Chcialabym poznac wasze zdanie na ten temat,czy czeste klotnie nawet kilka razy dziennie,czasami i wyzwanie sie wzajemne rodzicow
ma wplyw na psychike dziecka ?
I jakie moga byc objawy tych czesto widzianych,slyszanych obrazow jak rodzice sie wiecznie kloca,a nawet i wyzywaja ?
2 2017-07-24 20:09:02 Ostatnio edytowany przez Waczarosz Marotesz (2017-07-24 20:12:07)
Chcialabym poznac wasze zdanie na ten temat,czy czeste klotnie nawet kilka razy dziennie,czasami i wyzwanie sie wzajemne rodzicow
ma wplyw na psychike dziecka ?
I jakie moga byc objawy tych czesto widzianych,slyszanych obrazow jak rodzice sie wiecznie kloca,a nawet i wyzywaja ?
Zadajesz ...dziwne pytanie. Przecież to oczywiste, że tak!
Kłótnie i towarzysząca im atmosfera: wyczuwalne napięcie przed (siekiery w powietrzu wiszące), kłótnia/awantura z epitetami, podniesionym tonem, wrzaskiem itp. i atmosfera 'po", gdy wciąż iskrzy - to składowe tzw. "domowego piekła" które odbija się na dziecku szczególnie. Na jego poczuciu bezpieczeństwa (kłótnia to nerwowa atmosfera) w miejscu, które powinno być ostoją i schronieniem; na kształtowaniu się wzorców relacji w związku pomiędzy partnerami (dziecko w dorosłym życiu mimowolnie może powielać zaobserwowany schemat rozwiązywania konfliktów poprzez wrzaski i awantury zamiast spokojnej i rzeczowej rozmowy) i może w bardzo dużej mierze wpłynąć na osobowość dziecka, jego rozwój intelektualny i emocjonalny a nawet fizyczny (dziecko jest zamknięte, niechętne do nowości, skryte zahamowane w wielu sferach). Dziecko będące mimowolnym uczestnikiem takich "kłótni rodzinnych" może mieć też zaburzone pojęcie o zasadach w związku i wzajemnych relacjach miedzy partnerami, bo nie zaobserwuje szacunku, ciepła czy wzajemnej serdeczności.
Z pewnością są i inne negatywne strony, ale ufam, że inni tu piszący rozszerzą zagadnienie.
Podam przykład z mojego bliskiego otoczenia: małżeństwo (dziś z dwudziestoletnim stażem, dziecko - chłopak już mający 20 lat). Małżonkowie dzień w dzień się karczemnie kłócący o byle duperelę. Kobieta we wszystkim znajduje powód do awantur i kłótni, w których padają epitety ("ty chu..." "sku...nie" itp). Małżonek to mężczyzna uległy i bezwolny, aczkolwiek wybuchowy - w pewnym momencie (bez stopniowania reakcji) wybucha wrzaskiem i agresją słowną (również przekleństwa i epitety). Chłopiec od samego początku był biernym uczestnikiem takich karczemnych awantur. Efekty? Nawet teraz, gdy już jest dorosły i studiuje jest zamknięty w sobie, wycofany, brak mu odwagi i jakiejś - jak na ten wiek - żywiołowości. Nawet mówi jakby ...do siebie, do środka: cicho pod nosem przez prawie zamknięte usta - jakby się bał otworzyć je i powiedzieć wyraźnie i głośno.
Tak, podpisuje sie pod tym, co napisał Waczarosz Marotesz. Dziecko może być takie "wyssane z życia, energii" potem, zamknięte w sobie, wycofane, bierne, zobojętniałe...
Ja jestem takim dzieckiem... z domu, w którym awantury -bez przebierania w słowach- były kilka razy dziennie. Szczerze napiszę co czułam wtenczas.
Nienawidziłam swojego domu. Był okres w moim życiu, że chciałam się zabić, by odwrócić ich uwagę od siebie, od kłótni, by ich zbliżyć do siebie swoją osobą, by zwrócić na siebie uwagę. Miałam żal do rodziców, że mnie na to skazują. Żyłam w ciągłym poczuciu winy, czułam się niekochana. W konsekwencji dostałam od nich głównie niskie poczucie wartości, niską samoocenę, brak wiary w siebie i masę kompleksów. Z tym wszystkim wkroczyłam w dorosłe życie.
Pisać co było dalej(?) czy się domyślasz jak mogło wyglądać moje życie?
5 2017-07-29 12:36:48 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-07-29 12:41:28)
Odpowiadając na pytanie wątku
Wszystko ma wpływ na psychikę, to jest naturalny element dorastania kształtowania osobowości,
Tendencyjność odpowiedzi wow
Ocena innych Wow
Tajemnicza, nic pozytywnego nie Dostałaś?
Czasem nie masz cech, o których inni mogą zapomnieć, korzystasz z tego?
Równieie dobrze dorastanie w spokojnym domu, "suchym" może się przełożyć na wiekszą "krzywdę życiową"
Cała reszta to WŁASNE konsekwencje bezmyślnego bezrefleksyjnego powtarzania "zachowań" wyniesionych z otoczenia, domu też
A zwykło się mówić "dorośnij człowieku" wiwloznaczny tekst
Pogodności
Tajemnicza, nic pozytywnego nie Dostałaś?
Czasem nie masz cech, o których inni mogą zapomnieć, korzystasz z tego?
Nie napisałam, że NIC pozytywnego nie dostałam... choć przyznam, że od ojca to raczej nic. Od mamy coś tam znajdę pozytywnego, ale niewiele niestety.
Napisałam, że dostałam głównie niskie poczucie wartości, niską samoocenę, brak wiary w siebie i masę kompleksów, bo taka jest prawda. Miałam prawo wyrazić swoje zdanie i bynajmniej nie jest ono oceną autorki, tylko moją osobistą refleksją wynikającą z własnego doświadczenia.
Drugiego pytania nie rozumiem, abym odpowiedziała musisz sprostować.
Przecież Ci prawa do wyrażania własnego zdania nie zabieram
Wydaje mi się rozsadnym, gdyż podkreślasz słowo "głównie",
Drugie pytanie pozostawić w "spokoju"
Każdy z nas dostał/dostaje od rodziców, to na co ich było/jest "stać"
Jest to uwarunkowane wieloma sprawami, często nie widzą nic poza tym, starają się jak umieją
Nie dostajemy czasem szansy, wyjścia
Rozwoju, zmiany tego?
Czy te negatywne sprawy nie są czasem, czarno na białym, kierunkiem rozwoju, aby wzorców nie powielać
Masz "szklankę" do połowy pustą? Czy do połowy pełną?
Miłego Dnia
Masz "szklankę" do połowy pustą? Czy do połowy pełną?
Miłego Dnia
Szklanka to szklanka . Kazdy ją widzi inaczej i ja kiedyś widziałam pierwsza wersję, bo taką z domu wyniosłam. Wiele lat ciężko nad sobą pracowałam, by ją dziś widzieć do połowy pełną. Warto było. Nie każdy natomiast chce się zmienić i pozostaje w takim stanie w jakim wyszedł z rodzinnego domu. Przykre... wszystko można zmienić, gdy się naprawdę chce. To dotyczy zarówno rodziców wychowujących dziecko w takiej atmosferze, jak i dzieci, które z takowej wyszły w świat.
Amethis napisał/a:Masz "szklankę" do połowy pustą? Czy do połowy pełną?
Miłego Dnia
Szklanka to szklanka
. Kazdy ją widzi inaczej i ja kiedyś widziałam pierwsza wersję, bo taką z domu wyniosłam. Wiele lat ciężko nad sobą pracowałam, by ją dziś widzieć do połowy pełną. Warto było. Nie każdy natomiast chce się zmienić i pozostaje w takim stanie w jakim wyszedł z rodzinnego domu. Przykre... wszystko można zmienić, gdy się naprawdę chce. To dotyczy zarówno rodziców wychowujących dziecko w takiej atmosferze, jak i dzieci, które z takowej wyszły w świat.
Nie no nie czarujmy się że "wszystko"
Często może się wydawać że coś zostało przeskoczone, ti daje miraż wszechmocy
A tak nie jest, do końca
Gdyby przyrównać to do wzrostu roślin, sa rośliny które szybko rosną, np bambus, w środku jednak jest pusty
To tak nawiasem, mówiąc
Co do szklanki, to najtragiczniejsza a zarazem piękny początek
Gdy się świadomość zdobedzie, że ma się szklankę,
Tylko nalewać/napelniać najlepiej za swoje, oraz według własnych możliwości
Nie no nie czarujmy się że "wszystko"
Nie, no czasu nie cofniemy, więc nie wszystko, ale jednak nie musimy tkwić w marazmie. Mozna powiedzieć "dość, uwalniam się od tego" i zrobić wszystko co w naszej mocy, by to zrobić. Zostaną wspomnienia niemiłe-owszem, ale na dzień dzisiejszy można zdziałać naprawdę wiele. A przynajmniej wszystko na co nas stać, na ile mamy chęci. Generalnie to miałam na myśli .
11 2017-08-03 12:15:40 Ostatnio edytowany przez panabiamka (2017-08-03 12:20:27)
Pytanie było o to, czy częste kłótnie rodziców wpływają na psychikę dziecka. Więc nie rozumiem po co tutaj szukać pozytywów na siłę, Amethisie. Masz racje i podoba mi się Twoje "Co do szklanki, to najtragiczniejsza a zarazem piękny początek
Gdy się świadomość zdobedzie, że ma się szklankę,
Tylko nalewać/napelniać najlepiej za swoje, oraz według własnych możliwości smile"
... Ale nie o tym jest wątek.
Jak idziesz do lekarza, bo boli Cię ząb, to uszcześliwi Cię stwierdznie: "No może i Pana boli ząb, ale prosze pomyśleć, czy to nie piękne, że w ogóle wyrósł Panu ten ząb"?
Filozofia filozofią, a życie życiem. Nie masz chyba pojęcia jak czasem trudno jest wykaraskać się z niektórych urazów
12 2017-08-03 12:39:02 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-08-03 13:01:43)
Pytanie było o to, czy częste kłótnie rodziców wpływają na psychikę dziecka. Więc nie rozumiem po co tutaj szukać pozytywów na siłę, Amethisie. Masz racje i podoba mi się Twoje "Co do szklanki, to najtragiczniejsza a zarazem piękny początek
Gdy się świadomość zdobedzie, że ma się szklankę,
Tylko nalewać/napelniać najlepiej za swoje, oraz według własnych możliwości smile"... Ale nie o tym jest wątek.
Jak idziesz do lekarza, bo boli Cię ząb, to uszcześliwi Cię stwierdznie: "No może i Pana boli ząb, ale prosze pomyśleć, czy to nie piękne, że w ogóle wyrósł Panu ten ząb"?
Filozofia filozofią, a życie życiem. Nie masz chyba pojęcia jak czasem trudno jest wykaraskać się z niektórych urazów
Wiesz nie musisz splycać tej filozofii, jakni stosować zabiegów, mimo że jestem facetem dobrze to już rozróżniam
Ale nie o tym jest wątek
Czy wiele, czy nie wiele wiem, to nie jest mój problem
Jak szukanie w dziecinstwie czegoś co dzieje się dziś, jak szukanie winowajców własnego zachowania, mam 37 lat, wyrastalem w dysfunkcji,
Problem/r rozwiązanie zarazem w tym że gdybjuzno tym, wiesz, nigdzie przed tym nie uciekniesz, problem sięgający daleko głębiej niż kłótnia, czy podniesiony głos, czy "chłodni emocjonalnie" rodzice i za tym idący dom
Co do pozbywania się uraz, a jeśli ci powiem że mam zweryfikowane wszystkie świadome do samego dzieciństwa, zweryfikowane i rozpracowane,
Poza tym jako kobieta chyba powinnaś wiedzieć, że czasem kłótnie to jeszcze zdrowy objaw jest, nazwijmy to "wentylacja" mimo że z ogólnej perspektywy dziecinada tak naprawdę, i nauka niedojrzałych wzorców do życia,
To że coś jest trudne, nie znaczy ze nie możliwe, jak i np życie w "chorym domu"
w bajki nie wierzę już, dość długo mi "opowiadano"
Pogodności dla Ciebie
Amethisie, chcesz się ze mną pokłócić?
Też wyrastałam w dysfunkcji z częstymi kłótniami nakręcającymi jeszcze większe kłótnie(a nie działającymi jako wentylator), przemocą, a potem jeszcze do tego alkoholem.
Ale ja nie o tym chciałam..
Chodziło mi tylko o Twój komentarz, który zabrzmiał mi .. pysznie :
"Tendencyjność odpowiedzi wow
Ocena innych Wow wink"
Podczas, gdy ludzie normalnie pytają(o coś w czym może zbytnio się nie orientują) i odpowiadają na pytania..
14 2017-08-03 16:13:46 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-08-03 16:25:40)
Amethisie, chcesz się ze mną pokłócić?
Też wyrastałam w dysfunkcji z częstymi kłótniami nakręcającymi jeszcze większe kłótnie(a nie działającymi jako wentylator), przemocą, a potem jeszcze do tego alkoholem.
Ale ja nie o tym chciałam..
![]()
Chodziło mi tylko o Twój komentarz, który zabrzmiał mi .. pysznie
:
"Tendencyjność odpowiedzi wow
Ocena innych Wow wink"Podczas, gdy ludzie normalnie pytają(o coś w czym może zbytnio się nie orientują) i odpowiadają na pytania..
Kwestia czy łapiesz trwałe urazy w kwestii "pokłócenia"
Żartuje, sobie
Ale nie o tym miało być
Gdzieś w środku czuję, że szkoda siedzieć pod "czarnymi chmurami"
A tymbardziej wywoływać je
Stąd "rozganianie" u mnie
Kłótnie mają wpływ na psychikę i późniejsze życie dziecka. Różnie z nimi jest, jedne dzieci gdy dorosną są wycofane, wyciszone, a inne powielają schemat kłócących się rodziców i w ten sposób żyją.
Do tego cała masa kompleksów, wycofanie z życia, agresja, kłótnia sposobem wyrażania siebie w dorosłym życiu. Trudności w dorosłym życiu, relacjach społecznych.
16 2017-08-03 17:16:07 Ostatnio edytowany przez panabiamka (2017-08-03 17:16:30)
Kwestia czy łapiesz trwałe urazy
w kwestii "pokłócenia"
Żartuje, sobie
Czasami łapię. Chyba, że moja cierpliwość się skończy to wtedy inni mogą złapać
Też żartuję. Ale to już mniej istotne
Gdzieś w środku czuję, że szkoda siedzieć pod "czarnymi chmurami"
A tymbardziej wywoływać je
Stąd "rozganianie" u mnie
To rozumiem
Amethis napisał/a:Kwestia czy łapiesz trwałe urazy
w kwestii "pokłócenia"
Żartuje, sobie
Czasami łapię. Chyba, że moja cierpliwość się skończy to wtedy inni mogą złapać
![]()
Też żartuję. Ale to już mniej istotne
Piękna wykładnia pod temat wątku bardzo istotne
W sensie wpływu "kłótni" i konsekwencji jej na dzieci
Pozdrawiam Pogodnie
Jestem dzieckiem z takiego domu, z tym, że u mnie sprawy wyglądały jeszcze poważniej (nie będę się wdawać w szczegóły).
Efekty? Od dziecka zamknięta w sobie, niepewna siebie, z niską samooceną, wycofana, nieufna, z trudem nawiązująca kontakty i pogłębiająca relacje, w podstawówce nauczyciele sygnalizowali, że taka jestem i dociekali dlaczego, a rodzice byli zaskoczeni (!) taką opinią na mój temat.
Staram się z tym walczyć, bywa różnie, jest naprawdę ciężko, ale czasem wydaje mi się, że jestem na coraz lepszej drodze (mam już prawie 30 lat). Wszystko to bez pomocy psychologa, którego też nieraz rozważam.
Wiem jedno, jeśli kiedykolwiek stworzę własną rodzinę, postaram się zrobić wszystko, by wyglądała tak, o jakiej ja zawsze marzyłam, a mi nie było dane w takiej dorastać.
Panabiamka i Amethis - co Wam dają takie przekomarzania się? Zaśmiecacie tylko ten wątek i dzięki Waszej "dyskusji" obraz całości jest pogmatwany i sensowny dopiero po przebrnięciu przez taka wymiane zdań. Nie lepiej przejść na priva i tam sobie gadać?
Jestem dzieckiem z takiego domu, z tym, że u mnie sprawy wyglądały jeszcze poważniej (nie będę się wdawać w szczegóły).
Efekty? Od dziecka zamknięta w sobie, niepewna siebie, z niską samooceną, wycofana, nieufna, z trudem nawiązująca kontakty i pogłębiająca relacje, w podstawówce nauczyciele sygnalizowali, że taka jestem i dociekali dlaczego, a rodzice byli zaskoczeni (!) taką opinią na mój temat.
Staram się z tym walczyć, bywa różnie, jest naprawdę ciężko, ale czasem wydaje mi się, że jestem na coraz lepszej drodze (mam już prawie 30 lat). Wszystko to bez pomocy psychologa, którego też nieraz rozważam.Wiem jedno, jeśli kiedykolwiek stworzę własną rodzinę, postaram się zrobić wszystko, by wyglądała tak, o jakiej ja zawsze marzyłam, a mi nie było dane w takiej dorastać.
Katarne93 świetnie to ujęła.
Mam podobne "doświadczenia" i pogląd na zagadnienie podobne do Ciebie. Nie mogąc "wytrzymać" w domowej atmosferze szybko wyrwałem sie w dorosłe życie czując, że im dłużej w tym domowym piekiełku będę - tym trudniej będzie mi być "normalnym" człowiekiem. Szybko znalazłem się w związku i ...jakoś wiedziałem czego nie chcę: kłótni, nerwowej atmosfery, lekceważących tekstów i awantur. I tak też to wyglądało. Niekiedy ludzie wychodząc z takiego rodzinnego piekiełka wiedzą doskonale czego nie chcą we własnym życiu i związku, a inni mimowolnie powielają wpojone schematy i dziwią się, że - podobnie jak rodzice - też mają fatalnie w życiu. Kwestia świadomości, obserwacji i umiejętności wyciągania wniosków ...i ich stosowania w życiu. To być może rozbija się też o jakąś siłę charakteru i umiejętność nabrania dystansu, a to przychodzi dopiero z czasem. Ja też, na początku, po "wyfrunięciu" z domowego piekiełka czułem się stłamszony, bez wartości i wycofany. Może kwestia analizy tych wszystkich doświadczeń i pomoc otoczenia zdecydowały, że stałem się zupełnie innym człowiekiem? Chyba tak.
Panabiamka i Amethis - co Wam dają takie przekomarzania się? Zaśmiecacie tylko ten wątek i dzięki Waszej "dyskusji" obraz całości jest pogmatwany i sensowny dopiero po przebrnięciu przez taka wymiane zdań. Nie lepiej przejść na priva i tam sobie gadać?
to jest wymiana doświadczeń, z podtekstem, przynajmniej dla mnie
w podstawówce nauczyciele sygnalizowali, że taka jestem i dociekali dlaczego, a rodzice byli zaskoczeni (!) taką opinią na mój temat.
Staram się z tym walczyć, bywa różnie, jest naprawdę ciężko, ale czasem wydaje mi się, że jestem na coraz lepszej drodze (mam już prawie 30 lat). Wszystko to bez pomocy psychologa, którego też nieraz rozważam.Wiem jedno, jeśli kiedykolwiek stworzę własną rodzinę, postaram się zrobić wszystko, by wyglądała tak, o jakiej ja zawsze marzyłam, a mi nie było dane w takiej dorastać.
to nie ma "wyglądać" to "ma być", tak mi się nasunęło w opisie dążenia do stworzenia czegoś "zdrowego"
a to się właśnie tworzy gdy się w tym uczestniczy
Katarne93 świetnie to ujęła.
Mam podobne "doświadczenia" i pogląd na zagadnienie podobne do Ciebie. Nie mogąc "wytrzymać" w domowej atmosferze szybko wyrwałem sie w dorosłe życie czując, że im dłużej w tym domowym piekiełku będę - tym trudniej będzie mi być "normalnym" człowiekiem. Szybko znalazłem się w związku i ...jakoś wiedziałem czego nie chcę: kłótni, nerwowej atmosfery, lekceważących tekstów i awantur. I tak też to wyglądało. Niekiedy ludzie wychodząc z takiego rodzinnego piekiełka wiedzą doskonale czego nie chcą we własnym życiu i związku, a inni mimowolnie powielają wpojone schematy i dziwią się, że - podobnie jak rodzice - też mają fatalnie w życiu. Kwestia świadomości, obserwacji i umiejętności wyciągania wniosków ...i ich stosowania w życiu. To być może rozbija się też o jakąś siłę charakteru i umiejętność nabrania dystansu, a to przychodzi dopiero z czasem. Ja też, na początku, po "wyfrunięciu" z domowego piekiełka czułem się stłamszony, bez wartości i wycofany. Może kwestia analizy tych wszystkich doświadczeń i pomoc otoczenia zdecydowały, że stałem się zupełnie innym człowiekiem? Chyba tak.
czym jest "fatalnie w życiu", warto by się zastanowić
to co piszesz to dokładnie moja droga
jako osoba z pakietem "naleciałości" dokładnie takim jak wymienione, + kilka innych
Od dziecka zamknięta w sobie, niepewna siebie, z niską samooceną, wycofana, nieufna, z trudem nawiązująca kontakty i pogłębiająca relacje,
jak miałbym cudownie "dojrzeć" do możliwości
Kwestia świadomości, obserwacji i umiejętności wyciągania wniosków ...i ich stosowania w życiu.
To być może rozbija się też o jakąś siłę charakteru i umiejętność nabrania dystansu,.
rozbija się o brak, lub nie umiejętne korzystanie z czegoś co już się ma
można równie dobrze "siłę charakteru i umiejętność dystansu" nazywać w rzeczywistości, już powielaniem cech rodziny w której się wychowywało,
jak i którymś z zaburzeń osobowości
a to przychodzi dopiero z czasem.
czas jest tylko wymiarem, nie czynnikiem
czas daje możliwość oceny, weryfikacji, z dystansu też
21 2017-08-04 12:00:05 Ostatnio edytowany przez panabiamka (2017-08-04 12:28:26)
Jestem dzieckiem z takiego domu, z tym, że u mnie sprawy wyglądały jeszcze poważniej (nie będę się wdawać w szczegóły).
Efekty? Od dziecka zamknięta w sobie, niepewna siebie, z niską samooceną, wycofana, nieufna, z trudem nawiązująca kontakty i pogłębiająca relacje, w podstawówce nauczyciele sygnalizowali, że taka jestem i dociekali dlaczego, a rodzice byli zaskoczeni (!) taką opinią na mój temat.
Staram się z tym walczyć, bywa różnie, jest naprawdę ciężko, ale czasem wydaje mi się, że jestem na coraz lepszej drodze (mam już prawie 30 lat). Wszystko to bez pomocy psychologa, którego też nieraz rozważam.Wiem jedno, jeśli kiedykolwiek stworzę własną rodzinę, postaram się zrobić wszystko, by wyglądała tak, o jakiej ja zawsze marzyłam, a mi nie było dane w takiej dorastać.
Bardzo podobne objawy miałam. Nawet teraz czasem jeszcze wracają, choć na szczęście już rzadko i są słabsze. Mój największy problem był taki, ze byłam bardzo zamknięta w sobie, mało mówiłam, nie radziłam sobie zupełnie w kontaktach międzyludzkich. Osobiście korzystałam z pomocy psychologa i częściowo to również mi pomogło. Ale najwięcej chyba skorzystałam na kontakcie ze "zdrowymi", pozytywnymi ludźmi, którzy swoją postawą oraz podejście do życia zmotywowali mnie do zmian. Również lektura oraz poszukiwania na własną rękę odpowiedzi..
panabiamka napisał/a:Czasami łapię. Chyba, że moja cierpliwość się skończy to wtedy inni mogą złapać
![]()
Też żartuję. Ale to już mniej istotne
Piękna wykładnia pod temat wątku
bardzo istotne
W sensie wpływu "kłótni" i konsekwencji jej
na dzieci
Pozdrawiam Pogodnie
Przynajmniej zainteresowani tematem mają naoczny przykład jakie mogą być konsekwencje u osób pochodzących z takich rodzin
Dobra wiadomość jest taka, że mimo "przeszłości" można zachować poczucie humoru
Inna sprawa, to jakiego rodzaju jest to poczucie humoru ;p Ale podobno liczą się chęci. A przynajmniej tak gdzieś słyszałam, choć nie potrafię wskazać kto jest autorem tej "mądrości" ;]
Wiadomo, że wszystko może mieć swoje dobre i złe strony. Zależy jak podejdzie się do tematu. Od dna można się odbijać, albo można się na nim położyć i stwierdzić, że nie ma nadziei, szkoda zachodu.. Widzę, że my chyba wypracowaliśmy podobną strategię radzenia sobie psychicznie - przez właśnie dążenie do pozytywnych stron życia. Już tak wiele było kłótni i niemiłych sytuacji, że starczy... Moi rodzice "przekłócili" za mnie juz chyba wszystkie tematy i mi nic "nieprzekłóconego" nie zostało Wszelkie krzyki, poniżanie, ubliżanie, rozciągające się na tygodnie kłótnie i awantury o to "by mieć rację" nie są mi do niczego więcej potrzebne. Masz rację - w gruncie rzeczy rodzice dali mi piękną lekcję życia. Ludzie czasem pytają mnie, skąd we mnie tyle spokoju. Możliwe, ze właśnie stąd. Dawniej byłam bardzo wycofaną, nieśmiałą, zamkniętą w sobie młodą osobą. Nie potrafiłam naturalnie okazywać uczuć lub robiłam to niezdarnie, w rezultacie najczęściej skutkowało to odrzuceniem. Teraz mam już w sobie więcej spokoju. Myślę, że z większością swoich wew większych "problemów" już sobie poradziłam. Przez swoją wew motywację, bądź będąc zmuszona przez życie. Tak więc też uważam, że można wyjść na prostą. Ale droga jest zdecydowanie bardziej kręta i wymaga chęci. Może dzięki temu więcej rozumiem. Trudno stwierdzić, gdzie byłabym teraz w swoim życiu, gdybym miała "ułożoną" rodzinę, czy taką w której zamiast siekiery w powietrzu wiszą radość i dobry humor. Czy byłabym podobna do siebie obecnej czy zupełnie inna? To interesujące, choć pewnie nigdy się już nie dowiem.
Grunt, że mam swoją szklankę. Choć może metalowy kubek byłby lepszy(również pod namiot), bo szklankę łatwiej uszkodzić ;]
Ale to już szczegół
Katarne93 świetnie to ujęła.
Mam podobne "doświadczenia" i pogląd na zagadnienie podobne do Ciebie. Nie mogąc "wytrzymać" w domowej atmosferze szybko wyrwałem sie w dorosłe życie czując, że im dłużej w tym domowym piekiełku będę - tym trudniej będzie mi być "normalnym" człowiekiem. Szybko znalazłem się w związku i ...jakoś wiedziałem czego nie chcę: kłótni, nerwowej atmosfery, lekceważących tekstów i awantur. I tak też to wyglądało. Niekiedy ludzie wychodząc z takiego rodzinnego piekiełka wiedzą doskonale czego nie chcą we własnym życiu i związku, a inni mimowolnie powielają wpojone schematy i dziwią się, że - podobnie jak rodzice - też mają fatalnie w życiu. Kwestia świadomości, obserwacji i umiejętności wyciągania wniosków ...i ich stosowania w życiu. To być może rozbija się też o jakąś siłę charakteru i umiejętność nabrania dystansu, a to przychodzi dopiero z czasem. Ja też, na początku, po "wyfrunięciu" z domowego piekiełka czułem się stłamszony, bez wartości i wycofany. Może kwestia analizy tych wszystkich doświadczeń i pomoc otoczenia zdecydowały, że stałem się zupełnie innym człowiekiem? Chyba tak.
Akurat mi jakoś trudniej było(i jest) się "odciąć" od rodziców. Gdzieś w głębi jest mi bardzo ich żal, trudno jest mi odłączyc się psychicznie od tego, czuję jakbym ich raniła w ten sposób dodatkowo. Oni poza tym stosują manipulację emocjonalną, próbują wywołać we mnie poczucie winy jeśli tylko robię coś inaczej niż oni by sobie życzyli. Nie umiem się tak odciąć, oderwać i też nie mam ani nie miałam nigdy takiego wsparcia z otoczenia, które pomogło by mi w tym. Tym bardziej, że u nas to takie "huśtawki" były. Czasem przez tydzień był spokój i niby wszystko ok, a potem miesiąc, dwa.. istne szaleństwo.. Z jednej strony rodzice tak jakby się starali w tych okresach spokoju i czuło się, ze chcą dla mnie i brata dobrze, a później, gdy pojawił sie ten drugi etap, to wszystko stawało na głowie. I tak w kółko. Dodatkowo moje niskie poczucie wartości i nieumiejętność zatroszczenia sie o swoje, lęk przed światem zewnętrznym sprawiały, że wciąż grawitowałam do tego domu..
Nie wiem czy to kwestia płci, ale mój brat poradził sobie dużo wcześniej z problemem i wydaje mi się, ze o wiele lepiej niż ja.
Panabiamka i Amethis - co Wam dają takie przekomarzania się? Zaśmiecacie tylko ten wątek i dzięki Waszej "dyskusji" obraz całości jest pogmatwany i sensowny dopiero po przebrnięciu przez taka wymiane zdań. Nie lepiej przejść na priva i tam sobie gadać?
Sorry, ale mamy uszkodzone mózgi, trzeba nam wybaczyć ;p
22 2017-08-04 12:35:27 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-08-04 12:37:33)
Sorry, ale mamy uszkodzone mózgi, trzeba nam wybaczyć ;p
Taka karma
Trzeba aktualizować oprogramowanie na bieżąco, bo rzeczywistość wyłapuje "dziury w oprogramowaniu"
Do uszkodzeń bym tego nie zaliczał
A wogole PW tu działa?
Coś się urwało