Witam wszystkich,
A więc zacznę od początku, 10 miesięcy temu związałem się z dziewczyną która jest o 8 lat młodsza ode mnie(19l.). Spora różnica wieku aczkolwiek dziewczyna bardzo ułożona w porównaniu do rówieśnieczek, tak przynajmniej mi się na początku wydawało. Zeszliśmy się po mojej 3 letniej przerwie od poprzedniego zwiazku, początki nie były latwe gdyż nie bylem pewien do konca swoich uczuc wobec jej i czesto głosno w to powątpiewałem lecz z czasem się w Niej zakochalem. Mam ze sobą problemy, konkretnie chodzi o amfetamine i przez to często moje uczucia to byl istny rollecoster, w marcu wyznalem jej cala prawde, o moim problemie, o tym ze mam spore zaburzenia emocjonalne lecz Ona wciaz przy mnie trwala, w czerwcu przestalem brac na 3 miesiace i wtedy na prawde Nam sie ukladalo, wracalem do zycia... Lecz wszystko wrocilo 2 miesiace temu, gdy zamieszkalismy ze soba.. Znow zaczalem brac, znow zachowywalem sie dziwinie. Od razu uprzedzę że nigdy jej nie wyzwalem, nigdy nie uderzylem ani nie ponizylem przy ludziach. Po prostu, gdy dopadal mnie zjazd watpilem w to wszystko, w to uczucie. Pewnego razu gdy spala cos mnie podkusilo i przejrzałem jej fb, to był dla mnie szok. Na początku naszego związku kręcila jeszcze z 2 innymi gościami, w lutym mi mówiła że po ktoryms rozstaniu napisal do niej nieznajomy i zrobilem o to awanture ale Ona wtedy przyznala mi racje ze to bylo glupie, jak sie okazalo pisala z Nim dalej do kwietnia. Byla klotnia, byly lzy ale bylo tez wybaczenie. Jak to czesto bywa los sie odwrocil i ktoregos razu zapomnialem wylogowac sie z lapka i tez przeszukala moje rozmowy. Wyszla tam pewna rozmowa z przyjaciolka ktora pisalem na zjezdzie po fecie i napity, w sensie ze tylko ja tak rozumiem i to z Nia powinienem byc(rozmowa odbyla sie w kwietniu) prawda jest taka ze dla ,mnie ta rozmowa kompletnie nic nie znaczyla poniewaz nic do tej dziewczyny nie czuje. Chwila slabosci i uzywek, stalo sie. Okej, to sobie wybaczylismy i wszystko zaczelo sie 2 tyg temu, znow siegnalem po kreske, napisalem na instagramie do pewnej dziewczyny ze ma talie osy, bo cwiczy na silowni i to widac. Jak sie okazalo byla to znajoma mojej dziewczyny i wszystko jej pokazala, zniknela z domu na 4 dni, spala u kolezanki. Gdy jej nie bylo znow siegnalem po uzywke i pisalem z kolega ze nigdy nie pokocham nikogo jak swojej bylej(tej z poprzedniego zwiazku) wysylajac mu stara fotke jak sie calujemy, znow cpanie i chwila slabosci. Po powrocie do domu znow siegnela do laptopa i znow przeczytala wszystko. Tym razem nie wytrzymala, spakowala sie i od tygodnia czasu mieszkam sam.... Wiele zrozumialem, tym razem na prawde.. chodze do psychologa, wrocilem na silownie, swoja zlosc rozladowuje na treningach boksu tajskiego(jestem cholerykiem, najpierw cos mowie a pozniej mysle) .. lecz Ona nie chce wrocic, nie wierzy w moja zmiane, mowi ze dala mi juz tysiac szans i zwyczajnie nie wierzy w moja przemiane. Pisze ze ma dosc bólu i to jedyne wyjscie abym wzial sie w garc.... kocha ale nie chce juz cierpiec, boi sie i nie chce wrocic.....
teraz pytanie, wiem że zapewne jest to wszystko chaotycznie napisane ale czy sa szanse aby odzyskac ta dziewczyne? Przez ta sytuacje na prawde sporo zrozumialem, wiem...teraz juz wiem ze nie tkne fety gdyz zniszczyla mi spora czesc zycia, dopiero teraz to zrozumialem. Jak sadzicie, sa szanse odzyskac tak zraniona dziewczyne czy zwyczajnie odpuscic?