Nie wiem jak macie wy, ale wieści ze świata w tym tygodniu przerastają mnie. Harvey - Teksas zalany, dziś patrząc na twittera widać jak setki osób nadal potrzebują pomocy, uratowania z domów, z dachów... Ale pomoc nadchodzi, w Ameryce pełna mobilizacja, organizacje charytatywne nie nadążają.
W tym samym czasie tonie Makurdi w Nigerii i Mombaj. Jedna trzecia Bangladeszu pod wodą.
Nie jestem zwolenniczką teorii spiskowych, ale wszystko zaczyna mieć sens. Czy kryzys klimatyczny nie ma nic wspólnego z ekonomią? Oczywiście, że ma.
I zaczynam się zastanawiać, czy powinnam się przekwalifikować na robotnika fizycznego, bo jak to wszystko runie za klika(naście) lat to na nic mi moje papierki; będą potrzebne konkretne zdolności, a nie słówka po angielsku czy terapia...