Hej,
Właśnie kończę 20 lat. Mam taki problem, że po pierwsze nigdy nie byłam w związku. Moje relacje z facetami są ciężkie, jak już kogoś interesuję i on mnie też, no zależy mi to kończy się to katastrofą.. Odtrącam od siebie osoby, na których mi zależy. Przyjaciele się odwrócili, stwierdzili, że nie zniosą dłużej mojego zachowania i proszę nie hejtujcie ich teraz, bo mają rację. Olewałam ich, doszukiwałam się ukrytych sensów ich działań, miałam wrażenie, że nie chcą mi pomóc a wręcz szkodzą. Czuję się osamotniona. Przeszłam przez myśli samobójcze. Nie chcę mi się, po prostu nie chcę mi się już nic. Niedługo święta a ja tak strasznie ich nie chcę. Nie mam siły żyć, mimo że nie chcę już swojego życia zakończyć. Strasznie się odizolowałam i nawet nie potrafię naprawić moich relacji z niestety już byłymi przyjaciółmi. Ciągle chce mi się płakać.. Najgorzej jest rano, nie mogę się podnieść z łóża.. Nie raz już opuściłam zajęcia albo odwołałam np. wizytę u kosmetyczki tylko dlatego, że nie chciałam wstawać, nie czułam w tym sensu. Nic nie ma sensu.. Wszyscy stanęli przeciwko mnie a tak na prawdę wszystko co zrobiłam było jakby wbrew mojej woli. Np. chciałam spotkać się z chłopakiem, na którym mi zależy, poznać go w końcu itd. a nawet mu tego nie powiedziałam i w efekcie się nie widzieliśmy a on nie wierzy, że chciałam.. Moje czyny nie odzwierciedlają moich myśli.. Nie wiem co się ze mną dzieje.. Już rok tak jest, a mój stan tylko się pogarsza. Byłam na dwóch spotkaniach u psychologa, ale nic mi nie powiedział, nawet nie doszedł do tego, że miałam myśli samobójcze, ciągle pyta mnie o coś innego i w efekcie czas się kończy a ja nadal nic nie wiem..
Proszę, pomóżcie, proszę o jakieś rady, cokolwiek..