A myśleliście kiedyś jakby to było gdybyśmy powiedzieli naszym ukochanym, że bardzo nam na nich zależy i chcielibyśmy przejść z nimi przez życie, ale jeżeli oni tego nie chcą, to ok - że dziękujemy im za wspaniały czas i życzymy szczęścia ? Gdybyśmy przestali się do nich odzywać, zerwali kontakt i ruszyli dalej ? Wiadomo,że będzie bolało bardzo długo, ale gdyby tak pogodzić się z odrzuceniem i skupić się na rodzinie, przyjaciołach i sobie ? Te osoby pewnie byłyby bardzo zszokowane, że nie mamy żadnych pretensji, że pożyczyliśmy im szczęścia i oddzieliliśmy ich grubą kreską. Mi się nie udało - z każdym nieudanym związkiem jest coraz lepiej, ale jednak w emocjach powiedziałam parę chamskich i złośliwych rzeczy, napisałam parę długich wiadomości za dużo i cóż... upokorzyłam się. A znam przypadki osób, które zacisnęły zęby, podziękowały tym osobom i nigdy więcej nie odezwały się. Jeżeli ktoś ma dzieci - to wiadomo,że trzeba się kontaktować i to inna sprawa. Ja żałuję,że w emocjach powiedziałam i napisałam za dużo... mam nauczkę na przyszłość. Przeglądam czasami wpisy tutaj i tak sobie myślę,że kurczę... tyle czasu spędzamy tutaj i rozważamy zachowania tych osób, które nas odrzucają... a nic się nie zmieni. I najlepszą zemstą jest spektakularny sukces. Np. świetny tyłek, zmiana podejścia - przestać mieć pretensje, oskarżać, poznawać nowe osoby, poprawić relacje z bliskimi, wziąć się za rozwój osobisty czyli zacząć się na serio czegoś uczyć. ,,Nic się nie zmienia od na tyłku siedzenia" - oni nas nie chcą i podjęli decyzję, układają sobie życie na nowo. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to przeboleć to, zerwać kontakt i zająć się sobą i innymi ludźmi. Przegadać te rozstania, przeboleć, ale uporać się z tym i ruszyć dalej. Tak jak pisałam - mi się nie udało niestety, ale żałuję już teraz, kiedy emocje mi opadły , bo mogłam pokazać temu facetowi,że na nim świat się nie kończy.
Jeżeli uważasz, że Twój sukces jest zemstą na kimś, to dużo jeszcze nauki przed Tobą
Twój sukces jest tylko dla Ciebie. Jeżeli naprawdę odcięłabyś się grubą kreską od byłego, to jego opinia na ten temat by Cię ani trochę nie interesowała.
No tak, masz rację. Ja tego nie potrafię jeszcze. Myślę,że naturalnie zapomni się o kimś po jakimś czasie, ale np ja popełniłam błąd pisania do niego emocjonalnych smsów i nawet jak teraz zajmuję sobie czas - robię to po to,żeby o nim nie myśleć. Większość osób , która tu jest tkwi w jakichś niezdrowych relacjach i zabiega o kogoś, kto ma nas gdzieś - chodzi mi o to,żeby może jakoś bardziej się wspierać w zerwaniu takich relacji niż ,,jak odzyskać kogoś tam". Skoro ktoś nas zostawił ,to znaczy,że podjął już tą decyzję. Co można zrobić... nic. Najgorsze co można zrobić , to narzucać się ,albo siedzieć na tych forach tygodniami i użalać się nad sobą. Wiadomo,że na początku każdy się użala, bo to boli jak diabli..al na dłuższą metę.. no co nam to da. Ci faceci układają sobie życie, rozwijają się, mają nas gdzieś... a my rozkminiamy ich. Pomyślałam,że może takie zachowanie, kiedy przebolejemy to sami ( nie informując ich o tym), mogłoby nam pomóc.
dlatego jak się rozstajesz to blokujesz wszystkie możliwości kontaktu. Wszystkie. Telefon, fejsa, instagrama, snapa, maila, wszystko. I koniec. Nie masz możliwści napisać i już. Poużalać na forum się można, ale pod warunkiem, że potem się człowiek zbiera i coś ze swoim życiem robi.
5 2017-12-06 13:23:20 Ostatnio edytowany przez iryd (2017-12-06 13:26:02)
Nie wiem, dlaczego wątek nazwałaś inteligencja emocjonalna, bo post nie ma z nią nic wspólnego. Raczej z jej brakiem. Na rozważania o ex proponuję słowa: nie załatwię w życiu wszystkich spraw.
A na rozterki uczuciowe stwierdzenie, że prawdziwa miłość nie polega na tym, że kogoś bardzo pragniemy ale na tym, że potrafimy z niego zrezygnować, dla jego dobra lub na jego życzenie czy decyzję.
Nie wiem, dlaczego wątek nazwałaś inteligencja emocjonalna, bo post nie ma z nią nic wspólnego. Raczej z jej brakiem. Na rozważania o ex proponuję słowa: nie załatwię w życiu wszystkich spraw.
A na rozterki uczuciowe stwierdzenie, że prawdziwa miłość nie polega na tym, że kogoś bardzo pragniemy ale na tym, że potrafimy z niego zrezygnować, dla jego dobra lub na jego życzenie czy decyzję.
Nie uwazam ze ma tym wlasnie polega prawdziwa milosc. Z tego co napisales zrozumialam ze jesli partner chce odejsc,jest nieszczesliwy,to dla jego dobra powinnismy odejsc i zrezygnowac. Gdzie tu milosc? Milosc do innej osoby nie jest mozliwa dopoki nie pokocha sie siebie samego. A krzywdzenie siebie i poswiecanie nie ma z tym wiele wspolnego,chociaz niektorym moze sie tak wydawac.
Autorko,ja rowniez po rozstaniach robilam jak Ty. W emocjach pisalam za duzo,dzwonilam,narzucalam sie ze swoimi uczuciami. I tez tego zaluje teraz,po czasie gdy juz nie ma uczucia ani emocji. Teraz jest mi glupio i wstyd ze tak sie zachowywalam.
Ale chwile po zerwaniu nie myslimy logicznie,kiedy sypie nam sie nasz poukladany swiat robimy wszystko zeby poskladac to co znamy do kupy. Zerwanie kilkuletniego zwiazku czy malzenstwa niektorzy przyrownuja do smierci bliskiej osoby. Nie ma mowy aby w tym momencie myslec racjonalnie,kieruja nami emocje. I watpie zeby mozna sie bylo tego nauczyc,chociaz z wiekiem i doswiadczeniem jednak wyciagamy jakies wnioski.
Nie uwazam ze ma tym wlasnie polega prawdziwa milosc. Z tego co napisales zrozumialam ze jesli partner chce odejsc,jest nieszczesliwy,to dla jego dobra powinnismy odejsc i zrezygnowac. Gdzie tu milosc? Milosc do innej osoby nie jest mozliwa dopoki nie pokocha sie siebie samego. A krzywdzenie siebie i poswiecanie nie ma z tym wiele wspolnego,chociaz niektorym moze sie tak wydawac.
Autorko,ja rowniez po rozstaniach robilam jak Ty. W emocjach pisalam za duzo,dzwonilam,narzucalam sie ze swoimi uczuciami. I tez tego zaluje teraz,po czasie gdy juz nie ma uczucia ani emocji. Teraz jest mi glupio i wstyd ze tak sie zachowywalam.
Masz inną koncepcję miłości. Już nie pamiętam jaki mądrala uzależnił ją od konieczności miłości do siebie. Tylko jak piszesz twoja przyniosła ci wstyd, a moja silne związki z partnerką. Idź tą drogą,
A ja myślę, autorko, żebyś się rozgrzeszyła sama przed sobą i wybaczyła sobie te emocje. Jesteś człowiekiem, okazałaś emocje- miałaś prawo. Mam nadzieję, że krzywdy mu nie zrobiłaś..
Zmieniać coś w sobie warto dla siebie, były partner czy partnerka nie powinien być odniesieniem. I pewnie satysfakcja pokazania mu co stracił nie byłaby tak wielka, jak sobie wyobrażasz. Idź dalej
9 2017-12-06 22:56:07 Ostatnio edytowany przez zuzanowak90 (2017-12-06 23:00:18)
No własnie, też jak o tym myślę, to kurczę... nie jesteśmy robotami, to nie jest tak,że ktoś z kim jesteśmy w związku powie nam ,,dowidzenia" , a my ,, rozumiem, bądź szczęśliwy, pa".... Ja ma 24 lata , spotykałam się z 3 facetami na poważnie i z każdym jak się rozstawałam to zachowałam się głupio na koniec. Chodzi mi o to,że znam przypadki, gdzie ktoś przyjął rozstanie ,, chcę z Tobą być, ale jeżeli Ty nie, to ok - zrozumiem" i nie wypisywał do byłego pretensjonalnych smsów. Strasznie mi wstyd, nie pobiłam go, ale na koniec napisałam mu,że jest zakłamanym człowiekiem,spotkałam się z jego byłą ( czego nie żałuję, chciałam dowiedzieć się jak traktował ją, jakoś pomóc sobie i mi to potkanie bardzo pomogło) no i powiedziałam mu o tym, bo bałam się,że kiedyś może dowie się od niej. Ona z kolei kiedy on ją zostawił - zachowała się z klasą... podziękowała mu, życzyła szczęścia i nie odezwała się więcej. Chociaż mówiła mi,że przez 3 miesiące wyła z bólu,ale nie chciała mu pokazać tego jak bardzo ją zranił. Już nie ma sensu opisywać tej mojej relacji z tm facetem, bo to koniec i nie da się tu nic uratować. W każdym razie... szczerze to ja podziwiam osoby, które potrafią w taki sposób przyjąć rozstanie. Najbardziej boli olewanie i brak odzewu... nie chodzi mi o dokopanie byłemu - bo on tak czy siak ma mnie gdzieś. Ale .... pluję sobie w brodę, że kiedy na pożegnanie go przytuliłam i życzyłam szczęścia, to później wygenerowałam mu parę złośliwych smsów.
Wiecie.. na filmach i jak słucha się tych ekspertów od miłości i rozwoju - np Anna Szlęzack, Damian Parcel, Robert Marchel ( na yt mają kanały), to oni własnie tak radzą - że w ten sposób zszokujemy osobę, która nas zostawia i pokażemy,że jest nam przykro,ale na nich świat się nie kończy i trzeba iść do przodu.
Zuza, na pożegnanie przytuliłaś go i życzyłaś szczęścia..
Pozornie ok, ale byłaś raczej w szoku wtedy niż w kontakcie ze swoimi emocjami. Więc potem "wylazły".
I nie chodzi o to, by czynić komuś wyrzuty, ale by po latach związku, czy nawet krótszym dać sobie czas na to ostateczne pożegnanie, wyrazić swoje emocje wprost i w kontrolowany sposób.
Mam nadzieję, że nieprędko będziesz musiała to praktykować, życzę udanego związku.