Jestem z facetem 3 lata. W naszym związku nigdy nie było romantycznych początków, patrzenia przez różowe okulary i motyli w brzuchu z zakochania. Od samego początku często się kłóciliśmy przez to, że jesteśmy bardzo różni i w wielu tematach nie potrafiliśmy się porozumieć. Mimo to pokochaliśmy się i jesteśmy ciągle razem. Mam jednak wrażenie, że w ogóle względem siebie się nie staramy, a przynajmniej nie tak jak oboje byśmy chcieli. Po prostu jesteśmy ze sobą w związku, spotykamy się, rozmawiamy, wychodzimy razem, ale od pewnego czasu mi to nie wystarcza. Chciałabym dostać od swojego faceta kwiaty bez okazji albo żeby postarał się dla mnie i zrobił coś miłego czy chociaż sam z siebie wyznał mi jak bardzo mnie kocha albo powiedział, że jestem najpiękniejsza na świecie (muszę się o to upominać i pytać, bo sam z siebie nie powie).. jego starania ograniczają się do napisania mi miłych wiadomości na dzień dobry i dobranoc, co oczywiście doceniam, ale jednak jest to dla mnie trochę mało. Czego wy oczekujecie od swoich mężczyzn i co oni dla Was robią? Wiem, że nie każdy facet jest urodzonym romantykiem, ale przy odrobinie wysiłku chyba każdy jest w stanie wymyślić coś miłego dla swojej kobiety i zrobić to od czasu do czasu...? Niestety jemu jest dobrze tak jak jest i mam wrażenie, że po prostu nie chce mu się postarać i tak się zastanawiam - skoro tak to wygląda po 3 latach związku to co będzie po 10 i 20...? Moje jakiekolwiek prośby i wywody na ten temat kończą się tym, że on uważa, że marudzę i ględzę.
Ile macie lat?
Po czym poznajesz, że go kochasz? Dlaczego tak uważasz? Po Twoim opisie mam wrażenie, że jesteście ze sobą z przyzwyczajenia, choć to tylko moja interpretacja krótkiego posta.
Na podstawie tego, co opisałaś, odbieram Cię jako kapryśną pannicę. W moim związku z mężem czuję się doceniona, kochana i zaopiekowana, chociaż kwiaty dostałam chyba raz, komplementy sporadycznie, sam z siebie nie wpada na to, żeby mnie gdzieś zabrać. A i tak uważam męża za najlepszego faceta na świecie. Widzę w jego codziennym zachowaniu, jak ciężko pracuje, żeby nasz związek się umacniał i żeby nasza przyszłość była jak najlepsza. Wiele bym mogła napisać dobrego, ale nie będę się rozpisywać, bo nie o nim jest temat. Zwykłe rzeczy, jak właśnie sms na dzień dobry mówią o jakości związku. Dbanie o drugą osobę: Co on robi, gdy jesteś chora? Czy sam z siebie naprawi Ci cieknący kran (czy inną awarię)? Czy dzięki niemu życie staje się lżejsze i milsze? Naprawdę uważasz, że kwiaty i komplementy zastępują miłość albo o niej świadczą?
Hmm słowo "oczekuję" źle mi się kojarzy..
To taka postawa rozczeniowa. Oczekuje kwiatów,czekoladek i innych. Jak nie spełnia oczekiwać to tupie nogą i jest blee.
Widzisz,życie to nie tylko romantyczny film,jeżeli chcesz kwiatów to sobie je kup,raz drugi ,trzeci może jak zobaczy,że je tak lubisz to się domyśli
Naucz się doceniać te drobne rzeczy jak smsy bo to bardzo miła forma pokazania,że się o kimś myśli.
Więcej wyrozumiałości i komunikacji, a mniej marudzenia i życie od razu jest piękniejsze.
Ja od swojego męaż oczekuję partnerstwa i przyjaźni. Niestety oboje inaczej postezegamy "partnerstwo". Ja lubię robić coś razem. Spacery, wycieczki, wspólny sport. Lubię razem sprzątać, gotować i na grzyby też bym poszła choć się na nich nie znam. Na mechanice też się nie znam ale chętnie pomagała mężowi. Piszę w czasie przeszłym bo niestety w drugą stronę to nie działa więc nie fatyguję się już i nie angażuje bo mój mąż czerpał z tego korzyść, ja byłam zadowołona bo spędzaliśmy razem czas. Do czasu... niestety mój mąż nie chętnie pomaga mi. Pewnego razu postanowiłam, że odświeże kuchnia. Konkretnie odmaluję ściany. Poprosiłam o pomoc. Oczywiście usłyszałam, że wymyślam, że nie trzeba, że robotę mu robię itd.więc postanowiłam zrobić to sama naprawdę bo już patrzeć na te brudne ściany nie mogłam, wstyd poprostu. Mojemu mężowi zrobiło się głupio i zmusił się żeby mi pomóc. Ja dziękuję za taką pomoc. Ścianę malował na fochu, szybko i niedokładnie. Jak mu zwróciłam uwagę to były pretensję, że dobrze oczywiście to robi. Szkoda słów. Partnerstwo w życiu to dla mnie podstawa, romantyzm na drugim planie. Z życia codziennego przykład. Szykuję mężowi kanapki do pracy i staram się żeby mu smakowały, dorzucam jakiegoś banana, wafelka czy coś podobnego. Sytuacja odwrotna mąż szykuje nam kanapki. To ja dziękuję jeść za każdym razem chleb z serkiem topionym "bo szybko się robi". Od pewnego czasu co drugi dzień mąż ma kanapki z serkiem topionym w pracy. Ja przestaję się starać bo i on się nie stara. I żadne kwiaty tego nie naprawią. Boję się, że kiedyś totalnie przestanie mi zależeć a w parze z tym idą uczucia które nie pielęgnowane wygasają. Stąd też może odczuwam samotność w swoim życiu.
Boję się, że kiedyś totalnie przestanie mi zależeć a w parze z tym idą uczucia które nie pielęgnowane wygasają. Stąd też może odczuwam samotność w swoim życiu.
Powiem Ci, że jeśli OBOJE coś z tym nie zrobicie to wystąpi u was duze prawdopodobieństwo zdrady. Możesz się zarzekać, że nie, ale poznasz kogoś kto okaże Ci trochę zainteresowania i możesz "odlecieć".
Inne oczekiwania miałam jako młoda dziewczyna, inne mam teraz. Choć przyznam, ze "oczekiwania" to brzydkie słowo, jak ktoś napisał wyżej- takie roszczeniowe. Dlatego z wiekiem mam ich coraz mniej. Po prostu widzę, że sama się z nimi niepotrzebnie meczę, a nie on.
Im więcej oczekiwań, tym więcej rozczarowań.
Gdy nie chciał naprawić laptopa, a wiem, że umie... poszłam do serwisu. Bez łaski, a jego tym wprawiłam w zakłopotanie i zmieszanie.
Gdy chciałam odmalować ściany, zrobiłam podobnie jak brunetka8819, kupiłam farbę, narzędzia i zaczęłam się za to zabierać. Zrzędził i marudził, ale wymalował.
Też nie mam romantycznego męża, nawet nie miałam oficjalnych zaręczyn i oświadczyn i co ja mam z tego powodu robić? Porzucić go, trzymać żale przez 20 lat? Co mi to da poza cierpieniem duszy i smutkiem? Mówi się trudno i żyje się dalej.
Szukam pozytywnych stron w tym człowieku, bo im bardziej się skupiam na tym negatywnych tym więcej ich znajduję, tym czuję się gorzej. Dlatego doszukuje się dobrych jego stron i ich się trzymam, na nich bazuję związek. Jak się tak zastanowię to jest tych cech sporo. Nawet można śmiało rzec, ze ten brak romantyczności wypada blado w porównaniu z innymi poważnymi cechami.
Szukam pozytywnych stron w tym człowieku, bo im bardziej się skupiam na tym negatywnych tym więcej ich znajduję, tym czuję się gorzej. Dlatego doszukuje się dobrych jego stron i ich się trzymam, na nich bazuję związek. Jak się tak zastanowię to jest tych cech sporo. Nawet można śmiało rzec, ze ten brak romantyczności wypada blado w porównaniu z innymi poważnymi cechami.
Kilka razy już dyskutowałyśmy na temat pozytywnego patrzenia na świat, więc nie będę polemizować... za bardzo
Na pewno łatwiej jest funkcjonować jeśli dostrzega się pozytywy u swojego faceta, nie żyjesz cały czas jakimiś żalami, krzywdami, nie nakręcasz się negatywnie... ale czasem zastanawia mnie czy nie jest to pułapka - przez 3 lata dziewczyna jest gościem, do którego chyba bardziej się przyzwyczaiła, niż coś czuje; nie wiem, dlaczego są razem - skoro od początku się kłócili i nie pasowali do siebie, może bardziej nieprzyjemna była perspektywa bycia samemu? Dalej są ze sobą, chociaż ją coś uwiera w tym związku...
no dobra można szukać tego co dobre, ale może czasem lepsze leży na zewn.? Rozumiem ludzi, którzy założyli rodzinę, mają dzieci, tysiące wspólnych spraw, ale dlaczego młoda osoba już na początku zakłada, że będzie ignorować swoje potrzeby, że będzie się męczyć z nim, może miałaby szansę spotkać kogoś z kim poczuje motyle, kto ją doceni, będzie tolerować jego wady, ale też będzie miała coś z tego (kwiatek, może smaczny obiad )
Czytam taką wypowiedź Anytram94 i widzę męczennicę, co to z poświęceniem oddaje swoje życie jakiemuś przypadkowemu kolesiowi... tylko po co?
Tutaj jak napiszesz, że oczekujesz czegokolwiek od faceta to zaraz pojadą po tobie i napiszą ci, ze powinnaś się cieszyć, że w ogóle ten facet łaskawie z tobą jest. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach jak juz mężczyzna zrobi ci te łaskę i jest z tobą, to masz go posadzić na ołtarzu i modlić się do niego i do "szczęśliwego" losu, że ci go zesłał. Nie wszyscy mają takie podejście, ale najbardziej aktywni i długoletni forumowicze niestety tak. Masz prawo mieć jakieś wymagania, oczekiwania. Nie musisz przez całe życie dostosowywać się do faceta w obawie, że jak wzrosną twoje wymagania to odejdzie. Jeśli odejdzie, to nie ma czego żałować. Ci, którzy oczekują więcej, więcej otrzymują. Nie umniejszaj siebie i swoich pragnień tylko dlatego, że ktoś nie potrafi im sprostać. Jeśli chcesz być szczęśliwa bądź zimna albo gorąca, nigdy letnia.
Inne oczekiwania miałam jako młoda dziewczyna, inne mam teraz. Choć przyznam, ze "oczekiwania" to brzydkie słowo, jak ktoś napisał wyżej- takie roszczeniowe. Dlatego z wiekiem mam ich coraz mniej. Po prostu widzę, że sama się z nimi niepotrzebnie meczę, a nie on.
Im więcej oczekiwań, tym więcej rozczarowań.
Gdy nie chciał naprawić laptopa, a wiem, że umie... poszłam do serwisu. Bez łaski, a jego tym wprawiłam w zakłopotanie i zmieszanie.
Gdy chciałam odmalować ściany, zrobiłam podobnie jak brunetka8819, kupiłam farbę, narzędzia i zaczęłam się za to zabierać. Zrzędził i marudził, ale wymalował.
Też nie mam romantycznego męża, nawet nie miałam oficjalnych zaręczyn i oświadczyn i co ja mam z tego powodu robić? Porzucić go, trzymać żale przez 20 lat? Co mi to da poza cierpieniem duszy i smutkiem? Mówi się trudno i żyje się dalej.
Szukam pozytywnych stron w tym człowieku, bo im bardziej się skupiam na tym negatywnych tym więcej ich znajduję, tym czuję się gorzej. Dlatego doszukuje się dobrych jego stron i ich się trzymam, na nich bazuję związek. Jak się tak zastanowię to jest tych cech sporo. Nawet można śmiało rzec, ze ten brak romantyczności wypada blado w porównaniu z innymi poważnymi cechami.
Tutaj jak napiszesz, że oczekujesz czegokolwiek od faceta to zaraz pojadą po tobie i napiszą ci, ze powinnaś się cieszyć, że w ogóle ten facet łaskawie z tobą jest. .
Mam inne zdanie, zdecydowana większość wypowiedzi wieloletnich forumowiczów jest w stylu "zadbaj o siebie". Natomiast nawet w tym "dbaniu o siebie", trzeba zdawać sprawę co jest ważne, czy sam facet, byle były (np. bo samotność jest straszniejsza), czy by doceniał, szanował (jak nie ten to inny).
No i mnie rozbawiłaś...
Ty tak na poważnie, oczekujesz wyznań jak bardzo cię kocha? I zapewnień, że jesteś najpiękniejsza na świecie? Może lustereczko powinnaś mieć i do niego przemawiać "...lustereczko powiedz przecie, którz jest najpiękniejszy na świecie?..." Trzy lata tak męczysz tego biednego chłopaka? Kiedy ty dorośniesz? Życie to nie baśń.
To nie jest związek, to jest relacja, w której sie często od samego początku, jak sama napisałaś kłócicie. Nie rozumiecie się, macie inne spojrzenie na świat. Po co trwać w takim czymś? Marnujecie tylko swój czas. Na siłę być z kimś, z kim i tak nie wyjdzie i oczekiwać od niego, że się zmieni? Bezsens.
Odpowiadając na pytanie tytułowe. Czego ja oczekuję? Proporcjonalnie tyle samo, ile ja daję od siebie. Oczekuję nie wielkich słów (mistrzem w tym był mój pierwszy chłopak, cudnie potrafił mówić, tylko na mówieniu i na kwiatach się kończyło) ale czynów, takich prostych codziennych, zwykłych, nieraz banalnych ale budujących wspólne życie. SMS w ciągu dnia, buzi na dzień dobry, klepnięcia w tyłek nieraz i zaciągnięcia do łóżka Ugotowania nieraz obiadu. Zrobienia zakupów. Ogarnięcia spraw związanych z moim autem, bo się na tym kompletnie nie znam. Pocieszenia jak mi coś dolega. Pomocy, jak widzi, że nie daję z czymś rady. Uśmiechu na co dzień. Opieprzenia jak się głupio zachowałam albo wytłumaczenia jak krowie na łące, że to co robię jest złe, nie tak, powinno być inaczej.
Olaora dobrze to ujęłaś. Dostawać tyle ile sami dajemy. Żeby każdy wyznawał taką zasadę to pewnie na świecie byłoby znacznie więcej udanych związków;)
15 2017-08-02 17:34:03 Ostatnio edytowany przez jjbp (2017-08-02 17:34:35)
Autorko uważam, że problem leży w tym, że nie czujesz miłości od swojego faceta. Komplementy i wyznania tak naprawdę nie byłyby Ci potrzebne gdybyś była pewna jego uczucia, gdyby on Ci je okazywał w jakikolwiek stosowny dla siebie sposób (wcale niekoniecznie w tej formie, co oczekujesz). Wg mnie o to tu chodzi a nie o konkretne zachowania typu kwiaty bo one mało pomogą.
16 2017-08-02 21:05:51 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2017-08-02 21:07:00)
Na pewno łatwiej jest funkcjonować jeśli dostrzega się pozytywy u swojego faceta, nie żyjesz cały czas jakimiś żalami, krzywdami, nie nakręcasz się negatywnie... ale czasem zastanawia mnie czy nie jest to pułapka - przez 3 lata dziewczyna jest gościem, do którego chyba bardziej się przyzwyczaiła, niż coś czuje; nie wiem, dlaczego są razem - skoro od początku się kłócili i nie pasowali do siebie, może bardziej nieprzyjemna była perspektywa bycia samemu? Dalej są ze sobą, chociaż ją coś uwiera w tym związku...
Nie wiem jak to się będzie miało do autorki, ja pisałam o sobie, z nadzieją, że ktoś coś wyciągnie dla siebie . Ja z mężem rzadko się kłócimy. Pierwsza sprzeczka (nawet nie kłótnia) była grubo ponad rok po ślubie, a przed ślubem znaliśmy się 6 lat. Właściwie to nigdy nie krzyczeliśmy na siebie obrażająco, krzywdząco. Zawsze kłóciliśmy się kulturalnie, tak uważam. Autorka sama musi wiedzieć czy kocha faceta, czy widzi z nim przyszłość, czy czułe słówka pomogą.
Tutaj jak napiszesz, że oczekujesz czegokolwiek od faceta to zaraz pojadą po tobie i napiszą ci, ze powinnaś się cieszyć, że w ogóle ten facet łaskawie z tobą jest.
A kto tak napisał?
Nie mogę mieć oczekiwań jak Hitler, skoro sama nie jestem w stanie sprostać wymaganiom partnera. A uwierz, że gdybyś spytała jakie on ma wobec kobiety wymagania, byś się zdziwiła jak daleko jesteś w tyle . Czy nie lepiej iść na kompromis? W końcu związek to sztuka kompromisu, a polega on na tym, że raz ja ustąpię, a raz on. To właśnie roszczenia powodują konflikty.
Jjbp, Olaora> pięknie napisane. Im się bardziej czuje miłosć, im się bardziej kocha, tym się mniej oczekuje. Po prostu się jest i cieszy się z tego. Po prostu się czuje i to wystarczy.
Tutaj jak napiszesz, że oczekujesz czegokolwiek od faceta to zaraz pojadą po tobie i napiszą ci, ze powinnaś się cieszyć, że w ogóle ten facet łaskawie z tobą jest. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach jak juz mężczyzna zrobi ci te łaskę i jest z tobą, to masz go posadzić na ołtarzu i modlić się do niego i do "szczęśliwego" losu, że ci go zesłał.
A może jakieś wypowiedzi na poparcie tej tezy, bo osobiście zauważam tendencję dokładnie odwrotną.
Wspomniałaś też coś o "dzisiejszych czasach", a jednak to, do czego się te słowa odnoszą, nawiązuje raczej do czasów minionych. Dziś kobiety są siebie znacznie bardziej świadome, są niezależne, oczekują od życia czegoś więcej niż tylko "bycia żoną swojego męża". Mało tego, chcą się spełniać i być szczęśliwe, także we własnych związkach, a jeśli związki ich nie satysfakcjonują, to podejmują świadome decyzje, że wolą być same.
Ja oczekuję od mężczyzny jedynie fundamentalnych rzeczy, na które oboje się umawiamy: wierności, szacunku, prawdomówności, lojalności, zaufania. Patrząc na ludzi dookoła, mam wrażenie, że to są niebotyczne wymagania. Co do całej reszty, to naturalnie mam swoje preferencje odnośnie zestawu cech i pewnych zachowań, ale nie nazwałabym ich oczekiwaniami, ponieważ nie dążyłabym do zmiany faceta i egzekwowania tego typu "oczekiwań" (np. określony sposób okazywania uczuć). Natomiast gdybym nie miała preferencji co do pewnych cech, to przecież każdy dowolny facet mógłby być dla mnie tym jedynym - kompletnie bez sensu.