Parę miesięcy temu spotkałam u siebie na dzielnicy naprawdę ciekawego faceta. Tak bardzo mi się spodobał, że postanowiłam dać mu jakieś sygnały, żeby do mnie podszedł i zagadał. Patrzyłam się na niego i uśmiechałam przez dobrych parę minut, on też się patrzył i nie odrywał wzroku, ale nie uśmiechnął się. Nie umiał mi jednak wyparować z głowy, więc przy najbliższej okazji sama nawiązałam kontakt. On się bardzo ucieszył, że wyszłam z inicjatywą. Powiedział, że bardzo chciał wtedy podejść, ale się wstydził. Zaproponował spotkanie. Naprawdę dobrze nam się rozmawiało. Potem były kolejne randki, zdołałam poznać jego znajomych, w tym zabrał mnie na urodziny swojej najlepszej przyjaciółki. Jedna z koleżanek wzięła nas za parę i powiedziała, żeby zabrał swoją dziewczynę (mnie) do klubu, bo ona też chce pójść ze swoim mężem, ale on jest leniwy, a tak łatwiej będzie go wyciągnąć. Wówczas on niczemu nie zaprzeczył. Jednak głównie spotykamy się we dwoje - zawsze zabiera mnie w jakieś ładne miejsce na spacer - do parku, za miasto, na łąki, rzekę itp. Jest przy tym miły i romantyczny. Parę razy powiedział komplementy - że jestem bardzo piękną kobietą, mam ładne oczy, jestem taka szczuplutka. Gdy przedstawia mnie znajomych zawsze podkreśla, że jest dumny ze mnie i z mojej pracy. Często powraca do tego, co robiliśmy i przeżyliśmy razem - pamiętasz, jak spotkaliśmy się, gdy popsuło mi się auto na skrzyżowaniu? Opowiedział mi o rozwodzie rodziców i paru innych prywatnych sprawach. I niby wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pewien szkopuł, a właściwie kilka.
Po pierwsze, jak on proponuje spotkanie, to nigdy do końca nie wiem, czy chce się spotkać, czy robi to na odczepnego. Gdy mnie odprowadza do domu, rozmawiamy i śmiejemy się. Gdy jesteśmy pod moją klatką, przytula mnie, po czym wzrokiem wpatrzonym w asfalt i cichym głosem mówi, że było naprawdę fajnie i może spotkalibyśmy się jutro lub za kilka dni. Po czym mówię, że tak, mam wolne. Ale o to, czy spotkanie aktualne, muszę zawsze dopytywać się sama. Podobnie o godzinę, jeśli wcześniej jej nie ustalimy, bo on nie wie, o której zakończy audyt. Przez co czuję się czasem tak, jakbym się mu narzucała.
Po drugie, wciąż jesteśmy na etapie przytulania się na powitanie i pożegnanie. Co ciekawe, już na pierwszej randce mnie przytulił, co bardzo mi się spodobało. Niemniej on nigdy mnie nie pocałował (nawet w policzek), nie złapał za rękę. Nigdy też nie wspominał nic o seksie, nawet w delikatnych, luźnych żartach. Początkowo to mi się nawet podobało, bo chciałam go lepiej poznać. Ale minęło kilka miesięcy i czuję się z tym dziwnie.
Kiedy przyjaciółka zaprosiła go na wesele, to zapytał mnie, czy mam coś przeciwko. Powiedziałam mu, że nie pod warunkiem, że to tylko koleżeńska przysługa.
Czasem mam wrażenie, że on jest nieśmiały. Zwłaszcza gdy jesteśmy sami - plącze mu się język, nerwowo przeskakuje z nogi na nogę, raz niemal wszedł w latarnię, mylą mu się ulice, zapomina o tym, co chciał powiedzieć. Czerwieni się lub patrzy się w bok. Po drugiej randce, przytulił mnie, powiedział, że było świetnie i chce się jeszcze spotkać, po czym dosłownie mi uciekł. Kiedyś na przejściu dla pieszych, gdy go tylko zobaczyłam - uśmiechnęłam się do niego, a on się zaczerwienił i zaczął patrzeć w chodnik. Potem randka była bardzo udana.
Z drugiej strony, w większym gronie jest bardzo wygadany i sprawia wrażenie pewnego siebie. W pracy piastuje kierownicze stanowisko i świetnie sobie radzi.
Zauważyłam, że jest nieco odważniejszy, jak się trochę napije. Ostatnio po urodzinach przyjaciółki zaczął mnie łaskotać po ręce i wtedy naprawdę szedł bardzo blisko mnie. Zaczął mnie też przepraszać za to, że nie mogliśmy się spotkać tylko we dwoje, ale to zaproszenie wyszło mu spontanicznie i dlatego zapytał mnie, czy poszłabym z nim na urodziny zamiast na spacer.
Czasem się zastanawiam, co jest nie tak. Czy on mnie tylko lubi, ale nie widzi we mnie kobiety i go nie pociągam? Czy po prostu jego zachowanie stanowi efekt nieśmiałości.
Ostatnio mieliśmy taki okres, że widywaliśmy się niemal codziennie, a jak nie mogliśmy, bo on był dłużej w pracy albo ja miałam spotkanie z ludźmi ze studiów, to pisaliśmy ze sobą. Tydzień temu napisał mi wiadomość, że jestem kochana, że pomogłam mu z mieszkaniem. Zamiast pozdrawiam, napisał całuję i od tamtej pory cisza. W tym tygodniu napisałam do niego z pytaniem, jak u niego z czasem w najbliższych dniach. Nie odpisał. Nie wiem, czy potrzebuje czasu na przemyślenia, czy ma mnie po prostu dość. A może ja jestem zbyt oschła?