Mam 22 lata studiuję.. kończe teraz drugi rok studiów. Mam brata 3 lata młodszego.
Mieszkam z rodzicami, ponieważ są takim typem człowieka, że jeżeli bym sie wyprowadziła, to uznali by mnie za wyrodną córkę, która ucieka od dobrych rodziców, którzy się o nia martwią, mama straszyłaby, że trafi do szpitala ( bo choruje ), tata, że jestem niewdzięczna..
Jednak problem większy lezy w tym, że nie pozwalają mi mieć kontaktu z koleżankami ze studiów. Nie mogę wyjść z nimi na piwo, na urodziny którejś z nich lub do rynku wieczorem.
Moja mama leczyła się 10 lat żeby zajść w ciążę, dlatego rodzice sa nadopiekuńczy, ja ich bardzo kocham, jednak chciałabym żeby mnie tak nie ograniczali, bo to jest ten czas, żeby z ludzmi się poznawać i "bawić".
Rodzice twierdzą, że jeżeli pójdę z koleżankami na piwo, to wrócę nietrzewa, ktoś po drodze mnie napadnie i zgwałci bo tyle sie tego słyszy w telewizji! W zeszłym roku byłam na urodzinach jednej koleżanki i żałuję, że tam poszłam... Urodziny zaczeły sie o 20.. ja musiałam wrócić do domu o 22.. Siedziałam tam w takim stresie bo mama ciagle do mnie dzwoniła, nasłuchując czy nie jestem pijana. Kiedy wróciłam, miałam w domu straszną awanturę, mama płakała , że się martwiła, że ktoś mógł zrobić mi krzywdę, że nie po to sie tyle leczyła, żeby dziecko stracić. NIE BYŁAM PIJANA, byłam po jednym piwie , dobrze wiedziałam co w domu mnie czeka więc uważałam na alkohol. Tata za to strasznie na mnie nawrzeszczał, że jestem niewdzięczna, że szukam nieszczęścia, że mam chłopaka a bawię się bez niego!
Tak, mam chłopaka, ale też wychodzę z nim gdzies czasem.. bardzo rzadko , bo on nie lubi. A na tych urodzinach.. to był jeden jedyny raz kiedy byłam bez niego.. były tam same dziewczyny z mojej grupy, jak mogłam wprosić na urodziny mojego chłopaka? Od pocżątku było ustalone że bawimy się w damskim gronie... co ja zrobię że była to impreza wyłącznie dla babek. Rodzice jednak tego nie rozumieją.
nigdy nie wróciłam do domu pijana, nigdy nie wróciłam po 22...
Oni tłumacza to tym, że długo sie o mnie starali i się boją. Ok, rozumiem, ale szkodzą mi tym. Powiedziałam o tym kilka razy dziewczynom, że nie moge wyjść, bo będę miała o to w domu awanture.. jednak one to wyśmiały i powiedziały, że nie jestem dzieckiem, że mam po prostu wyjśc i już.. ale ja nie chce zadzierać z rodzicami, byłoby gorzej. Nie chcę miec z nimi złego kontaktu.
Studia to ponoć najpiękniejszy czas w życiu, dla mnie nie. Nigdy nie byłam w klubie, raz byłam na urodzinach koleżanki aż 2godziny! rodzice byli o to na mnie zli przez kilka dni, że szukam nieszczęścia i że mogło mi się coś stać bo świat jest niebezpieczny!
Najgorsze jest to, że mój chłopak staje murem za nimi! Zamiast mi pomóc, zrozumieć, że no kurde.. chce mieć kontakt z koleżankami, nie chce zostać sama.. to on mówi przy nich, że mają rację, bo może byśmy poszły do klubów i ktoś by mnie tam zmacał czy coś.. Wkurza mnie to, bo dobrze wie, że ja do klubu bez niego nie pójdę. Nigdy nie byłam i raczej nigdy nie będę,bo on nie lubi takich wyjść...
Mój chłopak nie wychodzi nigdzie z kolegami czy koleżankami.. twierdzi, że jest domatorem.
Ok, ale od czasu do czasu gdyby pozwolił mi iść do koleżanki na urodziny, czy coś by się stało?
NIGDY nie zawiodłam go, ani rodziców. Jestem raczej tym dobrym dzieckiem, sami to mówią...
Więc dlaczego nie pozwalają mi normalnie żyć?\
Oni twierdzą, że w moim wieku nie mieli czasu na zabawę, tata budował z dziadkiem dom, a mama zajmowała się umierająca babcią i że teraz młodziez jest okropna bo zamiast pomagać starszym i coś robić to tylko imprezy i zabawa w głowie.
Jeszcze zebym to ja gdzies chodziła..
Wyszłam jakiś czas temy z koleżankami na piwo, to siedziałam tam taka zestresowana, bo wiedziałam, że w domu będzie gadanie.
O wyprowadzce nie mam co myśleć, studia od pon-pt, nie zdołałabym utrzymać mieszkania pracując w weekendy.. Rodzice jeszcze twierdzą, że dzieci które wyprowadzają się od swoich rodziców, nie kochają ich,mają ich w d**ie i są niewdzięczne. Raz powiedziałam, że może wynajęłabym coś z kolezanką, to mama wybuchła płaczem, że od nich chcę uciec a oni sa dla mnie tacy dobrzy, tata krzyczał, że mi za dobrze u nich, że biedy mi potrzeba bo narzekam i chce ich zostawić.. i co ludzie powiedzą! co sąsiedzi powiedzą, że ich córeczka sie wyprowadza! Dodają,że oni by tego nie przeżyli... a mama trafiłaby do szpitala...
Ostatnio u nas był festiwal kolorów.. w dzień.. też nie mogłam iść.. bo nie wiadomo gdzie ja ide, bo ktoś mnie zaciągnie gdzieś, bo tam za dużo ludzi.. że jak z chłopakiem to ok, no i prosiłam mojego ukochanego, ale on nie miał ochoty bo " nie lubi takich wyjść..." no i musiałam dziewczynom wymyślić, że nie mogę bo wyjeżdżam.
Teraz doradzcie mi... koleżanka za tydzień robi urodziny i prosiła mnie żebym była, mają być same dziewczyny, i każda z nich powiedziała do mnie " no dawaj i tak nigdzie z nami nie wychodzisz!" wiecie jak ja sie okropnie czuje? nie chce być nielubiana i nie chce podpaść rodzicom.
Co wymyślić koleżankom żeby nie iść?
Bo jak pójdę to będzie awantura.
1 2017-06-20 12:00:29 Ostatnio edytowany przez BlondyCandy (2017-06-20 12:08:26)
Wniosek jest jeden. Twoi rodzice potrzebują psychologa, terapii, bo to Oni mają problem ze sobą, nie Ty. Ty chcesz być normalną nastolatką, która korzysta z prawa bycia Nią. Twoi rodzice Tobie to odbierają. Jeśli będzie tak dalej to Twój żal, który w sobie kumulujesz wkrótce zamieni się w gniew wobec Nich. Twój chłopak jest domatorem i wolałby również taką partnerkę. Ty chcesz trochę więcej swobody i dlatego w tym temacie się nie zgadzacie. Ale to że się martwi, że coś Ci się może złego stać, to jest akurat normalne.
3 2017-06-20 13:50:42 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-06-20 14:57:49)
Jeżeli pozostajesz na utrzymaniu rodziców i nie dasz rady na razie ewakuować się z domu, to muszisz przynajmniej stawać się być asertywna. Nie mozesz ulegać emocjonalnemu szantażowi swoich rodziców. Jesteś osobą dorosłą. I od tego zdania zaczęłabym rozmowę z rodzicami na spokojnie. Po prostu "mamo, tato - wychodzę, nie pytam Was o zgodę czy mogę wyjść, tylko informuję..." "Jestem osobą dorosłą, kiedyś też będę chciałam mieć dzieci, dom, rodzinę, nie bedziemy całe życie mieszkać razem, ja też mam prawo do założenia własnej rodziny...". I zapytaj się rodziców jak wyborażają sobie Twoje życie kiedy ich zabraknie na tym świecie? Przecież wiecznie żyć nie będą. Nie pytaj o zgodę, nie oczekuj aprobaty, po prostu zacznij robić swoje, moze najpierw małymi kroczkami, choćby te imprezy, i rozmawiaj z nimi, odpieraj te nieracjonalne twierdzenia. Powiedz im wprost, że to co mówią jest śmieszne i niepoważne, że to jest szantaż z ich strony, nie opieka i troska, nazywaj rzeczy po imieniu i nie miej skrupułów Ty jesteś dorosła.
A co do urodzin koleżanki. Iść na te urodziny. Wyjść z domu mówiąc "wychodzę na imprezę urodzinową do ..., na razie". Tylko przypadkiem nie mów prawdy dokąd idziesz. I wróć w środku nocy albo nad ranem. Po prostu idź na te urodziny, wyłącz telefon i baw się. I niech będzie awantura. Nie pierwsza, i pewnie nie ostatnia. I co Ci niby zrobią? Pokrzyczą, ponarzekają, rozhisteryzują się i tak do następnego razu. To jest ich problem że nie akceptują tego że jesteś dorosła. I tak masz im powiedzieć. Nie akceptujecie tego że jestem dorosła a tego nie zmieni żadna Wasza histeria.
Powiedz im że robią z siebie a przede wszystkim z Ciebie pośmiewisko. Żeby się nie kompromitowali gadkami o sąsiadach, bo nikgo nie obchodzi cudze życie rodzinne. Żeby przestali być śmieszni z takimi "argumentami".
4 2017-06-20 14:11:21 Ostatnio edytowany przez CatLady (2017-06-20 14:15:04)
Ja miałam podobną sytuację w domu - więzienie. Nigdzie nie mogłam wyjść, jak już, to wrócić na 22. Do klubu poszłam pierwszy raz na studiach, ale to tylko dlatego, że nie studiowałam w rodzinnym mieście, choć mój kierunek był tam dostępny. Zdawałam w innym mieście, bo chciałam się wyrwać z domu. nawet kredyt studencki przez to wzięłam - co nie było dobrym pomysłem, bo jeszcze nie spłaciłam, jeszcze się ciągnie. Ale byłam tak cholernie zdesperowana by się uwolnić... Tak bardzo, ze zrobiłam parę głupich rzeczy.
Twoi rodzice zdecydowanie przesadzają, ich szantaż emocjonalny jest straszny. czy wg nich nigdy się nie wyprowadzisz? Bo to by znaczyło, że ich nie kochasz i jesteś niewdzieczna? Był tu kiedyś wątek dziewczyny w wieku 29 lat, która bała się ojca, ze jej nie pozwoli. Ja Ci radzę teraz zacząć coś robić i nie czekać na zgodę rodziców, bo jej nie dostaniesz... Nie wydaje mi się, żeby oni byli otwarci na dyskusje i na argumenty inne niż histeria i szantaż emocjonalny.
PS. Ich obawy o Twoje bezpieczeństwo możesz uspokoić mówiąc, że wrócisz z imprezy taksówką, z koleżanką. Przesuń godzinę na późniejszą, powiedz, że wrócisz np o 23, taksówką, ale bądź na czas. Oni muszą się przyzwyczaić i zaakceptować, że jesteś dorosła.
Współczuję bardzo. Znam takie szantaże emocjonalne. Mają na celu wzbudzić takie poczucie winy, maja na celu to, ze do nich uwiążesz jak pies do budy. Zgadzam się, ze rodzice maja wielki problem ze sobą. Nie mogą Cię trzymać pod kloszem całe życie. Jak pisze Sony... kiedyś ich zabraknie, a Ty już teraz musisz się nauczyć jak żyć, jak sobie radzić w towarzystwie, poznać koleżanki/przyjaciółki, bo do kogo pójdziesz gdy ich nie będzie, komu się wyżalisz, kto Ci pomoże. Kiedyś znajdziesz pracę i też będą kontrolować powroty? Zabronią samej wracać wieczorem (moze będą nocne zmiany). Będziesz mieć imprezę integracyjną i zabronią na nią iść? Masz już 22 lata, nie jesteś 12-latka i musisz się w końcu nauczyć życia samodzielnego. Zacząć odpowiadać za siebie sama.
Czeka Cie długa przeprawa z rodzicami. Nazwij po imieniu, że stosują wobec Ciebie szantaż emocjonalny, jeśli nie wiedzą co to jest, to im uświadom. Zaznaczaj, że jesteś wdzięczna, ze kochasz, że doceniasz... ale czas byś dorosła.
Natomiast chłopak to po prostu zazdrośnik i egoista, a rodziców wykorzystuje bo mu tak dogodnie. Oni troszczą się, by nic się nie stało... a on o to byś go nie zdradziła, by Cię ktoś nie obmacał. Brzydkie zachowanie z jego strony. Po ewentualnym ślubie przykuje Cie do kaloryfera i zabroni wychodzić?
P.S.
Nie wiem co doradzić w sprawie urodzin koleżanki. Zaproponuj mamie, żeby z tobą poszła skoro się tak boi . Oczywiście w przenośni, ale ja bym poszła. Powiedziałabym spokojnie to co powyżej proponuję, podkreśliłabym swoją miłosć do nich, obiecała, że będę rozsądna i poprosiła o pomoc w dorośnięciu. Muszą się w końcu przełamać, nauczyć, zrozumieć... ale to będzie bardzo długa i ciężka droga. Jeśli nie ustawisz nastawienia chłopaka, to i jeszcze dłuższa, bo w nim powinnaś mieć wsparcie. Skoro nie idzie, bo to babski wieczór, to niech cie odbierze z imprezy. Nawet o północy nie powinno być to problemem, skoro tak się o Ciebie troszczy.
1. Sytuacja, którą opisujesz, jest ekstremalna. Sama miałam nadopiekuńczą mamę, ale i tak było bez porównania lepiej niż u Ciebie. Dlatego uważam, że jeśli naprawdę chcesz się uniezależnić od rodziców, to musisz podjąć bardzo zdecydowane kroki. Na pewno będzie to trudne dla Was wszystkich, ale czasami po prostu nie ma łatwego wyjścia z sytuacji. Uświadom sobie, że wywalczenie niezależności może się wiązać z przynajmniej czasowym, a być może i stałym pogorszeniem relacji z rodzicami. Zastanów się poważnie czy wolisz być "ukochaną córeczką" czy "dorosłą kobietą" - jedno niestety może być nie do pogodzenia z drugim. Daj sobie czas na podjęcie decyzji, bo może być nieodwracalna.
2. Jeśli mimo wszystko zdecydujesz się na niezależność, pierwszym krokiem jest odcięcie emocjonalnej zależności. To jest smycz, na której Cię uwiązali. Rozumiem, że rodziców kochasz, nie chcesz sprawiać im przykrości i zawodu - to oczywiste. ALE MUSISZ PRZESTAĆ ZA WSZELKĄ CENĘ STARAĆ SIĘ O ICH APROBATĘ. Póki nie nauczysz się podejmować własnych decyzji, nawet wbrew protestom i emocjonalnym szantażom, to nigdy się nie wyzwolisz. Przyjmij do wiadomości prostą prawdę - jeśli podejmujesz samodzielne decyzje, jak dorosły człowiek, naturalne jest, że niektóre rodzicom się nie spodobają. Nie czyni to Ciebie złą wyrodną córką, tylko samodzielnie myślącym człowiekiem. Pogódź się z tym, że rodzice będą protestować, histeryzować i awanturować się. Taka kolej rzeczy. I uświadom sobie, że ostatecznie ich wpływ na Ciebie w dużej mierze sprowadza się do gadania. Ich słowa mogą boleć, ale to nie są żelazne kajdany - jeśli sama na to nie pozwolisz, to słowa nie uwiążą Cię w miejscu.
3. Uniezależnij się materialnie. Znajdź pracę, wyprowadź się (o wywołanej tą decyzją histerii już pisałam - olej, ale też nie uprzedaj rodziców z dużym wyprzedzeniem, żeby nie mieli czasu się na dobre rozkręcić.). Rób to stopniowo, tzn. najpierw praca, zabezpieczenie źródła kasy, ale też udowodnienie rodzicom, że już nie jesteś małym dzieckiem, które bez nich sobie nie da rady. Potem wyprowadzka. Wyprowadzka działa cuda w takich wypadkach. I nie daj sobie wmówić, że sobie nie poradzisz. Masa ludzi wyprowadza się z domów po maturze, godzą studia z pracą, wynajmują pokój, żyją samodzielnie. Czy ty jesteś jakaś głupsza? Nie sądzę.
4. We wszystkich swoich działaniach bądź stanowcza i spokojna - nie rób rodzicom demonstracyjnie na złość. Nie dawaj się wciągać w awantury. Bądź konsekwentna, bo jeśli raz się ugniesz, to będziesz musiała wszystko zaczynać od początku. Mimo wszystko staraj się być otwarta, zapewniaj rodziców o miłości i ilekroć możesz postąpić zgodnie z ich wskazówkami bez uszczerbku dla swojej niezależności, rób to. Jeśli zaczynają mięknąć i pozwalać Ci na więcej - okaż wdzięczność. Ale, jeśli racjonalne, spokojne podejście nie będzie działać, to nie wahaj się być brutalna. Matka Ci mówi, że nie po to Cię urodziła żeby Cię stracić? Powiedz jej, że jak chciała mieć bezwolną lalkę, którą będzie mogła sterować zgodnie z własną wolą, to w ogóle nie powinna rodzić, tylko wybrać się do sklepu z zabawkami. Bo urodziła człowieka z wolną wolą a nie kukiełkę. Nie miej skrupułów, bo prawda jest taka, że to rodzice robią Tobie krzywdę, a nie Ty im - i musisz im to uświadomić.
5. Z chłopakiem zerwij natychmiast i bez żalu. Nawet jeśli wyzwolisz się od rodziców, to wpadniesz z deszczu pod rynnę i przez resztę życia będziesz sterowana i szantażowana przez niego. Podoba Ci się taka przyszłość?
Przypomniało mi się coś jeszcze. Argumentem na Twoją niezależność jest to, że rodzice uzależnili Cie od siebie, trzymali w bańce mydlanej, wychowywali jak największy skarb w ukryciu... ale nie pomyśleli, że tylko oni Cie tak w życiu traktują i będą traktować. Inni... niekoniecznie. Życie nie będzie się z Tobą łagodnie obchodzić jak rodzice, nie będzie sypać kwiatów pod nogi, a raczej rzucać kłody. Przyszły pracodawca nie będzie się cackał jak rodzice, przyszli współpracownicy także, właściciel wynajmowanego M, ani urzędnik skarbowy. Nawet mąż nie będzie się Toba opiekował, bo nie taka jego rola. Mąż ma być partnerem, a nie opiekunem-aniołem stróżem. Rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, że taka niedostosowana do życia wyjdziesz kiedyś, gdy umrą i Ty biedna co zrobisz? Załamiesz się, bo nikt Ci nie daje forów jak rodzice, bo nikt Cie nie ochrania, bo każdy wykorzystuje brak asertywności i poddańczość- jaką wpoili Ci rodzice... będziesz nieporadna i bezradna i dopiero wtedy skończy się to źle.
Podaj rodzicom przykład odwrotny; jakby się czuli gdybyś to Ty ich szantażowała emocjonalnie, ze sobie coś zrobisz i wylądujesz w szpitalu jeśli nie pozwolą Ci wyjść. Straszne uczucie -prawda? Tak samo Ty się czujesz gdy oni Tobą manipulują, straszą szpitalem i wytykają niewdzięczność. Prawdo podobnie nie zdają sobie z tego sprawy. Wychowali Cię na mądrą, rozsądną i dobrą osobę... niech jeszcze pozwolą Ci wydorośleć.
Moja mama tez uważa, że straciła wszystkie dzieci... bo się wyprowadziły. Tak mają rodzice poświęcający się w 100% swoim pociechom, żyjącym tylko dla nich, nie mając własnego życia. Smutne... .
Do drastycznych decyzji musisz dojrzeć. Jednak już teraz powinnaś wiedzieć, ze jesteś manipulowana i naucz się przed tym bronic, aby nie stać się kukiełka. W ten sposób będzie Cie w przyszłości wykorzystywał każdy po kolei.
Podstawowym priorytetem rodziców w wychowaniu dzieci, jest nauczyć Je jak żyć bez Nich.