Witajcie,
jestem w związku od prawie 2 lat - na początku wszystko było jak z bajki, dużo czułości, spontaniczności... Aktualnie w weekendy siedzimy w domu, czasami wyjdziemy gdzies do znajomych. OD jakiegoś czasu czuje się paskudnie - nie mam ochoty nigdzie wychodzić... Moi przyjaciele ( o ile jeszcze mozna ich tak nazwac...) mieszkają w innych miastach, spotykamy sie raz na pół roku lub nawet i rzadziej, kontakt telefoniczny tez jest bardzo znikomy... Mimo, ze jestem w zwiazku czuje sie bardzo samotna... Odsunelam od siebie znajomych i przyjaciol, nie mam gdzie poznac nowych osob, gdyz pracuje jakos przedstawiciel handlowy, wiec nie mam na codzien kontaktu z ludzmi "z biura". Doszlo juz do sytuacji, ze nie mam ochoty wychodzic z moim chlopakiem na miasto do znajomych, tylko siedze sama w domu, upijam sie i , o dziwo, na chwile czuje sie ok. Za to nastepnego dnia jest tragedia - placze od rana do wieczora, boli mnie glowa i czuje , ze przelewa sie przede mnie masa goryczy. Nie potrafie sie cieszyc z czyjegos szczescia, swoje zycie uwazam za przegrane (mimo, ze mam dobrze platna prace, ktora lubie, faceta, ktorego kocham) i coraz czesciej mysle nad tym by ze soba skonczyc... Nie mam zadnych pasji, marzen, czuje jak zycie przecieka mi przez palce... Całkowicie stracilam pewnosc siebie - przytyłam, nie dbam o siebie, całkowicie sie zatraciłam...
Pomocy...
"Nie mam zadnych pasji, marzen" - ot i odpowiedź, życie które prowadzisz to wegetacja a nie życie, zycie bez marzeń jest do niczego, coś mi mówi że również ta miłość do chłopaka jest nieco naciągana bo powinna uskrzydlać a nie powodować myśli samobójcze, przecież masz (teoretycznie) to co w życiu jest najważniejsze a jeżeli cię to nie cieszy to może zwyczajnie masz niski poziom serotoniny i prosty antydepresant by pomógł ..
Odsunelam od siebie znajomych i przyjaciol
To czemu to zrobiłaś?
Nie możesz do nich wrócić?
Czuję się dokładnie tak samo ;(