Hej, piszę do Was ponieważ 5 lat temu bardzo mi pomogliście, dziś mam inny problem. Poznałam rok temu mężczyznę, który wydawał mi się być ideałem i nagrodą za dotychczasowe ciężkie życie. Pracujemy razem, początek jak to zwykle: opowiadał mi o sobie, powiedział, że ma córkę 5-letnią, ale nie jest z matką dziecka z jakiegoś to powodu (dziś znam już 4 wersje), zapraszał na spacery itd. Nie miałam zamiaru się z nim wiązać, bo nie myślałam wtedy o związku z żadnym mężczyzną. Ponieważ za mną chodził i namawiał mnie na spotkanie, w końcu uległam i coś się zmieniło. Dostrzegłam w nim zupełnie innego mężczyznę, miał wszystko to co chciałam, aby miał mężczyzna. Nim się obejrzałam byliśmy parą, czasami miałam przeświadczenie, że coś musi być nie tak bo to za szybko wszystko się dzieje. W skrócie wygląda to tak:
1. We wrześniu się poznaliśmy
2. W listopadzie zostaliśmy parą
3. W styczniu po sylwestrze zaczął mnie unikać (nie wiem nawet dlaczego)
4. W luty mi powiedział, że mnie nie kocha
5. W marcu, że bierze ślub z matką swojego dziecka
6. W kwietniu prosił mnie abym dała mu czas, bo on wcale tego ślubu nie chce, bo mnie kocha
7. W czerwcu wyjechał do niej na 5 dni (powiedział mi dopiero, jak wrócił), powiedział, że podjął decyzję i że jednak chce być z nią
8. W lipcu wyjechali razem na wakacje nad morze, ciągle pisał do mnie, wysyłał mi swoje zdjęcia, dzwonił i mówił, jak to bardzo mnie kocha (robiło mi się niedobrze), powiedział, że jest z nią dla dziecka i takie tam bzdury.
9. Dziś wrócił i oczywiście jest mu strasznie ciężko, bo chce być ze mną, a jest z nią.
Wiecie najgorsze jest to, że w okresie gdzie byliśmy "razem", on również sypiał z tamtą kobietą. Jak mnie zostawił, to ciągle mi opowiadał, jak to cudownie jest mu z inną, pokazał mi obrączki, które wybrali, teraz opowiada jakie miał z nią cudowne wakacje. Zauważyłam, że bardzo sprawia mu przyjemność, gdy mnie rani, kiedy widzi, że cierpię on się uśmiecha. Czy to normalne? Przez te całe huśtawki, momentami nie chciało mi się żyć, odwróciłam się od przyjaciół, gdy mi mówili, że to zły człowiek i żebym odseparowała się od niego. W gruncie rzeczy zostałam sama. Znienawidziłam się i chodziłam, jak mi zagrał, poniżał mnie a ja robiłam to co chciał. On jest jak narkotyk, gdy jest w pobliżu, przestaje być sobą i nie mam tej woli, żeby powiedzieć mu nie. Bo skoro ją kocha, dlaczego nie daje mi spokoju? Co mam zrobić żeby się uwolnić od niego, ciągle o nim myślę to jest jak obsesja. I czemu on się znęca nade mną i sprawia mu to przyjemność? Ja chciałam poczuć, że ktoś mnie w końcu pokocha.....
2 2017-07-23 15:28:21 Ostatnio edytowany przez Waczarosz Marotesz (2017-07-23 15:34:01)
Hej, piszę do Was ponieważ 5 lat temu bardzo mi pomogliście, dziś mam inny problem. Poznałam rok temu mężczyznę, który wydawał mi się być ideałem i nagrodą za dotychczasowe ciężkie życie. Pracujemy razem, początek jak to zwykle: opowiadał mi o sobie, powiedział, że ma córkę 5-letnią, ale nie jest z matką dziecka z jakiegoś to powodu (dziś znam już 4 wersje), zapraszał na spacery itd. Nie miałam zamiaru się z nim wiązać, bo nie myślałam wtedy o związku z żadnym mężczyzną. Ponieważ za mną chodził i namawiał mnie na spotkanie, w końcu uległam i coś się zmieniło. Dostrzegłam w nim zupełnie innego mężczyznę, miał wszystko to co chciałam, aby miał mężczyzna. Nim się obejrzałam byliśmy parą, czasami miałam przeświadczenie, że coś musi być nie tak bo to za szybko wszystko się dzieje. W skrócie wygląda to tak:
1. We wrześniu się poznaliśmy
2. W listopadzie zostaliśmy parą
3. W styczniu po sylwestrze zaczął mnie unikać (nie wiem nawet dlaczego)
4. W luty mi powiedział, że mnie nie kocha
5. W marcu, że bierze ślub z matką swojego dziecka
6. W kwietniu prosił mnie abym dała mu czas, bo on wcale tego ślubu nie chce, bo mnie kocha
7. W czerwcu wyjechał do niej na 5 dni (powiedział mi dopiero, jak wrócił), powiedział, że podjął decyzję i że jednak chce być z nią
8. W lipcu wyjechali razem na wakacje nad morze, ciągle pisał do mnie, wysyłał mi swoje zdjęcia, dzwonił i mówił, jak to bardzo mnie kocha (robiło mi się niedobrze), powiedział, że jest z nią dla dziecka i takie tam bzdury.
9. Dziś wrócił i oczywiście jest mu strasznie ciężko, bo chce być ze mną, a jest z nią.
Wiecie najgorsze jest to, że w okresie gdzie byliśmy "razem", on również sypiał z tamtą kobietą. Jak mnie zostawił, to ciągle mi opowiadał, jak to cudownie jest mu z inną, pokazał mi obrączki, które wybrali, teraz opowiada jakie miał z nią cudowne wakacje. Zauważyłam, że bardzo sprawia mu przyjemność, gdy mnie rani, kiedy widzi, że cierpię on się uśmiecha. Czy to normalne? Przez te całe huśtawki, momentami nie chciało mi się żyć, odwróciłam się od przyjaciół, gdy mi mówili, że to zły człowiek i żebym odseparowała się od niego. W gruncie rzeczy zostałam sama. Znienawidziłam się i chodziłam, jak mi zagrał, poniżał mnie a ja robiłam to co chciał. On jest jak narkotyk, gdy jest w pobliżu, przestaje być sobą i nie mam tej woli, żeby powiedzieć mu nie. Bo skoro ją kocha, dlaczego nie daje mi spokoju? Co mam zrobić żeby się uwolnić od niego, ciągle o nim myślę to jest jak obsesja. I czemu on się znęca nade mną i sprawia mu to przyjemność? Ja chciałam poczuć, że ktoś mnie w końcu pokocha.....
Ponad pięć lat temu pisałaś:
... rozstanie zabrało mi życie. Pokochałam mężczyznę, oszukał mnie. Nigdy mnie nie kochał, byłam jego lekarstwem na obecne problemy. Boli to tym bardziej, że miałam już podobną sytuację prawie identyczną, która się skończyłam tak samo. Zostawił mnie, bo odszedł do innej kobiety... Myślę tylko o nim i próbuję zrozumieć , dlaczego mnie to znowu spotkało
Dosadnie i mądrze JUŻ WÓWCZAS napisał ci andreas1410 (zbanowany) - przeczytałem tylko początek wątku. Podejrzewam, że cała tamta dyskusja niczego tobie nie dała skoro znów tu jesteś.
Myślę, że zamiast znów się wyżalać i przeżywać KOLEJNĄ tego typu porażkę - bo nie poświęcisz przecież czasu na pracę nad sobą by samej sobie uświadomić jakieś błędne podejście do takich "chłopaczków" - powinnaś sobie stworzyć jakiś tekst-szablon, by co kilka lat sobie tu wklejać po kolejnym tego typu "związku". Szkoda od nowa pisać tekst, który wydaje się być łudząco podobny do tego sprzed kilku lat. Ludzie UCZĄ SIĘ NA WŁASNYCH BŁĘDACH i wchodząc w nowe związki, zwłaszcza po nieciekawych przeżyciach, są bardzo ostrożni, nieufni i raczej wyczuleni na "sygnały" sobie już znane... Ty - jak widać - za każdym razem robisz to samo...
Ile masz lat?
jest mu strasznie ciężko, bo chce być ze mną, a jest z nią.
No biedaczysko! Ona go na łańcuch trzyma, czy co?
Znienawidziłam się i chodziłam, jak mi zagrał, poniżał mnie a ja robiłam to co chciał. On jest jak narkotyk, gdy jest w pobliżu, przestaje być sobą i nie mam tej woli, żeby powiedzieć mu nie. .
A tutaj się pięknie sama przez sobą tłumaczysz i wymyślasz wymówki. Nie mam woli - no jak nie masz woli, to nic nie zdziałasz. Każde działanie zaczyna się od woli. Narkotyk - to też zakłada, ze jesteś jakoś ubezwłasnowolniona, pozbawiona kontroli. Przestaję być sobą - to samo. Odpychasz od siebie odpowiedzialność za własne życie. Wszystko sie dzieje poza Tobą, poza Twoimi decyzjami. Życie się toczy i nie masz na nie wpływu, nie możesz kontrolować.
Tak to przedstawiasz. Tak Ci wygodniej. A tak naprawdę wszystko w Twoich rękach, kwestia Twojej decyzji. Tylko przestań się tłumaczyć brakiem woli, siły, otumanieniem.
Strasznie to smutne, co piszesz. W punkcie siódmym już powinno być po wszystkim, a ty nie potrafiłaś się z tym pogodzić. Przecież ty nie jesteś nawet z nim w związku, a pytasz jak odejść. Uświadom sobie, że on nie jest narkotykiem a starym serem, na który nabrałaś apetytu, a od którego zbiera ci się na wymioty, ale nadal uważasz, że jest rarytasem.
5 2017-07-24 00:35:47 Ostatnio edytowany przez iskierka77 (2017-07-24 00:37:30)
Takich zwiazków na swojej drodze, autorko będziesz miała kilka albo kilkanaście.Ciągnęło będzie się to miesiacami, latami...dopóki nie zaakceptujesz siebie tzn dopóki ---- nie pokochasz siebie, nie polubisz być ze sobą, nie zaczniesz pracować nad samooceną, poczuciem własnej wartości, dopóki nie uświadomisz sobie że nikt nie ma prawa przejmować kontroli nad tobą, twoimi emocjami, uczuciami...TYLKO TY SAMA! Jak w końcu uwierzysz w siebie, poczujesz swoja wartość to nigdy n ie dasz szansy byle chłopaczkowi --niedojrzałemu lawirantowi kóry nie dorósł do zadnego poważnego związku. Tak neistety będzie. Nie zwalaj winy na toksycznych facetów, tylko zakasaj rękawy i beirz się do roboty - nad sobą.Dobrze ci radzę.
Idź na terapię do psychologa, ale przede wszystkim poukładaj sobei w głowie i zmień priorytety. Inaczej zwiazek z tym toksykiem będzie się ciagnął kolejne lata, dopóki on cię nie zostawi dla innej. A po nim będzie kolejny świr i kolejny i kolejny...Bo majac niskie poczucie własnej wartości wybierasz sobie podświadomie BYLE KOGO byle by był. Bo chcesz być kochana i dowartościowywana przez faceta. Najpierw w swoim odczuciu uwierz w siebie, swoją wartość, zacznij siebie szanować, a później wchodź w związek.Wierzę że po takiej "samoterapii" długich szczerych rozmowach ze sobą, uświadomieniu sobie swoich potrzeb, wad, zalet odnajdziesz siebie i zrozumiesz że tak naprawdę od ciebie zależy wszystko a nie od jakiegoś chłopa.
Strasznie to smutne, co piszesz. W punkcie siódmym już powinno być po wszystkim, a ty nie potrafiłaś się z tym pogodzić. Przecież ty nie jesteś nawet z nim w związku, a pytasz jak odejść. Uświadom sobie, że on nie jest narkotykiem a starym serem, na który nabrałaś apetytu, a od którego zbiera ci się na wymioty, ale nadal uważasz, że jest rarytasem.
Masz rację, nie powinnam pytać jak odejść, a raczej jak się uwolnić. Pracujemy razem i nie daje mi spokoju, mimo, że ja zaakceptowałam jego decyzję.
Takich zwiazków na swojej drodze, autorko będziesz miała kilka albo kilkanaście.Ciągnęło będzie się to miesiacami, latami...dopóki nie zaakceptujesz siebie tzn dopóki ---- nie pokochasz siebie, nie polubisz być ze sobą, nie zaczniesz pracować nad samooceną, poczuciem własnej wartości, dopóki nie uświadomisz sobie że nikt nie ma prawa przejmować kontroli nad tobą, twoimi emocjami, uczuciami...TYLKO TY SAMA! Jak w końcu uwierzysz w siebie, poczujesz swoja wartość to nigdy n ie dasz szansy byle chłopaczkowi --niedojrzałemu lawirantowi kóry nie dorósł do zadnego poważnego związku. Tak neistety będzie. Nie zwalaj winy na toksycznych facetów, tylko zakasaj rękawy i beirz się do roboty - nad sobą.Dobrze ci radzę.
Idź na terapię do psychologa, ale przede wszystkim poukładaj sobei w głowie i zmień priorytety. Inaczej zwiazek z tym toksykiem będzie się ciagnął kolejne lata, dopóki on cię nie zostawi dla innej. A po nim będzie kolejny świr i kolejny i kolejny...Bo majac niskie poczucie własnej wartości wybierasz sobie podświadomie BYLE KOGO byle by był. Bo chcesz być kochana i dowartościowywana przez faceta. Najpierw w swoim odczuciu uwierz w siebie, swoją wartość, zacznij siebie szanować, a później wchodź w związek.Wierzę że po takiej "samoterapii" długich szczerych rozmowach ze sobą, uświadomieniu sobie swoich potrzeb, wad, zalet odnajdziesz siebie i zrozumiesz że tak naprawdę od ciebie zależy wszystko a nie od jakiegoś chłopa.
Dziękuję za szczerą odpowiedź
Summerka napisał/a:Strasznie to smutne, co piszesz. W punkcie siódmym już powinno być po wszystkim, a ty nie potrafiłaś się z tym pogodzić. Przecież ty nie jesteś nawet z nim w związku, a pytasz jak odejść. Uświadom sobie, że on nie jest narkotykiem a starym serem, na który nabrałaś apetytu, a od którego zbiera ci się na wymioty, ale nadal uważasz, że jest rarytasem.
Masz rację, nie powinnam pytać jak odejść, a raczej jak się uwolnić. Pracujemy razem i nie daje mi spokoju, mimo, że ja zaakceptowałam jego decyzję.
Nie wierzę, żebyś nie wiedziała jak się uwolnić. Trudne, ale wykonalne.