Cześć!
Drogie kobiety, potrzebuje waszej pomocy!
Jak w temacie - utknąłem w głębokim friendzone. Dziewczyna z którą przyjaźnię się już ponad 4 lata, poznaliśmy się na studiach, jest zza granicy.
Do tej pory była w związku na odległość, który trwał 4 lata (widziałem jak się rozwijał), co więcej... w związku z facetem z którym sam się przyjaźniłem przez jakiś rok.
Związek niedawno się skończył, wielką kłótnią.
Sam zacząłem postrzegać ją jako potencjalną partnerkę jakiś rok temu, na wspólnym wypadzie urlopowym, po czym uczucie tylko rosło. Do tej pory nic z tym nie robiłem, jedyne co się zmieniło to, że zacząłem unikać tematu jej związku w naszych rozmowach. Teraz pojawiła się szansa...
Dużo czytałem na temat ucieczki z friendzone, wszystko zawierają porady, które sugerują podejście długo planowe, jednak nie wiem czy jest szansa na to żeby takie małe kroki sprawiły, że zacznie widzieć we mnie kogoś innego niż przyjaciela do którego można się wygadać. Dlatego pomyślałem, że potrzebny jest jakiś silniejszy impuls, coś co sprawi, że zrozumie poziom mojego zaangażowania i że nie są to tylko moje urojenia.
W przyszłym miesiącu wraca do domu na 2 tygodnie. Pomyślałem więc, żeby w polecieć tam w trakcie tych dwóch tygodni, odszukać ją (nigdy jej nie odwiedzałem) korzystając z pomocy naszej wspólnej przyjaciółki i o wszystkim jej powiedzieć. Mógłbym oczywiście lecieć z nią od razu, nawet mi to proponowała, lecz obawiam się że będzie to kolejny zwyczajny, wspólny urlop dwójki przyjaciół.
I tutaj jest moja prośba o waszą opinię, co myślicie o takim planie? Czy takie niespodziewane pojawienie się u niej, w mieście rodzinnym i jednoczesne wyznanie wszystkiego co do tej pory ukrywałem to nie za dużo na raz?