Nie wiem, co powinnam teraz zrobić, postaram się bardzo streścić.
1. Nie mam absolutnie żadnego oparcia w rodzinie, byłam ofiarą przemocy domowej, rodzice nie chcą utrzymywać ze mną kontaktow
2. Przed miesiącem rozstałam się z narzeczonym, okazało się, iż cały nasz związek mnie zdradzał *o tym w innym wątku
3. Ukończyłam fajne studia, obecnie dalej uczę się do egzaminu zawodowego / jestem na półmetku. Ten egzamin i to wszystko właśnie było po to aby być z moim byłym narzeczonym. Obecnie mieszkam przez to w ocbym kraju.
4. Mam przyjaciół, na których mogę liczyć, pomogli znaleźć mi mieszkanie, mieszkam sama w kawalerce.
5. Jestem w depresji, rozpoczęłam w ubiegłym tygodniu po konsultacji terapię..
Koleżanka mi powiedziała, że nie mogę tak żyć, że tylko praca i nauka i bez ani jednej osoby na tej ziemi, która mnie kocha nie dam rady przetrwać. Od kiedy wczoraj to usłyszałam nie mogę jeść ani spać. Ona ma rację.
Nikt, absolutnie nikt mnie nie kocha. Przetrwałam najgorsze, daje rade finansowo i ogólnie jako tako. Ale przygniotło mnie to odkrycie. Nikt nigdy mnie nie kochał. Ani matka, która powiedziała mi wprost, gdy dzwoniłam płacząc że ślubu nie będzie, że to mój problem i ona mnie pocieszać nie będzie i że mam lepiej jej pomóc w *tu kilka spraw, typu "wytłumacz czemu nie działa komputer, przetłumacz cos itp. Ani ojciec, ktory często powtarza że szkoda, że musiał przeze mnie pracować bo bez przerwy trzeba było "darmozjada karmić". Ani razu od okolo roku nie zadzwonili. A jak ja dzwonię i proszę o zainteresowanie to grożą "no jeszcze troche takich scen to nie bede odbierac"
Ani narzeczony, który latami mnie oszukiwał, zdradzał, a gdy sprawa wyszła to się ulotnił i nie daje znaku życia. Pożegnał mnie listem i słowami, że on na mnie nie zasługuje i musi się teraz "skupić na nauce"
Nie mam babci, dziadka, rodzeństwa.
Patrzę w okno, tam jest ciemno i zimno, jestem przerażona.
Czy ja przetrwam?