W dzisiejszych czasach coraz mniej spotyka się wielopokoleniowe rodziny mieszkające razem. Wyprowadzamy się do innych miast, innych krajów, czasem na inny kontynent. Otaczają nas przeważnie ludzie młodzi, nasi znajomi. Dzieci przebywają ze swoimi dziadkami tylko okazyjnie. Nie wiedzą nic o starości, o jej blaskach a zwłaszcza cieniach. Czasem boją się starszych ludzi, szczególnie tych "dziwnie się zachowujących" w ich oczach.
W Stanach Zjednoczonych powstało eksperymentalne przedszkole przy domu spokojnej starości.
Jak myślicie - czy to dobry pomysł? Czy jest to korzystne dla obu stron - dzieci i osób starszych. Czy jednak powinniśmy chronić nasze dzieci przed sprawami starości, choroby,niedołężności?
Jak myślicie - czy to dobry pomysł? Czy jest to korzystne dla obu stron - dzieci i osób starszych. Czy jednak powinniśmy chronić nasze dzieci przed sprawami starości, choroby,niedołężności?
Starość jest naturalnym, nieuchronnym (o ile oczywiście będzie nam dana) procesem, jest częścią otaczającej nas rzeczywistości i częścią nas samych. Owszem, często jest okresem trudnym, pełnym ograniczeń, bywa, że ciężko przychodzi nam zaakceptować te wszystkie zmiany, na które nie mamy wpływu, a jednak musimy sobie z nimi radzić. Z drugiej strony starość może być piękna i pogodna - pod warunkiem, że seniora otaczają życzliwi ludzie, którzy sprawiają, że czuje się ważny, potrzebny i kochany. Zresztą podobno nie ma nic bardziej dotkliwego niż jesień życia spędzana w poczuciu izolacji i samotności.
To dlatego uważam, że odcinanie dzieci od osób starszych nie ma żadnych racjonalnych przesłanek, bo to tak, jakby wpajać im, że starości należy się wstydzić. Jeszcze gorzej - tak jakby udawać, że jej w ogóle nie ma. To błąd. Dzieci trzeba z tym pojęciem oswajać, bo starość po prostu jest - czy nam się to podoba, czy nie. Nie o to jednak chodzi, aby pokazywać im ból i cierpienie, na to bowiem przyjdzie bardziej stosowny czas, ale aby widziały w tych starszych ludziach takie same osoby, jak one same, z tą różnicą, że urodzone kilka dekad wcześniej. Tylko kontakt z seniorami pozwoli im zauważyć jak wiele wartości mogą wnieść do życia, ile ciekawych rzeczy mają do powiedzenia, jak wiele w nich życiowej mądrości, cierpliwości, życzliwości. To uczy szacunku i pokory, a przy tym chęci niesienia bezinteresownej pomocy.
JA myślę, że to jest świetny pomysł. Eliminuje dwa problemy: problem zorganizowania opieki nad dzieckiem i problem samotności starszych osób. Dzieci są zaopiekowane, starsi ludzie czują się potrzebni, mają zajęcie. Tak często narzekają starsze osoby na samotność, na brak zajęć - takie rozwiązanie jest bardzo dobre.
JA myślę, że to jest świetny pomysł. Eliminuje dwa problemy: problem zorganizowania opieki nad dzieckiem i problem samotności starszych osób. Dzieci są zaopiekowane, starsi ludzie czują się potrzebni, mają zajęcie. Tak często narzekają starsze osoby na samotność, na brak zajęć - takie rozwiązanie jest bardzo dobre.
Że niby tu chodzło to by babcie opiekowały się maluchami?
No,bez żartów.Żeby była jasność: ja nie jestem przeciw kontaktom maluchów ze starszymi osobami ale musimy wiedzieć,że nie każde dziecko i nie w każdym wieku może być pod opieką babci-a jeśli już to nie każdej babci.
Moja córka będąc dwulatką nie bardzo lubiła być pod opieką mojej teściowej.Bo ona zwyczajnie nie miała aż tyle "powera" by sprostać aktywności mojej córki.Druga babcia-moja mama-bardzo się starała sprostać ale po kilku godzinach z wnuczką padała jak kłoda Moja córka była bardzo zadowolona z pobytu u babci.Im starsza była tym więcej rozumiała,że babcia do pewnych zadań nie ma siły.
U mnie w rodzinie-prócz wymienionych babć moja córka zapewne pamięta dziadka po udarze,który często bezzasadnie się denerwował bo nie potrafił powiedzieć tego co chciał i dziadka,który nienawidzi swego syna,kradnie,kłamie i sądzi się z cała rodziną.To prawdopodobnie efekt zaburzeń związanych także z demencją.
Obecnie obie babcie mają dość dziwne zachowania i córka składa to na karb "starości"
Jak czasem z nią rozmiawiam to starość postrzega jak dziwny i smutny okres w życiu kiedy człowiek robi się wredny,męczący,nudny i zajęty wyłącznie swoimi dolegliwościami.
Trudno mi temu zaradzić i to "zaradzanie" sprowadza się wyłącznie do "kazania" i przypominania córce by babcie odwiedzała,by z wyjazdów przywiozła im jakies drobiazgi,by zadzwoniła,wysłała smsa.
Starość jest naturalnym, nieuchronnym (o ile oczywiście będzie nam dana) procesem, jest częścią otaczającej nas rzeczywistości i częścią nas samych. Owszem, często jest okresem trudnym, pełnym ograniczeń, bywa, że ciężko przychodzi nam zaakceptować te wszystkie zmiany, na które nie mamy wpływu, a jednak musimy sobie z nimi radzić. Z drugiej strony starość może być piękna i pogodna - pod warunkiem, że seniora otaczają życzliwi ludzie, którzy sprawiają, że czuje się ważny, potrzebny i kochany. Zresztą podobno nie ma nic bardziej dotkliwego niż jesień życia spędzana w poczuciu izolacji i samotności.
To dlatego uważam, że odcinanie dzieci od osób starszych nie ma żadnych racjonalnych przesłanek, bo to tak, jakby wpajać im, że starości należy się wstydzić. Jeszcze gorzej - tak jakby udawać, że jej w ogóle nie ma. To błąd. Dzieci trzeba z tym pojęciem oswajać, bo starość po prostu jest - czy nam się to podoba, czy nie. Nie o to jednak chodzi, aby pokazywać im ból i cierpienie, na to bowiem przyjdzie bardziej stosowny czas, ale aby widziały w tych starszych ludziach takie same osoby, jak one same, z tą różnicą, że urodzone kilka dekad wcześniej. Tylko kontakt z seniorami pozwoli im zauważyć jak wiele wartości mogą wnieść do życia, ile ciekawych rzeczy mają do powiedzenia, jak wiele w nich życiowej mądrości, cierpliwości, życzliwości. To uczy szacunku i pokory, a przy tym chęci niesienia bezinteresownej pomocy.
Całkowicie się z tym zgadzam.
Dlatego cieszę się, że moje dzieci mają dobry kontakt z osobami starszymi, nie tylko z własnymi dziadkami.
Do własnych dziadków jeżdżą dość często, dziś już z własnej inicjatywy. Z moim Ojcem wręcz uwielbiają spędzać czas.
Nawet w trudnych chwilach (choroba mojej Mamy) nie odsuwaliśmy ich od problemów. Oczywiście nie uczestniczyły we wszystkim, nie obarczaliśmy ich ponad miarę.
Myślę, że to zaprocentuje na przyszłość. Właściwie to już procentuje.