Witam wszystkim, jestem tu nowy.
Sytuacjia w moim zwiazku wyglada nie najlepiej, temat narastal od czerwca zeby sie gdzies wygadac i moze dostac jakas porade.
Jestem w zwiazku na odleglosc 4.5 roku. To dlugo, za dlugo, ponad 3.5 roku jestesmy zareczeni i pora na slub tylko, ze narzeczona mowi "nie jest na to jeszcze gotowa" i chce czekac sama nie wie ile. Rzecz w rtym, ze kiedys miala calkiem inne myslenie
Ja mieszkam w Angli ona w Polsce.
6 miesiecy temu wyrzucila mnie z FB w trakcie rozmowy o naszym slubie, najlepiej w tym roku, poprosilem ja o liste gosci z jej strony, musimy oszacowac koszty, w lipcu przyjade do Polski i zaczynamy zalatwiac wszelkie papiery do slubu. Przezylem niezly szok, bo zaczela mi mowic ze za wczesnie, ze nie ma pospiechu, ze moze za rok albo jeszcze dluzej, bo ona jest jeszcze nie gotowa. Powiedzialem ze jestesmy juz ponad 4 lata w powaznym zwiazku i ja nie chce zeby tak to trwalo na odleglosc i moje przyjazdy do Polski kiedy sie widujemy. Ona zawsze wynajduje jakies problemy aby tylko nie przyjechac do Angli do mnie, a to nie ma paszportu, a to slabo zna angielski a to nie bedzie miec pracy. Tylko ze w Polsce tez nic nie ma, mieszka w malym miescie gdzie o jakokolwiek prace trudno, ma prace jedynie dorywcze, umowy zlecenia i smieciowki w sklepach, wyzysk, narzeka na to, ale zmienic tego najwyrazniej nie chce.
Ona jest w ciezkiej sytuacji finansowej, nie chce mieszkac z ojcem, jest poklocona. Kiedy umarla jej matka ojciec bardzo sie rozpil, zaczal sprowadzac sobie kobiety alkoholiczki, jedna zamieszkala z nim i swoja corka. Moja narzeczona bardzo sie z nimi nie lubi i nie chce miec kontaktu z ojcem ani zajsc do rodzinnego domu. Stad tez wynajmuje cos sama ale czesto sie to konczy porazka, bo zawsze w tym miescie sa jakies problemy z wynajmem, wlasciciele mieszkan nie lubia zwracac depozytow za mieszkanie, i zawsze prosila mnie o pomoc finansowa. Ja sie opieram bo tez mam swoje potrzeby, i mialem dosc tych jej problemow mieszkaniowych. Sam wynajmuje mieszkanie w Angli, kosztuje mnie duzo utrzymac a ona nie chce przyjechac i wogole nie rozumie moich problemow. Z tego powodu zaczely sie wzajemne wypominania co kto powiedzial.
W lutym 2016 bylem u niej 2 tyg, wynajela male mieszkanie ale to ja za to zaplacilem, gdy wrocilem do Angli, zaczal mi sie psuc samochod, najpierw zaciely sie przednie hamulce i naprawa, oczywiscie kosztuje. Tydzien pozniej rozszczelnila sie chlodnica i wyciekl plyn chlodniczy. Wymiana chlodnicy i koszty. Po tygodniu narzeczona zadzwonila ze wlasciciel mieszkania wlasnie przyszedl i chce sporo podniesc czynsz, bo mieszkanie wlasnie wyremontowal, nowe meble i jak sie jej nie podoba to on ma chetnego na to mieszkanie, ktory zgodzil sie tyle placic ile on sobie zyczy. Rozmowa z nim na telefon nic nie dala. Powiedzialem, zeby szukala sobie czegos taniego, ona oczywiscie nie ma pieniedzy i musialem jej lekko pomoc. Znalazla inne male mieszkanie ale kompletna porazka, pomieszkala tam tylko miesiac i uciekla, przepadl depozyt. Przyczyna taka, ze wlascicej, jakis starszy rozwodek zaczal do niej przychodzil wieczorami, pijany, nie chcial wyjsc, do tego w dzien pod jej nieobecnosc grzebal w jej szufladzie z majtkami. Przez telefon kazalem mu sie wynosic do siebie, a on podpity - "przeciez jestem u siebie, przeciez to jest moje mieszkanie". Ona dowiedziala sie, ze od poprzednich dziewczyn, ktore tam mieszkaly, chcial seksu od nich w zamian za darmowe mieszkanie. Musiala sie migiem wyniesc, i znow na mojej glowie, bo prace miala na pare godzin pilnowac czyjes dziecko i pieniadze z tego niewielkie. Ja w tym czasie mialem duze wydatki bo w kwietniu 2016 znalazlem 2 pokojowe mieszkanie dla siebie, do tego samochod do przegladu, musialem naprawic tylne hamulce, zawieszenie, nowa opona aby mi przeszedl przeglad. Do tego stalo sie jasne, ze za duzo dokladam, i autko dlugo juz nie pociagnie, pilnie potrzebne jest drugie autko.
Narzeczona znalazla inne mieszkanie, ale tylko na kilka miesiecy bo wlasciciele sprzedali mieszkanie, do tego wymyslili jakies tam szkody i nie odali depozytu. W kolejnym nie pomieszkala dlugo bo wlascicielka byla jakas starsza babcia, ktora wyniosla sie do corki, bo wymagala opieki. Kilka miesiecy i babcia umarla, zaczely sie klotnie o spadek, oczywiscie spadkobiercy nie czuli sie zwrocic depozyt bo zaden z nich nie bral tylko matka, ktora wlasnie umarla.
Mialem tego dosc, ze gdziekolwiek sie ona wprowadzi to zaraz cos sie dzieje, i utrata depozytu, wygarnelem jej to wszystko i ona wziela na mnie uraze.
Poradzilem jej, ze niech wraca do ojca albo szuka tylko pokoju a nie mieszkania bo pokoj tanszy, tyle ze klamotow ma dosc duzo. Znalazla pokoj ale w nim przemieszkala tylko kilka miesiecy, w mieszkaniu byly juz 3 inne zgrane dziewczyny, ktore nie chcialy nowej wspolokatorki. Robily wszystko zeby jej obrzydzic mieszkanie, nie sprzataly, nie spuszczaly wody po sobie w sedesie, klotnie o miejsce w lodowce, zapaskudzony stol w kuchni.
Latem 2016 zepsulo mi sie autko i nie bylo sensu juz tego naprawiac, musialem oddac na zlom, i kupic od znajomego drugie. Te wymagalo naprawienia hamulcow bo nie przeszloby przegladu i znow wydatki, potem turbina i znow naprawa.
Narzeczona wogole problemow z autem nie rozumie, to ona ma problem bo nie ma pracy albo gdzie sie podziac. Jak mowie, ze ja po to wynajelem mieszkanie zebysmy byli razem to ona nie i nie, zawsze jakies wymowki. Sasiadka wyprowadzala sie do narzeczonego i dala mi duzy zestaw poscieli na 2 osoby.
Poprzednio wynajmowalem tylko pokoj ale wspolokatorzy byli chamscy, brudasy, kuchnia przypominala wieczny chlew, porozlewane keczupy na stole, mleko, rozsypany cukier, kawa, sol i jak ja nie sprzatnelem to juz nikt inny nie sprzatnal. Zlew pelen brudnych naczyn, jakies niezjedzone makarony i pizze lezaly i po 2 tyg az zaczynaly plesniec. Niedokrecone krany i niech woda cieknie, swiatla pozaswiecane dzien i noc bez potrzeby i to robili tacy co nie mieli na rachunki, ale mieli na pizze, piwo, marihuane i dopalacze. Nie dalo sie z nimi wytrzymac a wlasciciel tylko podnosil oplaty bo rachunki coraz wyzsze. Wstyd byloby sprowadzic dziewczyne do takiego chlewa. Szukalem miesiacami mieszkania az znalazlem, 2 pokoje, czysto, a narzeczona nie chce przyjechac.
Przez ostatni rok mielismy wiele dyskusji na ten temat, ona nie chce sie ruszyc do Angli, moje argumenty, ze we dwojke odlozymy jakies wieksze pieniadze, do niej nie trafiaja. Mi z jednej wyplaty duzo idzie na oplaty, sobie odmawiam, jej musialem pomagac finansowo a ona teraz ze ja jej wypominam.
Przypomina mi co jej powiedzialem, i ze zranilem ja emocjonalnie, bo powiedzialem, ze bedzie miec moja krew na rekach, bo byla mozliwosc pracy w weekendy i pracowalem przez 21 dni bez przerwy, jeden weekend wolny i znow 21 dni pod rzad. Bardzo tego nie lubie, bo nie wysypiam sie, a jak prowadze samochod jestem zmeczony, rozkojarzony i zasypiam nad kierownica. Pojawiaja mi sie wtedy "mikrosny" - bardzo niebezpieczne dla kierowcy, bo mozna zasnac nad kierownica i mi sie to zaczelo przytrafiac, mialem na drodze sytuacje niebezpieczne z tego powodu, o centymetry uniknelem wypadku. Powiedzialem jej, zeby nie prosila mnie o pieniadze, bo ja nie dam rady tak harowac, bez odpoczynku, bo malo nie rozbilem sie samochodem, ona ma albo znalezc sobie lepsza prace (marne szanse) albo przyjechac do mnie, bo ja nie dam rady jej utrzymywac w Polsce. Moge pomoc finansowo od czasu do czasu, ale nie caly czas, bo to nie jest zona na utrzymaniu. Powiedzialem jej mniej wiecej, ze jak zgine w wypadku z przepracowania to ona bedzie miec moja krew na rekach.
Bardzo to sobie zapamietala i teraz mi wypomniala, ze jej tak powiedzialem
W tym roku (2017) gdzies tak w kwietniu poprosila mnie o "pozyczke" bo musi kupic sobie nowe ubrania, otworzyli w jej miescie galerie handlowa i jest oferta pracy na sprzedawce na stoisku jakichs odzywek, suplementow i czegos takiego. Akurat dalem jej na to bez oporu bo wolalem aby miala prace. Dostala ja, ladnie w tych ubraniach wygladala. W maju rozmawialismy duzo o przyszlosci, powiedziala mi ze nie moze sie doczekac mojego przyjazdu, plany o dziecku, ona wie ze bardzo chcialbym miec corke jako pierwsze dziecko i powiedziala mi ze tez by chciala mi dac coreczke. Ona bardzo lubi ze podnosze ja na rekach i mowie ze chcialbym miec corke tak sama jak ona i bym je kochal dwie. W maju wszystko wygladalo normalnie. W czerwcu nie odzywala sie do mnie przez 2 pierwsze tygodnie, nie dalo sie do niej dodzwonic, poprosilem jej mlodsza siostre na FB aby powiedziala mi co tam sie dzieje. Ona mi, ze narzeczonej spadl telefon, stlukl sie ekran i za bardzo nie nie chce dzialac, ale narzeczona pracuje i wraca po 20stej bardzo zmeczona z pracy. W polowie czerwca pojawila sie na FB, zaczelismy rozmawiac i przezylem niezly szok, bo powiedzialem jej, mam dosyc zycia na odleglosc, takie cos to nie jest zwiazek, trwa za dlugo, latem przyjade do Polski i zaczynamy zalatwianie slubu, najlepiej jak sa wolne terminy pod koniec tego roku, pazdziernik, listopad i potrzebuje liste jej gosci aby oszacowac koszty wesela. Narzeczona wtedy mi powiedziala ze ona nie jest gotowa, nie ma pospiechu, milosc moze poczekac, moze w przyszlym roku albo jeszcze pozniej. Do tego wyrzucila mnie z FB.
Poprosilem jej mlodsza siostre aby z nia porozmawiala i wyjasnila co sie dzieje a nastepnego dnia jej mlodsza siostra tez wyrzucila mnie z FB. Skontaktowalem sie z jej starsza siostra i ja poprosilem o pomoc, ona starala sie jak mogla, ale powiedziala mi ze narzeczona wymaga od niej wyrzucenia mnie z FB i nie rozmawiania ze mna i ona "wie co robi" "musi poukladac sobie zycie". Poradzila mi zebym z innego profilu skontakowal sie z jej siostra i o dziwo narzeczona zaczela tam ze mna rozmawiac, przeszlismy na skype i rozmawiamy ze soba 1-2 razy tygodniowo.
Od lipca widze u niej hustawke nastrojow. powiedziala mi ze ta praca ma trwac do konca marca 2018 i moze dopiero wtedy slub, do tego wyrobi paszport. Jej wyrabianie paszportu trwa juz 4 lata, wiec jej to przypomnialem. Z pracy jest niezadowolona, bo eksploatuja ja niemilosiernie, niby konczy o 19stej a potem sa rozliczenia, jakas praca papierkowa ze wychodzi po 20stej do domu. Umowa jakas smieciowka. Nie chce mi powiedziec ile zarabia, ale starcza jej tak "na styk" do tego pozycza pieniadze u znajomych, nieduze sumy tak po 50pln wiec ma cieniutko
Pytalem sie co osiagnela i jak "poukladala sobie zycie" przez te 6 miesiecy - odpowiada ze nic na lepsze i czemu znowu mialem racje, bo nie znosi jak mam racjie jesli chodzi o jakies pesymizmy i wszystko sie sprawdza. Ona nie lubi mojego przepowiadania ze cos nie wyjdzie bo to naporawde nie wychodzi, "znow wykrakalem" ale sa to sprawy ze z gory wiadomo ze to nie wyjdzie.
ze 3 tyg temu powiedziala mi ze chcialaby studiowac "zarzadzanie" zaocznie, wysmialem bo to kierunek prowadzacy do bezrobocia, moja siostra to skonczyla i pracuje na kasie w Biedronce jak i wielu innych, narzeczona zakonczyla rozmowe na skype w tym momencie
Inne rozmowy, to ona teskni za mna, mowi mi ze juz nikogo innego takiego jak ja nie spotka, bo tylko ja ja rozumiem, wszystko ladnie pieknie, ale jak mowa jest o slubie to "ona nie jest gotowa" "prawdziwa milosc moze poczekac". Pytam sie kiedy bedzie gotowa, ile to czekac jeszcze 4.5 roku to za malo to ile, 10-20 lat? Nie ma odpowiedzi, kilka razy poruszyla sprawe ze slub w przyszlym roku czyli 2018, po tym jak ona zakonczy ta prace czyli marzec 2018. 5 dni temu w niedziele rozmawialismy na Skype ze przyjezdzam na swieta do Polski i mozemy sie zobaczyc, i wspomnialem jej ze pora wyrabiac dokumenty do slubu a ona zapytala sie "po co?". Wniosek taki, ze ona nie chce tego slubu. Jak mi mowila ze slub w przyszlym roku to sie pytalem a kiedy konkretnie bo rok 365 dni ma, powiedziala mi ze prace konczy w marcu i ewentualnie wtedy, ale wiadomo, ze trzeba wszystko pozalatwiac z wyprzedzeniem ilus miesiecy, znalezc wolne terminy, a 5 dni temu na moja sugestie ze pojdziemy pozalatwiac papiery zapytala sie glupio "po co?". Ona chce czekac tylko nie wiem na co.
Mielismy ostatnio takie nieprzyjemne rozmowy wypominania sobie co kto zrobil i co powiedzial.
Ona ze ja ranie ja emocjonalnie, bo wypominam pieniadze i "krew na rekach" ale taka prawda byla, ze w momencie jej problemow mieszkaniowych musialem jej pomoc finansowo, raz jedna prace konczylem o 17stej, jechalem do pomoc komus wieczorem i wracalem do domu o 23ej, bez obiadu, jadalem tylko konserwy a pieniadze z tej ekstra pracy ona dostala, tak samo moj boss w sobote rano zadzwonil mi ze ma extra zlecenie i musze mu pomoc, praca sie przeciagla bo wyszlo po 12 h w sobote i w niedziele, dal mi 250£ gotowka, ktora poslalem narzeczonej, weekned ani obiadu, ani nic, kawa, batoniki i drinki energetyczne w sobote i niedziele, zmeczony po 5 dniach pracy, na weekend praca 2 dni po 12 h bo problemy wyszly i sie przeciagnelo z rzekomych 8h, i w poniedzialek wstawanie o 5 rano dojechac do innej pracy, wydatki, dokladanie do samochodu, a ona bo ma problem z mieszkaniem i potrzebuje zmienic. Te pieniadze przepadly na tych depozytach za mieszkania ktore ona nie odzyskala. Mowie jej wprost ze to za duzo, ze siedzi w patologii, bez przyszlosci - ona nic.
Nie dam rady tego ciagnac, czekac na nie wiadomo co, bo czuje, ze w nastepnych latach "ona nie jest gotowa na malzenstwo" i bedzie takie odwlekanie i odwlekanie.
Z mojej strony jest milosc, uczucie, z jej strony tez jest no ale jest podejscie ze "czekac" i rozne wymowki. Ostatnia rozmowa jak jej powiedzialem "wiec te ponad 4 lata to byla tylko strata czasu bo jestes nadal niegotowa na malzenstwo" a ona - "jak uwazasz ze bylam strata czasu to znaczy ze mnie nie kochasz, prawdziwa milosc moze poczekac"
Wypomnialem jej to ze traktuje mnie jak zrodlo pieniedzy na utrzymanie a sa prace w moim poblizu i ja nie dam rady jej pomagac, ma przyjechac do mnie bo tu sa pieniadze do zarobienia, ona nie i nie i mi wypomina ze ja jej wypomnialem
Ja przypominam jej ze na poczatku naszej znajomosci to miala wielkie parcie na dziecko, juz miec zaraz, bo chce byc mama, az musialem jej perswadowac, ze musimy poczekac, odlozyc jakies pieniadze, tabletki anytkoncepcyjne w naszym wypadku....a teraz to ona chce czekac ze wszystkim i sama nie wie ile lat
Ona nie jest taka ze potrzebuje super luksusowych ubran. Potrafila mi przeslac zdjecia ze kupila tanie spodnie, nie markowe, kosmetyki tez ze sredniej polki. Podobala mi sie w takich krotkich spodenkach, i mimo ze szwy puszczaly to starala sie sama je szyc, aby tylko te spodenki ocalic no ale nie przetrwaly czasu. Nie jest z nia tak, ze lubi przepuszczac pieniadze na luskusowe zbytki, ale nie potrafi wyrwac sie z malego miasta gdzie nie ma pracy, gdzie mlodzi uciekaja a ona nie potrafi. Mlodzi siedza z puszkami piwa po lawkach, ludzie sa zawistni i pazerni o kazdy grosz. Ja mam dosc tlumaczenia jej ze siedzi w patologi, bez perspektyw a teraz jest ostatnia szansa przyjechac do Angli, bo nie wiadomo co bedzie po Brexicie, spodziewam sie spadku kursu funta, wzrostu kosztow utrzymania i po prostu przestanie sie oplacac tu mieszkac, a moga byc ograniczenia wjazdu dla nowych. Jeszczee teraz jest okazja cos tu zarobic i zapewne za pare lat bedzie trzeba wracac do Polski i mozna by cos myslec o swoim biznesie ale z nia o tym mowie to tak jak do sciany. Ona chce czekac - nie wiadomo na co.