ubliżanie, poniżanie, otchłań.... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » ubliżanie, poniżanie, otchłań....

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 15 ]

Temat: ubliżanie, poniżanie, otchłań....

Witajcie....
Co mnie skłoniło do napisania....? siedzę i próbuję sobie wmówić, że to nie ze mną jest coś nie tak, że jestem coś warta.... i walczę żeby nie sięgnąć po alkohol..

Z moim partnerem jesteśmy "razem" od 10, choć ostatnio zastanawiam się czy przypadkiem to nie ja jestem tylko obok niego, bo "lepsze znane zło niż nie znane", a on ze mną "bo mi wygodnie"....
Historia jak wiele- młoda dziewczyna 18 lat i facet 20 lat starszy, oczarował mnie, był miły, szarmancki, czułam się piękna, pożądana, miał to samo moje "głupie poczucie humoru".. Lata leciały, ja wpadałam coraz bardziej, coraz bardziej zakochana, odprawiałam każdego chłopaka, który chciał czegoś więcej (z perspektywy czasu- żałuję- miałabym teraz rodzinę, dziecko- czyli to czego najbardziej pragnę). Mój niby mówił że on się nigdy nie ożeni itp jednak ja młoda myślałam naiwnie, że może nie spotkał tej jedynej wartej tego żeby zmienić swoje postanowienie, więc pełna zapału i sił robiłam wszystko by go uszczęśliwiać- byłam na każde zawołanie, spełniałam w miarę możliwości każdą zachciankę, przy chorym siedziałam po nocach, zawalałam w życiu wszystko bo on był najważniejszy.... w końcu usłyszałam że "jestem na granicy podobalności" - wzięłam się za siebie- zrzuciłam 10 kg- kosztowało mnie to niesamowicie wiele, choćby sam fakt że jechałam 3 lata na około max 1100 kcal na dzień + około 10 km codziennie rano biegiem, ale Pan był zadowolony więc nie czułam wyczerpania, a dumę.... z biegiem czasu (po około 7 latach ) zaczęłam już być trochę zmęczona, ale dalej dawałam z siebie wszystko - mimo, że efektu nie było......... stopniowo zaczęły się pojawiać w moją stronę zwroty "ci**a, piz***a, kur**ew"... niby żartem ale.... bolało, bo ja sama nigdy nie umiałabym zwrócić się tak do niego, do osoby którą kochałam i szanowałam.... 3 lata temu musiałam podjąć studia dzienne, trudny kierunek, do tego konieczność pracowania na cały etat, wykończenie przyszło szybciej niż się spodziewałam... ale zawsze starałam się tego nie okazywać "Mojemu", ale każdy jest człowiekiem i czasem to czego nie powiedziałam pokazała moja mimika i mimo że dalej coś robiłam dla niego to on wyrzucał mi "że łaski mu nie robię, jak mam problem to mam spier****, że jakby wiedział to nigdy by nie chciał nic itp itd"..... ja płakałam, błagałam, przepraszałam i wszystko wracało "do normy"........Jestem DDA i skrajnym introwertykiem, więc wyobraźcie sobie jak wszystko, każde działanie w życiu, każdy krok w nieznane jest dla mnie przerażający.... Nigdy nikt nie dał mi prawa do cierpienia- nie miałam tego prawa jako dziecko alkoholika (przestań, przesadzasz inni mają gorzej) i nie miałam tego prawa przy nim.. nie spałam 3 doby, ale to on był zmęczony bo był w pracy po 2 dniach wolnego.....przykłady znów mogłabym mnożyć..... zawsze gotowa by służyć, zawsze gotowa do pomocy, nigdy niczego nie oczekująca bo i tak bym nic nie otrzymała, albo się nasłuchała, że jestem idiotką, że nie umiem sobie  z czymś poradzić (obcy proszący o pomoc, nigdy nie usłyszeli niczego złego, zawsze był chętny do pomocy- często nawet moimi rękami, oczywiście bez przyznania że i ja pomogłam..)
Jak już wspomniałam musiałam studiować, pracować i nie byłam w stanie "tak dbać o siebie"... przytyłam i się zaczęło.. szpilki dotyczące mojego wyglądu, cellulitu, rozstępów... choć dodam że nawet teraz nie jestem gruba bo ważę 65 kg dla wzrostu 169..... ale nie jest to te 50 kg.... im więcej przytyków, złośliwości, wypominania każdego jedzenia włożonego do ust, do tego oczywiście epitety... częstsze niż używanie mojego imienia.... Jestem wyczerpana fizycznie, ale do tego psychicznie... nie potrafię "olać tego".... najgorsze to że alkohol daje mi "chwilowe" ukojenie.. ta puszka, daje moment "luzu psychicznego", krótki bo krótki ale zawsze... boje się tego i walczę... ciągle walczę- z dołem psychicznym, że przecież on tylko tak żartuje, z dołem fizycznym... zobaczyłam jego dwie twarze... potrafił mi naubliżać patrząc na mnie spod przymrużonych oczu (tak- szyderczo, kpiąco, z wyższością... nienawiścią?), a po sekundzie wyskoczyć z samochodu przywitać się ze znajomym pełen radości i uśmiechu.... ostatnimi czasy przestałam się odzywać w towarzystwie przy nim, na zadane mi wprost pytania odpowiadam wymijająco, kończę temat..  bo kilka razy potem jak tylko znajomi odeszli usłyszałam że nie potrafię się zachować, że k** nie wiem kiedy co można powiedzieć, że jestem idiotką .... moje resztki pewności siebie odpłynęły... Zapytałam ostatnio że dziwnym trafem przy obcych się tak do mnie nie odnosi.... usłyszałam że oczywiście, bo trzeba wiedzieć kiedy się zachować.....
coś pękło we mnie w naszą 10 rocznicę, uznałam że to wystarczająco dużo czasu żeby wiedzieć czego się chce.... zwłaszcza ze nałożyło się na to jeszcze parę innych spraw, dających mi sporo do myślenia. Przykładem może być ślub i ciąża mojej jedynej przyjaciółki (że została ona, mogę zawdzięczać resztkom swojego rozumu i tego że nie urwałam tej znajomości jak wszystkich innych- bo nie miałam dla nikogo czasu bo najważniejsze było  zawsze być na jego zawołanie). Wiecie, na całym świecie ludzie biorą śluby, mają dzieci, ale gdy nie dotyczy to nas bezpośrednio to nie ma to takiego znaczenia, ale gdy widzisz szczęście najbliższej osoby.... wszystko się zmienia.. a moim jedynym pragnieniem jest mieć szczęśliwą rodzinę, dziecko....  i najgorsze dla mnie że już dawno do tego byłam dojrzała.... lata lecą a ja tego dalej nie mam....
Zadałam mu 3 pytania: czy spędzi ze mną przyszłość, zamieszka i  założy rodzinę.. odparł NIE... zbierając resztki godności powiedziałam że muszę w takim razie wyjść i nigdy nie wrócić.. zdziwienie jego było ogromne, poprosił o miesiąc. Nic się nie zmieniło... zaskakujące nie? zapytałam jeszcze raz... odparł to samo. wyszłam. Opisy tego jakim wrakiem się czułam bez niego sobie daruje, każda pewnie domyśla się... spotkaliśmy się po jakimś tygodniu  i pogadaliśmy chwilę.. powiedział że jak stawiam sprawę na ostrzu noża to on nie może się ugiąć i jak chcę końca to on nie będzie błagał o powrót. Odparłam że musiałam postawić sprawę na ostrzu noża bo jak setki razy próbowałam rozmawiać to mnie zbywał, traktował jak idiotkę z westchnieniami w stylu "zaś kurde zaczyna tą samą sieczkę".... Jestem kobietą która wie że facet się nie domyśli. Żaden, nigdy.  Zawsze mówiłam wszystko wprost- co czuję, czego oczekuję... Setki razy próbowałam rozmawiać o przyszłości- zawsze mnie zbywał...
dziś poprosił żebym po niego przyjechała bo trochę mieli wypić z kolegami, byłam pod telefonem gotowa przyjechać od razu, nastawiona na to że mogę nawet cały dzień czekać, bez najmniejszego problemu i wytykania mu czegokolwiek. I tak się stało, jak zadzwonił to przyjechałam,  czekał pod sklepem. Podjechałam i powiedziałam żeby wsiadał bo robiłam obiad i się od tego oderwałam więc zależało mi żeby odstawić go i wracać do domu. A on dał mi pieniądze i chciał coś ze sklepu, skrzywiłam się trochę i zapytałam czemu sam sobie nie kupić skoro czekał przecież na mnie- dodam że powiedziałam to spokojnie, może z lekkim grymasem na twarzy bo w  końcu jestem CZŁOWIEKIEM TYLKO (zawsze gonił mnie po wszystko, bo jemu się nie chciało, mimo że wielokrotnie ja miałam nie po drodze, musiałam specjalnie jechać itp). ale wzięłam pieniądze i poszłam, jak wrociłam  rozpętało się piekło - że jak ku*** mam problem to nic by nie chciał, nie piłby gdyby się tego spodziewał, dodał " no ale tak to jest jak się zadaje z kimś niezrównoważonym psychicznie", że sam sobie wróci, że mam spier***** i mamrotał pod nosem "su**a pier***a"... zostałam wryta... pobiegłam za nim próbując wyjaśnić o co chodzi - okazało się ze był bardziej pijany niż wyglądał  i nie chciał tak wchodzić do sklepu- to ja na to że trzeba było mi dokładnie to powiedzieć jak zapytałam czemu sam sobie nie poszedł.... dodam że dowiedziałam się tego między jednym a drugim epitetem który leciał w moją stronę..... mimo to nie chciałam go puścić w takim stanie pieszo do domu i powiedziałam że ma wsiadać, a potem gwarantuję że mnie więcej nie zobaczy. Próbowałam jeszcze coś wyjaśniać ale nic nie docierało.... cały czas teksty w stylu - tak się zawieść na mnie, nigdy by nie przypuszczał że tak się zachowam, jednocześnie że mam się od***lić, że nie chce mnie widzieć itp ....  nie wytrzymałam i zapytałam czy tylko na tyle zasługuję? na te epitety? czy on mnie aż tak nie nawidzi? odparł że tak... gadanie po pijaku....? może ... ale zostaje w głębi....  wiem wiem.. próbuję usprawiedliwiać.... nawyk.... Boli jednak to że ktoś kogo tak bardzo kochałam, kto był dla mnie całym światem, dla którego byłam gotowa poświęcić wszystko może mnie tak traktować.... ? Jak można tak mówić do kogoś kto jest ważny dla nas....? Zawsze czekałam gotowa pod telefonem, nigdy go nie zawiodłam, robiłam wszystko choć nie raz nie miałam na to  ochoty...
Wyłączyłam telefon, choć wątpię, żeby sie odezwał.. przecież to on teraz jest tym biednym, poszkodowanym i pokrzywdzonym........ rozum mówi, że może to okazja do odejścia, ale serce....... walczę z wyczerpaniem psychicznym, fizycznym... potrafiłam znieść wszystko dopóki miałam kogoś kogo kocham, ale kiedy ta osoba zaczyna ranić jestem bezradna jak dziecko.... a jest on jedyna osobą która może mnie zranić.... bo perfekcyjnie potrafię ukrywać swoje uczucia, emocje- właśnie ze strachu przed zranieniem i nauczyłam się tego już jako małe dziecko... nie dopuścisz nikogo do siebie- nikt Cię nie zrani... on był jedynym którego dopuściłam do siebie....
nie wiem czy ktokolwiek przeczyta, ale zawsze trochę łatwiej gdy "przeleje się myśli na papier"....
dziękuję...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....

Wystarczająco dużo czasu zmarnowalas juz na tego bydlaka, zadbaj o siebie, a Go sobie odpuść, nie będzie lepiej tylko coraz gorzej a skoro on nie potrafił określić się przez tyle lat na pewno teraz tego nie zrobijesteś mloda znajdziesz jeszcze odpowiedniego faceta który będzie Cię szanować, jestem zdania że jeśli do niebo wrócisz to będziesz mega głupia naiwna i popełniasz największy błąd ciagnac to dalej.

3

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....

Przerazenie bierze jak sie Ciebie czyta. Nawet nie widzisz tego ze ten facet fizycznie i psychicznie wykancza Cie a Ty sie jeszcze zastanawiasz czy to Twoja wina. Jestes DDA wiec powinnas wiedziec ze odtwarzasz przy tym chorym bydlaku jakas historie ze swojego dziecinstwa z nadzieja ze tu bedzie inaczej,ze uda Ci sie go "uratowac". Nie uda, wykonczysz tylko siebie. Jestes juz na cienkiej granicy za ktora jest tylko ciezka depresja i calkowita utrata wlasnej tozsamosci i wartosci. Jestes jak zaba wrzucona do stopniowo podgrzewanej wody, ktora nie czuje narastajacej temperaty az wkoncu umiera ugotowana. Ty bierzesz na siebie coraz wiecej razow, agresji i manipulacji tego patola i brak Ci za grosz zdrowego odruchu by sie ratowac. Forum nie wiele Ci raczej pomoze bo znajac zycie wyplaczesz sie wynarzekasz i..bedziesz dalej zyla w gufnie z tym typem. Jesli chcesz sie naprawde  uratowac to zostaje odciac calkiem tego czlowieka i w te pedy udac do psychologa bo przed Toba dluga terapia i praca nad soba. Nie zwlekaj bo naprawde stapasz juz po cienkim lodzie.

4

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....

Historii takich tu wiele. Możesz być jak one - ponarzekać, pojeździć po nim... po czym wrócić do bagienka. Robi tak większość. Ba, nawet w chwili, kiedy ktoś zaczyna wyjaśniać komuś w podobnej sytuacji, dlaczego zostanie z takim człowiekiem nie jest tylko błędem, jest KRZYWDĄ dla ciebie, to za chwilę zaczyna się obrona. Bo on biedny, bo on się stara, bo on nie wiedział, nie miał tego na myśli, był pijany, bo on tak przepraszał, że tak kocha, że nie chciał, że przesadzasz bla bla bla

Ty jesteś przekonana, że to twoja wina, że na to zasługujesz, że tak wygląda związek, że on ma prawo tak cię traktować, ty na pozwalasz, bo taki jest porządek świata. Jak walczyć nam - ludziom z forum - z takim przekonaniem? Nie mam pomysłu. Odpowiedz sobie na pytanie czy masz siłę i chęć na kolejne takie 10 lat? 20? resztę życia? No chcesz? Ogarnia cię radość na myśl spędzenia z tym człowiekiem (niezmienionym - bo on się nie zmieni) kolejnych miesięcy? Czujesz radość, że go znów spotkasz? czujesz podniecenie, motylki w brzuchu? Czujesz bezpieczeństwo, błogość? Czujesz się piękna, kochana, dobra? Czujesz się doceniona, wartościowa? Czujesz, że on rozumie cię? Że przejmuje się tobą, że ma ochotę przyjąć na siebie trochę twoich trosk? Czekasz z utęsknieniem na wieczór w jego towarzystwie? Masz ochotę z nim wychodzić do ludzi?


No bo jeśli nie, to po co z nim jesteś? Ktoś ci kazał zostać świętą męczennicą? Weź głęboki oddech i pomyśl, kim ty chcesz być, bo jedna jest prawda - tylko ty decydujesz o swoim życiu. TYLKO TY.

5

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....

walczę ze sobą codziennie, tłumaczę sobie jak przez całe życie, że to nie moja wina.. coś się dawno wypaliło, ale serce głupie.. serce? nie. przywiązanie, strach przed nowym, nieznanym....... wiem o tym.. powiedział co powiedział... zostanie we mnie na zawsze. Nie chcę już nigdy więcej dać się poniżać.. nie wiem czy kiedykolwiek kogoś spotkam, zaufam..... ale wiem, że będąc z nim nigdy nie dam sobie szansy na bycie szanowaną, kochaną taką jaką jestem, na bycie matką, żoną... będę tylko służącą czekająca na polecenia.... jest kurewsko trudno postawić kreskę... ale dziś o tych słowach - czuję że jakaś rana powstała, która się nie zagoi..... zobaczymy co przyniosą dni...nie odzywam się i tego nie zrobię (czara goryczy została przelana), mam plan na kolejne dni- nie chcę siedzieć i zadręczać się "swoja winą".... będę musiała w końcu mu stawić czoła, bo za dużo spraw mamy wspólnych.. modlę się jednak o siłę bym trzymała się resztek swojej godności i nie poddała się kolejny raz..

6

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....

ciągle mam w głowie słowa, które kiedyś usłyszałam od pewnej ważnej dla mnie osoby " jest taka cierpienia granica, za którą uśmiech pogodny się zaczyna", płaczę myśląc o tym , ale jednocześnie daje mi to nadzieję... wiele razy miałam niby "koniec", ale wybaczałam  i brnęłam dalej.... przychodzi moment w którym sięgamy dna....  o jedyne co pozostaje to powoli dryfować ku górze.... moje dno zostało osiągnięte... boję się cholernie każdego dnia, ale wiem że muszę mu stawić czoła , walczyć o siebie.... przede wszystkim muszę nauczyć się kochać siebie, to jedyny warunek do pokochania kogoś innego.... nie chcę już nigdy uzależniać swojego szczęścia od opinii innych,.... chcę znów zająć się swoimi pasjami i nie rezygnować z nich bo on coś powie... chcę znów siąść w siodło i pogalopować przez łąki, siąść na mój motor i odkręcić manetkę i nie bać się...  przepraszam że tak dopisuję ale nie umiem odgonić myśli... a wolę tu pisać niż do niego.....

7

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....
Monoceros napisał/a:

Historii takich tu wiele. Możesz być jak one - ponarzekać, pojeździć po nim... po czym wrócić do bagienka. Robi tak większość. Ba, nawet w chwili, kiedy ktoś zaczyna wyjaśniać komuś w podobnej sytuacji, dlaczego zostanie z takim człowiekiem nie jest tylko błędem, jest KRZYWDĄ dla ciebie, to za chwilę zaczyna się obrona. Bo on biedny, bo on się stara, bo on nie wiedział, nie miał tego na myśli, był pijany, bo on tak przepraszał, że tak kocha, że nie chciał, że przesadzasz bla bla bla

Ty jesteś przekonana, że to twoja wina, że na to zasługujesz, że tak wygląda związek, że on ma prawo tak cię traktować, ty na pozwalasz, bo taki jest porządek świata. Jak walczyć nam - ludziom z forum - z takim przekonaniem? Nie mam pomysłu. Odpowiedz sobie na pytanie czy masz siłę i chęć na kolejne takie 10 lat? 20? resztę życia? No chcesz? Ogarnia cię radość na myśl spędzenia z tym człowiekiem (niezmienionym - bo on się nie zmieni) kolejnych miesięcy? Czujesz radość, że go znów spotkasz? czujesz podniecenie, motylki w brzuchu? Czujesz bezpieczeństwo, błogość? Czujesz się piękna, kochana, dobra? Czujesz się doceniona, wartościowa? Czujesz, że on rozumie cię? Że przejmuje się tobą, że ma ochotę przyjąć na siebie trochę twoich trosk? Czekasz z utęsknieniem na wieczór w jego towarzystwie? Masz ochotę z nim wychodzić do ludzi?
No bo jeśli nie, to po co z nim jesteś? Ktoś ci kazał zostać świętą męczennicą? Weź głęboki oddech i pomyśl, kim ty chcesz być, bo jedna jest prawda - tylko ty decydujesz o swoim życiu. TYLKO TY.

nie chcę być męczennicą, daleko mi do świętej... nigdy nie chcę już go bronić... jest jaki jest.. moim jedynym błędem była młodzieńcza głupota przez którą myślałam że zmienię świat.. a on to wykorzystał...przywiązałam się i boję się nowego..  tym co porządnie daje mi w pysk to świadomość ze mi jako kobiecie zostało niewiele czasu na kwestie naprawdę ważne, takie jak macierzyństwo..... nikt nie jest wart tego żebym zrezygnowała z tego (oczywiście inna sytuacja by była gdybyśmy się starali i nie dałoby się, ale nie w sytuacji gdy ona nawet nie chce spróbować).
nawet nie wiecie ile razy już próbowałam pisać na forum, wtedy jednak wiedziałam że byłaby to gadanina dla samej gadaniny.... chyba już osiągnęłam to przysłowiowe dno, w którym trzeba coś zmienić...nie chyba. na pewno.

8

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....
samotna_topola napisał/a:
Monoceros napisał/a:

Historii takich tu wiele. Możesz być jak one - ponarzekać, pojeździć po nim... po czym wrócić do bagienka. Robi tak większość. Ba, nawet w chwili, kiedy ktoś zaczyna wyjaśniać komuś w podobnej sytuacji, dlaczego zostanie z takim człowiekiem nie jest tylko błędem, jest KRZYWDĄ dla ciebie, to za chwilę zaczyna się obrona. Bo on biedny, bo on się stara, bo on nie wiedział, nie miał tego na myśli, był pijany, bo on tak przepraszał, że tak kocha, że nie chciał, że przesadzasz bla bla bla

Ty jesteś przekonana, że to twoja wina, że na to zasługujesz, że tak wygląda związek, że on ma prawo tak cię traktować, ty na pozwalasz, bo taki jest porządek świata. Jak walczyć nam - ludziom z forum - z takim przekonaniem? Nie mam pomysłu. Odpowiedz sobie na pytanie czy masz siłę i chęć na kolejne takie 10 lat? 20? resztę życia? No chcesz? Ogarnia cię radość na myśl spędzenia z tym człowiekiem (niezmienionym - bo on się nie zmieni) kolejnych miesięcy? Czujesz radość, że go znów spotkasz? czujesz podniecenie, motylki w brzuchu? Czujesz bezpieczeństwo, błogość? Czujesz się piękna, kochana, dobra? Czujesz się doceniona, wartościowa? Czujesz, że on rozumie cię? Że przejmuje się tobą, że ma ochotę przyjąć na siebie trochę twoich trosk? Czekasz z utęsknieniem na wieczór w jego towarzystwie? Masz ochotę z nim wychodzić do ludzi?
No bo jeśli nie, to po co z nim jesteś? Ktoś ci kazał zostać świętą męczennicą? Weź głęboki oddech i pomyśl, kim ty chcesz być, bo jedna jest prawda - tylko ty decydujesz o swoim życiu. TYLKO TY.

nie chcę być męczennicą, daleko mi do świętej... nigdy nie chcę już go bronić... jest jaki jest.. moim jedynym błędem była młodzieńcza głupota przez którą myślałam że zmienię świat.. a on to wykorzystał...przywiązałam się i boję się nowego..  tym co porządnie daje mi w pysk to świadomość ze mi jako kobiecie zostało niewiele czasu na kwestie naprawdę ważne, takie jak macierzyństwo..... nikt nie jest wart tego żebym zrezygnowała z tego (oczywiście inna sytuacja by była gdybyśmy się starali i nie dałoby się, ale nie w sytuacji gdy ona nawet nie chce spróbować).
nawet nie wiecie ile razy już próbowałam pisać na forum, wtedy jednak wiedziałam że byłaby to gadanina dla samej gadaniny.... chyba już osiągnęłam to przysłowiowe dno, w którym trzeba coś zmienić...nie chyba. na pewno.

Nie chcesz być świętą - no to kim chcesz być?
Nie chcesz go bronić? To tego nie rób.
Nie "trzeba coś zmienić" tylko "CHCĘ zmienić". Bo wcale nie trzeba. Nikt ci nie każe. Nie ma przymusu, nie ma obowiązku.
I matką też możesz zostać, niekoniecznie musisz mieć swoje biologiczne dziecko.
Poza tym... zrób przysługę swoim przyszłym dzieciom i wyprostuj siebie, zanim zaczniesz przelewać na nie swoje poglądy, sposoby radzenia sobie ze stresem, poczucie wartości, przekonania o tym, jaki jest świat, jak powinien zachowywać się mężczyzna i jak powinna zachowywać się kobieta, i jak wygląda związek dwójki ludzi i jak wygląda dbanie o siebie... Bo  zafundujesz im dokładnie taką samą przyszłość, jaką ty masz teraz teraźniejszość.

9

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....
samotna_topola napisał/a:

ciągle mam w głowie słowa, które kiedyś usłyszałam od pewnej ważnej dla mnie osoby " jest taka cierpienia granica, za którą uśmiech pogodny się zaczyna", płaczę myśląc o tym , ale jednocześnie daje mi to nadzieję...

Ten cytat, dziewczynko,  to z cudownego wiersza Miłosza "Walc", być może to bardzo ważną osobą była twoja polonistka?
Miłosz napisał go w 1942 roku kiedy, jak być może kojarzysz, trwała II WŚ.
Podczas wojny rodzice patrzyli jak naziści mordują ich dzieci, mężczyźni patrzyli na gwalcone żony, ludzie wychodzili z domu i nigdy do niego nie wracali. Naziści robili sobie rękawiczki ze skóry ludzi i eksperymenty na ciężarnych kobietach.
Ale to wszystko nic przy twoim wielkim cierpieniu..  bo przecież ty od 10 lat  z wlasnej woli usługujesz jakiemuś bufonowi. To na pewno o tobie Miłosz (to znaczy przepraszam, jakaś ważna dla ciebie osoba) napisał ten wiersz...
Ja skończyłam teraz możesz iść sobie popłakać, tak jak lubisz.

10

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....

Z obliczeń wynika, ze masz 28 lat. Dla ciebie nie jest jeszcze za późno na założenie rodziny, której tak bardzo pragniesz ale musisz zacząć w tym kierunku działać. Pierwszym krokiem byłoby zakończenie relacji z twoim obecnym. Ten facet się starzeje, dołuje cię i na pewno nie da ci tego, czego potrzebujesz.

Potem możesz szukac odpowiedniego partnera, co też musi trochę potrwać, a jak już znajdziesz, to powoli będziesz realizowała swój cel.

11

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....
pannapanna napisał/a:
samotna_topola napisał/a:

ciągle mam w głowie słowa, które kiedyś usłyszałam od pewnej ważnej dla mnie osoby " jest taka cierpienia granica, za którą uśmiech pogodny się zaczyna", płaczę myśląc o tym , ale jednocześnie daje mi to nadzieję...

Ten cytat, dziewczynko,  to z cudownego wiersza Miłosza "Walc", być może to bardzo ważną osobą była twoja polonistka?
Miłosz napisał go w 1942 roku kiedy, jak być może kojarzysz, trwała II WŚ.
Podczas wojny rodzice patrzyli jak naziści mordują ich dzieci, mężczyźni patrzyli na gwalcone żony, ludzie wychodzili z domu i nigdy do niego nie wracali. Naziści robili sobie rękawiczki ze skóry ludzi i eksperymenty na ciężarnych kobietach.
Ale to wszystko nic przy twoim wielkim cierpieniu..  bo przecież ty od 10 lat  z wlasnej woli usługujesz jakiemuś bufonowi. To na pewno o tobie Miłosz (to znaczy przepraszam, jakaś ważna dla ciebie osoba) napisał ten wiersz...
Ja skończyłam teraz możesz iść sobie popłakać, tak jak lubisz.

Panna a po co to dodatkowe poniżenie i Twoja wyższość? Temat Cię irytuje to nie musisz się w niego angażować. Być może Dziewczyna jest na skraju załamania psychicznego, może to forum jest jedyną deską ratunku, może tylko nam zaufała i myślisz, że po takim komentarzu jak Twój pozwoli sobie pomóc?

Autorko.. sama wszystko napisałaś, wiesz jak wygląda Twoje życie z tym bydlęciem.. czas chyba poszukać pomocy u psychologa, spakować się i zacząć nowe życie. Prostsze, szczęśliwsze, bez przemocy..

12

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....
chomik9911 napisał/a:
pannapanna napisał/a:
samotna_topola napisał/a:

ciągle mam w głowie słowa, które kiedyś usłyszałam od pewnej ważnej dla mnie osoby " jest taka cierpienia granica, za którą uśmiech pogodny się zaczyna", płaczę myśląc o tym , ale jednocześnie daje mi to nadzieję...

Ten cytat, dziewczynko,  to z cudownego wiersza Miłosza "Walc", być może to bardzo ważną osobą była twoja polonistka?
Miłosz napisał go w 1942 roku kiedy, jak być może kojarzysz, trwała II WŚ.
Podczas wojny rodzice patrzyli jak naziści mordują ich dzieci, mężczyźni patrzyli na gwalcone żony, ludzie wychodzili z domu i nigdy do niego nie wracali. Naziści robili sobie rękawiczki ze skóry ludzi i eksperymenty na ciężarnych kobietach.
Ale to wszystko nic przy twoim wielkim cierpieniu..  bo przecież ty od 10 lat  z wlasnej woli usługujesz jakiemuś bufonowi. To na pewno o tobie Miłosz (to znaczy przepraszam, jakaś ważna dla ciebie osoba) napisał ten wiersz...
Ja skończyłam teraz możesz iść sobie popłakać, tak jak lubisz.

Panna a po co to dodatkowe poniżenie i Twoja wyższość? Temat Cię irytuje to nie musisz się w niego angażować. Być może Dziewczyna jest na skraju załamania psychicznego, może to forum jest jedyną deską ratunku, może tylko nam zaufała i myślisz, że po takim komentarzu jak Twój pozwoli sobie pomóc?

Załamana to ona będzie jeśli ten jej adonis ją opuści, wszelkie inne "niedogodności" związane z tym facetem to jest właśnie to, czego ona potrzebuje.
Nie zauważyłam, żeby gdzieś napisała że on ją szantażuje albo więzi... ona to, wbrew temu co pisze, lubi, i na nic jakieś próby podniesienia jej na duchu.
Były tu takich setki, nie wiem czy 1% odszedł? Reszta wróciła do kochasia. Klasyk miła rację - jak się (takiej) kobiety nie bije, to jej wątroba gnije.
A ja nie lubię patosu i dodawania martyrologii tam gdzie jej nie ma. Tu jest tylko patologiczny związek, który satysfakcjonuje obie strony. Mieszanie do tego Miłosza (autorka nawet na necie sobie nie sprawdziła skąd pochodzi jej ulubiony cytat, lol), tzn przepraszam, cytatu od ważnej osoby - jest żałosne.

13

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....

Hmm, a do czego potrzebne ci jest nazywanie autorki wątku 'dziewczynką'?

14

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....

Jak jesteś o 20 lat młodsza, to i tak jesteś na tyle mądra, młoda i naj.. by te ścierwo wygonić z życia. Bo chyba już czas, prawda?

15 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2017-09-27 15:00:11)

Odp: ubliżanie, poniżanie, otchłań....
pannapanna napisał/a:
chomik9911 napisał/a:
pannapanna napisał/a:

Ten cytat, dziewczynko,  to z cudownego wiersza Miłosza "Walc", być może to bardzo ważną osobą była twoja polonistka?
Miłosz napisał go w 1942 roku kiedy, jak być może kojarzysz, trwała II WŚ.
Podczas wojny rodzice patrzyli jak naziści mordują ich dzieci, mężczyźni patrzyli na gwalcone żony, ludzie wychodzili z domu i nigdy do niego nie wracali. Naziści robili sobie rękawiczki ze skóry ludzi i eksperymenty na ciężarnych kobietach.
Ale to wszystko nic przy twoim wielkim cierpieniu..  bo przecież ty od 10 lat  z wlasnej woli usługujesz jakiemuś bufonowi. To na pewno o tobie Miłosz (to znaczy przepraszam, jakaś ważna dla ciebie osoba) napisał ten wiersz...
Ja skończyłam teraz możesz iść sobie popłakać, tak jak lubisz.

Panna a po co to dodatkowe poniżenie i Twoja wyższość? Temat Cię irytuje to nie musisz się w niego angażować. Być może Dziewczyna jest na skraju załamania psychicznego, może to forum jest jedyną deską ratunku, może tylko nam zaufała i myślisz, że po takim komentarzu jak Twój pozwoli sobie pomóc?

Załamana to ona będzie jeśli ten jej adonis ją opuści, wszelkie inne "niedogodności" związane z tym facetem to jest właśnie to, czego ona potrzebuje.
Nie zauważyłam, żeby gdzieś napisała że on ją szantażuje albo więzi... ona to, wbrew temu co pisze, lubi, i na nic jakieś próby podniesienia jej na duchu.
Były tu takich setki, nie wiem czy 1% odszedł? Reszta wróciła do kochasia. Klasyk miła rację - jak się (takiej) kobiety nie bije, to jej wątroba gnije.
A ja nie lubię patosu i dodawania martyrologii tam gdzie jej nie ma. Tu jest tylko patologiczny związek, który satysfakcjonuje obie strony. Mieszanie do tego Miłosza (autorka nawet na necie sobie nie sprawdziła skąd pochodzi jej ulubiony cytat, lol), tzn przepraszam, cytatu od ważnej osoby - jest żałosne.

Takie osoby jak Autorka zgłaszają się do nas po POMOC. Ty jej nie udzielasz szydząc z niej i do tego słabo "górując" swoim wiekiem nad nią, nazywając "Dziewczynką" i pokazując że przewyzszasz ją mądrością życiową, bo Ty w takiej relacji nie jesteś.. Może Ty masz inny związek, ułożyło Ci się, trafiłaś na fajnego partnera - nie wiem, życzę temu każdemu, ale Autorka jest w toksycznej relacji z której chce się wyplątać i trzeba ją pokrzepić nie gnoić. I najmniej ważne w całym tym wątku jest to czy znała cytat Miłosza czy nie.. litości.

Posty [ 15 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » ubliżanie, poniżanie, otchłań....

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024