Cześć Dziewczyny,
Jak w tytule, czy jako młoda mama mam prawo czuć się samotna? Bo odnoszę wrażenie, że otoczenie mi na to nie do końca zezwala.. Mówi się o tym, jak wspaniale jest urodzić dziecko, jaki to cud natury, że niesamowite jest oglądanie każdego dnia jak nasza pociesza rośnie, rozwija się, że warto jest poświęcić się dziecku, bo tylko wtedy jest szczęśliwe. I ja się zgadzam z tym jak najbardziej zgadzam: mam niesamowite szczęście oglądać każdego dnia jak mój syn szczęśliwie się przy mnie rozwija. Natomiast każdego dnia też zmagam się z tym, że jestem sama z dzieckiem od rana do wieczora, że każdy dzień to dzień świstaka: dla niemowlaka jak najbardziej pożądane, dla dorosłego już niekoniecznie od razu wyjaśnię: nie zmagam się z depresją, nie jestem załamana, mam znajomych, męża, swoje hobby. Chodzi mi bardziej o to, żebyście szczerze powiedziały jak Wy się czujecie/czułyście zajmując się dzieckiem w domu? Jak reagowało Wasze otoczenie na ewentualną potrzebę wsparcia? Czy dostawałyście je czy raczej słyszałyście, że wymyślacie sobie problemy?
Zdarza mi się raz na jakiś czas gorszy dzień i podczas właśnie takiego dnia powiedziałam kiedyś, że jestem zmęczona, czuję się samotna i miło by było mieć chociaż co kilka dni jakąś pomoc/ czy żeby ktoś przyjechał po prostu DO MNIE, porozmawiać, pośmiać się. Wiecie co usłyszałam? "też tak siedziałam, nikt mi nie pomagał , takie jest macierzyństwo". Serio?! kobieta nie może wesprzeć kobiety, bo sama miała źle to i dobrze ze ta druga ma gorszy dzień? Smutne.
Moim zdaniem potrzeba towarzystwa dorosłych ludzi, przynajmniej od czasu do czasu, jest zupełnie normalną potrzebą. O ile też spotykam się z różnymi złośliwościami ze strony niektórych matek, to jeszcze nikt mi nie powiedział, że powinnam siedzieć cały dzień sama z dzieckiem, bo "takie jest macierzyństwo". Największe zrozumienie i oparcie miałam i mam w mężu, bo często sam mi proponuje, żebym wieczorem gdzieś wyszła lub żebyśmy wyszli razem, by nie zwariować. Co do odwiedzin, to od samego powrotu ze szpitala bardzo często ktoś mnie odwiedzał, przynosił jedzenie, pytał w czym może pomóc itp. Pod tym względem nie mogę narzekać, ludzie byli bardzo świadomi jak to wygląda i mogłam liczyć na wsparcie oraz pomoc. Natomiast rzeczywiście istnieje coś takiego w społeczeństwie, że matka nie powinna bawić się zbyt dobrze. Nawet jeśli wyjdę gdzieś tylko na 3-4 h, żeby potańczyć i rozerwać się lub obejrzeć mecz, już pojawiają się docinki.
Wydaje mi się, że to, o czym piszesz mówią ludzie małostkowi, którzy niekoniecznie dobrze Ci życzą. Jeśli czujesz się samotna, to dlaczego nie zaprosisz do siebie koleżanek, rodziców, teściów itp.? Może sami nie wpadną na to, żeby Cię odwiedzić, bo nie chcą Ci przeszkadzać?
3 2017-09-01 10:36:56 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2017-09-01 10:39:47)
Cslady wspaniale , że miałaś wokół siebie tak życzliwe osoby, chętne do pomocy, świadome rzeczywistości
Mam ogromne wsparcie w mężu, wieczorem on zawsze usypia dziecko ja w tym czasie uprawiam ukochane sporty / odpoczywam/ wychodzę jeśli ktoś z przyjaciół pojawi się w naszym mieście. W niedzielę razem jak jesteśmy - odwiedzamy znajomych / rodzinę / robimy wycieczki za miasto.
Jesteśmy w naszym mieście całkowicie sami i to jest problem. Teściowie czasami przyjadą, ale teściowa ma kupę pracy choć pomaga jak może. Na moich rodziców nie ma co liczyć. Tzn tata za granicą jest, mamę wnuk i córka nie interesują.
Wiesz ja sobie świetnie radzę i raz od babci usłyszałam : "wiesz Tobie nikt nie pomaga , bo przecież Ty sobie świetnie radzisz" hehe. ale masz rację coś w tym jest, to chyba mówią ludzie nie życzliwi, bo nie o pomoc w opiece mi tu chodzi tylko o zwykłe towarzystwo
A jak to jest u innych dziewczyn? Też otrzymałyscie takie komunikaty od innych ? jak sobie radzicie?
4 2017-09-01 11:52:09 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-09-01 11:56:08)
Wychowywałam dziecko w obcym dla mnie miescie, a dokladnie na obrzeżach miasta, z dala od rodziny, a przez ponad rok nawet bez partnera, ktory w tym czasie wyjechal za granice do pracy.
W calym domu bylismy tylko ja, moja corka i pies. Dzien po dniu, tydzien po tygodniu, miesiac po miesiacu...
To zaskakujace, ale dla mnie to byl najlepszy czas w zyciu - czulam się wolna (zwlaszcza na urlopie macierzynskim, kiedy nie musialam pracowac).
Robilam to, co chcialam, dla mnie akurat opieka nad dzieckiem to jest minimum wysilku w obecnych czasach i przy wspolczesnych udogodnieniach.
Zalozylam wtedy ogrod (a wlasciwwie doprowadzilam do porzadku to, co zostalo po tesciowej, a co ze wzgledu na jej stan zdrowia pod koniec zycia zaniedbala) powiekszylam go i wypielegnowalam. Wyremontowalam ganek i kuchnie. Odnowilam kilka mebli. Przeczytalam chyba z 200 ksiazek
Czasem bylo ciezko, bo trzeba bylo tluc sie do miasta autobusem z dwoma przesiadkami. Czasem bylo biednie, bo wciaz bylismy "na dorobku", czasem trudno, ale ogolnie wesolo.
Czy czulam sie samotna? Dlaczego mialabym sie tak czuc? Swiat sie nie zmienil przez to, ze urodzilam dziecko wszyscy nadal byli w tym samym miejscu. Samotnosc jest w nas. Czy mozna czuc sie samotna jako matka? Macierzynstwo nie ma z tym nic wspolnego....
Czy mozna czuc sie samotnym majac SZCZESLIWA RODZINE?
Dla mnie sie to, rodzina i samotnosc, się wyklucza - albo mamy szczesliwa rodzine i jestesmy na to slepi bo nasza hierarchia wartosci ulegla chwilowemu zaburzeniu i wtedy czujemy sie samotni, albo czujemy sie samotni mimo że mamy rodzine (meza, dziecko...) bo nie jest ona szczesliwa.
Ale to wciaz nie jest problem macierzynstwa.
5 2017-09-01 12:04:43 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-09-01 12:05:07)
(...) czy jako młoda mama mam prawo czuć się samotna? (...)
Masz prawo.
Masz prawo czuć się samotna, masz prawo być zła, zawiedziona, rozczarowana, wściekła,... .
Macierzyństwo nie jest wyłącznie pasmem szczęśliwości i przyjemnych wzruszeń. To także, o czym niewiele osób uprzedza kobiety planujące macierzyństwo lub już będące matkami, że to także brak snu, zmęczenie, ból pleców,... .
Kobieta, która nie ma wsparcia ze strony bliższego (ale też dalszego) otoczenia, pracuje (bo opieka nad dzieckiem, nawet najkochańszym, jest pracą) non stop, bez wymaganego (Kodeksem Pracy) gwarantowanego odpoczynku (w tym możliwości leżenia do góry brzuchem, wyjścia na plotki, do fryzjera, do kina/teatru, jeśli ma na to ochotę). W takich wypadkach "okazuje się", że kobieta przestała być człowiekiem, przestała mieć prawo do czegokolwiek, ma jeden obowiązek: opieka nad dzieckiem.
Smutne.
6 2017-09-01 15:24:12 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2017-09-01 15:47:59)
Iceni gdzie nie przeczytam na forum wątku o podobnej tematyce , którą założyłam matki prześcigują się w wypowiedziach takich jak Twoja: "Jak ja miałam niemowlaka to wszystko zrobiłam, posprzątałam, ugotowałam, dzieckiem się zajęłam, dla siebie miałam czas, pojechałam tu i tu i jeszcze do pracy poszłam itd - oczywiście z uśmiechem na ustach". Super , że są matki super bohaterki, ja jestem tylko człowiekiem. Wybacz, ale chyba nie zrozumiałaś o co mi chodziło. Ja też wszystko robię i też jestem całe dnie sama, nie chodzi mi tu o czynności życia codziennego z którymi sobie radzę. Mimo to dla mnie opieka nad dzieckiem jest ciężką fizyczną pracą, przy moim synu nie przeczytam ani jednej książki
I tak mam SZCZĘŚLIWĄ RODZINĘ, wspaniałego męża, który pracuje od 7 - 19 , ale nic nie poradzę na to, że brakuje mi zwyczajnie innego towarzystwa czy właśnie jego, przez co czasami mam poczucie osamotnienia w tym wszystkim a otoczenie i takie wypowiedzi jak Twoja nie pomagają. Niemniej dziękuję za Twoje zdanie
Wydaje mi się, że to też zależy od cech charakteru, ja jestem ekstrawertykiem i też być może dlatego tęsknię za ludźmi.
Wielokropku dziękuję za zrozumienie, to właśnie miałam na myśli. Pomimo całej otoczki szczęścia i tych radosnych momentów, NIE WIERZĘ że matki , które są chwilowo "uziemione" z dziećmi nie czują się czasami, gdy mają gorszy dzień, samotne. Na żywo żadna z moich znajomych się nie przyzna, ale właśnie może Wy na forum poopowiadacie jak to z Wami było.
Również moim zdaniem wszystko zależy od indywidualnych potrzeb. Np. dla mnie bardzo ważne jest to, żebym mogła porozmawiać z kimś dorosłym, kto mnie rozumie, ma podobne poczucie humoru, lubi podobne rzeczy itp. Relacja z dzieckiem choćby nie wiem jak cudowna była, nigdy mi tego nie zastąpi. Ba, mnie nawet nie wystarczy ta szczęśliwa rodzina i świetna relacja z mężem, a tutaj wiele osób mogłoby się kłócić, że przecież to szczyt marzeń. Potrzebuję ludzi, rodziny (takiej szerzej rozumianej), przyjaciół, znajomych. Nawet jeśli chodzi o takie głupie przytulanie - wydawałoby się, że tę potrzebę będąc mamą mogę zaspokajać do woli, bo przecież dziecko się nosi, tuli, całuje itp. A jednak to totalnie coś innego niż dotyk, przytulenie się do męża czy przyjaciółki.
Chomiku, nie ma co porównywać się z innymi matkami i brać czegokolwiek do siebie. Daj sobie prawo do własnych uczuć. Skup się na tym, co Ty czujesz i czego potrzebujesz. Jeśli jest Ci z czymś niekoniecznie dobrze, to pomyśl, co możesz zrobić, by to zmienić. Choćby to miała być jakaś duperela. Jeśli obecnie jesteś mocno ograniczona przez mieszkanie w innym mieście, to może chociaż telefony/skype pomogą? To nie to samo, co czyjaś obecność, ale zawsze coś. Nie myślałaś o tym, by nawiązać jakieś nowe znajomości w Twojej miejscowości?
Chomik> też słyszałam, że kto ma dzieciątko ten ma świątko i każda matka tak ma, nikt jej nie wyręczał w nikim. Czyli trzeba było być uciemiężonym i się z tego cieszyć. Ja akurat miałam niesamowicie płaczące dziecko, byłam wykończona jej nieustannym płaczem, budzeniem się w nocy co godzinę. Marzyłam, by odpocząć, wyspać się, by mnie ktoś zrozumiał. W pracy często słyszałam, "ale ty miałaś sobie i tak dobrze, bo mąż chociaż w weekend z dzieckiem poszedł na spacer. Mój nic nigdy i co ja miałam powiedzieć" albo "ta to jest leniwa, bo mąż idzie z dzieckiem na spacer, a ona zamiast ogarniać chałupę to se spać idzie". Ja sądzę, ze tak zachowują się zazdrośnicy. Boja się żeby ktoś nie miał lepiej niż oni . To tyle w kwestii ludzkiego gadania.
Przechodząc do tematu: też się tak czasem czułam i ja niestety nabawiłam się depresji. Poza mężem nie miałam w miasteczku nikogo. Swoje koleżanki zostawiłam w rodzinnym mieście, z mamą nie miałam dobrego kontaktu, z teściową średni. A mąż to mąż, to mimo wszystko nie przyjaciółka. Stale pracował, a ja nie miałam z kim słowa zamienić gdy go nie było. Czułam się samotna i wiem, że to generalnie nie miało wiele wspólnego z macierzyństwem- tak jak pisze Iceni. Tylko z ogólnym samopoczuciem.
Wprawdzie poznałam w szkole rodzenia 2 fajne dziewczyny, ale z tymi spotkaniami to różnie bywało. Dzieci na zmianę chore i stale którejś nie pasowało, albo jedna lubiła długie spacery, inna krótkie, dzieci spały o innych porach... naprawdę na luzie i spokojnie to my gadamy dopiero teraz- po 15 latach .
To nie jest nic dziwnego, że łakniesz towarzystwa. Jeśli natomiast któraś od Ciebie oczekuje, że zostaniesz matką-męczennicą, tylko dlatego, ze ona tak miała, to możesz jej najwyżej współczuć i żyć po swojemu . Nie zostań niewolnicą macierzyństwa. Nie zatracaj swej kobiecości jako matka. Jeśli ktoś tego nie rozumie ma problem.
Problemem nie jest to, że sie nie ma czasu na towarzystwo.
Problemem jest to, że po urodzeniu dziecka czesto kobiety porzucaja swoje zainteresowania, hobby, pasje i nagle zostaja w bąblu wypelnionym pustka.
Wbrew pozorom to nie brak czasu wpedza w depresje, tylko nieumiejetne wykorzystanie nadarzajacych sie wolnych chwil - bo kiedy czasem zdarzy sie ta wolna chwila i nie ma czym zajac glowy, to sie zaczynaja rozmyslania, wspominanie dawnego zycia pelnego rozmow przy kawce itp.
To jest efekt intelektualnej pustki, ktore sobie same w czasie wczesnego maciezynstwa fundujemy. Umysl zajety nie ma czasu na stany depresyjne, rozpamietywanie i uzalanie sie nad soba.
To jest jak z tą przypowiescia o wilkach, ktora Wielokropek tach chetnie cytuje - taki wilk w nas rosnie, jakiego karmimy. Jezeli bedziemy skupiac sie na trudach, niedogodnosciach i ograniczeniach, to w koncu stana sie one w naszej swiadomosci wypasionym wilkiem.
Chcesz poczuc sie szczesliwsza i bardziej blizej ludzi - zrob cos w tym kierunku. Poznaj nowe kolezanki w tym samym polozeniu, zagadaj do starszej sasiadki lub dziewczyny w pobliskim sklepie. Zajmij swoj umysl tworczo by w momencie wolnej chwili nie tesknic za kolezankami tylko sie rozwijac. Zacznij uczyc sie francuskiego albo sluchaj audiobookow, posadz swoje pierwsze w zyciu bonsai i ucz sie je przycinac. Zalóz sobie konto na tematycznym forum i wykorzystuj kazda wolna chwile by sie podszkolic w swoim hobby. Zamiast bac sie chwil samotnosci spraw, zeby staly sie potrzebne.
Znajdz sobie cel. Wypelnij pustke. Nadaj wolnym chwilom sens, a wtedy ludzie cie sami znajda bo nie bedziesz zdolowana mamuska zakopana w pieluchach, ale kobieta, ktora ma pasje a ty sama nie bedziesz miala nawet czasu by pamietac, ze caly dzien z nikim nie rozmawialas.
Cześć! Mój dom był zawsze otwarty, czasami miałam dosyć gości, a czasami byłam zachwycona, gdy zjechali się wszyscy naraz. Ale po kilku latach małżeństwa i macierzyństwa zamarzyłam o pracy. Poszłam do pracy i zmądrzałam, mąż do późna pracował i sama musiałam ogarnąć pracę, dzieci i dom.
7 lat temu mąż ciężko zachorował i wiele osób przestało przychodzić do nas, została garstka przyjaciół i moja rodzina. Właściwie wszyscy uważali, że to rodzice mają mi wciąż pomagać. Ale odbiegłam trochę od tematu. Od 5 miesięcy jestem wdową i gdy mówię o samotności, to ostatnio usłyszałam, że nie jestem sama - mam dzieci. Wyszłam z towarzystwa.
Problemem nie jest to, że sie nie ma czasu na towarzystwo. (...)
Na pewno? Znam kobiety, których dziecko/dzieci były na tyle absorbujące, że chwile wolne przez pierwszy rok, to tylko te przeznaczone na sen, a i on przerywany był co 2-2,5 godziny (tak, nie miały one wokół siebie osób zdecydowanych je wesprzeć/zastąpić).
(...) Problemem jest to, że po urodzeniu dziecka czesto kobiety porzucaja swoje zainteresowania, hobby, pasje i nagle zostaja w bąblu wypelnionym pustka. Wbrew pozorom to nie brak czasu wpedza w depresje, tylko nieumiejetne wykorzystanie nadarzajacych sie wolnych chwil - bo kiedy czasem zdarzy sie ta wolna chwila i nie ma czym zajac glowy, to sie zaczynaja rozmyslania, wspominanie dawnego zycia pelnego rozmow przy kawce itp. (...)
"Pomocnym" w tym bywa presja otoczenia i stereotypy na temat wychowania dziecka oraz roli kobiety jako matki.
(...) To jest efekt intelektualnej pustki, ktore sobie same w czasie wczesnego maciezynstwa fundujemy. Umysl zajety nie ma czasu na stany depresyjne, rozpamietywanie i uzalanie sie nad soba. (...)
Problem byłby mniejszy, gdyby nie wciąż pokutujący pogląd, iż dobra matka to ta poświęcająca cały swój czas dziecku, zapominająca o swoich potrzebach - przecież wszystkie potrzeby zaspokaja dziecko.
(...) To jest jak z tą przypowiescia o wilkach, ktora Wielokropek tach chetnie cytuje - taki wilk w nas rosnie, jakiego karmimy. Jezeli bedziemy skupiac sie na trudach, niedogodnosciach i ograniczeniach, to w koncu stana sie one w naszej swiadomosci wypasionym wilkiem. (...)
Tyle tylko, że do karmienia tego drugiego wilka potrzeba... i wiedzy o jego istnieniu, i przyjaznego otoczenia, i sporej dozy samoświadomości.
(...) Chcesz poczuc sie szczesliwsza i bardziej blizej ludzi - zrob cos w tym kierunku. Poznaj nowe kolezanki w tym samym polozeniu, zagadaj do starszej sasiadki lub dziewczyny w pobliskim sklepie. (...)
Podpisuję się wszystkimi kończynami.
(...)Zajmij swoj umysl tworczo by w momencie wolnej chwili nie tesknic za kolezankami tylko sie rozwijac. Zacznij uczyc sie francuskiego albo sluchaj audiobookow, posadz swoje pierwsze w zyciu bonsai i ucz sie je przycinac. Zalóz sobie konto na tematycznym forum i wykorzystuj kazda wolna chwile by sie podszkolic w swoim hobby. Zamiast bac sie chwil samotnosci spraw, zeby staly sie potrzebne.
Znajdz sobie cel. Wypelnij pustke. Nadaj wolnym chwilom sens, a wtedy ludzie cie sami znajda bo nie bedziesz zdolowana mamuska zakopana w pieluchach, ale kobieta, ktora ma pasje a ty sama nie bedziesz miala nawet czasu by pamietac, ze caly dzien z nikim nie rozmawialas.
Świetne pomysły, gorzej tylko z ich zrealizowaniem w przypadku, gdy dziecko jest tak absorbujące, że (o tym wyżej) jedyne wolne chwile to te wyszarpane na sen, gdy matka pada ze zmęczenia na twarz, bo przez kilkanaście godzin jest jedyną opiekunką dziecka a wokół pustynia.
Bardzo daleko mi do zdołowanej mamuśki zakopanej w pieluchach, oj bardzo W wolnej chwili regularnie biegam i ćwiczę co jest moją pasją, chodzę do fryzjera, przyjeżdża do mnie kosmetyczka do domu, dziś mają przyjechać do nas znajomi wieczorem, spaceruję, jestem fanką seriali i filmów, które namiętnie oglądam. No i redaktorem tu na forum
Nie jestem typem kwoki , której świat przysłoniło dziecko i rozmawiam tylko o nim. Natomiast tak sobie rozmyślałam i doszłam do wniosku, że mam w swoim otoczeniu osoby, które mnie kompletnie nie rozumieją i nawet dołują, np. osoba mojej siostry czy szwagierki. Jak jedna z nich usłyszała , że 1,5 tyg po porodzie ja siedzę u fryzjera a miesiąc później na cały dzień wyjechałam do innego miasta do przyjaciółki to myślałam, że spadnie z krzesła. Takie reakcje plus ciągłe "rady" powodują naprawdę to , że człowiek się zastanawia czy jest dobrą mamą i czuje się samotny z tym wszystkim. Mam wspaniałe przyjaciółki, które mieszkają niestety średnio 400 km dalej - mamy codzienny kontakt tel, ale niestety to nie wystarcza. Mam dużą potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem.
Zgodzę się z Wami, że lekiem na samotność jest poznać inne, w przypadku tematu , mamy bo byłaby możliwość spędzania wspólnego czasu z dziećmi w ciągu dnia. Póki co poznałam pół osiedla dzieci - może kiedyś ujrzę ich rodziców i uda mi się z nimi nawiązać znajomości
Wczoraj odkryłam w okolicy klubokawiarnię dla rodziców i dzieci (zamierzam z mężem udać się tam jutro ) - polecam to dziewczynom , które mają problem tak jak ja - może tam poznamy jakieś wsparcie
Co do wolnego czasu matek o którym wspominałyście wyżej - zgodzę się z Wielokropkiem, znam matki które padają na twarz bo mają tak aborbujące maluchy, one nie mają kiedy zająć się sobą, bardzo im współczuję. Co do mnie - ja mam czas dla siebie między 19.30 - 22. Z tego co 2 dni mam trening godzinny. Od 10 miesięcy nie przespaliśmy z mężem ani jednej nocy, trzeba ugotować obiad na drugi dzień, sami też chcemy ze sobą porozmawiać, każdy też chce pobyć sam ze sobą, spotkać się ze znajomymi czy chociażby uprawiać razem seks, a czasu niewiele teoria swoją drogą , ale prawda jest taka, że czas u nas mocno ograniczony - tragedii też nie ma bo przecież synek rośnie, niedługo idzie do żłobka i kiedyś w końcu prześpimy całą noc i będziemy mieć tego czasu trochę więcej.
Dziękuję Wam za wpisy, zrozumienie. Niczego mi nie brakuje w życiu, ale właśnie więcej kontaktu z ludźmi i życzliwości wokół
Teraz to ja juz nic nie rozumiem... ty masz rzeczywiscie jakis problem, czy temat powstal tak troche na wyrost, na potrzeby forum, bo o czyms trzeba bylo napisac?
Jezeli kolezanki mieszkaja 400 km dalej to macierzynstwo nie ma z tym poczuciem samotnosci absolutnie NIC wspolnego, tak samo jak to, ze maz pracuje do pozna.
Ze ktos tam, cos tam powiedzial ze bylas u fryzjera zaraz po porodzie?.. No na milosc boska... takie glupie komentarze slyszymy przez cale zycie, pora sie troche uodpornic i noe brac wszystkiego do siebie jako krytyke calego spoleczenstwa.
Komus sie moze rownie dobrze nie spodobac, ze przyjdzie ci do glowy nauczyc sie jezdic na nartorolkach i co? Bedziesz sie przejmowac opiniami innych ?
Z jednej strony opisujesz sielankowy obraz macierzynstwa, ktorego nie jedna kobieta moglaby ci pozazdroscic, aktywnego i pelnego mozliwosci, z drugiej strony pozwalasz jakiemus wrednemu komentarzowi urosnac w swojej glowie do rangi problemu, ktory pamietasz jeszcze po kilku miesiacach.
Czujesz sie samotna? Napisalas, ze jestes ekstrawertyczka - no to rusz cztery litery, spakuj wozek i wyjdz do ludzi. Ludzie cie maja szukac?
I przy okazji zastanow sie, jak sie czuja kobiety mieszkajace w malych miasteczkach, za skromna pensje, gdzie jedynym miejscem publicznym jest bar piwny, kosciol i supermarket.
Docen to, co masz i zastanow sie, czy aby nie za bardzo przywyklas do komfortowego zycia i dlatego czasem "wysiadasz" psychicznie.
14 2017-09-02 10:02:28 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2017-09-02 10:06:01)
Iceni - jeśli temat i moje wypowiedzi Cię irytują - nie musisz się wypowiadać.
Temat powstał po to, żeby dowiedzieć się w jaki sposób inne młode matki radzą sobie z poczuciem samotności i naprawdę co czują, opowieść mojego życia jest gdzieś tam przy okazji. Żeby dziewczyny opowiedziały o tym, jak ich bliscy / otoczenie reagują też na te negatywne emocje u nich, te trudniejsze, nie książkowe sielanki. Pomimo wielu możliwości , mam prawo czuć co czuję , pomimo tego że Tobie to nie odpowiada. Tu nie chodzi o formy spędzania czasu , choć na to zeszło jak to w dyskusji bywa, chodzi o przeżycia wewnętrzne.
Okeej...
Masz prawo czuc sie samotna.
Masz prawo czuc sie szczesliwa.
Masz prawo czuc sie zirytowana.
Masz prawo czuc sie zmeczona.
Masz prawo utyc 30 kg.
Masz prawo miec piekna figure.
Masz prawo miec tuzin dzieci lub nie miec zadnego.
Masz prawo.
Zyjemy w wolnym swiecie.
(...) Tu nie chodzi o formy spędzania czasu , choć na to zeszło jak to w dyskusji bywa, chodzi o przeżycia wewnętrzne.
Kobieta jest człowiekiem (dla niektórych to wciąż abstrakcja).
Matka jest człowiekiem (tu już pachnie prowokacją).
Człowiek ma różne uczucia, nie tylko te 'prawomyślne'.
Dzieci, zwłaszcza małe (z noworodkami i niemowlętami włącznie), a dokładniej ich zachowanie, wzbudzają różne uczucia, nie tylko rozrzewnienia, zachwytu i szczęścia. Gdy matka (lub każdy, kto pełni rolę opiekuna) pracuje ponad swe siły, gdy nie ma zaspokojonych podstawowych potrzeb, to jego odporność (nie tylko fizyczna, ale i psychiczna) maleje; gdy jej wysiłki mające na celu zadbanie o jego komfort psychiczny, spełzają na niczym (lub ich efekt jest krótkotrwały), gdy wokół głosy o wyłącznie wielkim szczęściu związanym z urodzeniem i wychowywaniem dziecka, do głosu dochodzi bezradność i 'trudne uczucia.
Jak wówczas przyznać się choćby samej przed sobą do niechęci, złości, zwątpienia?
Jak wówczas pomyśleć o sobie, że jest się dobrą matką?
Jak poprosić o wsparcie?
Do tego potrzeba i odwagi, i wiary w życzliwość (faktyczną, nie deklarowaną) innych, ale także pozytywnego myślenia o sobie (w tym posiadania prawa do różnych uczuć i zaspokojenia swych potrzeb).
Tak. Byłam zmęczoną i smutną.
Tak. Byłam zawiedzioną i bezradną.
Tak. Byłam złą i wściekłą.
Tak. Byłam i jestem szczęśliwą, że mam dzieci.
Tak. Byłam i jestem z nich dumną.
Tak. Uważam, że warto mieć dzieci.
Chomiku... ledwie kilka miesiecy temu zalozylas temat o kryzysie macierzynskim. Teraz pojawia sie kolejny.
Przeczytaj moze, co napisalas wtedy... wydaje mi sie, ze probujesz byc taka "matka roku". Pisalas tam, ze brakuje ci tego, ze nikt cie nie chwali za to jakdajesz sobie rade. Ze twoj synek marudzi -wszystkie dzieci marudza, niektore matki tylko nie daza do tego, by ich dziecko bylo zawsze usmiechniete
Mysle, ze sama siebie wpedzasz w depresje wygorowanymi oczekiwaniami wobec siebie i pragnieniem bycia wlasnie doceniona za to. Brakuje ci bycia w cwntrum uwagi
Moze sie myle, ale jezeli taki stan sie powtarza lub wciaz pojawiaja sie nowe problemy zwiazane z byciem mloda matka to umow sie z jakims psychologiem - moze rozmowa ze specjalista pomoze ci ustawic sobie w glowie to, co jest wazne, to, na czym sie skupiac i jak sie cieszyc z tego co masz, a nie na tym, co tracisz.
Bo macierzynstwo to LATA opieki, dziecko do roku czasu to aniolek w porownaniu z tym ile uwagi trzeba poswiecic dziecku, ktore uczy sie chodzic, potem mowic, a potem biegac
Wydaje ci sie, ze sztuka jest wyjsc do toalety zeby dziecko nie marudzilo?
Pytanie pierwsze - co sie stanie jezeli te pare chwil pomarudzi?
Pytanie drugie co zrobisz za pol roku kiedy dziecka w lezaczku zostawic sie nie da, tylko wszedzie bedzie chcialo chodzic za toba?
Masz prawo czuc sie samotna, masz prawo miec kryzys macierzynski, masz prawo miec taki kryzys nawet co trzy miesiace.
Pytanie tylko - chcesz sie po prostu pouzalac, wygadac, zobaczyc na pismie, ze "inne tez tak maja"?
Czy moze warto cos z tym zrobic i zamiast szukac grupy wsparcia "och jak mi zle" (do czego oczywiscie masz prawo) poszukac znajomych wsrod osob, ktore wola patrzec z jasniejszej strony?
nie narzekałam chyba jakoś specjalnie, bo sobie nie przypominam. I siedziałam z dwójką dzieci, bo gdy się urodziło drugie, pierwsze nie miało jeszcze 2 lat. Przy takich maluchach człowiek nie ma czasu na nudę, samotność i smęty Że dzień świstaka to trochę prawdy w tym jest, pewne rzeczy sa powtarzalne, taki to czas, ale to akurat pomaga ogarnąć, zaplanować i uporządkować wszystko, kiedy rytm dnia jest przewidywalny, bo najgorszy jest chaos. To nie jest chwalenie się, tylko stwierdzenie faktu, że nikt mi nikt nie pomagał i radziłam sobie dobrze, przy dwójce miałam ogarnięty dom, zrobione zakupy i ugotowany obiad. Nie, że zaraz ze spiewem i uśmiechem na ustach, ale po prostu byłam zorganizowana, bo musiałam i nie czułam się przytloczona obowiązkami, choć bywałam zmęczona. Traktowałam to po prostu jako pracę, coś, co trzeba ogarnąć, zrobić co należy, i rozczulanie się nad sobą nie ma sensu. Takie jest życie, że są pewne obowiązki, zależnie od okoliczności, raz mniejsze, raz większe. Tak podchodziłam do tej codzienności, zamiast rozmyślać, że mi coś umyka, bo muszę siedzieć z dziećmi, może dlatego nie było mi źle. A i nie siedziałam na bezludnej wyspie, zamknięta tylko z dziećmi. Miałam kontakt ze światem i innymi ludźmi.
Zanim się obejrzałam, poszły do przedszkola a wtedy to już był luz
Iceni dziękuję za troskę, naprawdę, jednak temat o którym mówisz nie ma dla mnie nic wspólnego z tym. Wtedy synek był maleńki, ząbkował, kilka tygodni wstawaliśmy z mężem w nocy nawet co 30 min! to był koszmar, wtedy naprawdę przeżyliśmy kryzys. Mały ciągle marudził, ciągle płakał,stękał, denerwował się, nie do końca go rozumieliśmy początkowo:) teraz nie ma śladu po tym i po tamtych odczuciach. Po Waszych wpisach , rozmawialiśmy z mężem, o braku docenienia, o tym co się w naszym życiu zmieniło i uporządkowaliśmy wszystko. A że ten temat też jest o macierzyństwie? dlatego, że to moja główna rola i zajęcie teraz. Jestem bardzo refleksyjną osobą, wrażliwą, empatyczną, ciekawą przeżyć innych, stąd o samotności bo i sama jej czasem doświadczam. Nic głębszego
Wielokropku: "Kobieta jest człowiekiem (dla niektórych to wciąż abstrakcja).
Matka jest człowiekiem (tu już pachnie prowokacją).
Człowiek ma różne uczucia, nie tylko te 'prawomyślne'."
Cieszę się, że to napisałaś, ludzie czasem o tym zapominają. Przedstawiłaś chyba wszystkie uczucia jakie towarzyszą młodym mamom, a do których nie zawsze chcą się przyznać.
20 2017-09-02 14:23:38 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-09-02 14:23:47)
Jak ja dobrze znam ten stan.
Rozumiem Cię, chomiku. Niby jako matka nie potrzebujesz, by ktokolwiek budował pomniki na Twoją cześć, ale czasem miło jest usłyszeć pochwałę z ust męża/koleżanki/mamy/teściowej.
Ludzie niestety wciąż myślą, że obowiązkiem kobiety jest opiekowanie się domem i dziećmi, a więc podziękowania i pomoc nie są nam, kobietom, do niczego potrzebne.
Ja również po urodzeniu syna czułam się samotna, właściwie przeszło mi dopiero gdy Młody skończył rok. Teraz jest już czterolatkiem, a od piątku przedszkolakiem.
I właśnie do tego chciałam nawiązać - odprowadziłam syna do przedszkola, oczywiście trochę popłakał. Bardzo to przeżyłam, a w domu nie dostałam wsparcia od nikogo, ani od męża, ani od teściowej, która przecież też jest matką... Nie wiem, czy to takie dziwne, że jak się jest w domu z dzieckiem 4 lata, zawsze pod ręką i gotową do pomocy - to gdy dziecko ''wyfruwa'' z gniazdka, to łezka może się polać? Nie oczekuję podziękowań za moje ''poświęcenie''. Oczekuję szacunku do tego, co robię. Wbrew temu, co się myśli - bycie matką i ''kurą domową'' jest trudniejsze i cięższe niż praca na etacie. Nie ma urlopów, L4, wypłaty, wolnych weekendów i nie liczy się to do emerytury. To wszystko może przytłoczyć i sprawić, że kobieta czuje się sama ze wszystkim.
P.S Ponieważ mężczyznom często jest trudno zrozumieć kobiecą emocjonalność, warto czasem mężowi opowiedzieć dokładnie, o co kaman. W prostych słowach.
Mój luby kiedyś mi powiedział, że on wszystkiego nie przeżywa tak, jak ja, bo wie, że od dopilnowania pewnych spraw ma żonę. No ok.
Cyngli dziękuję spadłaś mi z nieba , bo o to dokładnie mi chodziło. O takie sytuacje. I o to jak reagują na nie inni. Przykro mi, że nie zostałaś zrozumiana przez bliskich, ja Cię rozumiem, sama pewnie niedługo będę w takiej sytuacji, jak syn pójdzie do żłobka. Powiedz mi jak Twój syn sobie poradził? Czy stało się coś , że akurat po roku Twojego syna poczułaś się lepiej?
22 2017-09-03 06:00:57 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-09-03 06:01:24)
Powiedz mi jak Twój syn sobie poradził? Czy stało się coś , że akurat po roku Twojego syna poczułaś się lepiej?
Pierwszy dzień trochę popłakał i ogólnie był markotny. Nie chciał też nic jeść ani pić. Trochę się pobawił jakimiś klockami. Najgorsze jednak było to, że bał się, że po niego nie wrócę, mimo że zapewniałam go tysiąc razy, że będzie inaczej...
Dlaczego poczułam się lepiej po roku czasu? Pewnie dlatego, że roczne dziecko to już nie niemowlę, zaczęli się Młodym zajmować również dziadkowie. Tak na dobrą sprawę pierwsze pół roku życia syn spędził głównie pod moją opieką. Czułam się trochę przytłoczona odpowiedzialnością, cokolwiek to może znaczyć.