Witam odrazu chce przeprosic za brak znakow. Na telefonie trudno mi sie pisze.
Jak dobrze wiemy to co zasiejemy w naszych pociechach kiełkuje w nich i wyrasta w zyciu doroslym. To my rodzice jestesmy odpowiedzialni za to jak dziecko postrzega swiat,kobiete,mezczyzne oraz wie co dobre a co zle. Jednak co jesli sam rodzic ma zakrzywiony obraz danej rzeczy?
Mym przykladem bedzie to obraz ojca.
wychowalam sie w pelnej rodzinie rodzice do teraz (mam 25 lat) sa razem oczywiscie dalej zyja jak zyja...
Moj tato kompletnie sie nami nie interesowal bedac ze mna na placu zabaw pobawil sie 15 min i podrzucil mnie do babci i dziadka. Gdy wracal z pracy w wakacje wygania nas z domu (jak bylam juz nastolatka) na dwor bo chcial miec spokoj. Wszystko go wkurzalo a to ze kicham a to ze na kompie siedzie (godzine on potrafil 6h siedziec) Gdy do domu wracal zazwyczaj mial wkurzona twarz pierwsze co to gdzie obiad?! Nie czulam wogole ze mam ojca. Mama znosila jego humorki bo chciala miec pelna rodzine (sama ojca nie miala a jej matka tj moja babcia, miala ja gdzies) wiec znosila krzyki klotnie. Najgorzej bylo w swieta jak potrafil rzucic obraczka do kapusty. Nie zapomne tego. Dobre chwile tez byly ale moge je na palcach jednej reki policzyc. Zazwyczaj robil dzien lub dwa odkupienia a potem bylo to samo.
Ale nie o mnie...
Teraz gdy wyszlam za maz i mam syna a drugi w drodze lapie sie na czyms. Mianowicie ze traktuje swego meza z gory jak mojego ojca. A nie jest nim. Bawi sie z synkiem sprzata robi zakupy wsumie jest jak sterotypowa kobieta.
Jednak mam gdzies tam stylu glowy malego gremlina ktory przypomina mi bym miala dystans. Przez to traktuje go jak mnie traktowal ojciec. Nie okazuje czulosci wkurzam sie z byle "g..owna". Najgorsze ze majac synka nie potrafe do niego dotrzec. Wrzucilam juz go do worka z napisem facet. Nie wiem jak mam go wychowywac. Nie chce by byl odbiciem moim. Wiele razy tez przeklinalam w duchu ze dlaczego nie urodzil sie dziewczyna. Nie wiem jak podchodzic do wychowania swoich dzieci. Poprostu robie to co robil mi moj ojciec. Nie potrafiem tego wyplenic. Gdzies ten maly gremlin mowi mi w glowie ze to facet i z gory mam go nienawidzic. I robie tak traktuje meza i synka tak jak ojciec mnie traktowal.
Staram sie potem przepraszam ale robie znow to samo zupelnie jak moj tato.
Nie nawidze siebie za to i potepiam swoje zachowanie. Doskonale wiem ze robiac tak krzywdze tych ktorych kocham. Dziwie sie ze moj ze mna jest ja juz bym dawno sama siebie udusila.
Psycholog psychiatra terapia ? Myslalam o tym ale nie potrafie zrobic 1 kroku. Boje sie.
Wiem ze musze wziasc sie w garsc ale to nie takie latwe. Moze ktos zrozumi to co mam na mysli??
Konczac.
To co zasiejemy to nam urosnie. Jak siac dobro gdy siali ci zlo? Ktos ma pomysl na to by w przyszlosci ten maly mezczyzna wyrosl na kochajacego dobrego ojca? Jak pracowac nad sama soba by dac mu odczuc cieplo milosc ale i zrozumienie dla innych?
Kazda z nas jest inna kazdy problemy drugiego widzi inaczej. Dlatego prosze o wyrozumialosc i nie wieszania odrazu psow na mnie.
Pozdrawiam LH