Jak pomóc osobie chorej na depresję? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Jak pomóc osobie chorej na depresję?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 13 ]

Temat: Jak pomóc osobie chorej na depresję?

Cześć!
Piszę tutaj bo mam dość spory problem. Mam znajomego, który ewidentnie ma depresję. Tak ewidentnie jak tylko się da. Chciałabym mu pomóc... wiem że jestem osobą nadmiernie kontrolującą (walczę z tym) ale nie mogę pozwolić na to, by ktoś marnował swoje życie i szczęście, na które zasługuje.

Potrzebuję rzeczowej rady, co robić? On problem widzi, wie o nim, ale uważa że czas mu pomoże... wg mnie czas może tylko zaszkodzić, zmarnuje go. Wg mnie depresję leczy się po pierwsze poprzez psychoterapię a po drugie poprzez leki, sama tak bym zrobiła gdybym znów chorowała na depresję.

Proszę pomóżcie mi bo przyglądanie się jak ktoś się marnuje przez tą *** chorobę jest nie do zniesienia.
Pozdrawiam!

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?
karmelowa_truskawka napisał/a:

jestem osobą nadmiernie kontrolującą (walczę z tym)

to trzymaj się od gościa z daleka, bo tylko pogłębisz jego stan! Zajmij się leczeniem siebie. To jest twoja wizja uszczęśliwiania drugiego człowieka, nawet jeśli uważasz, że gość jest o krok od zmarnowania życia, to w dalszym ciągu nie upoważnia cię do narzucania swojego systemu wartości, drugiemu człowiekowi, który jest w depresji.

Jeśli ci naprawdę zależy na tym człowieku, to po rozmawiaj z matką, rodzeństwem, innymi przyjaciółmi, by dotarli do niego, by namówili go na leczenie, tak jak z grypą idzie się do lekarza, tak z depresją do psychologa, psychiatry.

3

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?
karmelowa_truskawka napisał/a:

Cześć!
Piszę tutaj bo mam dość spory problem. Mam znajomego, który ewidentnie ma depresję. Tak ewidentnie jak tylko się da. Chciałabym mu pomóc... wiem że jestem osobą nadmiernie kontrolującą (walczę z tym) ale nie mogę pozwolić na to, by ktoś marnował swoje życie i szczęście, na które zasługuje.

Potrzebuję rzeczowej rady, co robić? On problem widzi, wie o nim, ale uważa że czas mu pomoże... wg mnie czas może tylko zaszkodzić, zmarnuje go. Wg mnie depresję leczy się po pierwsze poprzez psychoterapię a po drugie poprzez leki, sama tak bym zrobiła gdybym znów chorowała na depresję.

Proszę pomóżcie mi bo przyglądanie się jak ktoś się marnuje przez tą *** chorobę jest nie do zniesienia.
Pozdrawiam!

Z Twego posta wynika, że nie jesteś osobą mogącą pomóc temu mężczyźnie. Tak, wiem. Masz chęci, nie możesz patrzeć. Nie masz jednak elementarnych umiejętności do bycia pomocną, masz za to sporo problemów z samą sobą.


Terapia? Tak, porozmawiaj z bliskimi mu ludźmi, z ludźmi, z którymi ma dobry kontakt.
Terapia? Tak, poszukaj dobrego psychoterapeuty i podejmij własną terapię.

4

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?

karmelowa_truskawko, jedyne, co mozesz zrobic, to sprubowac przekonac go do podjęcia leczenia. Niech po prostu idzie do lekarza, chocby pierwszego kontaktu, i powie, co mu dolega. Tylko tyle i az tyle.

5

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?

Nie pomożesz mu jeśli go będziesz dociskać, wywierać na nim presję, wpędzać w poczucie winy, że przez brak leczenie marnuje sobie życie. Nie tędy droga.

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?

O kurczę, naprawdę szybko wyciągacie wnioski. Mój post zabrzmi teraz jakbym się tłumaczyła ale trudno smile Pierwszy post w tym temacie był strasznie chaotyczny, pisany naprędce pod wpływem emocji tuż przed zajęciami smile
Nie chcę narzucać swojego systemu wartości, nie chcę nikogo uszczęśliwiać na siłę. Od znajomego trzymam się naprawdę z daleka, jest to znajomość internetowa smile Dlatego możliwość pomocy jest skrajnie ograniczona. Sporo rozmawiamy i suma summarum większość naszych rozmów sprowadza się do tego, że on wielu rzeczy zrobić nie może (nie chce) bo ma depresję, nie czuje się szczęśliwy ale tego nie zmieni bo... ma depresję, chce sobie kogoś znaleźć ale tego nie zrobi bo... ma depresję.
Kontaktu z jego rodziną nie mam, poznaliśmy się przez internet i wydaje mi się że jest to jakaś próba wyjścia z tego stanu. Każdy potrzebuje rozmowy, świadomości że jego stan kogoś interesuje, on to realizuje poprzez taką skrajnie daleką znajomość z kimś w gruncie rzeczy obcym. Ale często przed obcym łatwiej się otworzyć. W 'realnym' życiu od znajomych się odsunął, nie wiem jak jest z rodziną. Chłopak problem widzi, na pewno jest świadomy tego w jaki sposób się depresję leczy. Jak mi napisał, nie chce jednak podjąć leczenia bo uważa, że jest w stanie z depresji wyjść samemu. Ma zamiar czekać, aż mu przejdzie. I tu powstaje problem natury dwojakiej big_smile wink  Nasza relacja jest czysto koleżeńska, prawie się nie znamy, miło po prostu spędzamy czas pisząc do siebie i jako znajoma powinnam po prostu pominąć aspekt depresji i cieszyć się tą zwykłą relacją jaką mamy. Był temat nastroju, porozmawialiśmy, on nie chce nic robić, ok, idziemy dalej.
Nie wiem czy mam umiejętności do bycia pomocną, mam jednak nadzieję że troszkę ich posiadam smile Nie chcę wpływać na jego życie, nie chcę kontrolować (od razu nadinterpretowaliście to co napisałam, owszem, kontroluję, ale kontrola skupia się na moim życiu, innych staram się nie ruszać albo ruszać bardzo delikatnie, wiem jakie mam problemy i naprawdę daję sobie z tym radę smile w głowie pojawia się myśl, zauważam to i jej nie realizuję). Nie staram się go namówić na leczenie, nie piszę że ma problem, nie oceniam, nie wywieram żadnej presji, nie wpędzam w poczucie winy, nie mówię że marnuje sobie życie. Takie elementarne rzeczy ogarniam smile Po prostu gdy w naszych rozmowach pojawia się temat nastroju (z jego inicjatywy dość często) nie wiem co mam robić. Swoje już powiedziałam na samym początku (że wg mnie terapia mogłaby rozwiązać jego problemy), opowiedziałam o swoich doświadczeniach i tyle. Ale w kółko krąży w jednym temacie i aż mnie bierze ochota po prostu mu powiedzieć, że to jest jego życie i jak sam się nim nie zajmie to nikt tego nie zrobi za niego. Oczywiście tego nie mówię. Z jednej strony jestem znajomą a z drugiej za rok będę sama się 'użerać' zawodowo z takimi osobami, kończę medycynę, ten problem u lekarza pierwszego kontaktu jest bardzo częsty. Na zajęciach mówią nam tyle aby takim pacjentom sugerować wizytę u psychologia, wystawić skierowanie do poradni zdrowia psychicznego, wiadomo jak ludzie reagują na tego typu sugestie (naprawdę niezbyt dobrze), lekarz ma czyste sumienie bo zrobił to co zrobić powinien a pacjent nadal z problemem jest. Zrozumcie moje położenie, sumienie, moje 'zawodowe' przyzwyczajenia nie dają mi spokoju, nie pozwalają mi po prostu odstąpić od tematu i iść dalej (to trochę tak jakby ktoś leżał na ulicy a ja bym miała przejść dalej) Nie chcę robić mu krzywdy i wtrącać się w nie swoje sprawy. Naprawdę. Czuję jednak frustrację że tak niewiele mogę zrobić, również w przyszłości, w pracy zawodowej. Nadal problem depresji jest skrajnie bagatelizowany przez lekarzy, zajęcia z psychologii są wyśmiewane, na psychiatrii pokazują nam rubryczki jakie musi spełniać pacjent aby dostać którąś diagnozę. Mam wrażenie że co druga osoba, którą spotykam ma depresję... I naprawdę NIC zrobić nie mogę?

To że sama mam problemy to wiem, zajmuję się tym dość intensywnie i widzę postępy, wiem że moje problemy nie są duże smile O terapii myślę, zajmę się tym jak pozdaję ostatnie egzaminy i przeprowadzę się na stałe do miasta, na razie pozostaje mi czytanie książek psychologicznych, autoterapii, podręczników akademickich. Potraktuję to jednak jako formę rozwoju osobistego. W tym momencie szukam rzetelnej informacji co mogę zrobić, również w przyszłości zawodowo czy wśród bliskich. Sama psychologia mnie bardzo interesuje i myślę o tym aby kształcić się dalej w tym kierunku (aby lepiej wykonywać swoją pracę, obecnie wiedzę mam niewielką nad czym skrajnie ubolewam).

Proszę, nie wyciągajcie tak szybko i tak daleko idących wniosków. Chociaż może to ja powinnam się nauczyć pisać na forum?

7 Ostatnio edytowany przez Averyl (2017-10-30 15:07:38)

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?
karmelowa_truskawka napisał/a:

Nie chcę narzucać swojego systemu wartości, nie chcę nikogo uszczęśliwiać na siłę. Od znajomego trzymam się naprawdę z daleka, jest to znajomość internetowa smile Dlatego możliwość pomocy jest skrajnie ograniczona. Sporo rozmawiamy i suma summarum większość naszych rozmów sprowadza się do tego, że on wielu rzeczy zrobić nie może (nie chce) bo ma depresję, nie czuje się szczęśliwy ale tego nie zmieni bo... ma depresję, chce sobie kogoś znaleźć ale tego nie zrobi bo... ma depresję.
/.../
Chłopak problem widzi, na pewno jest świadomy tego w jaki sposób się depresję leczy. Jak mi napisał, nie chce jednak podjąć leczenia bo uważa, że jest w stanie z depresji wyjść samemu. Ma zamiar czekać, aż mu przejdzie.

Jeśli wnioski były zbyt dalekie i poczułaś się obrażona, to przepraszam nie taka była intencja.
Co do faceta - ja nie kupuję takiej gadki "ma świadomość depresji, ale sam sobie poradzi... tylko nie może, nie chcę mu się... itd"
Jest pewien typ ludzi, którzy lubią narzekać, zrzędzić, lubią jak się nad nimi inni użalają, a często wyręczaj z ich przykrych obowiązków... bo przecież oni są ciężko chorzy na depresję. Sorry - ale aby wyleczyć się z depresji trzeba chcieć, a on nie chce, on tylko wysyła w świat puste deklaracje, natomiast nic nie robi z depresją.
Możesz mu doradzić, by zaczął od najprostszych (i najtrudniejszych) rzeczy - niech zadba o właściwą dietę (brak Mg, wit. z gr. B, D) może powodować zmęczenie, brak energii i nastroju, niech sobie zafunduję dawkę pozytywnych hormonów szczęścia - idzie na siłownię, na basen, pobiega, wówczas wytwarzają się endorfiny, wrzeszczcie niech stopniowo rozwiązuje swoje problemy, bo one też potrafią przygniatać człowieka.
Dużo? Mało? Jak nie podoła to niech idzie do psychologa, psychiatry i poprosi o pomoc.
Od samego leżenia do góry sękiem i narzekania na świat nie uleczy się facet, co najwyżej wyśsie z ciebie energię.

8

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?

A ja tam nie bardzo rozumiem, czemu nie powiesz/napiszesz mu (nie wiem jak tam gadacie przez ten internet) po prostu swoich prawdziwych, naturalnych myśli? Przecież nic obraźliwego w nich nie ma, żebyś musiała się kryć ze swoim zdaniem.
Co innego, jakby to było tak, że facet gada sobie o pogodzie, a Ty nagle wyskakujesz jak Filip z konopi z jakimiś pouczeniami dla niego, co sie powinno robić, jak się ma depresję. Tutaj tak nie jest, on sam zaczyna temat swojego życia/nastroju. Mówi jak się źle czuje, jak mu się życie wali etc. No to sam prowokuje, zeby coś odpowiedzieć. Jak nie chce słuchać porad, to po prostu może na ten temat nie wchodzić, prawda? Jak ktoś ma jakiś temat, że nie chce o nim słyszeć, to nie zaczyna sam z siebie o nim mówić. Jeśli tak robi, to musi być przygotowany też na uslyszenie opinii tej drugiej osoby. Chyba, ze to osobnik z rodzaju, co sam lubi gadać, a nie chce interakcji i wysłuchania drugiej strony - od takich się lepiej trzymać z daleka moim zdaniem smile
Najlepiej więc mówić, co się myśli, ja sie tak już przekonałam, ze tak jest zwykle najlepiej (przynajmniej na prywatnym gruncie smile ). Żadne tam dopasowywanie się do kogoś, udawanie, że się zgadzasz, choc sie nie zgadzasz itp. A ludzie tak na prawdę szanują bardziej drugą osobę wtedy, jak ona ma swoje zdanie, niż jak chowa głowę w piasek, byle innych nie urazić. Wszystko oczywiście trzeba grzecznie i delikatnie, ale jednak własne zdanie powiedzieć, jakie by nie było. O ile to nie jest oczywiście coś chamskiego, złośliwego, ciągnącego w dół, to każda opinia jest dobra, wypowiedziana jako swoje własne zdanie, nie jak jakaś "prawda absolutna", ale po prostu zwykła opinia. Warto też podać jakieś argumenty za nią, jeśli Ci zależy, aby to wywarlo jakieś wrażenie. Natomiast co do tego, czy druga osoba się z nami zgodzi i czy przyjmie nasz punkt widzenia - tu się nie można spodziewać niczego, bo też każdy jest inny, ma inne doświadczenia życiowe, inny stan wiedzy etc. Więc też trzeba być przygotowanym, że mimo mówienia, co się myśli, to inny człowiek i tak będzie myślał swoje wink Choć czasem coś drgnie, czasem tego nie widać, a warto jednak "drążyć skałę". Może jak mu to samo powie jeszcze ktoś inny, to dopiero będzie efekt? Albo jak sam doświadczy pewnych rzeczy. Więc nie można sie nastawiać na zmienienie czyjegoś zdania, jakkolwiek warto próbowac, jeśli cel jest szlachetny wink I nie ma co dusić w sobie pewnych spraw, udawać, że zgadzasz się z rozmówcą. Jeśli jesteś do swojego zdania przekonana, to mów o tym, a się nie przejmuj. I w poczucie winy też nie daj się wpędzać, bo facet jest dorosły, co zrobi ze swoim życiem - jego interes, Ty możesz najwyżej tyle zrobić, ze mu pokażesz inny sposób myślenia, inną opinię na pewne tematy.

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?

Nikt mnie tutaj nie uraził ale wiecie co mnie zdziwiło? Że pokusa internetowej diagnozy jest aż tak silna. To daje mi sporo do myślenia, jest wskazówką na przyszłość.
Samą depresję jako chorobę mam przemieloną wzdłuż i wszerz. Znam przyczyny, wiem co przepisać i w jakiej dawce, jak leczyć 'bez leków'. Pierwsze co mi zawsze przychodzi do głowy to niedobór witaminy D (który występuje u zdecydowanej większości ludzi z miasta) pomimo pory w miarę wczesnej (on jednak pracuje na zmiany i rzadko wychodzi) - wspomniałam że mógłby zacząć brać, zasugerowałam aktywność fizyczną, 'łykanie słońca', kontakt ze zwierzętami, rozmowy z przyjaciółmi (ich jednak nie ma), kontakt z rodziną. Rady były dawkowane wink nie zawaliłam go potokiem cudownych recept na szczęście. Ale wiecie jak to jest, to jest depresja, on nie myśli racjonalnie. W nim kotłują się jakieś myśli, lęki, ma swoje problemy którymi się nie dzieli. W jakiś chory sposób ta choroba jest mu w tym momencie na rękę, nie chce zmiany, nie jest na nią gotowy. Dlaczego mu nie napiszę co tak naprawdę o nim myślę? Bo w tym momencie jestem prawdopodobnie jedyną osobą, z którą w pewnych kwestiach jest szczery, zrobił jakiś mikro krok w kierunku wyjścia z tego stany (wg mnie poprzez taką znajomość ze mną chce się pozbyć lęków/marazmu/chwilowo poczuć że wszystko jest ok co jest oczywiście ucieczką od problemu ale co pomaga mu na chwilę pozbyć się rozpaczy), jak ja mu zacznę prawić morały on się zamknie, zdołuje a nie na tym mi zależy. Nie powiem mu przecież aby 'wziął się w garść' gdy on tej garści po prostu nie ma smile. Na chwilę obecną wygląda to tak że sobie piszemy o bzdurach, poważniejszych sprawach, gdy ma doła to ja po prostu jestem, staram się (obiecałam to sobie) nie dawać mu dobrych rad, czasem próbuję go nakierować na coś pozytywnego. Ale to jest mało. Czuję się bezradna...

Wiecie co nie daje mi spokoju? Myśl jak wiele takich osób jest wokół nas. To są osoby, którym, z punktu widzenia zdrowia fizycznego, nic nie dolega, często mają dobre życie, młodość, rodzinę. I gigantyczną rozpacz, którą się czuje, którą widać. Jak w gabinecie przyjdzie do mnie pacjent z objawami depresji to będę wiedziała co robić. Jak będę psychiatrą i na oddziale będę miała pacjenta chorego na depresję to będę wiedziała co robić. Schematy postępowania są proste, jak jeden lek nie działa to dajesz drugi, potem kolejny itd. Ale jeżeli ten ktoś już się pojawi przed moim zawodowym wzrokiem to znaczy że wykonał gigantyczny krok w kierunku zdrowia, podjął decyzję że chce być zdrowy i wziął (chociaż tylko na chwilę) odpowiedzialność za swoje nieszczęśliwe życie. Tego się nie boję. Ale co z tymi, którzy cierpią, od których bije czarna rozpacz, z którymi żyjemy, przyjaźnimy się? Jak być dla nich oparciem, jak pomóc, co mogę zrobić ja jako JA a nie jako profesjonalista? Jak sprawić by ktoś zamienił równię pochyłą dążącą do autodestrukcji na próbę konstruktywnego rozwiązania problemu? Bo ja nie tego nie wiem. I przeraża mnie to, że nie umiem pomóc... czuję jedną wielką bezradność. Tych osób jest masa, to jest nowa (albo i nie) choroba cywilizacyjna. I tak, mam z tym problem, być może za bardzo się przejmuję smile Ja po prostu szukam rady smile

10

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?

Widzę dwa problemy.

Podstawowym, choć niejako obok zaproponowanego tematu, na który wcześniej zwróciłam (i nie tylko ja) uwagę, są Twe problemy z samą sobą. Skąd o nich? Ze zdań o potrzebie kontroli, o myśleniu, że "nie mogę pozwolić na to, by ktoś marnował swoje życie i szczęście, na które zasługuje" (słowo "znów" "w zdaniu "Wg mnie depresję leczy się po pierwsze poprzez psychoterapię a po drugie poprzez leki, sama tak bym zrobiła gdybym znów chorowała na depresję." jest przypadkowe, pomyłką?), o przerażeniu, gdy uświadamiasz sobie swą bezsilność w zetknięciu z chorobą, o zbyt wielkim przejmowaniu się problemem depresji.
Drugim, zdecydowanie prostszym do rozwiązania, jest brak wiedzy na temat pomocy osobom z depresją.

W tym pierwszym pomocnym jest psychoterapia poprowadzona przez doświadczonego psychoterapeutę.
W tym drugim - kilka sposobów. Jednym jest... wizyta u psychologa/psychoterapeuty/psychiatry, mającego nie tylko wiedzę, ale też umiejętności postępowania z osobami chorymi na depresję; od nich można otrzymać bardzo szczegółowe wskazówki. Innym - przeczytanie mądrych książek poświęconych temu zagadnieniu (zachęcam do lektury książki napisanej przez Deborah Serani - psycholożki, samej chorującej na depresję - "Życie z depresją"), jeszcze innym - poszperanie w sieci, w niej kopalnia rzetelnych informacji. Wśród różnych wskazówek na plan pierwszy wybija się "Być z tą osobą" (i owo 'bycie' jest dla niektórych najtrudniejszym zadaniem) oraz

deon.pl napisał/a:

(...) Nie bagatelizować ani nie starać się wyperswadowywać skarg chorego partnera na brak chęci do czegokolwiek, na złe samopoczucie czy bezsenność. Żadnych tanich rad albo banalnych pocieszeń. Żadnych prób zmierzających do ożywienia, uaktywnienia się osoby depresyjnej, jeśli pierwsze próby spalą na panewce. (...)

11

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?

Znam ten temat i bardzo dobrze mieć w takij chwili ogromne wsparcie.

12

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?
karmelowa_truskawka napisał/a:

Samą depresję jako chorobę mam przemieloną wzdłuż i wszerz.

Wybacz, ale z tym zdaniem się nie zgodzę. Nawet jeśli dużo na ten temat czytałaś, nawet jeśli sama chorujesz, to nie wiesz bynajmniej wszystkiego. Są różne odmiany tej choroby. Ja znam osobę, dla której takie pisanie sobie przez neta przy depresji to jest szczyt wysiłku, o jakim ta osoba nawet by nie pomyślała. Jak ktoś nawet nie ma ochoty wstać z łózka, nie będzie się mył, jadł, zmieniał ubrań itp... Co nie znaczy oczywiście, że osoby z łagodniejszą postacią nie cierpią również. Tyle, że po prostu też nie możesz twierdzić, że o tej chorobie dużo wiesz, bo jeśli nawet sama chorujesz, to nie byłaś nigdy w skórze innej osoby, która inaczej depresję przechodzi. Depresja to jest choroba związana z psychiką i każda psychika jest inna.

karmelowa_truskawka napisał/a:

Znam przyczyny, wiem co przepisać i w jakiej dawce, jak leczyć 'bez leków'. Pierwsze co mi zawsze przychodzi do głowy to niedobór witaminy D (który występuje u zdecydowanej większości ludzi z miasta) pomimo pory w miarę wczesnej (on jednak pracuje na zmiany i rzadko wychodzi) - wspomniałam że mógłby zacząć brać, zasugerowałam aktywność fizyczną, 'łykanie słońca', kontakt ze zwierzętami, rozmowy z przyjaciółmi (ich jednak nie ma), kontakt z rodziną.

To są porady na tylko jeden z rodzajów depresji i to na jeszcze depresję bardzo lekką.

karmelowa_truskawka napisał/a:

Ale wiecie jak to jest, to jest depresja, on nie myśli racjonalnie. W nim kotłują się jakieś myśli, lęki, ma swoje problemy którymi się nie dzieli. W jakiś chory sposób ta choroba jest mu w tym momencie na rękę, nie chce zmiany, nie jest na nią gotowy.

Tu masz rację. Nie myśli racjonalnie, tylko myśli tak, jak mu choroba każe. Na to wpływu większego nie masz, choć możesz mu zawsze pokazywać inny sposób myślenia, bardziej pozytywny.

karmelowa_truskawka napisał/a:

Dlaczego mu nie napiszę co tak naprawdę o nim myślę? Bo w tym momencie jestem prawdopodobnie jedyną osobą, z którą w pewnych kwestiach jest szczery, zrobił jakiś mikro krok w kierunku wyjścia z tego stany (wg mnie poprzez taką znajomość ze mną chce się pozbyć lęków/marazmu/chwilowo poczuć że wszystko jest ok co jest oczywiście ucieczką od problemu ale co pomaga mu na chwilę pozbyć się rozpaczy), jak ja mu zacznę prawić morały on się zamknie, zdołuje a nie na tym mi zależy.

OK, to rozumiem teraz Twoje powody. Choć moim zdaniem trochę przeceniasz własną rolę w tej relacji. Wątpię, żeby on poprzez taką zwykłą rozmowę na prawdę się mógł pozbyć lęku i "marazmu". To bardziej może działać na zasadzie, że czuje się ważny dla kogoś.
Tylko, trochę mnie tu zastanawia. Czy Ty aby tego chłopaka na prawdę lubisz, uważasz za przyjaciela? Znajomość z nim coś Ci daje? Czy aby to nie jest znajomość z litości... Bo to by było chyba najgorsze. Przyjaźnić się z kimś z litości i poczucia, że o, ja będę taką Matką Teresą, co biedakowi pomoże. Jak to się wyda, to chłopakowi będzie jeszcze ciężej, niż jakby nigdy nikogo nie było.

karmelowa_truskawka napisał/a:

Na chwilę obecną wygląda to tak że sobie piszemy o bzdurach, poważniejszych sprawach, gdy ma doła to ja po prostu jestem, staram się (obiecałam to sobie) nie dawać mu dobrych rad, czasem próbuję go nakierować na coś pozytywnego. Ale to jest mało. Czuję się bezradna...

Dobrze robisz wg mnie, że jesteś i wysłuchasz po przyjacielsku. Mimo wszystko, ja uważam, ze w prawdziwej przyjaźni, czy nawet koleżeństwie, obie osoby powinny startować na pozycji równy z równym. Nie chciałabym ja osobiście się przyjaźnić z kimś, co żyje moimi problemami, nadmiernie nade mną się użala i choć by chętnie coś ta osoba mi powiedziała, to gryzie się w język, bo ja mu się wydaję "taka biedna", trzeba chuchać i dmuchać itp... Tzn. wiadomo, jak ktoś ma depresję, czy ogółem delikatną psychikę, to nie można gadać byle czego, za wiele się wtrącać z radami i mówić mu jak ma żyć, zresztą ogółem do każdego człowieka sie to odnosi. Mnie tylko jakoś tak trochę tu razi, że zamiast pogadać z nim tak delikatnie o tym, co sama myślisz, jak Ty się czujesz z tym wszystkim, to musisz w sobie dusić własne myśli, by go nie urazić i musiałaś tutaj wątek założyć dopiero. Mam wrażenie, że on tylko gada i zalewa Ciebie własnymi problemami, a Ty ze swojej strony nie masz możności uzewnętrznienia się takiego samego. I ta relacja mi sie wydaje przez to taka "nierówna". Trochę jakabyś Ty była jego matka, a on małym dzieckiem. Albo Ty terapeutką, on pacjentem. No nie wiem, może sie mylę, takie mam po prostu ja wrażenia, jak to czytam.

karmelowa_truskawka napisał/a:

Wiecie co nie daje mi spokoju? Myśl jak wiele takich osób jest wokół nas. To są osoby, którym, z punktu widzenia zdrowia fizycznego, nic nie dolega, często mają dobre życie, młodość, rodzinę. I gigantyczną rozpacz, którą się czuje, którą widać. Jak w gabinecie przyjdzie do mnie pacjent z objawami depresji to będę wiedziała co robić. Jak będę psychiatrą i na oddziale będę miała pacjenta chorego na depresję to będę wiedziała co robić. Schematy postępowania są proste, jak jeden lek nie działa to dajesz drugi, potem kolejny itd. Ale jeżeli ten ktoś już się pojawi przed moim zawodowym wzrokiem to znaczy że wykonał gigantyczny krok w kierunku zdrowia, podjął decyzję że chce być zdrowy i wziął (chociaż tylko na chwilę) odpowiedzialność za swoje nieszczęśliwe życie. Tego się nie boję. Ale co z tymi, którzy cierpią, od których bije czarna rozpacz, z którymi żyjemy, przyjaźnimy się? Jak być dla nich oparciem, jak pomóc, co mogę zrobić ja jako JA a nie jako profesjonalista? Jak sprawić by ktoś zamienił równię pochyłą dążącą do autodestrukcji na próbę konstruktywnego rozwiązania problemu? Bo ja nie tego nie wiem. I przeraża mnie to, że nie umiem pomóc... czuję jedną wielką bezradność. Tych osób jest masa, to jest nowa (albo i nie) choroba cywilizacyjna. I tak, mam z tym problem, być może za bardzo się przejmuję smile Ja po prostu szukam rady smile

Rozumiem Cię, bo trudno patrzeć na to całe cierpienie na świecie. Zwykle wcale niezasłużone. Ale taki już jest ten świat. Nie da się go naprawić i żeby każdy był szczęśliwy, żeby nie było chorób, wojen, niesprawiedliwości itp... Ty masz swój mały kawałeczek świata do naprawy tylko. Masz ludziom pomagać, ale pomagać na tyle, na ile jesteś w stanie. A jeśli nie jesteś w stanie, to musisz się z tym pogodzić. Ja bym też chętnie pomogła ludziom, całemu światu, zwierzętom, dzieciom itp. Boli serce, że jest tyle cierpienia. Ale ja nie jestem Bogiem. Ty też nie jesteś. Świata nie zbawisz. Trzeba jakoś się z tą myślą pogodzić i nie ma rady.

13 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2017-11-01 19:10:46)

Odp: Jak pomóc osobie chorej na depresję?

Fajnie, ze bedziesz lekarzem, ale od depresji sa specjalisci. Nie rob z niego krolika doswiadczalnego.  Jesli naprawde chcesz mu pomoc i go lubisz to wesprzyj go jako czlowieka, daj mu sile, a nie go lecz. Nie zameczaj go swoimi problemami, bo on ledwo ogarnia siebie. Badz pozytywna. Buduj jego poczucie wartosci. Wysluchaj go. Nie krytykuj. Nie mow jak zyc. Naucz akceptowac swiat, siebie, problemy. Nie mow mu jak je rozwiazac, co ma.robic. Karm jego dobre cechy. Poszukaj jego hobby i zachecaj go. Rozmawiaj o marzeniach, planach i mow mu ze da rade. Nie popieraj jego nienawisci do zycia i.ludzi (o ile taka ma); nie klaszcz kiedy nadmiernie sie uzala - jednoczesnie nie woeszaj na nim psow i nie mow: nie mozesz. Osoby z depresja maja problem z poczuciem wartosci, czesto samotnoscia. Badz przy nim, pelna zrozumienia. Daj mu sile by walczyc. Jesli kiedys uprawial jakis sport, to opowiadaj mu jakie to jest super, moze go to zainspiruje i sie ruszy (a sport jest wskazany, wplywa na samopoczucie). Przy tym wszystkim nie spodziewaj sie efektow.  Rob to bezinteresownie, by go wesprzec i daj mu czas.

Posty [ 13 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Jak pomóc osobie chorej na depresję?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024