mamusia poszła na to spotkanie i nawrzucała dziewczynie?

" Moja matka widząc w jakim jestem stanie -stwierdziła, że nie puści mnie tam samego, bo oddam wszystko co mam. Pojechaliśmy razem, teraz wiem, że to był błąd. "

Bo syn frajer i dziewczyna wyrzuciłaby go za drzwi przywłaszczając jego rzeczy. Że to potrafi (wyrzucić za drzwi), udowodniła. Mam cytować?

Nie cytuj. Nie uważam, że dziewczyna jest cacy a autor wątku be. Uważam tylko, że chłopak - jak to ująłeś - frajer nie jest pożądanym ideałem. Wiele wskazuje na to, że dziewczyna jest dość wyrachowana, ale mam wrażenie, że i autor nie wszystko nam tu napisał, bo mamy tak ochoczo nie biegną, żeby ratować dorosłych synów z opresji, które ci sami sobie stworzyli.

26

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

płacz i błagaj o powrót!
ona jest bardzo dobrą partnerką dla Ciebie, bo obojgu Wam świetnie żyje się bez seksu, a to rzadkie połączenie.

27

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Daj sobie chłopie spokój. Szkoda czasu i nerwów.
Nie obwiniaj się też, że wtedy zabrałeś ze sobą matkę. Każdy ma prawo prosić o wsparcie, gdy czuje, że czemuś nie podoła.

28

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

summerka88;
Nie mam takich zdarzeń z przeszłości. Zostałem wychowany bez ojca, ale opuścił nas jak miałem roczek. Nie doświadczyłem w swoim życiu uczucia odrzucenia. Oprócz tego, którego tyczy się wątek. Ona była gdzieś spełnieniem mojego wyobrażenia o "idealnej" partnerce. Soulmates, wypowiadanie tych samych słów w tym samym czasie i inne pierdoły. Może to strach przed tym, ze już takiej osoby, z tyloma wspólnymi cechami nie poznam? Asysta mojej matki była złym pomysłem. Ale na tamta chwile jedynym rozsądnym. Niewiele pamiętam z tych wydarzeń. Zupełnie jakbym przesadził z alkoholem. Aż mi wstyd za siebie jak mocno rozpaczałem. Nie jestem typem maminsynka, do czego zmierzasz. Nie zwierzam się mojej mamie ze swojego życia, ani nie potrzebuje od niej dobrych rad. Moja była miała z nią lepszy kontakt niż ja sam. A na pewno częściej się widywały. Po rozstaniu odbyły ze sobą rozmowę, której była partnerka także chciała. Moja mama sugerowała jej jakieś próby naprawy. Jak się później okazało olała wszystkie sugestie. Co do mnie. Myślę, ze jestem całkowicie samodzielny. Nie jestem od nikogo zależny materialnie. Wszystko co osiągnąłem w życiu nie spadło mi z nieba, tylko sam na to zapracowałem. Mam stabilna prace, w której dobrze zarabiam. Do tego wszystkiego doszedłem będąc z nią, ale własnymi rękami. Pokazałem jej, ze jestem ambitny i pracowity. Poczucie wywyższania pojawiło się u niej jak poszła na studia. Można było wyczuć, ze pod tym względem się zmieniła. Po za tym starałem  się jej "pasować" jak mogłem. Ona jest DDA. Zawsze stroniłem od alkoholu i awantur, żeby demony dzieciństwa do niej nie wróciły. Niestety mieszkaliśmy w tym feralnym mieszkaniu z jej młodości. Być może utożsamiała z tamtym okresem jakieś moje zachowania? Co do wyrachowania - zrobiła się taka po rozstaniu. Wcześniej nie zaobserwowałem takich zachowań u niej. Prawdą jest to, ze obojgu nam brakowało empatii. Co do sentymentu. Po rozstaniu dostawałem od niej wiadomości typu: "mam nadzieje, ze lepiej poradzisz sobie z tym niż ja", "chciałam zadzwonić, ale bałam się, ze słysząc twój głos się popłacze" itd. Niezłe pranie mózgu mi urządza, nie da się ukryć.

cwany_gapa napisał/a:

Ech kolego, dużo pracy przed Tobą.

Zdaje sobie sprawę, ze sporo pracy przede mną. Dodatkowo po każdorazowym odnowieniu kontaktu ląduję z powrotem na początku tej drogi. Kiedyś w przeszłości sam miałem myśli, żeby zakończyć ten związek. Oczywiście przyczyną był seks. I masz ci los. Karma mnie dopadła. Aż sam nie mogę uwierzyć jak bardzo dałem się upodlić miłości. Ja wznosiłem się na wyżyny sinusoidy uczuć a ona być może już planowała rozstanie. Klapki na oczach.

Doroya napisał/a:

płacz i błagaj o powrót!
ona jest bardzo dobrą partnerką dla Ciebie, bo obojgu Wam świetnie żyje się bez seksu, a to rzadkie połączenie.

Zdecydowanie lubię taką formę ironii. Daje kopa. Już sam nie wiem za czym tęsknię. Chyba polubiłem ten masochizm.

29 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-01-08 17:20:15)

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
Tecciztecatl napisał/a:

Pokazałem jej, ze jestem ambitny i pracowity. Poczucie wywyższania pojawiło się u niej jak poszła na studia. Można było wyczuć, ze pod tym względem się zmieniła. Po za tym starałem  się jej "pasować" jak mogłem.

Autorze, z twojego rozpaczliwego zachowania i jej poker face przy rozstaniu, nie tylko można wywnioskować, że ona przygotowywała się do waszego rozstania już jakiś czas wcześniej, a ciebie ono kompletnie zaskoczyło, oraz to, że jej już ani na tobie, ani na twoich staraniach nie zależy - w przeciwieństwie do ciebie. Można także wyczytać to, co sugeruję, a co twoje kolejne wpisy dla mnie tylko potwierdzają, czyli, że twoja partnerka rozwijała się szybciej niż ty, stając się bardziej atrakcyjną i bardziej kumatą osoba. Nie twierdzę, że ty stałeś w miejscu, ale może byłeś wolniejszy niż ona. Sam piszesz, że ona poszła na studia, a ty?
Jej rozwój mógł także dotyczyć jej oczekiwań, nie tylko wobec ciebie, ale i życia. Może poczuła, że nie chce wiązać się z pierwszym facetem, że chce poznać innych, móc mieć możliwość porównania, wyboru.
Myślę, że ona najlepiej wie, co ją skłoniło do decyzji. To, że ci nie powiedziała, to też jakoś mnie przekonuje do tego, że ona czuje lub wie rzeczy, których ty możesz nie zrozumieć lub pojąć opacznie, przez co nie będziesz w stanie właściwie ocenić jej motywów.
Pewnie, że to przykre i nie fair, ale puść ją wolno, niech idzie dalej sama, skoro taka jest jej wola. Nie przywiążemy drugiego człowieka do siebie na siłę.

30

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

summerka88;
Rzuciłaś mi trochę inny pogląd na tą sytuację. Trochę też wbiłaś szpileczkę. Na pewno zmieniła się w przeciągu tych 6 lat. Z dziewczyny stała się kobietą. Czy rozwijała się szybciej niż ja? Dla porównania, oceń sama. Od naszego początku zdążyła skończyć liceum, następnie szkołę policealną a teraz pójść na studia, gdzie jest praktycznie na samym początku ich drogi. Co z moimi studiami? Owszem, studiowałem, ale sytuacja finansowa zmusiła mnie do ich porzucenia. Nie miałem takich warunków ku temu jak ona. Na tą chwilę nie mogę żałować, że postąpiłem tak a nie inaczej. Tak jak napisałem wyżej nie mam źle. Być może kiedyś wrócę na studia, dla własnej satysfakcji. Możesz powiedzieć, że ona nadal się kształci i to być może da jej jakieś korzyści w przyszłości. Może tak, może nie. Miała swoje 5 minut, gdzie mogła się spróbować w swoim przyszłym zawodzie. Za miesiąc pracy otrzymała wynagrodzenie, które niejednokrotnie jestem w stanie zarobić w jedną dobę. Było dużo łez. Jak ktoś mógł ją tak potraktować. Ano tak. To już nie zabawa tylko dorosłe życie. Nie nauczyło jej to pokory. Potrafiła rzucić stwierdzeniem, że woli umrzeć niż pracować na kasie w Biedronce. Nie mam pojęcia skąd u niej pojawiło się takie wywyższanie nad innymi. Drażniło mnie to. Oboje dążyliśmy do stabilizacji. Mieliśmy już plan na życie. Nie wiązaliśmy go z Polską. Moja osoba bardzo by go nam ułatwiła. Mimo wszystko rzuciła wszystko z dnia na dzień. Jeśli planowała rozstanie od dawna to była bardzo dobrą aktorką.
Cóż. Ja ją nie trzymam. Próbowałem przekonać, ale nic na siłę. Na tą chwilę całkowicie zerwałem kontakt.

31

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Chyba nie zrozumiałeś do końca tego o dojrzewaniu, co napisała summerka. Wyższe zarobki nie są większą dojrzałością, podobnie nie musi się to wiązać z tym, czy ktoś ma dogodne warunki do kształcenia się, czy musi więcej w to włożyć. Z czasem po prostu myśli się inaczej, klarują się priorytety, kształtuje się bardziej charakter. I na tym etapie pojawiają się trudności wśród par, które zaczęły ze sobą być w bardzo młodym wieku. Ludzie pragną robić różne rzeczy, niekiedy stare cele stają się nieistotne na rzecz nowych, dochodzi do człowieka, że trzeba stworzyć dla siebie jakiś plan na życie, zauważyć przeszkody.

32 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-01-09 13:42:32)

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.
Nana666 napisał/a:

Chyba nie zrozumiałeś do końca tego o dojrzewaniu, co napisała summerka. Wyższe zarobki nie są większą dojrzałością, podobnie nie musi się to wiązać z tym, czy ktoś ma dogodne warunki do kształcenia się, czy musi więcej w to włożyć. Z czasem po prostu myśli się inaczej, klarują się priorytety, kształtuje się bardziej charakter. I na tym etapie pojawiają się trudności wśród par, które zaczęły ze sobą być w bardzo młodym wieku. Ludzie pragną robić różne rzeczy, niekiedy stare cele stają się nieistotne na rzecz nowych, dochodzi do człowieka, że trzeba stworzyć dla siebie jakiś plan na życie, zauważyć przeszkody.


Cieszę się, że ktoś zrozumiał, co miałam na myśli smile


Autorze, czasami ludzie ewoluują w różnych kierunkach, zmienia się ich perspektywa, rozszerzają horyzonty, rosną ambicje, zmieniają plany. Nie wiem, w którym momencie przestało być jej z tobą po drodze, ale najwyraźniej to, jak widziała swoje życie przy tobie przestało jej odpowiadać. Piszesz, że jeśli planowała odejście od jakiegoś czasu, to była świetna aktorką, ale przecież nie tylko jej odejście, ale również sposób jej zachowania i pokerowa twarz były dla ciebie zaskoczeniem, więc może to, co mówię o jej zmianie, nie jest tak odległe od prawdy. Tylko nie chcesz jej do siebie dopuścić.
Rozumiem, że ubodła cię moja sugestia, że być może zostałeś w tyle za nią z rozwojem. Tak, to może być nieprzyjemne. Ale nie to było moja intencją. Zdaje się, że przeniosłam na ciebie trochę swojej własnej historii, która mimo że różna od twojej, to też w tle z byłym chłopakiem, którego zostawiłam w tyle za sobą i po latach trudno mi było uwierzyć, że był on niegdyś dla mnie niemal całym światem.
Wg mnie jeśli chciałbyś kiedyś być z dziewczyną, której ambicje sięgają dalej niż wspomniana przez ciebie praca w Biedronce, to musisz postawić na samorozwój, wiedzę, wykształcenie, zainteresowania, wytrwałość, samodyscyplinę. Zamiast rozpaczać za rajem utraconym, lepiej zająć się własnym rozwojem.
Akurat do mnie konieczność przerwania studiów z powodów finansowych nie przemawia, bo ja przez całe studia utrzymywałam się samodzielnie. Najgorzej było na pierwszym roku, ale jak już się przyzwyczaiłam, że wciąż muszę być w ruchy: nauka - praca, praca - nauka, to gdy po pierwszym roku otrzymałam stypendium naukowe i mogłam odpuścić pracę, to z nudów rozpoczęłam drugi kierunek studiów big_smile

33

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Być może przyczyną były powody, które podałaś powyżej. Nie neguję tego. A kłótnia była dobrym pretekstem, żeby zakończyć ten związek, bez wyciągania prawdziwych argumentów.  Tak jak sama napisałaś, nie znamy motywów jej decyzji. Co do maski, pojawiła się dopiero po rozstaniu. Później sama przyznała, że na tamtą chwilę czuła do mnie taki żal, że nie potrafiła wyrazić innych uczuć niż złość a jej zahcowanie było upozorowane. Już sam nie wiem czy nie szukamy za głęboko, a powody są jednak płytkie. Być może kiedyś dowiem się prawdziwych motywów jej działania. Jeśli dojdzie do jakiejś konfrontacji, na pewno będę miał w głowie twoje sugestie. Na dłuższą metę nie mam czasu rozpaczać. Nie mogę zaniedbać obowiązków. Zainteresowania i pasje też pomagają mi jakoś znieść ten okres. Mimo wszystko w końcu człowiek zostaje sam ze sobą i myśli nie dają za wygraną.
Co do studiów masz rację. Jednak sytuacja sytuacji nie jest równa.

34

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Post z cyklu "kolejny raz dałem się nabrać"
Nie oczekuję żadnych porad, bardziej kopa za to, że dałem się porwać na syrenii spiew.
Od ostatniego postu nie szukałem kontaktu, zająłem się swoim życiem. Przestałem myśleć o tym co robi, gdzie jest i co siedzi w jej głowie.
Nie zaglądałem na fb i inne portale społecznościowe. Oczywiście, czasem pojawiała się tęsknota, ale przyjąłem, że to naturalne w tym stanie.
Po kilku tygodniach nadszedł długo wyczekiwany dla mnie dzień. Dzień w którym nie musiałem już uciekać do ludzi, szukać sobie jakiegokolwiek zajęcia, żeby zająć myśli.
Poczułem się dobrze sam ze sobą. W swoim towarzystwie. Co za ulga.
I tutaj następuje klasyka gatunku. Kiedy u mnie jest coraz lepiej, u niej stan psychiczny się pogarsza. Robi jakieś podchody, w końcu nawiązujemy kontakt.
Czuję się na tyle silny, że daje się w to wciągnąć. Prawda jest taka, że nigdy nie zaknąłem drzwi do końca. Dopóki nie pojawił się w jej życiu ktoś inny byłem w stanie dać nam szansę.
Doszło do pierwszego spotkania. Wrażenia jak na pierwszej randce. Motylki w brzuchu, dziwne mrowienie w całym ciele.
W dodatku ta jej fascynacja moją osobą, kiedy nie jestem ciepłą płaczącą kluchą a pewnym siebie, radosnym gościem jak za dawnych czasów. Oczy nie kłąmią.
Ogólnie miło spędzony czas, trochę jej wywodów, jak jest jej ciężko beze mnie. Kontakt kwitł, wspólne spotkania. Na jednym poruszyła w końcu temat "nas".
Wyraziła chęć powrotu, chciała znać moje zdanie na ten temat. Podszedlem do tego z dystansem, nie chciałem się od razu odkrywać. Padło dużo pięknych słów.
Mijały dni, czułem , że małymi krokami budujemy coś nowego. Natomiast z mojej strony drażniła mnie jedna rzecz. Nie byłem w stanie jej zaufać jak wcześniej.
Wszystkie jej słowa analizowałem i próbowałem doszukać się fałszu. Stałem się zazdrosny, miałem ochotę ją śledzić, czy znów nie pakuje mnie w jakąś intrygę.
Naszczęście tego nie robiłem. Doszedłem do wniosku, że te zachowania z czasem wygasną.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy po dwóch tygodniach tej całej gierki nastąpiło maksymalne oziębienie relacji. I to z dnia na dzień. Wiadomość, że potrzebuje czasu.
To wszystko jej się w głowie nie mieści. Przytoczenie dobrze znanych argumentów przeciwko nam. Kontakt się utrzymywał, ale bardzo ograniczony.
A ja znów spadłem na dno. Miliony pytań, na cholerę to wszystko było. Ciężar w brzuchu. Bezsenność. Świetnie. Ktoś zapyta po co znów w to wszedłem.
Po to, że po 4 miesiącach oczekiwałem od niej jakiejś pracy nad sobą. Nic sobie nie jesteśmy winni. Każde sobie dobrze radzi. Skoro coś nas po tym wszystkim ciągnie do siebie to coś coś musi być na rzeczy.
Zapytałem ją, jaki jest jej stosunek do mojej osoby. Jak określiłaby to uczucie. Oczekiwałem jej klasycznej odpowiedzi - nie wiem. Za to dostałem, że miłość.
Jak tak ma wyglądać miłość to ja podziękuję, postoję z boku. Finalnie zostałem mocno pogoniony, z głową pełną przemyśleń. Zabawa zaczyna się od nowa.
Chciałbym poznać prawdę co w niej siedzi, ale obawiam się, że ona sama tego nie wie. Nie ma co drążyć, bo skończyłbym w psychiatryku.
Post jest stricte dla mnie. Jeśli znów się odezwie za jakiś czas, wrócę do niego i dam sobie solidnego kopa.

35

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Przykra sprawa sad
Pewnie za dużo nadziei sobie narobiłeś odnowieniem kontaktu.
Ona i jej zachowanie to tylko jedna strona medalu, bo wszystko jedno czy chciała zapełnić swoją pystkę, może myślała, że uda się coś stworzyć od nowa, że da się wskrzesić w niej jakieś uczucie do ciebie, może się starała poczuć miłość, ... Ale jest jeszcze druga strona medalu, czyli twoje chciejstwo, żeby się udało.

36

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Fakt, smutna sprawa.
Dopóki nie spotkała mnie taka sytuacja, nie poczytałem trochę historii osób, tutaj z forum, nie dałbym wiary, ze ludzie mogą być aż tak podli, wyrachowani i bezwzględni w sferze uczuc. Jak w przyszłości się przełamać, zaufać? Aktualnie brzydzę się relacjami, które mogą prowadzić do jakiegokolwiek zauroczenia. Może to i dobrze. Mam czas, żeby odbudować swoje poczucie wartości. Zaufanie do samego siebie. Co do jej uczuć. Nigdy nie dowiemy się co siedzi w głowie tej osoby. Możemy przypuszczać. Nawet po rozstaniu, w skrajnych emocjach nadal uważała, ze darzy mnie miłością. Podczas naszych spotkań, sposób w jaki mówiła, dotykała i patrzyła nie określał osoby wyprutej z uczuć. Łatwiej byłoby za symulować czysto mechaniczny seks dla zaspokojenia własnych potrzeb, tym bardziej z osoba, po której wiadomo czego oczekiwać niż zachowywać się w w/w sposób. Gdzie jest haczyk? Nie wiem. Może jest ktoś trzeci, może ktoś jej mądrze doradza. W takim razie czym zawiniłem, żeby tak ze mną pogrywać. Gdybym to ja podjął decyzję o rozstaniu, ze względu na te wszystkie lata, szacunek do niej, wytłumaczyłbym powód, następnie urwał kontakt. Nie dał za grosz nadziei. Ale to trzeba posiadać choć odrobinę przyzwoitości.

37

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Dałeś jej szanse ona ją olała , jedyna opcja zerwanie kontaktu- całkowicie, zmiana telefony, może miejsca zamieszkania. jesli nawiaze kontakt to ty zawsze na NIE-bez tlumaczenia sie dlaczego-zwykłe gburowate NIE teraz to Ty masz być najważniejszy a jej piekło to teraz jej sprawa i może tego trzeciego nie myśl o tym walcz o SIEBIE

38

Odp: Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Radziłabym dokładnie to samo, co maku- bezwzględne zero kontaktu.
Od siebie dorzucę: nie dociekaj, co dziewczynie w głowie siedzi i czym sobie zasłużyłeś na takie traktowanie. Za nią ciężko najwyraźniej trafić, a jej logika i poczynania są zrozumiałem (albo i nie) tylko dla niej.

Posty [ 38 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Brak klasycznego schematu. Rozstanie bez puenty.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024