Jest 3 nad ranem. A ja nie wiem co mam ze soba zrobic. Wzielam dzien wolny od pracy, drugi juz z reszta, bo rozlozyla mnie grypa.
Znazlam to forum niedawno, przeczytalam kilka watkow ktore przyznaje, zmusily mnie do refleksji. Byc moze ktoras z was zechce 'wysluchac' mojej histori, byc moze ktos naprowadzi mnie na wlasciwy tor dzialania.
No coz.....Przez kompletny przypadek odkrylam, ze moj chlopak ustawil nowe haslo do laptopa. Zaswiecila mi sie lampka ' halo, cos jest nie tak". Do tej pory pozwalal mi go uzywac. Pomyslalby kto, ze paranoiczka, ze wymyslam, doszukuje niepotrzebnie. Ale...przeczytaj prosze co mam do powiedzenia, nie wyciagaj pochopnych wnioskow.
Z moim obecnym partnerem jestem 5 lat. Znamy sie od dziecka - od taka romantyczna historia - zakochani od przedszkola ! HE HE.
Po napisanej maturze ON ( tak go nazwijmy) zdecydowal sie na wyjazd za granice - do pracy, bo brat namawial, bo jest lepiej, bo latwiej itd itp. OK. Przeciez nie zostane sama, pomyslalam. Spakowalam sie i dolączyłam - ku rozczarowaniu mojej rodziny, ktora pokladala we mnie nadzieje jesli chodzi o studia, wymarzona prace. No ale coz, milosc potrafi oslepic czlowieka - same przeciez wiecie, jak motylki w brzuszku grzaly na sama mysl o pierwszym wspolnym mieszkaniu z partnerem...ale to malo wazne.
Spakowalismy sie, wyjechalismy, zaczelismy od zera. Pierwsze pol roku - raj na ziemi. Wspolne kapiele, namietnosc, wspolne poranki, sniadanka - brzmi jak bajka. Tak bylo, ale....pewnego dnia zauwazylam ze ukrywa sie przede mna z telefonem. Zawsze przy sobie, 'bron boze' - nie dotykac, wlasnosc prywatna ! Nie wytrzymalam, sprawdzilam go i odkrylam smutna prawde. Ja mloda, niedoswiadczona w temacie zwiazkow, w zyciu bym nie pomyslala ze mimo tych upojnych nocy, on onanizuje sie ogladajac czyjes..zdjecia. Pamietam po dzis dzien- lapie telefon, zamykam sie w lazience i trzesacymi rekoma odblokowywuje - uff, udalo sie - ale co to, aplikacja blokujaca dostep do galerii. Szukam, kombinuje, otwieram...I szok. Zdjecia, mnostwo zdjec. Jakies lampucery, wiesniary z kaczymi dziubkami wygiete na fociach w nienaturalny sposob. ZNAJOME TWARZE. Placz, panika. Wychodze, rzucam w niego telefonem, on zaskoczony - od razu zaczyna przepraszac. A ja kaze mu sie wynosic. Ale stwierdzam - wiesz co? Sama sie wyniose. Noc. Obce miasto, kraj. A ja sie pakuje mimo ze nie mam gdzie pojsc. Awantura, wyzwiska, szarpanina. Jak on mogl mi to zrobic?! Plakal. Cala noc i dzien. Wpadl w panike.....zmieklam. Wybaczylam. Jakby nigdy nic. Obiecal, ze nigdy sie to nie powtorzy, bo on niby sam nie wiedzial po co te foty zbieral - tak jasne, bo ja taka durna wiec mi wmawiaj...ale ok.
Mija pare miesiecy. Zaczyna sie jego dziwne zachowanie. Mysle sobie "blagam..ttlko nie to.." Kilka razy wyrywam mu telefon i uciekam do lazienki, ale on robi sie agresywny wiec oddaje...trudno. Przynajmniej wiem, ze ma cos do ukrycia. Pewnego dnia wracam wczesniej z pracy ( zle sie czulam)..patrze, jego laptop. No coz, diabel kusi - zajrzyj co tam ma. Zajrzalam. Znow lzy, rozczarowanie - bo przeciez obiecal! I co z tego? Nikt nie mowil, ze slowa dotrzyma. Wraca do domu a ja zostawiam mu tylko stronke z jego pornoshow za pieniazki. Niech sie tlumaczy. A on - reaguje zloscia. Odwraca kota ogonem, atakuje mnie. Wojna, awantura. Po kilku dniach odpuszczam, znowu wybaczam, obiecal, ze tym razem sie postara, bo nie chce mnie stracic. OK
Przeprowadzka, wlasny dom. Spada na mnie 4pokojowy dom. Sprzatam, gotuje, piore, ukladam, przekladam, pilnuje aby wspollokatorzy respektowali zasady domu. Co z tego mam? Wlasna satysfakcje, ze potrafie to sama ogarnac. Ze jest czysto i przyjemnie. W koncu to teraz moj dom, tak wypelnilam sobie pustke i tesknote za domem i krajem. OK. ALe co to ma do mojego zwiazku? A to, ze nie otrzymuje za grosz szacunku ze strony partnera. Przeciez nikt nie kaze mi tego robic. Sama sobie wymyslam. Na dodatek on znowu zaklada na wszystko hasla, ukrywa sie. Na moje oskarzenia chamsko odpowiada " TAK ROBIE TO I NIE PRZESTANE" Dodatkowo ciagle oskarza mnie o zdrady
''''''. Rozmawialas dzisiaj z Lukaszem? Ty szma**, moze jeszcze idz go przeruchaj, bo taki zajebisty jest''. Dawid? No nie posikaj sie na jego widok. Kazdego bys wyruchala. Dziw***, szma***, suk* pierdolo**. Codziennosc. Od czasu kiedy przylapalam go drugi raz wlasnie w taki sposob odwraca kota ogonem. Kiedy porusze temat, zaczyna sie jego monolog, jaka to jja jestem najgorsza. Juz normalne dla mnie stalo sie sluchanie ze jestem brzydka, ze do niczego sie nie nadaje. Codziennosc ze wysluchuje jak na glos komentuje wyglad kobiet z pracy. Moze i to normalne u mezczyzn, ale dlaczego robi zlosliwie, skoro to tak boli?
Przeciez to dla niego chce wygladac dobrze. Wszystkie kobiety chodza do pracy umalowane i ubrane jak na gale oscarow a ja jedna mam wbic sie w dres i isc z zaczerwienieniami na moim i tak szkaradnym juz ryju, bo inaczej nazwie mnie szmat** albo dziw***? Apozniej oglada sie za innymi?
A to, ze utrzymuje dom w czystosci, ze gotuje, piore jego gacie to tez nie zasluguje na szacunek? Na docenienie tego co robie? Po co. Przeciez ja nie robie nic.
Widzicie, moja historia wydaje sie banalna - powiedzialoby sie- rzuc go, nie mecz sie, to nie ma sensu. Ale jak rzucic wszystko, kiedy nie ma sie z czym i gdzie wracac? Kiedy kocha sie calym sercem, daje sie z siebie wszystko. Czy mozna nazwac to strachem? Przed samotnoscia?
Moje uczucia do niego z kazdym dniem sie wypalają...to nawet nie chodzi o szukanie kogos innego. Gdybysmy sie rozstali po prostu wrocilabym do domu, do nauki. Zadbalabym o zabezpieczenie finansowe. Ale boje sie. Boje sie tak bardzo, ze pozaluje, a moze ze zrobi cos glupiego...Nie mam sily na wyzwiska w moja strone. Coraz czesciej zastrasza mnie fizycznie. Odmawiam mu bliskosci, bo on zbliza sie kiedy tylko brakuje mu lozka...zadnego "kocham cie", zadnego "zrobilem ci sniadanie" ani glupiego "posprzatalem kochanie"..Wypalamy sie...
P.S. Jesli chcesz napisac cos co juz wiem, nie pisz tego.