Witam,
Mam do Was pytanie a właściwie to chciałbym zapytać o opinie.
Otóż od paru miesięcy jestem w związku z Partnerką, która prowadząc własną działalność gospodarczą ma dochody 2-3 krotnie wyższe ode mnie, mimo że moje dochody są naprawdę spore.
Niestety ze względu na niedawny rozwód i koszty z nim związane obecnie niewiele mi zostaje z mojej pensji i tak będzie jeszcze przez ok. rok zanim się nie pospłacam.
Na propozycję Partnerki zamieszkałem z nią razem. Z moją partnerką mieszka jeszcze jej 22 letnia studiująca zaocznie córka, która pracuje na pół etatu oraz w osobnej, wyodrębnionej części domu mieszka mama mojej Partnerki, która jest na emeryturze.
Ponieważ materialnie moja partnerka ma wszystko co jej potrzebne to od lat jej hobby to podróże w dalekie egzotyczne kraje.
Wybiera zawsze hotele 5cio gwiazdkowe z opcją all inclusive. Na takie wycieczki, które na ogół ma 2 razy w roku zabiera mamę i córkę, którym to oczywiście funduje te wycieczki.
Nie są to małe kwoty – za trzy osoby jest to zwykle 30 tyś i więcej.
Najbliższy taki wyjazd przypada na przerwę świąteczno-noworoczną gdyż taki ma właśnie zwyczaj – Święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc spędza poza krajem.
I tu jest mały zgryz ponieważ w chwili obecnej nie stać mnie na taki wyjazd. Oczywiście generalnie rzecz ujmując – lepiej bym pospłacał należności niż wydawał na wycieczki.
Partnerka, proszą mnie bym się do niej przeniósł, również miała na uwadze fakt, że i tak od paru miesięcy mieszkam u niej a niepotrzebnie opłacałem wynajęte mieszkanie.
Partnerka podczas rozmowy stwierdziła, że chciałaby bym kwotę, którą opłacałem mieszkanie odkładał na bok by mieć na ten wyjazd świąteczny, zaś jeśli mi zabraknie (a pewno zabraknie mi ok. 2 tyś) to ona mi dołoży „a ja później najwyżej ją gdzieś zaproszę na inny wyjazd jak już stanę na nogi”.
Ten pomysł nie podoba się córce mojej Partnerki, która stwierdziła ostatnio „Powinno się jechać na tyle na ile człowieka stać. Dziś jesteś partnerem mojej mamy ale co będzie za pół roku czy rok to tego nie wiesz”.
Nie ukrywam, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony ma rację – powinienem jechać na tyle na ile mnie stać. Z drugiej strony tyle się nasłuchałem o tym w jakich to luksusowych hotelach były, że trochę czuje się jak „poor man” który nie godzien jest jechać w lepsze warunki, skoro go na to nie stać.
Generalnie po cichu zastanawiam się jak to jest z „miłością a pieniędzmi”.
Z jednej strony nie uznaje bycia utrzymankiem/utrzymanką. Oczywiście jeśli w grę wchodzą sytuacje tymczasowe (utrata pracy) lub losowe (utrata zdrowia) to inna sprawa.
Zastanawiam się jakie to powinny być relacje pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy się kochają i którzy naprawdę chcą być ze sobą.
Nie jestem córką mojej Partnerki (która nota bene mogłaby pracować na cały etat ale nie chce) ani nie jestem mamą mojej partnerki ale tak się zastanawiam czy już zawsze one będą „dostawać” od mojej Partnerki takie prezenty, ja zaś jedynie będę mógł otrzymywać „pożyczki” jeśli mi zabraknie (ale w zamian za to, ze kiedyś odwdzięczę się podobnym zafundowaniem wyjazdu).
Jak generalnie na to spojrzeć? Sam nie mam najmniejszego problemu by fundować mojej Partnerce takie wyjazdy gdy tylko wyjdę na prostą – to tylko pieniądze a większą wartość będzie dla mnie miała możliwość przebywania z moją ukochaną w super miejscu.
Jednak zastanawia mnie czy partnera, z którym chce się iść razem przez życie i to wtedy gdy już mamy nie będzie a córka opuści dom – należy kochać tak samo bezinteresowną miłością czy też jednak „ostrożnie” bo to nie mama i nie córka a poza tym "nie wiadomo czy za pół roku będziemy razem (uwaga - to słowa jej córki a nie mojej Partnerki).
Co o tym sądzicie?