Konflikt ma jakieś określone podłoże i na nim należy sie skupiać, nie przenosząc tego na inne sytuacje. Takie robienie sobie na złość do niczego nie prowadzi, ewentualnie konflikt zaostrza, co na dobrą sprawę na pewno niczemu dobremu nie służy. Zresztą sami sobie w ten sposób strzelamy w stopę, bo o ile dobrze 'rozegrany' konflikt w ostatecznym efekcie może okazać się czymś konstruktywnym, o tyle poprowadzony w opisany sposób zmniejsza tę szansę niemal do zera.
Nawet kiedy mamy gorsze dni, oczekuję, że w sprawach ważnych staniemy na wysokości zadania i będziemy potrafili schować dumę do kieszeni, bo wychowuje się dzieci (zresztą także dzieci nie w ten sposób), a nie dorosłego partnera. W sumie kiedyś zrobiłam coś dotkliwego, ale nie chodziło wówczas o zwykłą mściwość, a o wzgląd na siebie samą. Nie chcę wdawać się w szczegóły, jednak biorąc pod uwagę całokształt tamtej sytuacji, myślę sobie, że również dziś zachowałabym się dokładnie tak samo.
lejdi007 napisał/a:Uwazam ze glupoty piszesz, poniewaz jesli partner/ka cos zawinil to jest w rozsadna i niezbyt krzywdzoca kara typu ze ona mu nie przypominao imieninach tesciowej, a z jakiej racji ma mu przypomniac jesli on zawnil?
Ok, tylko co ma piernik do wiatraka? Załóżmy, że facet zrobił coś nie po naszej myśli, ale co mają do tego imieniny teściowej? Rozumiem, że można ze sobą nie rozmawiać (czasem nawet dobrze jest trochę pomilczeć dla wyciszenia emocji), ale robienie takich rzeczy z czystą premedytacją jest po prostu strasznie malutkie.
lejdi007 napisał/a:Tak naprawde nie wiesz czy dany czlowiek w domu nie zdejmuje maski i moze byc innym (gorszym) czlowiekiem, dlatego nie nazley osadzac po pozorach, a ty to robisz, a niech te partnerki nie przypominaja o imieninach tesciowej, oni zapewne wobec nich rowniez nie sa swieci, a tym bardziej jesli taki partner nie widzi problemu i wszystko zamiata pod dywan mimo usilnych staran o rozmowe partnerki - pamietaj o tym,z e nie zawsze partner widzi swoja wine a nawet nie chce jej widziec, wiec partnerka ma prawo delikatnie zemscic sie, jesli tego nie zrobi to taki partner bedzie po niej jezdzil jak po lysej kobyle, wiec niech go uczy takimi malymi zabawami kultury
Po pierwsze wiem z kim żyję, a po drugie zupełnie nie rozumiem takiej bezmyślnej mściwości, która zamiast pozytywnych zmian, zwykle wywołuje zasadę przekory - im większy nacisk z jednej strony, tym większy opór z drugiej.
Jeśli partner byłby osobą, która mi tak dalece nie odpowiada, że musiałabym uciekać się do regularnych prób nacisku i manipulacji, aby pokazać "kto tu rządzi" albo "kto tu nie rządzi", to wolałabym zmienić partnera, bo doprawdy nie rozumiem po co być z kimś, kogo trzeba tak usilnie urabiać. Pomijam przy tym kwestię, że rozstanie w takiej sytuacji najczęściej okazuje się dobre dla obojga.