Hm... czyli to wynika z samej nieśmiałości po prostu, ze stresu przy poznawaniu obcych osób, nie z Twojej osobowości jako takiej.
A ta nieśmiałość... to od kiedy ją masz? Od maleńkiego, całe życie, czy np. w okresie dojrzewania się zrobiłaś taka nieśmiała?
Jakby od dojrzewania, to na pewno jest wtedy łatwiej pokonać swoje lęki. A jak od maleńkiego, to już trudniej może być cokolwiek zmienić.
Choć wydaje mi się, że kwestia uśmiechnięcia się do kogoś przy poznawaniu, to bardziej jest kwestia wprawy, nawyku, niż coś bardzo glęboko zakorzenionego... Co innego np. zaufanie - taka rzecz może być trudna do zmiany (choć też nie niemożliwa) bo dotyczy bardzo naszego wnętrza. Natomiast tutaj chodzi tylko o pewien gest, pokazanie się od trochę milszej strony jakby. Którą już przecież w sobie masz, bo skoro znajomi mówią, że normalnie jesteś uśmiechnięta i dużo się śmiejesz... To bardziej masz problem w pokazaniu swojej prawdziwej natury już na poczatku znajomości, niż kwestia żebyś coś udawała. Tak że myślę, że jakieś szanse masz, żeby to poprawić
Tylko na to potrzeba też trochę czasu, uważności i świadomości w momencie, gdy poznajesz nowe osoby, żeby zachować się nie po staremu, tylko wypróbować pewne zmiany.
A moim zdaniem lepszy jakikolwiek uśmiech, niż tak zero, powaga jak na pogrzebie
Ja bym się chyba też trochę bala takiej osoby, z którą się zapoznaję, a ta bez najmniejszego uśmiechu, taka martwa twarz, jak maska... Ja osobiście bym miała wrażenie raczej, że ta osoba jest w złym nastroju, może niechętna mi nawet, czy coś. Już bym wolała jakiekolwiek skrzywienie warg, choćby przypominające uśmiech, niż taką zimną maskę. Nie dziwię się, że ludzi to trochę odrzuca...
Może spróbuj trochę potrenować przed lustrem?
Serio, kiedyś czytałam taką radę, własnie dla osób niesmiałych. Podobno te mięśnie twarzy, jak się ich nie używa (w Twoim przypadku akurat Ty ich używasz, ale nie używasz ich nigdy w sposób świadomy, nie umiesz ich kontrolować jakby) to wiotczeją i może komuś być realnie trudno nawet ten uśmiech na twarz przywołać... Więc możesz spróbować potrenować trochę
Do tego trening w wyobraźni czasem jest dobry w takich sytuacjach. Wyobrażasz sobie problemową sytuację i jak zachowujesz się w nowy sposób. To też może coś dać, w sensie, ze potem łatwiej idzie w rzeczywistości.
Uważam też, ze jak kogoś poznaje się, to uśmiech raczej z reguły jest grzecznościowy i nie ma co sobie wyrzucać, że nie taki szczery, jak wtedy, gdy nas coś na prawdę cieszy. To jest inny rodzaj uśmiechu
No ale to po prostu tak jak człowiek uczy się mówić "dzień dobry" kiedy kogoś spotyka, czy podawać rękę, to tak samo ten uśmiech nie wypływa koniecznie z jakiejś wielkiej naszej potrzeby, zwyczajnie ze świadomości, ze jesteśmy wtedy grzeczni i mili dla kogoś. Nie przykładałabym więc takiej wagi do tego, jaki ten uśmiech ma być, tylko skupiła na tym, żeby w ogóle jakiś był 