Czy znacie sposoby dla singielki żeby nie czuła się samotna
wolontariat
3 2017-08-18 09:50:09 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-08-18 09:51:02)
Pokochać siebie. Serio. Nadawać sens swoim dniom i nie żyć w pustce, bo to ona jest problemem, a nie samotność.
Zgadzam się z powyzszysmi wypowiedziami. Najważniejsze to polubić siebie. Tak byś lubiła spędzać czas sama ze sobą, byś się czuła dobrze we własnym towarzystwie. Gwarantuje, że nie będziesz się czuła samotna, bo samotność to stan naszego ducha. To nie wina innych, że czujemy się samotni. To my sami się w nią wpędzamy, bo nie mamy celu, bo brak nam wiary w siebie i poczucia własnej wartości.
Gdy się polubisz to z łatwością znajdziesz sobie hobby, może właśnie wolontariat.... jeśli lubisz pomagać i zawsze robiłaś wiele dla innych.
Taja pieknie to ujełas
Gdy czytam te wszystkie posty, to widze duzo leku ( ktory jest normalny w takiej sytuacji0, ale tez za duzo troche tego jakiegos uzalania sie nad soba. No tak, ja tez swego czasu bylam samotna, tylko ja jestem z tych, co nie zasypiaja gruszek w popiele, biora zycie za bary, probuja sie rozwijac ( duzo kolezanek spotkalam na kursach) I poszerzaja grono znajomych, by spotykac ludzi.
A co do randkowania, to uzywalam z powodzeniem internet. Najgorsze to sie poddac. Nie lecialam w desperacji za kazda para spodni, bo wychodzilam z zalozenia, ze to by bylo bez sensu. Jedno zycie mam I ciezko mi by bylo marnowac je dla jakiegos idioty.
Powiem tyle- trzeba wlasnie cos ze soba robic- rozwijac sie, znalezc sobie cos do roboity, jakis kurs w okolicy, jakas grupe na fejsie, do ktorej mozna dolaczyc ( nie wiem, jakas grupe fitness czy do chodzenia po gorach czy do czegokolwiek innego) I gadac z tymi ludzmi, wychodzic do ludzi. Od siedzenia w domu nic w zyciu nie przybedzie.
Jezeli ktos liczy na to, ze przyszlego partnera zrzuci mu/jej Swiety Mikolaj za szafe, to tak jaby czekac, az Bin laden zostanie zarliwym chrzescijaninem..... predzej umrzesz czlowieku/kobieto, zanim to nastapi. Glowy do gory, trzeba przyjac poza z reklam L'Oreala: "jestem tego warta", I zaczac cos robic ze soba. Trzymam za wszystkich kciuki.
Inteligentna kobieta nigdy sie nie nudzi.....
7 2017-08-20 00:01:54 Ostatnio edytowany przez czarna lilia (2017-08-20 00:02:51)
Mama Emigrantka- masz racje oczywiscie tyle ze czasem trudno o towarzystwo w ktorym bys sie nie czola samotna .Ja gdzie nie pójdę to 20-30 latki i nie powiem sympatyczni fajni ale to juz nie moje klimaty i mimo ze w tlumie to jednak czuje sie samotna czasem. I nie nie jestem jedna z tych kobiet co to nic same niepotrafia zrobic wrecz odwrotnie czesto wole byc sama , a juz podrozowac to na pewno wole bez towarzystwa ,ale jenak sa takie rzeczy do ktorych przydal by sie kumpel (plec obojetna) .
Tak macie racje .
Widzicie ja mieszkam a małej wsi , sa kobiety tylko te kobiety lubia polotki i zycie zyciem innych .
A to nie moja bajka .
Kursy racja to jest wyjscie do ludzi tylko tez nie zawsze sa mozliwosci na to ludzie np, w miastach jest łatwiej bo sa w miescie .
U nas te kilka chalupek i to wszystko nawet autobus nie jezdzi bo nie ma szkoly .
Ale zgodze sie z tym ze swoja samotnosc trzeba zastapic aby cos robic cos zmieniac .
bo nic samo nie przyjdzie
Wiele rzeczy można robić samemu ale tak dla równowagi (i zdrowia psychicznego ) trzeba czasami pobyc w towarzystwie. A o to towarzystwo nie zawsze jest łatwo. Powiem wrecz ze jest ciezko.Zwłaszcza jak wokół same rodziny .ciężko umowić się ze znajoma na kawę bo dla niej priorytetem jest rodzina i chocby wolała iść ze mną na kawę to wybierze imieniny u teścia czy szwagierki . W moim bloku same młode rodziny wiec tez o towarzystwo ciężko. Na kursy szkolenia studia podyplomowe chodziłam raczej po to żeby zdobyć wiedzę nowe umiejętności .Po zajęciach każdy w swoją stronę ci młodsi do swojego towarzystwa a ci w moim.wieku do domu bo dzieci bo mąż itp.itd. żadna znajomość nie przetrwała niestety.
Od jakiegoś czasu ludzie są po prostu bardzo nastawieni na siebie. Jeśli ktoś nie miał przyjaciół w czasach szkolnych lub te przyjaźnie nie przetrwały, to bardzo ciężko jest zbudować coś prawdziwego, nie powierzchownego. A jak już ktoś ma rodzinę, to w ogóle nie ma takiej potrzeby. To są niestety nie tylko moje obserwacje. Do tej pory pamiętam, jak kilka lat temu, gdy rozstawałam się z moim byłym partnerem, umówiłam się z bliską koleżanką. Potrzebowałam wsparcia, miałam dylemat, bo mamy dziecko. Poświęciła mi tylko chwilę, wygłaszając zresztą jakieś banały i musiała wracać do dzieci. A potem, gdy już mieszkałam sama z córką oświadczyła, że może się ze mną spotykać tylko w tygodniu, bo weekendy spędzają rodzinnie. I to nie jest jedyny przypadek, bo z innymi koleżankami też spotykam się w dni powszednie, gdzie wiadomo, że to w weekend jest więcej czasu do wypełnienia.
Od jakiegoś czasu ludzie są po prostu bardzo nastawieni na siebie. Jeśli ktoś nie miał przyjaciół w czasach szkolnych lub te przyjaźnie nie przetrwały, to bardzo ciężko jest zbudować coś prawdziwego, nie powierzchownego. A jak już ktoś ma rodzinę, to w ogóle nie ma takiej potrzeby. To są niestety nie tylko moje obserwacje.
Dokładnie tak to wygląda. Niewiele osób ma szczęście trafić akurat blisko na kogoś w takiej samej bądź podobnej sytuacji.
Pracuejsz na tej wsi? Myslalas o znalezieniu pracy gdzies indziej, wyprowadzeniu sie za praca? Jesli jestes sama, nic Cie w tej wsi nie trzyma, to znajdz prace gdzies dalej i wyjedz.
Nie jest to latwa decyzja, szczegolnie kolo 40 ( ja wyemigrowalam w wieku 30 lat), ale lepiej teraz, poki jszcze mloda jestes niz pozniej. Pozniej sie stare drzewa ciezko przesadza....
No a poza tym zmiana otoczenia zrobilaby Ci pewnie dobrze.
A jesli naprawde Ci samotnosc dokucza,a masz dom z ogrodkiem, i razie nie masz ochoty sie wyprowadzac, kup sobie psa. Od razu Ci bedzie weselej. Zajecia mnostwo, radosci mnostwo, lizanie i laszenie sie do Ciebie gwarantowane plus poprawa humoru . Ja mam fiola na punckie wlasnej suni i kazdemu polecic moge z czystym sumieniem posiadanie psa.
Pies zadba jeszcze o Twoja figure poprzez koniecznosc spacerow, to dopiero bedzie z Ciebie bogini :-). Wrzucasz potem zdjecie superfigury na portal w necie randkowy i hajda :-). Moze troche upraszczam, ale gdy mam problem, to staram sie go szybko pozbyc i go rozwiazac w jakikolwiek sposob. Byle nie tkwic w marazmie.
Zycie jest tylko jedno i nie po to, by sie meczyc, tylko po to, by sie nim cieszyc.
Aga30 napisał/a:Od jakiegoś czasu ludzie są po prostu bardzo nastawieni na siebie. Jeśli ktoś nie miał przyjaciół w czasach szkolnych lub te przyjaźnie nie przetrwały, to bardzo ciężko jest zbudować coś prawdziwego, nie powierzchownego. A jak już ktoś ma rodzinę, to w ogóle nie ma takiej potrzeby. To są niestety nie tylko moje obserwacje.
Dokładnie tak to wygląda. Niewiele osób ma szczęście trafić akurat blisko na kogoś w takiej samej bądź podobnej sytuacji.
I koło się zamyka... Ale ja osobiście tego nie rozumiem, bo ja zawsze potrafiłam się dla kogoś "nagiąć". Chodzi mi o te przypadki, gdy ktoś mnie potrzebował, a mi nie było w danym momencie po drodze - mimo to potrafiłam zrozumieć sytuację. A może po prostu chciałam, a teraz ludzie wokół mnie zwyczajnie nie chcą...
Mi właśnie samotność najbardziej doskwiera w weekendy święta .w tygodniu późno wracam z pracy trochę ogarne mieszkanie cos ugotuje poczytam i pora spać.
I to prawda że ludzie mający rodziny nie są nastawieni na jakieś poważne głębokie relacje. Kiedyś znajoma powiedziała mi ze jej wystarczy jak od czasu do czasu wyrwie się z domu a do tego nie jest jej potrzebna jakąś przyjaźń czy zażyła znajomość.
rampampam napisał/a:Aga30 napisał/a:Od jakiegoś czasu ludzie są po prostu bardzo nastawieni na siebie. Jeśli ktoś nie miał przyjaciół w czasach szkolnych lub te przyjaźnie nie przetrwały, to bardzo ciężko jest zbudować coś prawdziwego, nie powierzchownego. A jak już ktoś ma rodzinę, to w ogóle nie ma takiej potrzeby. To są niestety nie tylko moje obserwacje.
Dokładnie tak to wygląda. Niewiele osób ma szczęście trafić akurat blisko na kogoś w takiej samej bądź podobnej sytuacji.
I koło się zamyka... Ale ja osobiście tego nie rozumiem, bo ja zawsze potrafiłam się dla kogoś "nagiąć". Chodzi mi o te przypadki, gdy ktoś mnie potrzebował, a mi nie było w danym momencie po drodze - mimo to potrafiłam zrozumieć sytuację. A może po prostu chciałam, a teraz ludzie wokół mnie zwyczajnie nie chcą...
Też mam takie doświadczenia. Dlatego - jak już pisałam - postanowiłam zmienić nieco podejście i przestać wychodzić z inicjatywą, jedynie odpowiadać na czyjąś... Ostatecznie po prostu zyskam więcej czasu i zaoszczędzę sobie rozczarowań, bo sama i tak jestem...
Mi właśnie samotność najbardziej doskwiera w weekendy święta .w tygodniu późno wracam z pracy trochę ogarne mieszkanie cos ugotuje poczytam i pora spać.
I to prawda że ludzie mający rodziny nie są nastawieni na jakieś poważne głębokie relacje. Kiedyś znajoma powiedziała mi ze jej wystarczy jak od czasu do czasu wyrwie się z domu a do tego nie jest jej potrzebna jakąś przyjaźń czy zażyła znajomość.
Tak... Wolne dni, urlopy, wakacje, długie weekendy... I okazje... Sylwester, wesele... i tak dalej
Aga30 napisał/a:rampampam napisał/a:Dokładnie tak to wygląda. Niewiele osób ma szczęście trafić akurat blisko na kogoś w takiej samej bądź podobnej sytuacji.
I koło się zamyka... Ale ja osobiście tego nie rozumiem, bo ja zawsze potrafiłam się dla kogoś "nagiąć". Chodzi mi o te przypadki, gdy ktoś mnie potrzebował, a mi nie było w danym momencie po drodze - mimo to potrafiłam zrozumieć sytuację. A może po prostu chciałam, a teraz ludzie wokół mnie zwyczajnie nie chcą...
Też mam takie doświadczenia. Dlatego - jak już pisałam - postanowiłam zmienić nieco podejście i przestać wychodzić z inicjatywą, jedynie odpowiadać na czyjąś... Ostatecznie po prostu zyskam więcej czasu i zaoszczędzę sobie rozczarowań, bo sama i tak jestem...
Ja już to dawno zrobiłam. Mojej sytuacji to nie zmieniło, ale przynajmniej nie czuję się wykorzystywana.
To ja odwrotnie. Bardzo lubię wolne dni, święta też mi nie przeszkadzaja.
Pewnie ze wolałabym być z kimś, ale jednocześnie tak bardzo lubię swoje towarzystwo że w weekendy, nawet jak jestem sama to super wypoczywam, nawet w domu sobie znajdę coś do roboty. Zawsze sobie można coś znaleźć.
rampampam napisał/a:Aga30 napisał/a:I koło się zamyka... Ale ja osobiście tego nie rozumiem, bo ja zawsze potrafiłam się dla kogoś "nagiąć". Chodzi mi o te przypadki, gdy ktoś mnie potrzebował, a mi nie było w danym momencie po drodze - mimo to potrafiłam zrozumieć sytuację. A może po prostu chciałam, a teraz ludzie wokół mnie zwyczajnie nie chcą...
Też mam takie doświadczenia. Dlatego - jak już pisałam - postanowiłam zmienić nieco podejście i przestać wychodzić z inicjatywą, jedynie odpowiadać na czyjąś... Ostatecznie po prostu zyskam więcej czasu i zaoszczędzę sobie rozczarowań, bo sama i tak jestem...
Ja już to dawno zrobiłam. Mojej sytuacji to nie zmieniło, ale przynajmniej nie czuję się wykorzystywana.
Wydaje mi się, że właśnie taki tylko efekt osiągnę. Ale przynajmniej będę w zgodzie z samą sobą.
To ja odwrotnie. Bardzo lubię wolne dni, święta też mi nie przeszkadzaja.
Pewnie ze wolałabym być z kimś, ale jednocześnie tak bardzo lubię swoje towarzystwo że w weekendy, nawet jak jestem sama to super wypoczywam, nawet w domu sobie znajdę coś do roboty. Zawsze sobie można coś znaleźć.
Oczywiście, że tak, ale liczą się proporcje. Jeśli większość czasu jesteś sama, spędzasz czas sama, to nawet lubienie siebie nie wystarczy.
rossanka napisał/a:To ja odwrotnie. Bardzo lubię wolne dni, święta też mi nie przeszkadzaja.
Pewnie ze wolałabym być z kimś, ale jednocześnie tak bardzo lubię swoje towarzystwo że w weekendy, nawet jak jestem sama to super wypoczywam, nawet w domu sobie znajdę coś do roboty. Zawsze sobie można coś znaleźć.Oczywiście, że tak, ale liczą się proporcje. Jeśli większość czasu jesteś sama, spędzasz czas sama, to nawet lubienie siebie nie wystarczy.
Ja osobiście niespecjalnie za sobą przepadam. Znam swoje wady i zalety, złe i dobre strony, talenty itd., ale nie gloryfikuję siebie na tyle, żebym lubiła własne towarzystwo - zdecydowanie wolę towarzystwo innych ludzi. Czasem się zastanawiam, czy przypadkiem nie popadamy w pułapkę jakiegoś rodzaju idealizacji samego siebie z braku innych możliwości? Któraś z kobietek tutaj napisała: "to sobie wmawiaj tak długo, aż uwierzysz"... Ano właśnie. Tak pewnie jest łatwiej, ale czy to prawda?
Aga30 napisał/a:rossanka napisał/a:To ja odwrotnie. Bardzo lubię wolne dni, święta też mi nie przeszkadzaja.
Pewnie ze wolałabym być z kimś, ale jednocześnie tak bardzo lubię swoje towarzystwo że w weekendy, nawet jak jestem sama to super wypoczywam, nawet w domu sobie znajdę coś do roboty. Zawsze sobie można coś znaleźć.Oczywiście, że tak, ale liczą się proporcje. Jeśli większość czasu jesteś sama, spędzasz czas sama, to nawet lubienie siebie nie wystarczy.
Ja osobiście niespecjalnie za sobą przepadam. Znam swoje wady i zalety, złe i dobre strony, talenty itd., ale nie gloryfikuję siebie na tyle, żebym lubiła własne towarzystwo - zdecydowanie wolę towarzystwo innych ludzi. Czasem się zastanawiam, czy przypadkiem nie popadamy w pułapkę jakiegoś rodzaju idealizacji samego siebie z braku innych możliwości? Któraś z kobietek tutaj napisała: "to sobie wmawiaj tak długo, aż uwierzysz"... Ano właśnie. Tak pewnie jest łatwiej, ale czy to prawda?
Co do wmawiania sobie, jakkolwiek niepoważnie i zbyt prosto to brzmi, to jednak nie od dziś wiadomo, że jesteś tym, kim myślisz, że jesteś.
Co do wmawiania sobie, jakkolwiek niepoważnie i zbyt prosto to brzmi, to jednak nie od dziś wiadomo, że jesteś tym, kim myślisz, że jesteś.
Ja akurat z tych, do których takie strategie nigdy nie przemawiały
Aga30 napisał/a:Co do wmawiania sobie, jakkolwiek niepoważnie i zbyt prosto to brzmi, to jednak nie od dziś wiadomo, że jesteś tym, kim myślisz, że jesteś.
Ja akurat z tych, do których takie strategie nigdy nie przemawiały
Wiem wiem
rampampam napisał/a:Aga30 napisał/a:Co do wmawiania sobie, jakkolwiek niepoważnie i zbyt prosto to brzmi, to jednak nie od dziś wiadomo, że jesteś tym, kim myślisz, że jesteś.
Ja akurat z tych, do których takie strategie nigdy nie przemawiały
Wiem wiem
Ale to nie zmienia faktu, że w dalszym ciągu szukam sposobów na to, żeby sobie ułatwić życie. I dlatego interesują mnie wszelkie "leki na samotność".
Aga30 napisał/a:rossanka napisał/a:To ja odwrotnie. Bardzo lubię wolne dni, święta też mi nie przeszkadzaja.
Pewnie ze wolałabym być z kimś, ale jednocześnie tak bardzo lubię swoje towarzystwo że w weekendy, nawet jak jestem sama to super wypoczywam, nawet w domu sobie znajdę coś do roboty. Zawsze sobie można coś znaleźć.Oczywiście, że tak, ale liczą się proporcje. Jeśli większość czasu jesteś sama, spędzasz czas sama, to nawet lubienie siebie nie wystarczy.
Ja osobiście niespecjalnie za sobą przepadam. Znam swoje wady i zalety, złe i dobre strony, talenty itd., ale nie gloryfikuję siebie na tyle, żebym lubiła własne towarzystwo - zdecydowanie wolę towarzystwo innych ludzi. Czasem się zastanawiam, czy przypadkiem nie popadamy w pułapkę jakiegoś rodzaju idealizacji samego siebie z braku innych możliwości? Któraś z kobietek tutaj napisała: "to sobie wmawiaj tak długo, aż uwierzysz"... Ano właśnie. Tak pewnie jest łatwiej, ale czy to prawda?
NIe wiem.
W sumie jak tak patrzę wstecz, to już jak miałam te np 10 lat to lubiłam własne towarzystwo, tu sie nic nie zmieniło. Bardzo ze sobą wypoczywam, czy to jak czytam książkę, albo idę na spacer, albo czy bawię się programem graficznym.
Czy sobie to wmawiam - tak się zastanowiłam - nie, nie przyszło mi to do głowy. Po prostu tak mam. Nie wydaje mi się, ze to jest idealizacja samego siebie, bo w sumie jak sam człowiek nie lubi być w swoim towarzystwie, to tym bardziej nie będą tego lubili inni.
Oczywiście jeżeli by była druga osoba obok byłoby mi tym bardziej miło. Życie w pojedynkę na dłuższy czas - nie jest to, co bym polecała, ale polecam to zamiast życie w nieudanym związku - wtedy życuie samemu jest o wiele lepsze
Do mnie też takie strategie jak wmawiają sobie czegoś raczej nie przemawiają.
Aga dokładnie ważne są proporcje. Fajnie pobyć samemu, ale fajnie tez pobyć w towarzystwie porobić coś wspólnie z kimś np wspólnie obejrzeć film, wspólnie ugotować coś upiec przytulić sie a nawet fajnie wspólnie pomilczec :-)
Do mnie też takie strategie jak wmawiają sobie czegoś raczej nie przemawiają.
Aga dokładnie ważne są proporcje. Fajnie pobyć samemu, ale fajnie tez pobyć w towarzystwie porobić coś wspólnie z kimś np wspólnie obejrzeć film, wspólnie ugotować coś upiec przytulić sie a nawet fajnie wspólnie pomilczec :-)
Wmawianie nie pomoże. Ale przyjęcie do wiadomości, ze jest jak jest (przynajmniej w tej chwili) - to już inna sprawa.
Do mnie też takie strategie jak wmawiają sobie czegoś raczej nie przemawiają.
Aga dokładnie ważne są proporcje. Fajnie pobyć samemu, ale fajnie tez pobyć w towarzystwie porobić coś wspólnie z kimś np wspólnie obejrzeć film, wspólnie ugotować coś upiec przytulić sie a nawet fajnie wspólnie pomilczec :-)
A ja dodam, że nie chodzi tylko o pobycie z kimś. Prawdziwą wartością jest posiadanie w swoim otoczeniu choć jednej osoby, dla której jesteśmy autentycznie ważni.
milka76 napisał/a:Do mnie też takie strategie jak wmawiają sobie czegoś raczej nie przemawiają.
Aga dokładnie ważne są proporcje. Fajnie pobyć samemu, ale fajnie tez pobyć w towarzystwie porobić coś wspólnie z kimś np wspólnie obejrzeć film, wspólnie ugotować coś upiec przytulić sie a nawet fajnie wspólnie pomilczec :-)Wmawianie nie pomoże. Ale przyjęcie do wiadomości, ze jest jak jest (przynajmniej w tej chwili) - to już inna sprawa.
Myślę, że każdy rozsądnie myślący człowiek przyjmuje do wiadomości. Ale bardzo niewiele osób ma do tego pozytywny stosunek...
milka76 napisał/a:Do mnie też takie strategie jak wmawiają sobie czegoś raczej nie przemawiają.
Aga dokładnie ważne są proporcje. Fajnie pobyć samemu, ale fajnie tez pobyć w towarzystwie porobić coś wspólnie z kimś np wspólnie obejrzeć film, wspólnie ugotować coś upiec przytulić sie a nawet fajnie wspólnie pomilczec :-)A ja dodam, że nie chodzi tylko o pobycie z kimś. Prawdziwą wartością jest posiadanie w swoim otoczeniu choć jednej osoby, dla której jesteśmy autentycznie ważni.
Otóż to właśnie, otóż to!!!
rossanka napisał/a:milka76 napisał/a:Do mnie też takie strategie jak wmawiają sobie czegoś raczej nie przemawiają.
Aga dokładnie ważne są proporcje. Fajnie pobyć samemu, ale fajnie tez pobyć w towarzystwie porobić coś wspólnie z kimś np wspólnie obejrzeć film, wspólnie ugotować coś upiec przytulić sie a nawet fajnie wspólnie pomilczec :-)Wmawianie nie pomoże. Ale przyjęcie do wiadomości, ze jest jak jest (przynajmniej w tej chwili) - to już inna sprawa.
Myślę, że każdy rozsądnie myślący człowiek przyjmuje do wiadomości. Ale bardzo niewiele osób ma do tego pozytywny stosunek...
No to będzie miał negatywny.
Życie, czasem nie ma tak jakby się chciało.
Aga30 napisał/a:milka76 napisał/a:Do mnie też takie strategie jak wmawiają sobie czegoś raczej nie przemawiają.
Aga dokładnie ważne są proporcje. Fajnie pobyć samemu, ale fajnie tez pobyć w towarzystwie porobić coś wspólnie z kimś np wspólnie obejrzeć film, wspólnie ugotować coś upiec przytulić sie a nawet fajnie wspólnie pomilczec :-)A ja dodam, że nie chodzi tylko o pobycie z kimś. Prawdziwą wartością jest posiadanie w swoim otoczeniu choć jednej osoby, dla której jesteśmy autentycznie ważni.
Otóż to właśnie, otóż to!!!
Hmm, nie do końca. To oczywiście miłe być dla kogoś ważnym, ale myślę, że po pierwsze najważniejszym powinno się być dla samego siebie. A jak to już będzie, to wystarczy.
Ale jakk ktoś żle się czuje w swoim własnym towarzystwie, to jakim cudem będzie ważny dla siebie? A chce być wazny, więc szuka tego u innej osoby.
rampampam napisał/a:Aga30 napisał/a:A ja dodam, że nie chodzi tylko o pobycie z kimś. Prawdziwą wartością jest posiadanie w swoim otoczeniu choć jednej osoby, dla której jesteśmy autentycznie ważni.
Otóż to właśnie, otóż to!!!
Hmm, nie do końca. To oczywiście miłe być dla kogoś ważnym, ale myślę, że po pierwsze najważniejszym powinno się być dla samego siebie. A jak to już będzie, to wystarczy.
Nie wystarczy, bo to zwyczajnie wbrew naturze. Grozi to poważnymi problemami psychicznymi
rossanka napisał/a:rampampam napisał/a:Otóż to właśnie, otóż to!!!
Hmm, nie do końca. To oczywiście miłe być dla kogoś ważnym, ale myślę, że po pierwsze najważniejszym powinno się być dla samego siebie. A jak to już będzie, to wystarczy.
Nie wystarczy, bo to zwyczajnie wbrew naturze. Grozi to poważnymi problemami psychicznymi
Nie zgadzam się.
Jak juz będzie się dla siebie ważnym, to wtedy szukasz kogoś do wspólnego życia razem, a nie do wspólnego życia, uwieszona na kimś, dla kogo będziesz ważna.
Rozejdziecie się, albo on umrze - a byłaś dla niego ważna - i znowu będziesz nie ważna, bo nie masz tego w sobie.
W ten sposób to sie możesz uzależnić od męża, dzieci, babci, koleżanki - a to jest niedobre.
36 2017-08-20 12:57:07 Ostatnio edytowany przez Aga30 (2017-08-20 12:57:37)
Aga30 napisał/a:rossanka napisał/a:Hmm, nie do końca. To oczywiście miłe być dla kogoś ważnym, ale myślę, że po pierwsze najważniejszym powinno się być dla samego siebie. A jak to już będzie, to wystarczy.
Nie wystarczy, bo to zwyczajnie wbrew naturze. Grozi to poważnymi problemami psychicznymi
Nie zgadzam się.
Jak juz będzie się dla siebie ważnym, to wtedy szukasz kogoś do wspólnego życia razem, a nie do wspólnego życia, uwieszona na kimś, dla kogo będziesz ważna.
Rozejdziecie się, albo on umrze - a byłaś dla niego ważna - i znowu będziesz nie ważna, bo nie masz tego w sobie.
W ten sposób to sie możesz uzależnić od męża, dzieci, babci, koleżanki - a to jest niedobre.
Tak, ale mówimy o sytuacji, w której to szukanie ci nie wychodzi. I czujesz się sfrustrowana i samotna, nawet jeśli uwielbiasz swoje towarzystwo.
Aga30 napisał/a:rossanka napisał/a:Hmm, nie do końca. To oczywiście miłe być dla kogoś ważnym, ale myślę, że po pierwsze najważniejszym powinno się być dla samego siebie. A jak to już będzie, to wystarczy.
Nie wystarczy, bo to zwyczajnie wbrew naturze. Grozi to poważnymi problemami psychicznymi
Nie zgadzam się.
Jak juz będzie się dla siebie ważnym, to wtedy szukasz kogoś do wspólnego życia razem, a nie do wspólnego życia, uwieszona na kimś, dla kogo będziesz ważna.
Rozejdziecie się, albo on umrze - a byłaś dla niego ważna - i znowu będziesz nie ważna, bo nie masz tego w sobie.
W ten sposób to sie możesz uzależnić od męża, dzieci, babci, koleżanki - a to jest niedobre.
Ale Aga nie ma na myśli uzależnienia, tylko prostą świadomość, że tak jest. Nie popadajmy w skrajności.
rossanka napisał/a:Aga30 napisał/a:Nie wystarczy, bo to zwyczajnie wbrew naturze. Grozi to poważnymi problemami psychicznymi
Nie zgadzam się.
Jak juz będzie się dla siebie ważnym, to wtedy szukasz kogoś do wspólnego życia razem, a nie do wspólnego życia, uwieszona na kimś, dla kogo będziesz ważna.
Rozejdziecie się, albo on umrze - a byłaś dla niego ważna - i znowu będziesz nie ważna, bo nie masz tego w sobie.
W ten sposób to sie możesz uzależnić od męża, dzieci, babci, koleżanki - a to jest niedobre.Tak, ale mówimy o sytuacji, w której to szukanie ci nie wychodzi. I czujesz się sfrustrowana i samotna, nawet jeśli uwielbiasz swoje towarzystwo.
Zaraz o czym my tu rozmawiamy o byciu waznym dla siebie czy o tym, że szukanie nie wychodzi?
Chyba o lekarstwie na samotność Ty twierdzisz, że bycie ważnym dla siebie jest wystarczającym lekiem, a ja, że nie
To oczywiście miłe być dla kogoś ważnym, ale myślę, że po pierwsze najważniejszym powinno się być dla samego siebie. A jak to już będzie, to wystarczy.
No to będzie miał negatywny.
Życie, czasem nie ma tak jakby się chciało.
A jak to ze sobą pogodzić? Ja jestem wystarczająco ważna dla samej siebie (choć niekoniecznie się samouwielbiam), żeby chcieć zmienić swoją codzienność na mniej samotną... Jak to rozwiązać?
Zaraz o czym my tu rozmawiamy o byciu waznym dla siebie czy o tym, że szukanie nie wychodzi?
Jedno z drugim jest mocno związane. Nasze sukcesy i porażki wpływają na nasz stosunek do samych siebie, czyż nie?
Chyba o lekarstwie na samotność
Ty twierdzisz, że bycie ważnym dla siebie jest wystarczającym lekiem, a ja, że nie
NIe .
Piszę o tym, że jak będziesz ważna dla siebie, to nie potrzeba ci nikogo aby być ważną dla kogoś, bo będziesz ważna sama dla siebie.
rossanka napisał/a:To oczywiście miłe być dla kogoś ważnym, ale myślę, że po pierwsze najważniejszym powinno się być dla samego siebie. A jak to już będzie, to wystarczy.
rossanka napisał/a:No to będzie miał negatywny.
Życie, czasem nie ma tak jakby się chciało.A jak to ze sobą pogodzić? Ja jestem wystarczająco ważna dla samej siebie (choć niekoniecznie się samouwielbiam), żeby chcieć zmienić swoją codzienność na mniej samotną... Jak to rozwiązać?
Jak pytasz jak kogoś znaleźć to Co nie powiem. Nie wiem sama.
Ale tak podejrzewam, że jest tak na ogół, że jak jest człowiek gotowy, to się TO zdarza.
rossanka napisał/a:Zaraz o czym my tu rozmawiamy o byciu waznym dla siebie czy o tym, że szukanie nie wychodzi?
Jedno z drugim jest mocno związane. Nasze sukcesy i porażki wpływają na nasz stosunek do samych siebie, czyż nie?
Wszystko się przenika i na dłuższą metę nie da się utrzymać pozytywnego obrazu siebie, bez pozytywnej informacji zwrotnej od tzw. społeczeństwa.
rampampam napisał/a:rossanka napisał/a:To oczywiście miłe być dla kogoś ważnym, ale myślę, że po pierwsze najważniejszym powinno się być dla samego siebie. A jak to już będzie, to wystarczy.
rossanka napisał/a:No to będzie miał negatywny.
Życie, czasem nie ma tak jakby się chciało.A jak to ze sobą pogodzić? Ja jestem wystarczająco ważna dla samej siebie (choć niekoniecznie się samouwielbiam), żeby chcieć zmienić swoją codzienność na mniej samotną... Jak to rozwiązać?
Jak pytasz jak kogoś znaleźć to Co nie powiem. Nie wiem sama.
Ale tak podejrzewam, że jest tak na ogół, że jak jest człowiek gotowy, to się TO zdarza.
Oczywiście, że nie o to pytam. Tylko piszesz o ważności, o przyjęciu do wiadomości i o negatywnym stosunku do faktu samotności, bo to samo życie... Jedno wyklucza drugie, nie?
Aga30 napisał/a:Chyba o lekarstwie na samotność
Ty twierdzisz, że bycie ważnym dla siebie jest wystarczającym lekiem, a ja, że nie
NIe .
Piszę o tym, że jak będziesz ważna dla siebie, to nie potrzeba ci nikogo aby być ważną dla kogoś, bo będziesz ważna sama dla siebie.
Czyli wychodzi na jedno, z tym że nie wystarczy być ważnym dla siebie.
Rossanka, jesteś pozytywną osobą, pełną wiary i akceptacji sytuacji. Zazdroszczę Ci takiego podejścia, co nie zmienia tego, że fakty są jakie są.
Aga30 napisał/a:Chyba o lekarstwie na samotność
Ty twierdzisz, że bycie ważnym dla siebie jest wystarczającym lekiem, a ja, że nie
NIe .
Piszę o tym, że jak będziesz ważna dla siebie, to nie potrzeba ci nikogo aby być ważną dla kogoś, bo będziesz ważna sama dla siebie.
Rossanko, z całym szacunkiem, ale wątpię, żeby ktokolwiek świadomie tak wybierał... Chyba, że cierpi na narcyzm
Aga zgodzę się z Tobą. Jesteśmy istotami społecznymi. I samo bycie ważnym dla siebie to za mało. Potrzebujemny tez od czasu do czasu jakiegoś wsparcia z zewnątrz chociażby w chwilach słabości (bo każdy je miewa).i bycie kimś ważnym dla kogoś nie oznacza zaraz uzależnienia od tej osoby.
Równowaga w przyrodzie musi być. I tyle :-)
A i trzeba dodać że są różne typy osobowości jedni bardziej lubią przebywać tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie i wtedy odpoczywają. Drudzy mają na odwrót.
Jedno z drugim jest mocno związane. Nasze sukcesy i porażki wpływają na nasz stosunek do samych siebie, czyż nie?
Wszystko się przenika i na dłuż
Własnie powinno się czuć pozytywny obraz samego siebie bez informacji zwrotnej z zewnątrz.Dopóki będą Ci mówić, ze jesteś mądra iładna to taka będziesz. Jak przestaniesz otrzymywać takie informacje, to "znikniesz". Bo nie będzie prawdziwej Ciebie, ba nawet w ogóle nie będzie Ciebie, bo będziesz kształtowana tylko tym co mówią inni. To nie jest dobre podejście.
rossanka napisał/a:Aga30 napisał/a:Chyba o lekarstwie na samotność
Ty twierdzisz, że bycie ważnym dla siebie jest wystarczającym lekiem, a ja, że nie
NIe .
Piszę o tym, że jak będziesz ważna dla siebie, to nie potrzeba ci nikogo aby być ważną dla kogoś, bo będziesz ważna sama dla siebie.Rossanko, z całym szacunkiem, ale wątpię, żeby ktokolwiek świadomie tak wybierał... Chyba, że cierpi na narcyzm
A co to ma wspolnego z narcyzmem?
Człowiek powinien być najważniejszy sam dla sibie, dla siebie być na pierwszym miejscu a dopiero póżniej inni.
rampampam napisał/a:rossanka napisał/a:NIe .
Piszę o tym, że jak będziesz ważna dla siebie, to nie potrzeba ci nikogo aby być ważną dla kogoś, bo będziesz ważna sama dla siebie.Rossanko, z całym szacunkiem, ale wątpię, żeby ktokolwiek świadomie tak wybierał... Chyba, że cierpi na narcyzm
A co to ma wspolnego z narcyzmem?
Człowiek powinien być najważniejszy sam dla sibie, dla siebie być na pierwszym miejscu a dopiero póżniej inni.
Cóż, ja się z tym nie zgadzam. Podobnie jak z poprzednim postem. Potrzebny jest umiar, a nie skrajności. Należy wypośrodkować.
rossanka napisał/a:rampampam napisał/a:Rossanko, z całym szacunkiem, ale wątpię, żeby ktokolwiek świadomie tak wybierał... Chyba, że cierpi na narcyzm
A co to ma wspolnego z narcyzmem?
Człowiek powinien być najważniejszy sam dla sibie, dla siebie być na pierwszym miejscu a dopiero póżniej inni.Cóż, ja się z tym nie zgadzam. Podobnie jak z poprzednim postem. Potrzebny jest umiar, a nie skrajności. Należy wypośrodkować.
To mamy inne zdanie. Stąd te inne spojrzenie.
A z ciekawości dlaczego uważasz, ze bycie samemu dla siebie najwazniejszym to jest skrajność?
rampampam napisał/a:rossanka napisał/a:A co to ma wspolnego z narcyzmem?
Człowiek powinien być najważniejszy sam dla sibie, dla siebie być na pierwszym miejscu a dopiero póżniej inni.Cóż, ja się z tym nie zgadzam. Podobnie jak z poprzednim postem. Potrzebny jest umiar, a nie skrajności. Należy wypośrodkować.
To mamy inne zdanie. Stąd te inne spojrzenie.
A z ciekawości dlaczego uważasz, ze bycie samemu dla siebie najwazniejszym to jest skrajność?
Moim zdaniem grozi za dużym poziomem egoizmu i egocentryzmu.
A ja myślę że jednak otoczenie ma duży wpływ na to jak będziemy siebie postrzegać. A zaczyna się to właściwie już w momencie przyjścia na świat. To już wtedy zaczynamy przeglądać się w oczach swoich najbliższych i to jakie komunikaty do nas docierają buduje obraz nas samych. Oczywiście jako dorośli dojrzali ludzie możemy ten obraz modyfikować jeśli został on skrzywiony przez środowisko w którym się wychowalismy.ale to długi proces. I uważam że bez wsparcia z zewnątrz bardzo ciężki.
rossanka napisał/a:rampampam napisał/a:Cóż, ja się z tym nie zgadzam. Podobnie jak z poprzednim postem. Potrzebny jest umiar, a nie skrajności. Należy wypośrodkować.
To mamy inne zdanie. Stąd te inne spojrzenie.
A z ciekawości dlaczego uważasz, ze bycie samemu dla siebie najwazniejszym to jest skrajność?Moim zdaniem grozi za dużym poziomem egoizmu i egocentryzmu.
Tak, istnieją skrajni egoiści, ale nie o nich tu przecież rozmawiamy.
rampampam napisał/a:rossanka napisał/a:To mamy inne zdanie. Stąd te inne spojrzenie.
A z ciekawości dlaczego uważasz, ze bycie samemu dla siebie najwazniejszym to jest skrajność?Moim zdaniem grozi za dużym poziomem egoizmu i egocentryzmu.
Tak, istnieją skrajni egoiści, ale nie o nich tu przecież rozmawiamy.
Zapytałaś, to odpowiedziałam. Takie jest moim zdaniem ryzyko zbytniej koncentracji na sobie i swoich potrzebach.
Ale jak już pisałam, jestem zwolenniczką umiaru, złotego środka. Realizmu hihi
A ja myślę że jednak otoczenie ma duży wpływ na to jak będziemy siebie postrzegać. A zaczyna się to właściwie już w momencie przyjścia na świat. To już wtedy zaczynamy przeglądać się w oczach swoich najbliższych i to jakie komunikaty do nas docierają buduje obraz nas samych. Oczywiście jako dorośli dojrzali ludzie możemy ten obraz modyfikować jeśli został on skrzywiony przez środowisko w którym się wychowalismy.ale to długi proces. I uważam że bez wsparcia z zewnątrz bardzo ciężki.
Oczywiście, że tak. dizeciństwo, powiedziałabym jest dość kluczowe, a wszystko co było nie tak, wychodzi w dorosłości.
Tylko, że jako dzieci rzeczywiście, jestesmy tym kim określają nas bliscy, inni ludzie (te wszystkie jesteś brzydka, leniwa itd).
Tylko ileśtam lat później nie jesteśmy już dziećmi, nie możemy być tymi jakimi mówią nam inni , że jesteśmy. Po mojemu, jak nadal zdanie ludzi kształtuje to, jak się ktoś czuje, to znaczy, że mimo 30 czy 40 lat ktoś ma nadal dziecięce reakcje. A przecież już jest dorosły.
Teraz są"modne" różne terapie, ludzie się aż śmieję, że z byl;e problemem leci się do terapeuty.
Ale coś w tym jest, w końcu to jest zawód, który pomaga innym w naprostowaniu swoich myśli i w zmianach myślenia.
rossanka napisał/a:rampampam napisał/a:Moim zdaniem grozi za dużym poziomem egoizmu i egocentryzmu.
Tak, istnieją skrajni egoiści, ale nie o nich tu przecież rozmawiamy.
Zapytałaś, to odpowiedziałam. Takie jest moim zdaniem ryzyko zbytniej koncentracji na sobie i swoich potrzebach.
Ale jak już pisałam, jestem zwolenniczką umiaru, złotego środka. Realizmu hihi![]()
![]()
Jak ktoś ma problemy, to się na nich koncentruje.
Nawet w Tym wątku, tak koncentrujecie się na swojej samotności, że mam wrażenie, że wszystko inne staje się nie ważne, co by człowiek nie napisał:)
To jest właśnie zbytnia koncentracja na sobie i swoich potrezbach.
rampampam napisał/a:rossanka napisał/a:Tak, istnieją skrajni egoiści, ale nie o nich tu przecież rozmawiamy.
Zapytałaś, to odpowiedziałam. Takie jest moim zdaniem ryzyko zbytniej koncentracji na sobie i swoich potrzebach.
Ale jak już pisałam, jestem zwolenniczką umiaru, złotego środka. Realizmu hihi![]()
![]()
Jak ktoś ma problemy, to się na nich koncentruje.
Nawet w Tym wątku, tak koncentrujecie się na swojej samotności, że mam wrażenie, że wszystko inne staje się nie ważne, co by człowiek nie napisał:)
To jest właśnie zbytnia koncentracja na sobie i swoich potrezbach.
Absolutnie mi się nie wydaje, żeby tak było. Po prostu pisze się na forum o tym, co nurtuje i tylko o tym. A życie toczy się jednak gdzie indziej, czyż nie?
Mogę powiedzieć za siebie, że w zasadzie tylko ten temat mnie na forum interesuje, bo tylko ten mnie nurtuje na tyle, żeby szukać w różnych miejscach inspiracji w kwestii poradzenia sobie z nim. Wszystko inne jest w zasięgu moich możliwości i nie narzekam.
Czyli w realu żyjemy, Rossanko, a tu tylko dyskutujemy, nic więcej. Przynajmniej w moim przypadku.
Pomijając wszystko inne - mechanizmy naszej psychiki po prostu tak działają, że jeśli przez dłuższy czas nie mamy pozytywnej informacji zwrotnej od otoczenia, to nasz choćby nie wiem jak pozytywny obraz siebie zaczyna się trochę chwiać. Tylko osoby z bardzo silnym poczuciem własnej wartości są w stanie sobie z tym poradzić, ale to jest tylko kwestia czasu. To jest bezdyskusyjne.
Nawet w Tym wątku, tak koncentrujecie się na swojej samotności, że mam wrażenie, że wszystko inne staje się nie ważne, co by człowiek nie napisał:)
No, o tym właśnie jest wątek
62 2017-08-20 13:45:13 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-08-20 13:47:34)
Aga30 napisał/a:Jedno z drugim jest mocno związane. Nasze sukcesy i porażki wpływają na nasz stosunek do samych siebie, czyż nie?
Wszystko się przenika i na dłuż
Własnie powinno się czuć pozytywny obraz samego siebie bez informacji zwrotnej z zewnątrz.Dopóki będą Ci mówić, ze jesteś mądra iładna to taka będziesz. Jak przestaniesz otrzymywać takie informacje, to "znikniesz". Bo nie będzie prawdziwej Ciebie, ba nawet w ogóle nie będzie Ciebie, bo będziesz kształtowana tylko tym co mówią inni. To nie jest dobre podejście.
To jest naturalne podejscie - ludzie (i nie tylko ludzie) potrzebuja czuc bliskosc. Tak jak juz napisano, jestesmy istotami spolecznymi. Tworzymy rodziny, grupy znajomych.
Dlatego jedna z najgorszych kar w wiezieniu jest izolacja.
Oczywiscie w zyciu codziennym nie jestesmy odizolowani od innych, ale tez dla prawidlowego, zdrowego i szczesliwego funkcjonowania naszej psychiki potrzebujemy znacznie wiecej niz brak fizycznej izolacji -
Potrzebujemy bliskiego kontaktu z druga osoba. Nie rozmowy przy kawce, nie pogaduszki z pania z kiosku, ale ciepla, przytulenia, akceptacji, wsparcia w trudnych chwilach i mozliwosci dzielenia sie szczesliwymi chwilami.
Zebys nie wiem jak sie pokochala, doceniala siebie, zebys nie wiem jal byla wazna dla samej siebie, to siedzenie w samotnosci nad tortem urodzinowym zawsze będzie do dupy....
rossanka napisał/a:Aga30 napisał/a:Jedno z drugim jest mocno związane. Nasze sukcesy i porażki wpływają na nasz stosunek do samych siebie, czyż nie?
Wszystko się przenika i na dłuż
Własnie powinno się czuć pozytywny obraz samego siebie bez informacji zwrotnej z zewnątrz.Dopóki będą Ci mówić, ze jesteś mądra iładna to taka będziesz. Jak przestaniesz otrzymywać takie informacje, to "znikniesz". Bo nie będzie prawdziwej Ciebie, ba nawet w ogóle nie będzie Ciebie, bo będziesz kształtowana tylko tym co mówią inni. To nie jest dobre podejście.To jest naturalne podejscie - ludzie (i nie tylko ludzie) potrzebuja czuc bliskosc. Tak jak juz napisano, jestesmy istotami spolecznymi. Tworzymy rodziny, grupy znajomych.
Dlatego jedna z najgorszych kar w wiezieniu jest izolacja.
Oczywiscie w zyciu codziennym nie jestesmy odizolowani od innych, ale tez dla prawidlowego, zdrowevo i szczesliwego funkcjonowania naszej psychiki potrzebujemy bliskiego kontaktu z druga osoba. Nie rozmowy przy kawce, nie pogaduszki z pania z kiosku, ale ciepla, przytulenia, wsparcia w trudnych chwilach i mozliwosci dzielenia sie szczesliwymi chwilami.
Zebys nie wiem jak sie pokochala, doceniala siebie, zebys nie wiem jal byla wazna dla samej siebie, to siedzenie w samotnosci nad tortem urodzinowym zawsze będzie do dupy....
Absolutnie mi się nie wydaje, żeby tak było. Po prostu pisze się na forum o tym, co nurtuje i tylko o tym. A życie toczy się jednak gdzie indziej, czyż nie?
Mogę powiedzieć za siebie, że w zasadzie tylko ten temat mnie na forum interesuje, bo tylko ten mnie nurtuje na tyle, żeby szukać w różnych miejscach inspiracji w kwestii poradzenia sobie z nim. Wszystko inne jest w zasięgu moich możliwości i nie narzekam.
Czyli w realu żyjemy, Rossanko, a tu tylko dyskutujemy, nic więcej. Przynajmniej w moim przypadku.
Hmm mam wrażenie że niezupełnie, tyle "porad" tu było, ale większość z nich jest tu negowana.
To nie jest temat gdzie i jak kogoś poznać, czyli rady na samotnośś.
Jak mniemam radą byłoby poznanie kogoś - ale to odrzucamy, bo to się jeszcze nie stało.
Dlatego piszę, przynajmniej ja, o innych sposobach, dzieki których - ktoś przeczyta - i może mu być leżej dopóki żyje w pojedynkę.
rampampam napisał/a:Absolutnie mi się nie wydaje, żeby tak było. Po prostu pisze się na forum o tym, co nurtuje i tylko o tym. A życie toczy się jednak gdzie indziej, czyż nie?
Mogę powiedzieć za siebie, że w zasadzie tylko ten temat mnie na forum interesuje, bo tylko ten mnie nurtuje na tyle, żeby szukać w różnych miejscach inspiracji w kwestii poradzenia sobie z nim. Wszystko inne jest w zasięgu moich możliwości i nie narzekam.
Czyli w realu żyjemy, Rossanko, a tu tylko dyskutujemy, nic więcej. Przynajmniej w moim przypadku.Hmm mam wrażenie że niezupełnie, tyle "porad" tu było, ale większość z nich jest tu negowana.
To nie jest temat gdzie i jak kogoś poznać, czyli rady na samotnośś.
Jak mniemam radą byłoby poznanie kogoś - ale to odrzucamy, bo to się jeszcze nie stało.
Dlatego piszę, przynajmniej ja, o innych sposobach, dzieki których - ktoś przeczyta - i może mu być leżej dopóki żyje w pojedynkę.
Tak, temat jest o tym, jak sobie radzić z samotnością. Czyli zakładamy tę samotność a priori. To, co każdy z tych dyskusji wyciągnie, to już jego osobista sprawa. Inna rzecz, że niełatwo jest poradzić sobie z samotnością: temat ma zbyt wiele wątków.