Tak sobie myślę, że chciałabym to z siebie wyrzucić. Może jest gdzieś ktoś kto odczuwa to samo co ja, może.
Dla miłości rzuciłam wszystko, wyjechałam z miasta które było moim wielkim marzeniem. Postawiłam całe moje dotychczasowe życie na głowie i wolałam zamieszkać razem, niż być w związku na odległość. Tylko, że moi przyjaciele i znajomi nie mogli znieść faktu, że wolę sobie poukładać życie w obcym mieście i część z nich się ode mnie odwróciła. Druga wykruszyła się po czasie. Na początku wszystko szło dobrze. Nowe miasto, tylko ze z czasem zaczęłam się zmieniać. Z osoby, która zawsze miała towarzystwo stałam się kompletną samotniczką. Ciężko było mi wyjść do ludzi, nawiązać z kimkolwiek jakąkolwiek relację. Faktycznie mój narzeczony ma swoich znajomych, poznałam ich. Ale ciągle czuję tą przytłaczającą pustkę, bo nie mam z kim porozmawiać. Jasne, prowadzę jakieś rozmowy na Facebooku, ale brakuje mi tej drugiej osoby. Nie umiem się otworzyć. Więc ciągle siedzę z domu, raz na jakiś czas wyjdę z moim narzeczonym do jego znajomych.
Nie wiem co mogłabym zrobić by poprawić jakoś kontakty z ludźmi. Może któraś z Was ma dla mnie jakąś podpowiedź?