Poznałam go na sympatii jakieś 10 miesięcy temu, był poważny spokojny, mało mówił, zdecydowanie nie typ imprezowicza. Był 3 miesiące po długim związku. Widywaliśmy się około 2 razy w tygodniu, poznałam jego rodzinę i znajomych, często zostawałam na noc. Mimo naszego wieku ( on 35 ja 29) brak było rozmów o jakiej kol wiek przyszłości np zamieszkanie razem. Mimo to wydawało mi się, że między nami jest ok. Pojechaliśmy na tydzień na urlop. Zostaliśmy zaproszeni na ognisko, ja wcześniej poszłam do pokoju on jeszcze został. Zobaczyłam na stole jego tel. Postanowiłam przejrzeć.... Znalazłam bardzo obszerną korespondencje połączoną ze zdjęciami ( niektóre półnagie) z dziewczyną... Nie spodziewałam się tego. Nie wydawał mi się takim typem faceta. Sprawiał wrażenie kogoś ze sporym kręgosłupem moralnym. Napisałam do tej dziewczyny z jego tel, że obie nas oszukuje. I gdyby nie fakt, że byłam 1000 km od domu pewnie bym wyszła i już by mnie nie zobaczył... Niestety tak nie mogłam tego zakończyć. Zobaczył to, przeprosił mnie, powiedział, że do niczego między nimi nie doszło, że tylko pisali ewentualnie dzwonili ( ona mieszka 500 km od niego). Poznał ja na sympatii i nie umiał zakończyć znajomości. Mimo wszystko ja czuję się oszukana. Nie powiedział mi o niej a ich relacja wyszła poza koleżeństwo... Nie specjalnie widzę sens kontynuowania tej znajomości. On chce szanse. Ja mam wątpliwości, czy jest sens, jeśli już od początku mnie okłamywał to lepiej nie będzie. Wydaje mi się, że on po prostu szuka kogoś innego, i że ze mną to widocznie nie to...
Powiem jeszcze, ale tu nie mam pewności. Na początku związku około 2 miesiące pojechał do Warszawy na weekend. Mi powiedział, że do rodziny. Chociaż teraz twierdzę, że pewnie się z nią tam spotkał ( to są moje domysły).
Czy na moim miejscu dalibyście szanse?