Jestem z chłopakiem od 7 miesięcy, co prawda mieliśmy jakieś tam problemy, zazdrość z jego strony itp, ale poradziliśmy sobie z tym. Ostatnie miesiące były cudowne, spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, dogadywaliśmy się, było między nami coś wspaniałego. Jakieś 1,5 miesiąca temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Postanowiliśmy zachować dziecko. Ale od ostatniej soboty wszystko się psuje... Zaczęło się niewinnie. Po południu nadal wszystko było super. Po czym on wieczorem oznajmił, że brat ma dla niego jakąś świetną nowinę i że chce się spotkać na drinka do baru. Byłam trochę nieufna, ale stwierdziłam że przecież nie będę mu wszystkiego zabraniać. Miał tylko za późno nie wracać (no powiedzmy 1-2 w nocy). No i zaczęło się - wrócił o 5 nad ranem, okazało się że wziął jakiegoś dropsa i w ogóle był na dyskotece. Na początku wcale nie chciał się do tego przyznać, przyznał się bo dziewczyna jego brata z którym był uświadomiła mi że wcale nie byli na tym drinku. Zarzekał się że nic złego nie zrobił i jak chcę to mogę spytać koleżanki która bawiła się na tej dyskotece niedaleko nich. Nie wytrzymałam wtedy i napisałam dziewczynie jego brata co tamten wyprawia. A z jego brata to naprawde niezłe ziółko. Umawiał się ponoć z jakimiś innymi dziewczynami. Ja wyznałam jej że kiedyś kleił się do jednej mojej koleżanki, leżał z nią na łóżku, a także że próbował umawiać się z drugą, chociaż ostatecznie nic z tego nie wyszło. Czy źle zrobiłam? Możliwe że się przez to rozstaną, ale to dobra dziewczyna, przez niego schudła, straciła masę nerwów, uznałam że ma prawo wiedzieć. No ale oczywiście mój chłopak się o wszystkim dowiedział i co? Stanął po stronie swojego braciszka i wyszedł gdzieś z domu obrażony. Oni w ogóle uważają że tamta jest zła bo go ogranicza i niby nie pozwala nigdzie chodzić itp. Ale teraz zrozumiałam że ona po prostu wie jak to się skończy. O moim chłopaku napisała "on by cię nie mógł zdradzić, jest w ciebie zapatrzony jak obrazek". Tym bardziej nie wiem co mu odbiło wtedy z tą imprezą . Wczoraj strasznie się przez to denerwowałam i wymiotowałam cały dzień, teraz też jak go nie ma płakałam i ogólnie nie za dobrze się czuje. Myślałam nawet nad rozstaniem ale ta ciąża... Co ja pocznę sama z małym dzieckiem? Nie chcę pozbawiać go ojca, może to jednorazowy wyskok... Tylko teraz ta sprawa z jego bratem... Już sama nie wiem co mam robić, z nim źle bez niego jeszcze gorzej... Pomóżcie
Chcesz się rozstać, bo poszedł na imprezę zamiast do pubu, że wrócił później niż miał wrócić czy może coś konkretnie innego? Co do brata to nie powinno Ciebie to zbytnio interesować. I raczej nie dziw się, że stanął po jego stronie. Brat to brat. A co do brata kobiety to widzisz co widzisz. Nieraz wszystko z zewnątrz wygląda inaczej. Najlepszym sposobem jest zajęcie się własnymi problemami, nie innych.
Moim zdaniem oboje jesteście nieodpowiedzialni. Albo prędko dojrzejecie, albo zrobicie krzywdę temu dziecku, które dopiero ma się urodzić.
Coś kręcisz.
2 września pisałaś, że jesteś tuż przed okresem, teraz 4 tygodnie później jesteś nagle w drugim miesiącu ciąży ?
Kocham mojego chłopaka, ale dzisiaj już przeszedł samego siebie... Rano namawiał mnie do seksu, ale ja nie chciałam. Wtedy zaczął stroić fochy powiedział "nie zdziw się jak znajdę coś na boku bo jestem facetem i potrzebuje trochę seksu". My potrafimy kochać się czasem nawet trzy razy dziennie, dzisiaj tylko odmówiłam bo jestem przed okresem i bolą mnie piersi. A zaczynam czuć coraz większy wstręt do seksu, nie lubie kiedy on mnie dotyka, nie sprawia mi to przyjemności, kiedy się kochamy nic nie czuje, owszem czuje że coś się we mnie porusza, ale to jest raczej jak nieprzyjemnie badanie
Nie wiem czemu tak jest, kocham go bardzo ale od pewnego czasu on nie traktuje mnie zbyt dobrze, jest zazdrosny, zdarza mu się krzyczeć bo nie odebrałam głupiego telefonu. A ja jestem słaba, nie potrafię się sprzeciwić, całe życie byłam uległa wobec wszystkich, jak ktoś coś chce to ja to robię, to już chyba taki charakter... Mam wrażenie że próbuje mnie sobie wychować a ja nie umiem się postawić... Ja wiem że nazwiecie mnie głupią, ale ja nie potrafię nic z tym zrobić, mam 22 lata i mam za sobą depresję, myśli samobójcze, jestem okropnie samotna po za nim nie mam praktycznie nikogo, nie potrafię nawiązywać znajomości, w pracy siedzę sama bo wstydzę się do kogokolwiek odezwać... Znowu zaczynam miewać negatywne myśli, boje się o tym z kimkolwiek porozmawiać... On sam widzi że coś jest nie tak, domyśla się że nie lubie się kochać i nie przyzna się do tego ale go to męczy, i być może stąd te nerwy...
To już kolejny wątek dotyczący tej samej relacji, choć zgodnie z regulaminem problemy jednego związku opisujemy w jednym wątku - wynika to z faktu, że im więcej zostanie zgromadzonych w jednym miejscu informacji, tym łatwiej jest udzielić rzetelnej odpowiedzi. Z tego samego powodu ten temat zamykam, a Ciebie proszę o kontynuację któregoś z poprzednich, zapoznanie się z naszymi zasadami i stosowanie do ich zapisów.
Z pozdrowieniami, Olinka