wychodzenie z samotności - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » wychodzenie z samotności

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 78 ]

Temat: wychodzenie z samotności

Witajcie.
Pogoda za oknem piękna, w głowie rodzi się dużo pomysłów na wyjścia, ale jednocześnie pojawia się myśl: "ale nie mam z kim", czyli ten mur, który jest tak trudny do przeskoczenia i przez który wiele z tych pomysłów nie przechodzi nigdy do etapu realizacji.

Ostatnio myślałam o aktywnościach, które można robić bez znajomych, poza czterema ścianami. Jednak automatycznie pojawiają mi się w głowie "blokery", ale też przypominają mi się niemiłe sytuacje, które nie sprzyjają wychodzeniu z samotności. Dodatkowo robienie pewnych rzeczy samemu nie sprawia takiej przyjemności jak w towarzystwie i chęci często same odchodzą, bo podobno "szczęście się mnoży, gdy się je dzieli".
Dorzucę jeszcze istotną rzecz.. w naszym kraju samotni ludzie są źle postrzegani, co uważam jest złe i nie sprzyja budowaniu atmosfery dla przełamywania tego stanu (kilkukrotnie ludzie, których znałam komentowali to, że nie imprezuję w weekend a czytam książkę, albo nie mam z kim czasu spędzić i inne mniej lub bardziej bezpośrednie złośliwości).

Dodam, że chyba już mi nie chodzi o poznanie kogokolwiek, ale o robienie rzeczy, które lubię bez w/w bagażu.
Macie jakieś przemyślenia czy doświadczenia w tej kwestii i chcecie się nimi podzielić? Myślicie, że da się? Potrzebuję wsparcia oraz jakiś budujących historii, które pomogą mi się wyrwać z tego martwego punktu.

Poniżej moje aktywności z przemyśleniami i doświadczeniami:

- Kino. Dosyć łatwe do wykonania w pojedynkę w dni powszednie i nietypowe godziny. W sobotę wieczorem nie zdarzyło mi się jeszcze pójść do kina, bo dookoła zakochane pary lub jakaś koleżanka, która mnie nie lubi zobaczy, że jestem sama i co gorzej zagada co ja tu sama robię.. itp. Rezygnować z wyjścia w sobotę czy przełamywać się? A może to rzucanie się na zbyt głęboką wodę?   

- Koncert. Bywałam na koncertach sama i powiem, że z moich obserwacji wynika, że zdecydowana większość ludzi jednak przychodzi z kimś. Dodatkowy bloker to ta myśl, że wszyscy widzą twoją samotność w tłumie, to że stoisz sama jak palec a dookoła grupki roześmianych znajomych. Z sytuacji, która mnie spotkała to kiedyś facet spytał się mnie "co tak sama stoję". Powiem, że się zmieszałam i głupio zaczęłam się tłumaczyć..

- Festiwal muzyczny. Sama nigdy nie byłam. Czy da się jechać samemu i dobrze bawić w miejscu, które służy do spotkań znajomych, a gdzie koncerty są tylko tłem?

- Restauracja/kawiarnia. Na szybką kawę nie mam problemów wskoczyć, często jakaś gazeta pomaga w "przetrwaniu". Natomiast raz miałam niemiłą sytuację, gdy jadłam obiad w restauracji i niedaleko dosiadła się jakaś rodzinka. Kobieta zerkając na mnie często szeptała coś swojemu mężowi na ucho (czułam, że to komentarze do mojej osoby) a potem wzięła jakąś ulotkę o wieczorkach zapoznawczych i skomentowała do niego, że mogłabym się na taki wybrać.

- Pub. Nigdy nie byłam sama i nigdy się nie wybiorę, chociaż brakuje mi wyjść w takie miejsca. Uważam, że jednak mężczyźni mają na tym polu łatwiej, bo samotnie siedzący facet to raczej w naszym kraju normalny widok, a samotnie siedząca kobieta = szuka wrażeń.

- Wycieczki/góry. Nie zdarzyło mi się być na wyjeździe samej. Kiedyś jednak po wypadzie w góry wracałam później niż reszta grupy, oczywiście jak siedziałam sama w schronisku to przysiedli się do mnie jacyś starsi, natrętni i podpici faceci. Czy to bezpiecznie samej jeździć? Jak nie przyciągać takich ludzi? Czy da się dobrze bawić samemu na wyjeździe?

Przepraszam, że trochę przydługawo, ale potrzebowałam to wyrzucić z siebie smile

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: wychodzenie z samotności
bezkres napisał/a:

w naszym kraju samotni ludzie są źle postrzegani

Nie wiem czy tak jest, choć to możliwe, że są źle postrzegani. Ale... czy to takie ważne? Chyba najważniejsze jest, co Ty myślisz sama o sobie, a nie ktoś tam. W sumie co Cię to obchodzi co kto myśli? Każdy ma prawo mieć swoje prywatne myśli i niech sobie ma, jakie chce.
Oczywiście, sprawa się komplikuje, jeśli ktoś owe myśli zaczyna z siebie wyrzucać w naszym kierunku wink Ale to też nie jakaś tragedia big_smile Bo i my niemowami nie jesteśmy wink Więc zawsze można coś, bardziej lub mniej wink , grzecznie odpowiedzieć. Albo nie odpowiadać nic, tylko olać delikwenta/tkę i robić swoje. Jak to się mówi: psy szczekają, karawana jedzie dalej wink

bezkres napisał/a:

(kilkukrotnie ludzie, których znałam komentowali to, że nie imprezuję w weekend a czytam książkę, albo nie mam z kim czasu spędzić i inne mniej lub bardziej bezpośrednie złośliwości).

Dla mnie jest to zaleta, a nie wada. Tzn. że ktoś czyta książkę w weekend, zamiast chlać na imprezie. Wolałabym mieć taką znajomą, bo przynajmniej fajny temat można sobie znaleźć o tych książkach, a o imprezach to tak za wiele się ciekawego nie da raczej powiedzieć... Bo co tu można na temat takiej imprezy? "Siedzieliśmy, piliśmy piwo, gadaliśmy o d*** Maryny, trochę tańczyli i znowu piliśmy piwo. Tak minęło 5 godzin. Potem wróciliśmy do domu.Koniec" big_smile



bezkres napisał/a:

jadłam obiad w restauracji i niedaleko dosiadła się jakaś rodzinka. Kobieta zerkając na mnie często szeptała coś swojemu mężowi na ucho (czułam, że to komentarze do mojej osoby) a potem wzięła jakąś ulotkę o wieczorkach zapoznawczych i skomentowała do niego, że mogłabym się na taki wybrać.

Nie wiem co to była za knajpa, ale ja nieraz jadałam samotnie na mieście i jakoś nie słyszałam żadnych komentarzy. Chociaż może zbyt zajęta jedzeniem byłam.

3

Odp: wychodzenie z samotności

Iść samej do kina? Bez problemu. Na koncercie?  Byłam. Obiad na mieście sama jem przynajmniej raz w tygodniu i nigdy nie spotkałam się z nieprzyjemna reakcja. Jeżeli chodzi o wyjazd... chętnie bym sama wyjechała... niestety obowiązki nie pozwalają.  Może jesteś po prostu przewrazliwiona na tle swojej samotności i tego co myślą inni? Ja mam gdzieś co myślą i jeszcze głębiej to, co mówią. Tak jest łatwiej i zdrowiej dla mnie. Polecam:)

4 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-06-13 09:48:45)

Odp: wychodzenie z samotności
samotnax4 napisał/a:

Iść samej do kina? Bez problemu. Na koncercie?  Byłam. Obiad na mieście sama jem przynajmniej raz w tygodniu i nigdy nie spotkałam się z nieprzyjemna reakcja. Jeżeli chodzi o wyjazd... chętnie bym sama wyjechała... niestety obowiązki nie pozwalają.  Może jesteś po prostu przewrazliwiona na tle swojej samotności i tego co myślą inni? Ja mam gdzieś co myślą i jeszcze głębiej to, co mówią. Tak jest łatwiej i zdrowiej dla mnie. Polecam:)

Podpisuję się pod powyższym czterema kończynami.
Na początku to samotne wychodzenie do ludzi może być trudne, ale potem cżłowiek się przyzwyczaja i zaczyna czerpać z tego przyjemność. Jak się trochę odważy, odrzuci lęk, to i towarzystwo w tym tłumie się znajdzie.
Pamiętam, jak raz na koncercie, na który wybrałam się sama, porwała mnie do tańca grupka obcych ludzi. Świetnie się bawiłam! Raz mimo tremy wyskoczyłam pod scenę i przetańczyłam wieczór z nieznajomymi. Wracałam z koncertu w świetnym humorze.
Da się? Da!
Coraz mniej mi po drodze z powszechnym biadoleniem nad samotnością. A przeżywałam ją  kiedyś dotkliwie.

5

Odp: wychodzenie z samotności

Chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. Gdy się polubi samego siebie, swoje towarzystwo, zyskuje się niezależność od innych. Nie muszę się rozpaczliwie czepiać faceta, koleżanki, tylko sama sobie wybieram towarzystwo i bez żalu rezygnuję z takiego, które mi nie odpowiada. Jestem sobą, bo nie boję się zostać sama w razie złej oceny.
Wolność i luksus.

6

Odp: wychodzenie z samotności
Koczek napisał/a:

Oczywiście, sprawa się komplikuje, jeśli ktoś owe myśli zaczyna z siebie wyrzucać w naszym kierunku wink Ale to też nie jakaś tragedia big_smile Bo i my niemowami nie jesteśmy wink Więc zawsze można coś, bardziej lub mniej wink , grzecznie odpowiedzieć. Albo nie odpowiadać nic, tylko olać delikwenta/tkę i robić swoje. Jak to się mówi: psy szczekają, karawana jedzie dalej wink

Nie jestem niemową, ale czasami mnie wcina jak przy tym koncercie, który opisałam w pierwszym poście. Straciłam wtedy grunt pod nogami i dopiero po paru dniach dotarło do mnie, że mogłam odpowiedzieć tak i tak a nie tłumaczyć się z bycia samej. Kolejny przykład to spotkanie nauczycielki na innym koncercie, krótka gadka o miłych rzeczach i powrót do rzeczywistości, bo musi paść pytanie czy sama jestem a ja znowu zaczynam się tłumaczyć.. Po cholerkę jest to ludziom wiedzieć? Na pewno nie po to bo zamierzają zaproponować dołączenie do wspólnej zabawy.

Koczek napisał/a:

Dla mnie jest to zaleta, a nie wada. Tzn. że ktoś czyta książkę w weekend, zamiast chlać na imprezie. Wolałabym mieć taką znajomą, bo przynajmniej fajny temat można sobie znaleźć o tych książkach, a o imprezach to tak za wiele się ciekawego nie da raczej powiedzieć... Bo co tu można na temat takiej imprezy? "Siedzieliśmy, piliśmy piwo, gadaliśmy o d*** Maryny, trochę tańczyli i znowu piliśmy piwo. Tak minęło 5 godzin. Potem wróciliśmy do domu.Koniec" big_smile

Super, że masz takie normalne podejście i rozumiesz, że czytanie książki może być ciekawe i że czasami impreza może być szablonowa do bólu (chociaż z wielką chęcią bym czasami zamieniła książkę na taką "nudną" imprezę smile ). Szkoda tylko, że w "realu" nie trafiam na takie otwarte osoby jak Ty smile Powiem, że już się oficjalnie nie dzielę jak spędzam wolny czas, bo chyba na razie nie mam siły na konfrontację z takimi ludźmi. Jednak zdaję sobie sprawę, że takie wycofanie też działa na moją niekorzyść.

Koczek napisał/a:

Nie wiem co to była za knajpa, ale ja nieraz jadałam samotnie na mieście i jakoś nie słyszałam żadnych komentarzy. Chociaż może zbyt zajęta jedzeniem byłam.

Warszawa (obce miasto, u siebie bym w weekend tak nie "zaszalała"), sobotni wieczór, akurat gdzieś się wybierałam, a że miałam trochę czasu to pomyślałam, że wejdę na jedzonko... no i trafiłam na ludzi co zawsze wink Nie wiem jak to jest że przyciągam takie osoby, które albo w twarz albo za plecami obgadują to, że jestem sama i że sama czas spędzam. Wydaje mi się, że część z tych ludzi poniekąd "żywi" się moim brakiem sukcesu na tym polu.

samotnax4 napisał/a:

Iść samej do kina? Bez problemu. Na koncercie?  Byłam. Obiad na mieście sama jem przynajmniej raz w tygodniu i nigdy nie spotkałam się z nieprzyjemna reakcja. Jeżeli chodzi o wyjazd... chętnie bym sama wyjechała... niestety obowiązki nie pozwalają.  Może jesteś po prostu przewrazliwiona na tle swojej samotności i tego co myślą inni? Ja mam gdzieś co myślą i jeszcze głębiej to, co mówią. Tak jest łatwiej i zdrowiej dla mnie. Polecam:)

Wymieniłaś czynności, z którymi sobie względnie radzę sama, ale co z pubem, wyjazdami czy festiwalem? Może są pewne rzeczy, które są tylko zarezerwowane dla tych mających z kim wyjść.

Piegowata'76 napisał/a:

Chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. Gdy się polubi samego siebie, swoje towarzystwo, zyskuje się niezależność od innych. Nie muszę się rozpaczliwie czepiać faceta, koleżanki, tylko sama sobie wybieram towarzystwo i bez żalu rezygnuję z takiego, które mi nie odpowiada. Jestem sobą, bo nie boję się zostać sama w razie złej oceny.
Wolność i luksus.

Lubię swoje towarzystwo, najlepiej czuję się w domu. Ostatnio jednak ciągnie mnie na zewnątrz, a tam już nie zawsze czuję się dobrze i to właśnie przez takie niemiłe komentarze ludzi. Nie zamykam się z tego powodu w czterech ścianach, ale zabierają mi one dużo komfortu i przyjemności. 
Nie mam faceta ani koleżanek, więc choćbym chciała to nie mam się kogo uczepić.

7

Odp: wychodzenie z samotności

Moze facet zapytal co tak sama stoisz bo chcial nawiazac rozmowe i to bylo pierwsze co mu przyszlo do glowy. A ty zamiast podtrzymac rozmowe - spanikowalas.

Chyba jestes przewrazliwiona, ja do kina itp. chodzilam sama 20 lat temu i nikt z tego nawet wtedy problemu nie robił.

8 Ostatnio edytowany przez bezkres (2017-06-13 17:03:42)

Odp: wychodzenie z samotności
Iceni napisał/a:

Moze facet zapytal co tak sama stoisz bo chcial nawiazac rozmowe i to bylo pierwsze co mu przyszlo do glowy. A ty zamiast podtrzymac rozmowe - spanikowalas. .

Facet był dużo starszy ode mnie i nie w moim typie, więc to moje zachowanie nie było związane z tym, że atrakcyjny facet mnie onieśmielił, wystraszył.


Iceni napisał/a:

Chyba jestes przewrazliwiona, ja do kina itp. chodzilam sama 20 lat temu i nikt z tego nawet wtedy problemu nie robił.

Nie przeczę, moje przewrażliwienie też robi swoje, ale uważam, że sytuacja jest bardziej złożona.

Znowu kino.. smile Pisałam, że z tym nie mam większych problemów (poza weekendami tongue). Może ktoś miał jakieś doświadczenie sam na sam z czymś innym niż kino, bo są większe wyzwania niż siedzenie po ciemku z obcymi ludźmi wink

9

Odp: wychodzenie z samotności

Czytając Twój wątek przypominam sobie jak kilka dobrych lat temu  zaczęłam wychodzić poza swoją sferę komfortu i jakie to było trudne.
Uwielbiam basen, ale jak sama na basen ?? Potrafiłam ubrać się, wsiąść do samochodu i po chwili wysiąść, bo dosłownie strach paraliżował.
Ale pokonałam lęk raz, drugi, teraz idąc na basen robię to nawykowo i mechanicznie, no i obserwując ludzi widzę, że zdecydowana większość jest tam w pojedynkę !
Podobnie było z rowerem i bieganiem. Od ponad roku zapisywałam się do grupy biegowej (mam iść tam sama, przecież nikt nie będzie tam sam, spalę się ze wstydu...), w końcu zapisałam się i tak dwa lata temu rozpoczęłam przygodę z bieganiem i poznałam dużą grupę ludzi. W ogóle mam wrażenie, że ludzie, którzy biorą udział w aktywnościach fizycznych są bardzo otwarci i chętni na nowe znajomości. Takie moje zdanie- czy to ci poznani na jodze, fitnesie, imprezach biegowych- ZAWSZE WARTO próbować !

Wydaje mi się, że możesz być przewrażliwiona na punkcie swojej samotności i swoje myśli przypisujesz innym. Naprawdę myślisz, że kogoś
obchodzi, że dziewczyna obok nie ma towarzystwa smile ?

10

Odp: wychodzenie z samotności

A np w pracy nie możesz nikogo poznać?? Ja tak dziesiątki osób poznawałem, i większość zapraszała na piwo itp. Unikałem tych pojebanych, co to robią jak woły za grosze a mają się za nie wiadomo kogo.

11

Odp: wychodzenie z samotności

A np w pracy nie możesz nikogo poznać?? Ja tak dziesiątki osób poznawałem, i większość zapraszała na piwo itp. Unikałem tych pojebanych, co to robią jak woły za grosze a mają się za nie wiadomo kogo.

12

Odp: wychodzenie z samotności

W swoim życiu długo i wiele razy byłam sama. Samotne wyjście na basen czy do kina, czy gdziekolwiek to dla mnie chleb powszedni. I podobnie jak Kaja uważam, że Autorka za mocno przejmuje się cudzymi spojrzeniami, które może są całkiem  życzliwe? I może ludzie w kawiarni wcale nie rozmawiają o niej, ale o jakiejś swojej znajomej?
No i nie wierzę, że w Warszawie samotna kobieta w kawiarni zwraca czyjąkolwiek uwagę.

13

Odp: wychodzenie z samotności

Normalni ludzie nie interesują się cudzym życiem

14

Odp: wychodzenie z samotności

Też uważam, że dużo w tym wszystkim "inni widzą", "inni patrzą", "inni myślą", "inni postrzegają", "inni mówią". A gdzie w tym (dużo ważniejsze, moim zdaniem) - ja chcę, ja mam ochotę, ja jestem ważna_y, ja lubię?

Jakiś czas temu przejmowałam się tym, co inni myślą. Że głupio samemu na basen, głupio samej jeść, głupio samej do kina, głupio samej siedzieć na wykładzie, głupio samej chodzić po muzeum. Jestem pewna (i myślę, że masz podobnie), że bardziej ograniczające jest to, co TY sama myślisz o sobie, gdy jesteś sama, niż to, co realnie myślą inni. Co dla Ciebie znaczy to, że jesteś sama - jakie temu towarzyszą myśli? Sama = nie potrafi..., nie umie..., jest (jakaś, czyli cechy).

Polubiłam swoje towarzystwo równie mocno jak i towarzystwo innych ludzi. Bardzo sobie cenię czas spędzany samotnie. Fajnie jest z kimś wyjść. Fajnie jest pójść gdzieś samemu.

15 Ostatnio edytowany przez Summertime (2017-06-14 19:34:26)

Odp: wychodzenie z samotności

Autorko, to Twoje błędne przekonania powodują ten stan....Na wszystko wymyślasz sobie blokery...i to dziwne..Przecież na mieście bardzo często ludzie w biegu wpadają by coś przekąsić.Wielkorotnie i ja to robię.I nigdy nikt nie patrzył na mnie wilkiem...Wręcz przeciwnie, gdy dosiadałam się do kogoś zawsze była przyjemna swobodna pogawędka....A to.z koncertami, to nie wiem skąd wzięłaś taką myśl .Ja kocham muzykę i jak dostanę się na jakiś koncert, to jestem tak podekscytowana  ....i to jest głównym, a nawet jedynym punktem dla którego znalazałam się właśnie w tym miejscu.  nad morze na plaże też  jeżdże czasem bez nikogo i cieszę się, jak nie wiem co, obserwując troski i wrzaski innych ..że mam błogi spokój ....problem jest w Tobie...A kobietka z wieczorkiem zapoznawczym miała fajny pomysł. Wziełaś ten prospekt?

16 Ostatnio edytowany przez bezkres (2017-06-14 21:17:31)

Odp: wychodzenie z samotności
Kaja74 napisał/a:

Wydaje mi się, że możesz być przewrażliwiona na punkcie swojej samotności i swoje myśli przypisujesz innym. Naprawdę myślisz, że kogoś obchodzi, że dziewczyna obok nie ma towarzystwa smile ?

Najwyraźniej obchodzi, bo poza myślami, które mi się w głowie pojawiają słyszałam też komentarze od realnych osób.

Rikitiki napisał/a:

A np w pracy nie możesz nikogo poznać?? Ja tak dziesiątki osób poznawałem, i większość zapraszała na piwo itp. Unikałem tych pojebanych, co to robią jak woły za grosze a mają się za nie wiadomo kogo.

Jeśli chodzi o poznawanie innych to nie chcę dyskutować o tym w tym temacie, bo istnieje mnóstwo innych wątków poruszających tę kwestię. Chyba już nie chcę nikogo poznawać (ci sparowani czy mający znajomych też nie są do tego skorzy a samotnicy siedzą sami w domu) wystarczy mi, żeby ludzie nie komentowali tego, że jestem sama np. na koncercie i w ogóle dali żyć tym co nie mają znajomych.

Wracając do Twojego pytania o pracę to już mi przypięto łatkę osoby, która "książki czyta w weekendy zamiast się bawić" (i taką oto łatką skończyła się próba otwarcia przed ludźmi). Jak nie mam nic innego do roboty to czytam, widocznie innym trudno to zrozumieć, szkoda tylko, że muszą się tak tym interesować. Nie są też oni chętni na poszerzenie kręgu znajomych jakby co, ale mi to nie przeszkadza, bo w pracy gdzie jest walka o awanse to znajomości są jakie są.

Rikitiki napisał/a:

Normalni ludzie nie interesują się cudzym życiem

Nie wiem czy ludzie z pracy są normalni czy nie. Wiem, że jestem bardzo introwertyczna, zdystansowana i nie otwieram się szybko przy ludziach, ja po prostu potrzebuję czasu. Tutaj koło się zamyka, bo moje zachowanie jest negatywnie odbierane, chyba jako "wynoszenie się", ale to moje domysły. Zresztą ekstrawertycy introwertyka nie zrozumieją.
Poza tym ja się więcej już chyba nie otworzę, bo wiem że w tych czasach, przyznanie się do siedzenia samej w sobotę (i czytania książek) to przyznanie się do porażki..

Monoceros napisał/a:

Też uważam, że dużo w tym wszystkim "inni widzą", "inni patrzą", "inni myślą", "inni postrzegają", "inni mówią". A gdzie w tym (dużo ważniejsze, moim zdaniem) - ja chcę, ja mam ochotę, ja jestem ważna_y, ja lubię?

Ale "inni" naprawdę mówią i to co mówią często boli..

Summertime napisał/a:

A kobietka z wieczorkiem zapoznawczym miała fajny pomysł. Wziełaś ten prospekt?

To nie była kobietka. To nie był pomysł, tylko złośliwość. Od samego początku zadziałałam na tę osobę jak płachta na byka. Ktoś mi kiedyś powiedział, że to być może dlatego, że ona nie umiałaby sama wyjść na miasto i że może w mojej samotności zobaczyła samą siebie, samotną (pomimo, że miała rodzinę). Prospektu nie wzięłam, bo w Warszawie byłam tylko na jeden dzień."

17

Odp: wychodzenie z samotności

Cytuję Kobieta zerkając na mnie często....
Nie KOBIETKA więc kto?Facet?
Lubię Warszawiaków:)Pewnie chciała Ci pomóc.To chore co próbujesz tu mówić, że obca osoba fatygowała się po, to z prospektem, aby Tobie zupełnie nieznajomej osobie szpilę wetknąć.Warszawiacy wiedzą ile jest przyjezdnych smutnych osób.

18 Ostatnio edytowany przez bezkres (2017-06-14 21:22:03)

Odp: wychodzenie z samotności
Summertime napisał/a:

Cytuję Kobieta zerkając na mnie często....
Nie KOBIETKA więc kto?Facet?
Lubię Warszawiaków:)Pewnie chciała Ci pomóc.To chore co próbujesz tu mówić, że obca osoba fatygowała się po, to z prospektem, aby Tobie zupełnie nieznajomej osobie szpilę wetknąć.Warszawiacy wiedzą ile jest przyjezdnych smutnych osób.

"Kobietka" sugeruje, że miała życzliwe zamiary w stosunku do mnie, tamta pan ich nie miała. Jeśli taka poruszona moim losem była, mogła po ludzku rozpocząć rozmowę, zagadać, zaprosić żebym się dosiadła do nich..
Może nie powinnam wymieniać miasta.. do Warszawiaków nic nie mam, równie dobrze mogło by to się zdarzyć we Wrocławiu, a historię tak samo bym przedstawiła.

Pomóc? Zachowując się jak wredna nastolatka, szepcąc coś na ucho mężowi oraz synowi i patrząc się wymownie na mnie? W pewnej chwili nawet mąż jej zwrócił uwagę żeby się uspokoiła..

Serio... w życiu zdarzają się też takie przykre sytuacje.

19

Odp: wychodzenie z samotności

No wiesz zapraszając obcą dziewczynę do stolika, aby się dosiadła....Z takim pomysłem wypalić to i ja bym nie potrafiła:D tym bardziej jeśli u boku miałabym wybrańca....Może uspokajał ją, gdyż była podekscytowana i poruszona Tobà ....żal jej się Ciebie zrobiło....We  wszystkich wymienionych punktach znalazłaś minusy...A jak widzisz inni korzystają z nich bez osoby towarzyszącej i nie widzą w tym nic dziwnego .Więcej wyluzowania nie wszyscy ludzie są przeciwko Tobie i nie wszyscy biorą udział w teorii spiskowej...aby Cię ośmieszyć tylko z tego powodu, że gdzieś tam bywasz sama..

20 Ostatnio edytowany przez bezkres (2017-06-15 07:12:26)

Odp: wychodzenie z samotności
Summertime napisał/a:

No wiesz zapraszając obcą dziewczynę do stolika, aby się dosiadła....Z takim pomysłem wypalić to i ja bym nie potrafiła:D tym bardziej jeśli u boku miałabym wybrańca....

To taki przykład dla kontrastu tylko..

Summertime napisał/a:

żal jej się Ciebie zrobiło....

Żal czy docinki, było zainteresowanie, którego nie chciałam.

Summertime napisał/a:

Może uspokajał ją, gdyż była podekscytowana i poruszona Tobà ....

Niezłe smile Ja mam przechyły w stronę niedowierzania ludziom, Ty natomiast ich idealizujesz big_smile

21 Ostatnio edytowany przez netkobietka83 (2017-06-15 09:04:52)

Odp: wychodzenie z samotności

Myślę, że sport byłby tu jakimś rozwiązaniem. Np.: bieganie, rower, rolki smile. W trakcie nikt się nie przyczepi - bo nie zdąży smile. Patrzeć dziwnie też się nie powinni, bo uprawianie sportu to nic nienormalnego. Dziwna znajoma też nie zapyta co tu robisz sama, bo chyba wiadomo co robisz smile. Albo zapisz się na jakiś kurs, np.: tańca. Tam poznasz trochę ludzi, może nawet się zaprzyjaźnisz. I znajdzie się ktoś, kto będzie chciał spędzać wspólnie czas smile

22

Odp: wychodzenie z samotności

Doskonale Cię rozumiem. Sama nieraz mam ochotę wyjść w jakieś konkretne miejsce, ale nie mam kogoś, kogo mogłabym tam zaciągnąć. Co to za przyjemność siedzieć samemu w kawiarni? Koncerty są wspaniałą rzeczą między innymi dlatego, że budują wspólne wspomnienia.

23

Odp: wychodzenie z samotności

Doskonale Cię rozumiem. Sama nieraz mam ochotę wyjść w jakieś konkretne miejsce, ale nie mam kogoś, kogo mogłabym tam zaciągnąć. Co to za przyjemność siedzieć samemu w kawiarni? Koncerty są wspaniałą rzeczą między innymi dlatego, że budują wspólne wspomnienia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam na jakimkolwiek wydarzeniu towarzyskim i nie wiem, jak miałabym to zmienić.

24

Odp: wychodzenie z samotności

Ale problemy macie smile
Ja byłąm dzisiaj sama na lodach i spoko było.
A potem wybrałam się rowerem nad rzekę, też sama. Poleżałam na trawie i popatrzyłam w niebo. I taaaaak mi było dobrze!

25

Odp: wychodzenie z samotności
Piegowata'76 napisał/a:

Ale problemy macie smile
Ja byłąm dzisiaj sama na lodach i spoko było.
A potem wybrałam się rowerem nad rzekę, też sama. Poleżałam na trawie i popatrzyłam w niebo. I taaaaak mi było dobrze!

A gdzie Meczowy był? wink

26

Odp: wychodzenie z samotności
Natiia napisał/a:

Doskonale Cię rozumiem. Sama nieraz mam ochotę wyjść w jakieś konkretne miejsce, ale nie mam kogoś, kogo mogłabym tam zaciągnąć. Co to za przyjemność siedzieć samemu w kawiarni? Koncerty są wspaniałą rzeczą między innymi dlatego, że budują wspólne wspomnienia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam na jakimkolwiek wydarzeniu towarzyskim i nie wiem, jak miałabym to zmienić.

Jak to zmienić ? Po prostu, ustalić sobie cel i małymi krokami dążyć do niego smile Czasem same sobie stwarzamy problemy.

27 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-06-15 21:31:06)

Odp: wychodzenie z samotności

Wiadomo, że razem fajnie, ale uwierzcie, można się nauczyć dobrze czuć we własnym towarzystwie.
Aga, z Meczowym wczoraj się widziałam. Dziś tylko na telefon. Ale kontakt jest jak najbardziej. I obopólna chęć kontynuacji.
Co do ostatnich zgrzytów, pan okazał się reformowalny i to mnie cieszy. Jest ewidentnie bardziej ode mnie zdecydowany (ja jak zwykle się "czaję" smile ), więc czasami milknę z zakłopotaniem, ale to akurat nieszkodliwe, a wręcz przeciwnie.

28

Odp: wychodzenie z samotności

Ludzie dążący do samotności nie potrzebują mieć nikogo bliskiego. To jest jakiś rodzaj nienormalności.

29

Odp: wychodzenie z samotności

Hm...

Trudno mi powiedzieć, skąd mi się to wzięło - kiedyś miałam podobnie. Bardzo mnie bolało, że ktoś komentował moją 'samotność'. Właśnie dlatego, że ja czułam się samotna. Więc takie dogryzanie "a to czemu z koleżanką nie wyjdziesz", "znów sama siedzisz", "idź na dwór kogoś poznać", "poszłabyś do ludzi" - bardzo było mi trudno tego słuchać. Zawsze widziałam w tym tylko swoją winę (jesteś beznadziejna, nikt cię nie lubi), nie dostawałam pozytywnych komunikatów (pomogę ci, czego potrzebujesz, podpowiedzieć ci, jak się z tym czujesz? itd). No i też byłam (nadal jestem) introwertyczką. Kocham ludzi, ale dłuższy kontakt z większą grupą osób mnie po prostu męczy. Do tego nie lubię sportu, kocham książki. No pustelnik jak się patrzy.
Trudno było mi z tymi przeciwnymi potrzebami - kontaktu oraz bycia samej. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, że nie potrzebuję klubów, wielkich grup, imprez z nieznajomymi, tylko wolę zaprosić kogoś (max 2-3 osoby) do domu na herbatę, zagadać na fejsie do kogoś, z kim nie gadałam od wieków i wyjść na kawę do przytulnej cichej kawiarni.
Dopiero jak odkryłam, że moja samotność wynika z mojego nierealnego sposobu patrzenia na to, jak "powinno" wyglądać moje życie towarzyskie, odetchnęłam. Pozwoliłam sobie nienawidzić sytuacji, w których jest wiele obcych osób.
Z czasem przyszło też zrozumienie, że te kilka osób, które mogę zaprosić do siebie do domu, zupełnie mi wystarcza. Mam może teraz w życiu 5 osób, z którymi widzę się przynajmniej raz w miesiącu. Kilka osób, z którymi mam kontakt rzadziej. I to tyle. I jest mi z tym dobrze. I od tamtej pory nie rusza mnie gadanie, że "sama znów gdzieś idziesz?" bo nie czuję się sama.

30

Odp: wychodzenie z samotności
MrSpock napisał/a:

Ludzie dążący do samotności nie potrzebują mieć nikogo bliskiego. To jest jakiś rodzaj nienormalności.

Mizantropem nie jestem. Lubię ludzi.
A jednak czasem dążę do samotności. Na przykład żeby sobie coś w spokoju przemyśleć.
W takie bzdury, że można nie potrzebować nikogo bliskiego nigdy nie uwierzę. Tylko  myli się niektórym niezależność z mizantropią.

31

Odp: wychodzenie z samotności
netkobietka83 napisał/a:

Myślę, że sport byłby tu jakimś rozwiązaniem. Np.: bieganie, rower, rolki smile. W trakcie nikt się nie przyczepi - bo nie zdąży smile. Patrzeć dziwnie też się nie powinni, bo uprawianie sportu to nic nienormalnego. Dziwna znajoma też nie zapyta co tu robisz sama, bo chyba wiadomo co robisz smile. Albo zapisz się na jakiś kurs, np.: tańca. Tam poznasz trochę ludzi, może nawet się zaprzyjaźnisz. I znajdzie się ktoś, kto będzie chciał spędzać wspólnie czas smile

Sport to aktywność, którą potrafię wykonywać bezstresowo. Czasami wyskoczę na rower, a że pedałuję szybko to potwierdzam co napisałaś: "nikt nie zdąży się przyczepić" big_smile

Z tańcem nie próbowałam, jednak poszukam czy szkoły tańca dobierają partnerów czy trzeba już z kimś przyjść. Jeśli "parują" to poszłabym, ale nie dla towarzystwa tylko dlatego, że widzę w tym coś fajnego co może rozbudzić kobiecość.
Jeśli tylko facet nie przestraszy się mojego antytalentu do tańca to może odnajdę jakąś nową pasję big_smile

Monoceros napisał/a:

Hm...

Trudno mi powiedzieć, skąd mi się to wzięło - kiedyś miałam podobnie. Bardzo mnie bolało, że ktoś komentował moją 'samotność'. Właśnie dlatego, że ja czułam się samotna. Więc takie dogryzanie "a to czemu z koleżanką nie wyjdziesz", "znów sama siedzisz", "idź na dwór kogoś poznać", "poszłabyś do ludzi" - bardzo było mi trudno tego słuchać. Zawsze widziałam w tym tylko swoją winę (jesteś beznadziejna, nikt cię nie lubi), nie dostawałam pozytywnych komunikatów (pomogę ci, czego potrzebujesz, podpowiedzieć ci, jak się z tym czujesz? itd). No i też byłam (nadal jestem) introwertyczką. Kocham ludzi, ale dłuższy kontakt z większą grupą osób mnie po prostu męczy. Do tego nie lubię sportu, kocham książki. No pustelnik jak się patrzy.
Trudno było mi z tymi przeciwnymi potrzebami - kontaktu oraz bycia samej. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, że nie potrzebuję klubów, wielkich grup, imprez z nieznajomymi, tylko wolę zaprosić kogoś (max 2-3 osoby) do domu na herbatę, zagadać na fejsie do kogoś, z kim nie gadałam od wieków i wyjść na kawę do przytulnej cichej kawiarni.
Dopiero jak odkryłam, że moja samotność wynika z mojego nierealnego sposobu patrzenia na to, jak "powinno" wyglądać moje życie towarzyskie, odetchnęłam. Pozwoliłam sobie nienawidzić sytuacji, w których jest wiele obcych osób.
Z czasem przyszło też zrozumienie, że te kilka osób, które mogę zaprosić do siebie do domu, zupełnie mi wystarcza. Mam może teraz w życiu 5 osób, z którymi widzę się przynajmniej raz w miesiącu. Kilka osób, z którymi mam kontakt rzadziej. I to tyle. I jest mi z tym dobrze. I od tamtej pory nie rusza mnie gadanie, że "sama znów gdzieś idziesz?" bo nie czuję się sama.

Bardzo bliskie jest mi to co piszesz. Jednak od jakiegoś czasu pracuję nad tym. Już nie chcę być kimś kim nie jestem.

Pomimo, że jestem introwertyczką to czasami mam ochotę wyskoczyć w miejsca wymienione w pierwszym poście. Wyskoczyć sama i się dobrze bawić. Jednak czasami mam wrażenie, że niektóre miejsca są "zastrzeżone" tylko dla ludzi mających znajomych.

MrSpock napisał/a:

Ludzie dążący do samotności nie potrzebują mieć nikogo bliskiego. To jest jakiś rodzaj nienormalności.

To jest temat o wychodzeniu z samotności a nie dążeniu do niej wink

32

Odp: wychodzenie z samotności

Bardzo bliskie jest mi to co piszesz. Jednak od jakiegoś czasu pracuję nad tym. Już nie chcę być kimś kim nie jestem.

Pomimo, że jestem introwertyczką to czasami mam ochotę wyskoczyć w miejsca wymienione w pierwszym poście. Wyskoczyć sama i się dobrze bawić. Jednak czasami mam wrażenie, że niektóre miejsca są "zastrzeżone" tylko dla ludzi mających znajomych.

Jak wyglądają te miejsca, które są "zastrzeżone"? Po czym poznajesz?

33

Odp: wychodzenie z samotności
bezkres napisał/a:
netkobietka83 napisał/a:

Myślę, że sport byłby tu jakimś rozwiązaniem. Np.: bieganie, rower, rolki smile. W trakcie nikt się nie przyczepi - bo nie zdąży smile. Patrzeć dziwnie też się nie powinni, bo uprawianie sportu to nic nienormalnego. Dziwna znajoma też nie zapyta co tu robisz sama, bo chyba wiadomo co robisz smile. Albo zapisz się na jakiś kurs, np.: tańca. Tam poznasz trochę ludzi, może nawet się zaprzyjaźnisz. I znajdzie się ktoś, kto będzie chciał spędzać wspólnie czas smile

Sport to aktywność, którą potrafię wykonywać bezstresowo. Czasami wyskoczę na rower, a że pedałuję szybko to potwierdzam co napisałaś: "nikt nie zdąży się przyczepić" big_smile

Z tańcem nie próbowałam, jednak poszukam czy szkoły tańca dobierają partnerów czy trzeba już z kimś przyjść. Jeśli "parują" to poszłabym, ale nie dla towarzystwa tylko dlatego, że widzę w tym coś fajnego co może rozbudzić kobiecość.
Jeśli tylko facet nie przestraszy się mojego antytalentu do tańca to może odnajdę jakąś nową pasję big_smile

Monoceros napisał/a:

Hm...

Trudno mi powiedzieć, skąd mi się to wzięło - kiedyś miałam podobnie. Bardzo mnie bolało, że ktoś komentował moją 'samotność'. Właśnie dlatego, że ja czułam się samotna. Więc takie dogryzanie "a to czemu z koleżanką nie wyjdziesz", "znów sama siedzisz", "idź na dwór kogoś poznać", "poszłabyś do ludzi" - bardzo było mi trudno tego słuchać. Zawsze widziałam w tym tylko swoją winę (jesteś beznadziejna, nikt cię nie lubi), nie dostawałam pozytywnych komunikatów (pomogę ci, czego potrzebujesz, podpowiedzieć ci, jak się z tym czujesz? itd). No i też byłam (nadal jestem) introwertyczką. Kocham ludzi, ale dłuższy kontakt z większą grupą osób mnie po prostu męczy. Do tego nie lubię sportu, kocham książki. No pustelnik jak się patrzy.
Trudno było mi z tymi przeciwnymi potrzebami - kontaktu oraz bycia samej. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałam, że nie potrzebuję klubów, wielkich grup, imprez z nieznajomymi, tylko wolę zaprosić kogoś (max 2-3 osoby) do domu na herbatę, zagadać na fejsie do kogoś, z kim nie gadałam od wieków i wyjść na kawę do przytulnej cichej kawiarni.
Dopiero jak odkryłam, że moja samotność wynika z mojego nierealnego sposobu patrzenia na to, jak "powinno" wyglądać moje życie towarzyskie, odetchnęłam. Pozwoliłam sobie nienawidzić sytuacji, w których jest wiele obcych osób.
Z czasem przyszło też zrozumienie, że te kilka osób, które mogę zaprosić do siebie do domu, zupełnie mi wystarcza. Mam może teraz w życiu 5 osób, z którymi widzę się przynajmniej raz w miesiącu. Kilka osób, z którymi mam kontakt rzadziej. I to tyle. I jest mi z tym dobrze. I od tamtej pory nie rusza mnie gadanie, że "sama znów gdzieś idziesz?" bo nie czuję się sama.

Bardzo bliskie jest mi to co piszesz. Jednak od jakiegoś czasu pracuję nad tym. Już nie chcę być kimś kim nie jestem.

Pomimo, że jestem introwertyczką to czasami mam ochotę wyskoczyć w miejsca wymienione w pierwszym poście. Wyskoczyć sama i się dobrze bawić. Jednak czasami mam wrażenie, że niektóre miejsca są "zastrzeżone" tylko dla ludzi mających znajomych.

MrSpock napisał/a:

Ludzie dążący do samotności nie potrzebują mieć nikogo bliskiego. To jest jakiś rodzaj nienormalności.

To jest temat o wychodzeniu z samotności a nie dążeniu do niej wink

Co do tańca to w dużych miastach jest coś takiego jak kurs tańca dla singli. big_smile Tam sami zapisują taką samą liczbę mężczyzn i kobiet i nie ma problemu z doborem partnera/ partnerki. W mniejszych miastach jest gorzej dlatego ja teraz kombinuję, jak tu wbić do dużego miasta, gdzie taki kurs jest. wink Możesz się też zapisać na kurs języka. wink

34 Ostatnio edytowany przez olive-olive (2017-06-18 13:44:07)

Odp: wychodzenie z samotności

Witaj autorko smile temat jest mi bardzo bliski. Jestem introwertyczką, niestety moje najbliższe otoczenie w ogóle nie rozumie nawet samego określenia "introwertyk", mam wrażenie wink Mają mnie za odludka. Sama siebie samotnikiem bym nie nazwała. Lubię pobyć z innymi, nie unikam kontaktu i jak tylko pojawia się okazja wychodzę do ludzi. Co prawda wolę mniejsze grono.. Ale wracając do mojego najbliższego otoczenia. Nie obejdzie się bez komentarzy, a nawet głupich docinków. Najgorzej jest usłyszeć to wszystko z ust swojej mamy. Jej docinki pamiętam do dziś. I to jak w towarzystwie innych osób próbowała sobie ze mnie zażartować, że prędzej ona sama umrze niż ja sobie kogoś znajdę albo (na moje słowa) : kto nie ma szczęścia w miłości ten ma szczęście w grze -  że przecież ja nie mam ani jednego ani drugiego. I to wszystko było dla niej powodem do żartów. Ludzie nie potrafią zrozumieć, że niektórym osobom jest ciężej zawierać znajomości. Nie każdy jest duszą towarzystwa i nie każdy ma po 300 przyjaciół na fejsie wink Patrzą na nas przez pryzmat własnej osoby/charakteru. Tak w sumie najłatwiej.

Edit: dodam jeszcze, że nauczyłam się radzić sobie ze swoim wolnym czasem bez towarzystwa. Pielęgnuję swoje pasje smile Najtrudniej było się przełamać, żeby wyjść na spacer samej, dla samego spaceru. Nigdy nie lubiłam sama wychodzić, robiłam to tylko kiedy musiałam, wiadomo - praca/zakupy/inne sprawy. Ale przełamałam się i dalej nad sobą pracuję. W życiu można być singlem i wcale nie czuć się samotną smile Wierzę w to.

35

Odp: wychodzenie z samotności

Ja bym te miejsca, które podałaś podzieliła na dwie kategorie. Te, które są bezpieczne dla samotnej osoby (raczej większość) i te mało bezpieczne.
Do tych mało bezpiecznych zaliczyłabym na pewno pub. Ludzie tam są z reguły już podpici i można paść ofiarą jakiegoś molestowania. Poza tym są mężczyźni, którzy myślą, że tam się chodzi na podryw i to głównie taki w kierunku czysto łóżkowym... Więc ja osobiście omijam tego typu miejsca, jak miałabym tam iść sama. Poza tym chodzi się tam głównie pić, a picie w samotności jest dla mnie równe alkoholizmowi (wiem, wiem, że to duże uproszczenie i to nie do końca tak jest, ale takie mam po prostu skojarzenie w głowie i zwyczajnie bym się czuła jak jakaś alkoholiczka siedząc sama w barze i pijąc piwo w samotności smile )
Co do festiwali muzycznych, to nie bardzo wiem o jaki rodzaj festiwalu by Ci mogło chodzić... Bo na przykład spędzenie popołudnia gdzieś pod sceną z muzyką w środku miasta, to jest coś innego, niż powiedzmy wyjazd na Woodstock, czy jakiś tego typu koncert. Gdzie trochę sytuacja wydaje mi się podobna, jak z tym pubem. Dużo podpitych (czasem i naćpanych) ludzi, a taka samotna kobieta może łatwo wpaść jakiemuś typkowi w oko.
No więc tego typu miejsca odradzam, ze względu na bezpieczństwo własne.
Natomiast co do gór, to tu zależy wiele od tego, jakie to góry, jakie trasy wedrówek. Bo przykładowo, w Tatrach spacer do Morskiego Oka w sezonie (i nie tylko), to niewiele się różni od każdego innego spaceru deptakiem pełnym ludzi smile Ogółem więc jakbyś wybierała znane trasy, a nawet te mniej znane, ale w pełni sezonu, czy przy weekendzie - to masz w zasadzie pewność, że będziesz co kawałek mijać ludzi i niczym się większym to nie różni od spaceru po np. miejskim parku. Inna rzecz, jakbyś chciała się wybrać w miejsca mało uczęszczane. Tu powiem Ci mój osobisty punkt widzenia - ja samotnie bym się bała po lesie gdzieś chodzić, gdzie prawie nikogo nie ma. Chyba, że masz psa (ale takiego nie w typie jamnika, czy jorka wink coś bardziej "bojowego" by się przydało wink ), no to ewentualnie z psem się można przejść na szlak. (tylko tu uważaj, bo chyba do parków narodowych nie wolno psa wprowadzać, ale to raczej wyjątek taki smile ) Chociaż jak mówię, jest to wyłącznie mój osobisty punt widzenia, natomiast chodząc dośc sporo po górach, widywałam nie raz samotne turystki. Czasem nawet mnie dziwiło, że kobieta sobie idzie i się zupełnie nie boi, bo ja sama bym się nie czuła jednak do końca bezpiecznie w takiej głuszy. Choć tak na logikę, to raczej w góry chodzą głównie pasjonaci, a nie w celu gwałcenia itp wyskoków wink Tego typu ludzie chyba sa zbyt leniwi. Wolą sie zaczaić w jakimś bliższym i bardziej uczęszczanym miejscu, np. wybiorą bardziej lasek pod miastem, niż żeby mieli jechać specjalnie w góry i tam "polować". No, ale nigdy nie wiadomo. Ja tam wolę na zimne dmuchać, niż na gorącym się sparzyć. Więc jeśli sama bym się miała wybrać w góry (ze dwa-trzy razy mi się to zdarzyło swojego czasu smile ) to nie idę na jakieś odludzia, tylko trasą, na której widzę dużo osób.
Natomiast inne miejsca, co wymieniłaś, to są całkiem bezpieczne i spokojnie można iść bez towarzystwa.
Tylko, mam wrażenie, że Ty tak na prawdę wcale nie masz ochoty w nie iść tak dla samej przyjemności, tylko uważasz, że jak będziesz tam sama, to nic fajnego tam Cię nie czeka. Jeśli z takiego założenia będziesz wychodziła, to rzeczywiście nie ma po co łazić gdziekolwiek, skoro równie dobrze można siedzieć w domu... Tak jak na przykład z tym koncertem. Ktoś tu pisał Ci, że uwielbia muzykę i na koncercie o niczym innym nie myśli, jak o słuchaniu muzyki. Ja też, jak np. idę coś zjeść, to myślę o jedzeniu, czy swoich sprawach, a nie zastanawiam się z bijącym sercem, czy aby ktoś z sąsiedniego stolika się na mnie nie gapi. Może się i ktoś kiedyś na mnie gapił, może nawet szeptał coś jeden do drugiego, a ja nawet tego nie wiedziałam? smile I tym sposobem, w spokoju sumienia, zjadłam smaczny obiad i zadowolona wróciłam do domu. Podobnie koleżanka od muzyki cieszyła się koncertem, skupiając na muzyce i nie myśląc o niczym innym, ani nie rozglądając się na boki. Ty natomiast poszłabyś i zamiast się cieszyć tym, co tam zastaniesz, to obsesyjnie byś rozmyślała, że jesteś sama, że wszyscy się na Ciebie gapią etc. Wtedy nawet nie będziesz skupiać się na muzyce, dobrym jedzeniu, czy widoku z gór. Będziesz zbyt skupiona na własnym "problemie". Który tak na prawdę wcale nie musi być jakimś problemem. To zależy od Twojego nastawienia, czy to będzie, czy nie będzie problem.

36 Ostatnio edytowany przez bezkres (2017-06-21 17:49:35)

Odp: wychodzenie z samotności
Koczek napisał/a:

Ja bym te miejsca, które podałaś podzieliła na dwie kategorie. Te, które są bezpieczne dla samotnej osoby (raczej większość) i te mało bezpieczne.

Trafiłaś w sedno. W ogóle to chyba za bardzo się zafiksowałam na sprawach związanych z samotnością i jak postrzegają ją inni ludzie, że zapominałam o takim istotnym składniku jakim jest bezpieczeństwo.

Jeśli chodzi o pub to raczej myślałam o jakimś znajomym miejscu, w znajomym mieście i oczywiście bez upijania się na umór. Jednak chyba tylko w teorii (lub będąc mężczyzną) można wyskoczyć samej na piwo i koncert do pubu.

Na festiwalu jeszcze nie byłam sama tylko zawsze z ludźmi. Jednak zdarzało mi się odłączyć od grupy na dłuższą chwilę i powiem, że nikt mnie nie zaczepiał, nękał itd. Czułam się bezpiecznie, jedyny dyskomfort związany był z tym, że włączało mi się myślenie, że inni mnie widzą samą.. Jednak nie wiem jakby to było pojechać totalnie bez nikogo, może jeszcze jakiś ekstrawertyk dałby radę, ale introwertyk.. hm chyba ze głęboka woda.

W górach też sama jeszcze nie byłam. Generalnie trasy, które nie przebiegają w lesie dałabym radę sam przejść, natomiast odcinki leśne to już inna bajka.

Chyba trzeba się pogodzić z tym, że życie samotnego człowieka ma więcej ograniczeń i tyle sad

Koczek napisał/a:

Tylko, mam wrażenie, że Ty tak na prawdę wcale nie masz ochoty w nie iść tak dla samej przyjemności, tylko uważasz, że jak będziesz tam sama, to nic fajnego tam Cię nie czeka. Jeśli z takiego założenia będziesz wychodziła, to rzeczywiście nie ma po co łazić gdziekolwiek, skoro równie dobrze można siedzieć w domu... Tak jak na przykład z tym koncertem. Ktoś tu pisał Ci, że uwielbia muzykę i na koncercie o niczym innym nie myśli, jak o słuchaniu muzyki..

Znowu w dziesiątkę. Wiem, że powinnam zmienić swoje nastawienie, ale jak już jestem przed koncertem to włącza mi się ten automatyczny tryb, co inni powiedzą, skomentują, zauważą.

Monoceros napisał/a:

Jak wyglądają te miejsca, które są "zastrzeżone"? Po czym poznajesz?

To te o których z Koczkiem rozmawiałyśmy.

olive-olive napisał/a:

Edit: dodam jeszcze, że nauczyłam się radzić sobie ze swoim wolnym czasem bez towarzystwa. Pielęgnuję swoje pasje smile Najtrudniej było się przełamać, żeby wyjść na spacer samej, dla samego spaceru. Nigdy nie lubiłam sama wychodzić, robiłam to tylko kiedy musiałam, wiadomo - praca/zakupy/inne sprawy. Ale przełamałam się i dalej nad sobą pracuję. W życiu można być singlem i wcale nie czuć się samotną smile Wierzę w to.

Brzmi tak lekko i bezstresowo smile Może niedługo uda mi się pójść do np. do kina, teatru czy na koncert z takim luzem jak Tobie na spacer.

Jeśli chodzi o docinki to bardzo przykro mi, że słyszałaś je od tak bliskich osób. Czasami trudno mi zrozumieć dlaczego ludzie tacy są. Wyśmiewają grubych, bo są grubi, wyśmiewają ich też nawet jeśli postanowili coś ze sobą zrobić, dają rady osobom w depresji typu, "weź się w garść; uśmiechnij się". Brak chociażby minimum empatii..

37

Odp: wychodzenie z samotności

@ Bezkres

Do kina czy teatru nie mam pewności czy poszłabym sama.. Góry, w pojedynkę na pewno odpadają. Ale zdarzało mi się wyjść samej np. na wystawę do galerii sztuki. Wszystko zależy od podejścia. Od poczucia bezpieczeństwa i tego jak dobrze się możemy czuć ze sobą we własnym towarzystwie. Mimo, że mogę brzmieć lekko i bezstresowo jak to określiłaś, to praca nad sobą trwa już kilka lat (z przerwami na nieudane związki, które mnie odciągnęły od siebie samej i mojego problemu). Oczywiście mam nadzieję, że jestem bliżej niż dalej. A na to "co sobie inni mogą pomyśleć", dobrym ćwiczeniem jest wyjście czasem bez makijażu smile

38

Odp: wychodzenie z samotności

Ja tam nie lubię nakładać makijażu. Ciężka harówka big_smile
Im mam więcej lat, tym mniej czuję, że muszę. A inni niech sobie o mnie myślą co im się podoba, zupełnie jak ja o nich.
Jeśli w weekend pogoda dopisze, robię sobie porządną rowerową wycieczkę. Jeżeli się nikt nie przyłączy (zamierzam zaproponować), wcale nie będę nad tym płakać smile

39

Odp: wychodzenie z samotności
Piegowata'76 napisał/a:

Ja tam nie lubię nakładać makijażu. Ciężka harówka big_smile
Im mam więcej lat, tym mniej czuję, że muszę. A inni niech sobie o mnie myślą co im się podoba, zupełnie jak ja o nich.
Jeśli w weekend pogoda dopisze, robię sobie porządną rowerową wycieczkę. Jeżeli się nikt nie przyłączy (zamierzam zaproponować), wcale nie będę nad tym płakać smile

I to jest podejście smile sama do takiego dążę smile

40

Odp: wychodzenie z samotności
Piegowata'76 napisał/a:

Im mam więcej lat, tym mniej czuję, że muszę. A inni niech sobie o mnie myślą co im się podoba, zupełnie jak ja o nich.

O kurcze! Nie miałam pojęcia, że można czuć jakiś przymus nakładania makijażu big_smile I że są ludzie, którzy myślą cokolwiek o innych na podstawie mienia/niemienia na sobie makijażu yikes Dla mnie jakiś absurd, godny głupiutkich nastolatek co najwyżej... No chyba, że to ja jakaś dziwna jestem...?

41

Odp: wychodzenie z samotności

A ja nam tak ze owszem Lubie w samotności poczytać książkę obejrzeć film posłuchać muzyki poleniuchowac zrobić sobie domowe SPA.  Ale np samotna jazda na rowerze nie sprawia mi przyjemności.  I nie chodzi o to co pomyślą inni ,bo przecież mało kogo obchodzi gdzie, z kim  i po co jadę tym rowerem . Po prostu w pojedynkę nie sprawia mi to radości.
Kino,teatr,koncert;-  tu też nie jest problemem fakt pójścia  samej ,ale niestety w mojej miejscowości takich miejsc nie ma.musze tam dojechać pociągiem lub autobusem. I tu pojawia się problem bo dajmy na to w weekendy  koncert ,seans czy  sztuka jest w godzinach wieczornych a jeszcze trzeba wrócić do domu.wiec po prostu boje się sama podróżować nocami. Przydałaby się znajoma singielka a niestety o taką trudno.

42

Odp: wychodzenie z samotności
milka76 napisał/a:

A ja nam tak ze owszem Lubie w samotności poczytać książkę obejrzeć film posłuchać muzyki poleniuchowac zrobić sobie domowe SPA.  Ale np samotna jazda na rowerze nie sprawia mi przyjemności.  I nie chodzi o to co pomyślą inni ,bo przecież mało kogo obchodzi gdzie, z kim  i po co jadę tym rowerem . Po prostu w pojedynkę nie sprawia mi to radości.
Kino,teatr,koncert;-  tu też nie jest problemem fakt pójścia  samej ,ale niestety w mojej miejscowości takich miejsc nie ma.musze tam dojechać pociągiem lub autobusem. I tu pojawia się problem bo dajmy na to w weekendy  koncert ,seans czy  sztuka jest w godzinach wieczornych a jeszcze trzeba wrócić do domu.wiec po prostu boje się sama podróżować nocami. Przydałaby się znajoma singielka a niestety o taką trudno.

Dokładnie, chodzi także o tę radość dzielenia z kimś wolnego czasu. W góry sama nie pojadę jak już wspomniałam. Nie tylko ze względów bezpieczeństwa. Dla mnie to żadna przyjemność podziwiać krajobrazy w pojedynkę. Wolę się cieszyć razem z kimś. W moich okolicach też trudno o znajomą singielkę do towarzystwa hmm Niestety.

43

Odp: wychodzenie z samotności
Koczek napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Im mam więcej lat, tym mniej czuję, że muszę. A inni niech sobie o mnie myślą co im się podoba, zupełnie jak ja o nich.

O kurcze! Nie miałam pojęcia, że można czuć jakiś przymus nakładania makijażu big_smile I że są ludzie, którzy myślą cokolwiek o innych na podstawie mienia/niemienia na sobie makijażu yikes Dla mnie jakiś absurd, godny głupiutkich nastolatek co najwyżej... No chyba, że to ja jakaś dziwna jestem...?

Przymus to może nie jest. Ale skoro ktoś czuje się lepiej z makijażem i pewniej to nie widzę w tym nic co by mogło dziwić smile Są ludzie, którzy jednak myślą cokolwiek, dla przykładu mogę podać chłopaka, który wybałuszył dziś na mnie swoje ślepia. Z rana wychodzę pospacerować/pobiegać  i zawsze jestem bez makijażu. Wyglądał jakby ducha zobaczył big_smile Coś tam sobie na pewno pomyślał. Na szczęście się nim nie przejęłam.

44

Odp: wychodzenie z samotności
olive-olive napisał/a:
milka76 napisał/a:

A ja nam tak ze owszem Lubie w samotności poczytać książkę obejrzeć film posłuchać muzyki poleniuchowac zrobić sobie domowe SPA.  Ale np samotna jazda na rowerze nie sprawia mi przyjemności.  I nie chodzi o to co pomyślą inni ,bo przecież mało kogo obchodzi gdzie, z kim  i po co jadę tym rowerem . Po prostu w pojedynkę nie sprawia mi to radości.
Kino,teatr,koncert;-  tu też nie jest problemem fakt pójścia  samej ,ale niestety w mojej miejscowości takich miejsc nie ma.musze tam dojechać pociągiem lub autobusem. I tu pojawia się problem bo dajmy na to w weekendy  koncert ,seans czy  sztuka jest w godzinach wieczornych a jeszcze trzeba wrócić do domu.wiec po prostu boje się sama podróżować nocami. Przydałaby się znajoma singielka a niestety o taką trudno.

Dokładnie, chodzi także o tę radość dzielenia z kimś wolnego czasu. W góry sama nie pojadę jak już wspomniałam. Nie tylko ze względów bezpieczeństwa. Dla mnie to żadna przyjemność podziwiać krajobrazy w pojedynkę. Wolę się cieszyć razem z kimś. W moich okolicach też trudno o znajomą singielkę do towarzystwa hmm Niestety.

No, dobra, ale jeśli nikogo nie spotkacie? To też może się zdarzyć. I co wtedy? Nie szkoda czasu na czekanie, aż ktoś porwie w góry czy na rower? Dziś znajomy mi opowiadał o kobiecie, która pierwszy raz w życiu była z nim we wcale nie odległej miejscowośći, bo sama się nigdy nie wybrała. Ja tam wolę wziąć sprawy w swoje ręce i nie składać swojego losu w ramiona księcia z bajki.
A znałam też osobiście kobietę, która męża poznałą na samotnym urlopie smile

45

Odp: wychodzenie z samotności
Koczek napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Im mam więcej lat, tym mniej czuję, że muszę. A inni niech sobie o mnie myślą co im się podoba, zupełnie jak ja o nich.

O kurcze! Nie miałam pojęcia, że można czuć jakiś przymus nakładania makijażu big_smile I że są ludzie, którzy myślą cokolwiek o innych na podstawie mienia/niemienia na sobie makijażu yikes Dla mnie jakiś absurd, godny głupiutkich nastolatek co najwyżej... No chyba, że to ja jakaś dziwna jestem...?

Ktoś tam powyżej pisał o wychodzeniu bez makijażu w celu trenowania pewności siebie i niezależności, więc zareagowałam.
Słyszalam o osobach, które bez tapety nie wyjdą nawet wyrzucić śmieci i dla mnie to one żyją pod presją. Ale oczywiście ich wybór.
Osobiście nie lubię się malować i nie chodzi wcale o samo bycie umalowaną, bo nawet lubię mieć np. świetnie 'zrobione" oko. Nie mam jednak ani dobrego wzroku, ani zdolności manualnych, by to zrobić dobrze. Dla mnie to, jak już pisałam, harówka smile
Najczęściej więc olewam makijaż i cieszę się, że nie "muszę" go robić.

46

Odp: wychodzenie z samotności
Piegowata'76 napisał/a:

Ktoś tam powyżej pisał o wychodzeniu bez makijażu w celu trenowania pewności siebie i niezależności, więc zareagowałam.
Słyszalam o osobach, które bez tapety nie wyjdą nawet wyrzucić śmieci i dla mnie to one żyją pod presją. Ale oczywiście ich wybór.
Osobiście nie lubię się malować i nie chodzi wcale o samo bycie umalowaną, bo nawet lubię mieć np. świetnie 'zrobione" oko. Nie mam jednak ani dobrego wzroku, ani zdolności manualnych, by to zrobić dobrze. Dla mnie to, jak już pisałam, harówka smile
Najczęściej więc olewam makijaż i cieszę się, że nie "muszę" go robić.

Wiem, wiem, że Ty sie odnioslas tylko, OK smile Po prostu mnie to mega zdziwiło, co przeczytałam, stąd moja reakcja wink Dla mnie to jest po prostu taki pikuś, że nie wiem jak trzeba być infantylnym, żeby emocjonować się, czy jakaś tam osoba idzie w makijażu, czy bez... Jakby nie było lepszych tematów do rozmyślań itp wink Szczerze to mnie takie głupoty w ogóle nie interesują typu jak ktoś jest ubrany, czy uczesany, czy umalowany. No chyba, że coś się bardzo rzuca w oczy, to inna sprawa, ale to raczej rzadko coś mój wzrok w tłumie przykuwa wink

47

Odp: wychodzenie z samotności
Piegowata'76 napisał/a:

No, dobra, ale jeśli nikogo nie spotkacie? To też może się zdarzyć. I co wtedy? Nie szkoda czasu na czekanie, aż ktoś porwie w góry czy na rower? Dziś znajomy mi opowiadał o kobiecie, która pierwszy raz w życiu była z nim we wcale nie odległej miejscowośći, bo sama się nigdy nie wybrała. Ja tam wolę wziąć sprawy w swoje ręce i nie składać swojego losu w ramiona księcia z bajki.

No właśnie, nie szkoda wam życia na takie ograniczające myślenie i nicnierobienie? Życie jest za krótkie, żeby sobie odmawiać przyjemności... Albo uzależniać je od kogoś. A nawet jak się z kimś jest, np. ma się męża, to też nie ma się nigdy gwarancji na jak długo, albo czy gdzieś nie wyjedzie powiedzmy. A wtedy trzeba sobie też samemu czas zorganizować.
No, ale co kto woli. Niektórym chyba wygodniej siedzieć w bezpiecznym domu, tak jak sa przyzwyczajeni. Zawsze to "wychodzenie ze strefy komfortu" jest na początku stresujące. Z tym, że ja uważam, że no risk no fun smile Z tym też się trzeba liczyć. Jedni wybiorą komfort, ale stracą ten "fun". Inni zaryzykują raz i kolejny, ale chociaż poczują, że żyją.

48

Odp: wychodzenie z samotności
Koczek napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

No, dobra, ale jeśli nikogo nie spotkacie? To też może się zdarzyć. I co wtedy? Nie szkoda czasu na czekanie, aż ktoś porwie w góry czy na rower? Dziś znajomy mi opowiadał o kobiecie, która pierwszy raz w życiu była z nim we wcale nie odległej miejscowośći, bo sama się nigdy nie wybrała. Ja tam wolę wziąć sprawy w swoje ręce i nie składać swojego losu w ramiona księcia z bajki.

No właśnie, nie szkoda wam życia na takie ograniczające myślenie i nicnierobienie? Życie jest za krótkie, żeby sobie odmawiać przyjemności... Albo uzależniać je od kogoś. A nawet jak się z kimś jest, np. ma się męża, to też nie ma się nigdy gwarancji na jak długo, albo czy gdzieś nie wyjedzie powiedzmy. A wtedy trzeba sobie też samemu czas zorganizować.
No, ale co kto woli. Niektórym chyba wygodniej siedzieć w bezpiecznym domu, tak jak sa przyzwyczajeni. Zawsze to "wychodzenie ze strefy komfortu" jest na początku stresujące. Z tym, że ja uważam, że no risk no fun smile Z tym też się trzeba liczyć. Jedni wybiorą komfort, ale stracą ten "fun". Inni zaryzykują raz i kolejny, ale chociaż poczują, że żyją.

Nigdzie nie napisałam, że czekam na kogoś kto mnie zbawi i "uratuje przed macochą, która zamknęła mnie w wysokiej wierzy". Jeśli nikogo nie spotkam świat mi się nie zawali. Jestem na etapie poszerzania sobie zajęć, które można robić samemu i czerpać z tego taką samą radość co w gronie. Ale z drugiej strony nie jestem typem samotnika i lubię spędzać czas z ludźmi, w towarzystwie.

49

Odp: wychodzenie z samotności
Koczek napisał/a:

A nawet jak się z kimś jest, np. ma się męża, to też nie ma się nigdy gwarancji na jak długo, albo czy gdzieś nie wyjedzie powiedzmy. A wtedy trzeba sobie też samemu czas zorganizować.

W kontekście związków dodałabym aspekt "zabezpieczenia się" przed toksyczną osobą, relacją. Warto znaleźć swoją przestrzeń, pasje, zainteresowania, które potrafimy wykonywać samemu, bo może to nam dać siłę do nie wchodzenia lub wyjścia z niedobrej dla nas relacji bez strachu, że zostaniemy sami.

Odp: wychodzenie z samotności

Uwaga dziewczyny z Poznania i z innych miast, przestrzegam przed nieuczciwym typem z Poznania, który oszukuje i wykorzystuje dziewczyny będące dziewicami. Oszust a raczej zwykły naciągacz pięknie pisze, obiecuje przysłowiowe złote góry a w rzeczywistości wykorzystuje dziewczynę do zaspokojenia swoich potrzeb. Jest niekulturalny i brak mu taktu. Zamiast zaoferować dziewczynie godne warunki chce po prostu ukraść dziewictwo. Uważajcie i rozsądnie odpisujcie na maile.

51 Ostatnio edytowany przez osobliwy nick (2017-07-07 22:45:11)

Odp: wychodzenie z samotności

To ja dorzucę jeszcze kilka pomysłów od siebie, na aktywności i doświadczenia w samotności.

1. Samotnie można się doskonale masturbować. Niekiedy lepiej, aniżeli uprawiać seks z kobietą.
2. Samotnie możesz pójść do parku, nad rzeczkę lub na łąkę, zabrać ze sobą 200 ml wódki, wypić kilka piw, wziąć głęboki oddech i poczuć jakby bóg się do Ciebie uśmiechnął. Zapomnieć o problemach, jeżeli są.
3. Samotnie najlepiej i najbardziej głęboko poznaje się również nowych ludzi. Trzeba się tylko odważyć i zagadać.
4. Polecam też, mimo wszystko, samotne wychodzenie do klubów, czy pubów, bo możesz poznać tam również takich facetów, jak ja (uczuciowy romantyk, o wrażliwym usposobieniu).
5. Samotnie można też świetnie podróżować, góry to bardzo dobry pomysł. Co prawda, w górach jeszcze sam nie byłem, ale muszę kiedyś spróbować i poszukać przygód na szlaku (trochę obok).

joanna_stemplewska napisał/a:

Uwaga dziewczyny z Poznania i z innych miast, przestrzegam przed nieuczciwym typem z Poznania, który oszukuje i wykorzystuje dziewczyny będące dziewicami. Oszust a raczej zwykły naciągacz pięknie pisze, obiecuje przysłowiowe złote góry a w rzeczywistości wykorzystuje dziewczynę do zaspokojenia swoich potrzeb. Jest niekulturalny i brak mu taktu. Zamiast zaoferować dziewczynie godne warunki chce po prostu ukraść dziewictwo.

To w końcu polecasz, czy przestrzegasz? Jak chce skraść dziewictwo, to ja bym brał, gdybym był kobietą.

52

Odp: wychodzenie z samotności
osobliwy nick napisał/a:

1. Samotnie można się doskonale masturbować. Niekiedy lepiej, aniżeli uprawiać seks z kobietą.

Słowo klucz: niekiedy tongue Nikt Cię tak nie zmasturbuje jak rąsia samąsia wink ale jednak... co kobieta może Ci dać tego rąsia nie da tongue

osobliwy nick napisał/a:

2. Samotnie możesz pójść do parku, nad rzeczkę lub na łąkę, zabrać ze sobą 200 ml wódki, wypić kilka piw, wziąć głęboki oddech i poczuć jakby bóg się do Ciebie uśmiechnął. Zapomnieć o problemach, jeżeli są.

Ty schowasz 200 ml wódki... dobra kobieta jakiś litr. If u know what i mean wink

osobliwy nick napisał/a:

3. Samotnie najlepiej i najbardziej głęboko poznaje się również nowych ludzi. Trzeba się tylko odważyć i zagadać.

Aaa noo tooo tego... no w sumie się zgadzam smile

osobliwy nick napisał/a:

4. Polecam też, mimo wszystko, samotne wychodzenie do klubów, czy pubów, bo możesz poznać tam również takich facetów, jak ja (uczuciowy romantyk, o wrażliwym usposobieniu).

Samemu smutno. Już lepiej z butelką. Pustą, na wymianę wink

osobliwy nick napisał/a:

5. Samotnie można też świetnie podróżować, góry to bardzo dobry pomysł. Co prawda, w górach jeszcze sam nie byłem, ale muszę kiedyś spróbować i poszukać przygód na szlaku (trochę obok).

Niedźwiedź. Mówi Ci to coś? Napalony turysta w lesie ze swetrem zamiast t-shertu... to już lepiej rower. Szybciej uciekać wink

53

Odp: wychodzenie z samotności

Nie czekam na księcia z bajki. Ale nie da się ukryć, że wiele rzeczy nie chce się robić samemu  (probowałam i jakoś nie poczułam ze żyje wręcz odwrotnie byłam zdolowana )..,bo nie dają radości.
Jest okres wakacyjny .w pracy wszyscy na urlop jada z mezami rodzinami partnerami z przyjaciółmi ale sparowanymi.  W otoczeniu poza pracą to samo.zaraz ktoś powie są biura podróży, które organizują wakacje dla  singli. Owszem przejrzałam kilka ofert (krajowe bo na razie tylko takie mnie interesują ) ale nie są na moje możliwości finansowe.

54 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-07-08 12:56:53)

Odp: wychodzenie z samotności

A ja was doskonale rozumiem.
Nie lubię wychodzić sama, niestety najczęściej muszę i z trudem mi to przychodzi sad
Na rower owszem, jeżdżę i to daleko, po 30 km. Tylko że nie jest to czasem bezpieczne.
Ostatnio jechałam np. nad jezioro lasami i dowiedziałam się od pracownika leśniczówki, że w tych lasach są watahy wilków. Niby nie groźne, ale nie chciałabym ich spotkać. No i już boję się tam wyruszać od tego czasu.
Innym razem zostawiłam rower w miejscu, gdzie na opony prażyło słońce (wcześniej był tam cień) i oczywiście złapałam gumę. W środku lasu, nad dzikim jeziorem, bez narzędzi (wiem, mój błąd, ale nawet z narzędziami miałabym problem sama z tym sobie poradzić). Dobrze, że miał kto po mnie przyjechać autem, bo naprawdę nie miałabym się jak stamtąd wydostać.
Nie byłam tam od tamtego czasu, blokada sad
Raz też wybiegł mi na drogę rozpędzony jeleń. Jakby na mnie wpadł, kto by mnie tam znalazł ?

Kajak? Uwielbiam, czasem biorę sama, lecz w dwuosobowych pływa się źle, a jedynek nie mają. Biegania nie lubię.
Siłownia jest fajnym rozwiązaniem i w saunie po siłowni można miło pogadać, więc planuję znów chodzić po urlopie.

Nie wybiorę się sama do kina czy filharmonii, bo dla mnie cały urok to chodzenie w takie miejsce razem, dzielenie się wrażeniami... Nad tym powinnam popracować.
Pubów tak czy siak nie lubię, nie znoszę papierosowego dymu i nie przepadam za nadmiarem alkoholu.

Przyjaciele i znajomi  - mam bardzo małe grono, mieszkam daleko od rodziny, pracuję też daleko na zadupiu i nie umówię się z miejscowymi z pracy, bo wracam służbowym autem i potem bym nawet nie miała jak się stamtąd wydostać, to kawał drogi. W weekendy koleżanki z mężami, dwie schorowane, mało sprawne ruchowo, niestety nie dadzą mi rady towarzyszyć w sportach. Krucho też u nich z finansami, to nawet nie namawiam na koncerty czy kino.

Co do uwag obcych bywają bardzo przykre. Parę lat temu kupiłam domek nad jeziorem... Bywało, że byłam tam całkiem sama i oczywiście za każdym razem musiałam wysłuchiwać pytań sąsiadów "co taka piękna i zaradna kobieta robi tu sama". Jeśli udawało się przyłączyć tam do towarzystwa, to oczywiście chętnie to robiłam, ale nie zawsze miałam taką możliwość. Raczej bardzo rzadko, gdy były wspólne ogniska, a nie przydomowe rodzinne grille.
Żony bardzo nie lubią samotnych pań, tak jakby mnie jakiś zajęty facet kiedykolwiek interesował.

Jeszcze wrócę do koleżanek. Póki samotne, to chętne do znajomości. Gdy kogoś poznają, wszystko się ucina. Mam taką jedną o której wiem, że jak zadzwoni się umówić, to znaczy na 100%, iż jej facet znów zapił i z nim zerwała. Ja wysłuchuję tego płaczu i narzekań, po czym następnego dnia ich widzę trzymających się za rączki. Nie chce mi się już potem podtrzymywać takiej znajomości.

Mój Przyjaciel wraca co roku z zagranicy jesienią i w te zimne miesiące mam towarzystwo. Samej jest mi bardzo źle sad

Chciałabym poznać kolegów, lubię rozmawiać z facetami, mają ciekawsze pasje i zajęcia, ale to jest trudne, zwykle ta jedna strona prędzej czy później chce czegoś więcej niż przyjaźń, a do tego to już trzeba chemii z obu stron.


A wychodzenie samej? No jest tu blokada w głowie, ja sobie zdaję z tego sprawę. Próbowałam czasem wyjść samej na spacer, nie na zakupy by coś załatwić i szybko wracałam. Było mi smutno sad
Nie jestem samotnikiem, introwertykiem. Na takich samotnych spacerach za dużo rozmyślam, zamiast się cieszyć otoczeniem i wyjściem.

Już samotne wyjście na siłkę było dla mnie wyzwaniem, ale się bardzo cieszę, że się przełamałam. Wszyscy chodzili tam w grupkach, z koleżankami itd., niełatwo się samej motywować.
Sama też chodzę na basen co niedzielę. Latem jadę rowerem, czasem się ktoś przyłączy w drodze. Całe szczęście, że mam z kim jeździć na wakacje, że mam dzieci (jedno dorosłe poza domem, drugie na dwa domy), bo inaczej bym z tej samotności dostała na głowę.

55

Odp: wychodzenie z samotności

Ja wlasnie w czasie urlopu dligach weekendów świat najbardziej odczuwam swoją samotność.
Tez mam takie znajome co to odzywają się jak są same.
Masz rację mężatki bardzo boją się samotnych kobiet tak jakby zaraz miały odbić im męża. I to nie są tylko moje domysły. One często o tym mówią. Znajoma w pracy kiedyś opowiadała jaki to miała problem bo na sylwestra (taka domowa imprezka dla kilku par) W prosiła się jej samotna koleżanka. Skoro jej znajoma nie miała oporów i dobrze czula się w gronie sparowanymi to w czym problem?

56 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-07-08 16:10:44)

Odp: wychodzenie z samotności

milka76
ja mam dokładnie tak samo i jest to okropne, bo z jednej strony odliczam do nich dni, a z drugiej wiem, co mnie czeka - pusty dom i samotność, tyle że chociaż we wakacje jestem z dzieckiem lat 16, a święta pół na pół.
Moja najlepsza przyjaciółka w weekendy jeździ zwykle gdzieś do rodziny na wieś, albo na jakąś rodzinną imprezę.

Cholernie trudno jest mi poznać nowych ludzi. Samotni introwertycy siedzą w domu, ja po lokalach nie chodzę... Jak mnie zagada ktoś na rowerze, to zwykle jakiś emeryt smile
Z pracy wracam późno, też mam obowiązki, no i mam swoje lata, więc nie wszystkie atrakcje dla mnie, jestem 45+.

Przez internet bardzo lubię poznawać ludzi, tylko że takich znajomych i przyjaciół mam bardzo daleko, czasem na drugim końcu świata (jest różnica czasowa no i spotkania są niemożliwie niestety). 

Z mężatkami tak jest i w sumie się im nie dziwię, kobiety są różne, a wątków o zdradzanych tu nie brakuje.
Tam przy domku to chyba też lekka zazdrość była. Ja sobie tam doskonale radziłam całkiem sama, zrobiłam z dziadostwa cudeńko, wpadłam pierwsza na pomysł jak zrobić prysznic, potem wszyscy odgapiali... Lubię się pośmiać, pożartować, pogadać, czasem mi musiał jakiś facet pomóc przy ciężkich pracach, to musiałam prosić, ale raczej unikałam tego, bo widziałam dziwne spojrzenia.

57

Odp: wychodzenie z samotności

Mallwusia, "wilców" to sie nie bój wink U mnie w okolicy też są całe watahy, a ja od lat w las łażę (czasem z kimś, ale najczęściej sama), na jagody, na grzyby, czy zwyczajnie się przejść... Mam tylko psa do towarzystwa i gaz pieprzowy/paralizator w kieszeni (tzn. gaz ostatnio zgubiłam, ale nosiłam kiedys wink ) Gaz jest OK, odstraszyłam kiedys pędzącego w moją stronę wilczurka (nic mu sie nie stało, bo sprytnie zboczył, widząc co sie szykuje, poza tym sie okazało na szczęście ze tylko przyleciał sie bawic z moim psem, a nie nas gryźć, jakkolwiek wyglądał w tym pędzie bardzo groźnie wink ) Paralizator ma z kolei to do siebie, ze wydaje głośny trzaskający dźwięk i można nim również odstraszać agresywne psy na przykład (jeszcze nie testowałam co prawda na obcych psach, ale mój sie bał tego trzasku). A wilków się nie boję prawie wcale (choć zawsze jakiś tam niepokój lekki bywa, gdy się wraca bardziej pod wieczór już, albo wejdzie gdzieś głebiej w las, ale zwykle chodzę bliżej ścieżek, gdzie ludzie, wiec niedaleko), bo dużo na ich temat się dowiadywałam swojego czasu. Wilk do czlowieka nie podchodzi. Chyba, ze czasem z daleka obserwuje tylko. Są ludzie, co chcą te zwierzęta fotografowac i jakie cuda na kiju muszą robić, żeby mogli sie na tyle do watahy zbliżyć, to głowa mała. Np. śpią w nocy, przysypani liśćmi, jak najciszej, żeby wilki nie uciekły. Jest nawet taki facet, co po Bieszczadach chodzi sam jeden i śledzi wilki (ma chyba kanał na yt). Nawet parę razy nocował gdzieś koło nich. Jakoś go nie zeżarły. Choć ja osobiście jestem osobą ostrożną i sama bym się bała po lesie łazić bez żadnej obrony (gaz/paralizator + piesio, ale piesio to chyba na przekąskę wilkowi by mógł służyć po prawdzie wink ) a już w nocy sama w głebi lasu, to bym sie chyba posr*** ze strachu wink No ale nieraz wracałam nawet dośc poźno (juz było ciemno praktycznie), brzegiem lasu i nic mnie jakoś nie zeżarło wink A wilki są, bo nieraz nawet widziałam ślady po nich, tzn. zagryziona a to sarna, a to owca, poza tym co roku tu słysze ile owiec toto zagryzło... Tak że nie jest to moja wyobraźnia, bo wilków pełno, a jednak chodze od lat do lasu i koło lasu, i nic sie nigdy nie przyplatało do mnie wink Nie ma więc co się straszyć, nie taki wilk straszny, jak go malują.
Inna rzecz, oczywiscie jak idzie sie gdzies, to trzeba mieć sprawną, naładowaną komórkę. W razie czego, dzwoni sie na policję, czy gdzie tam... Chociaż trochę Ci się jednak dziwię, ze aż tak daleko tym rowerem jeździsz, ze potem piechotą byś nie dała rady się dostać gdzieś do ludzi... Złapać jakiś autobus, czy taxi w ostateczności... To ja bym się bała w aż taką głuszę zapuszczać.

Druga rzecz, już z wilkami niezwiązana wink
Poruszyłyście tu wydaje mi się dość ważną i ciekawą sprawę. Bo powinny być chyba rzeczywiście osobne porady dla introwertyków i ekstrawertyków. No bo wiecie... Każdy sądzi po sobie i takie też rady daje. Introwertyk może na prawdę dużo skorzystać na samotnym spacerze na przykład. Za to z ekstrawertykami jest gorzej, bo ich chyba rzeczywiście tego typu rzeczy nie cieszą... Nudzą się oni sami ze sobą i męczą. Dlatego takim osobom lepiej już doradzić poszukanie towarzystwa, niż aby się próbowali cieszyć samotnością. Bo pewnie nie będą potrafili.
Ale myślę sobie... ekstrawertyków jest połowa populacji, a wg niektórych badań nawet ponad połowa. Więc powinny takie osoby mieć sporą szansę na spotkanie przyjaciół, bo skoro każdy ekstrawertyk jest złakniony towarzystwa... A teraz dochodzi dużo rozwodów, znajomi wyjeżdżający za granicę, czy do innych miast... więc musi być sporo wygłodniałych towarzystwa jak cholera ekstrawertyków. Myślę więc, że musicie po prostu porządnie szukać, innej rady nie ma... Może za łatwo się poddajecie, dajecie za wygraną? Albo może jest jakiś inny problem, że ludzie się odsuwają (wiem, ze to przykre tak myśleć, ale jednak czasem warto się zastanowić "jak ja mogę być odbierana przez innych". Bo czasami ktos nie ma za wiele do powiedzenia ciekawego na przykład, ma ograniczone horyzonty w dyskusji, nudzi zwyczajnie. Wtedy co ciekawsze osoby go omijają i szanse na poznanie kogos maleją. Albo jest marudny, negatywny. Albo coś tam innego. I to już nie ma akurat nic wspólnego czy jest ekstrawertyk czy introwertyk. Więc czasem też warto popracowac nad sobą, żeby stać sie przyjemniejszym towarzystwem dla innych. )

A co do tych kobiet, które się o mężów boją... Widocznie albo mąż jest niestabilny i niepewny, albo taka kobieta zakompleksiona. Najlepiej wtedy takie osoby rzeczywiście omijać i szukać gdzie indziej. Na pewno na siłę nie ma co sie spoufalać, bo to nie jest materiał na dobrych znajomych (ani mąż lubiący skoki w bok, ani mocno zakompleksiona kobieta - z żadną z tych osób bym nie chciała miec kontaktów, wiec i dla mnie to nawet lux, że tacy też ze mną nie chcą smile )

Jeszcze pomyślałam sobie tak, może głupio... ale co mi tam, napiszę wink Może sie mallwusia z Milką jakoś spotkacie wink Bo widać, że byście się chyba dobrze rozumiały.

58 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-07-08 20:16:35)

Odp: wychodzenie z samotności

Koczek
racja z tymi wilkami, że w sumie nie są groźne, a przynajmniej tak doczytałam, ale ja trochę się i psów dużych boję, więc stąd pewno ta niechęć do ich spotkania.
Jeżdżę więc leśnymi szosami, z zapasową dętką i nie zapuszczam się już tak głęboko w dziki las. Przy jeziorach zawsze można spotkać w razie czego wędkarzy, któryś na pewno by pomógł.

Do domku letniego, głęboko w lesie zdarzało mi się iść całkiem po ciemku, o dziwo się nie bałam, ale całą drogę przegadałam przez komórkę, żeby mieć kontakt smile

W sumie to dziwne, że w lesie czy nad jeziorem dobrze się czuję sama, a w tłumie sama źle. Nie poszłabym np. na nasz piękny bulwar czy do kina, a potrafię pojechać rowerem i spędzić na myśliwskiej ambonie pół dnia. Na strzeżonej plaży przy ośrodku też mogę być sama w tłumie, zasnąć na ręczniku albo czytać i lata mi to, że wszyscy są z kimś, a czasem poznaję kogoś fajnego i przegadamy cały czas, jak ostatnio super małżeństwo. No właśnie, dlaczego ja im nie dałam numeru telefonu? Z tą panią fajnie by było pogadać częściej. Tutaj mam coś do dopracowania!

Ja na pewno za mało albo wręcz prawie wcale nie szukam - to jest przyczyna. Faktycznie takich osób jak ja musi być przecież więcej.
Chociaż gdyby się przyjrzeć bliżej..

Mam np. samotnego sąsiada, ale on nie wychodzi z domu wcale, tylko praca-dom. Zdziczał kompletnie i jest chyba uzależniony od gier. Paskudnie od niego pachnie, nie mogłam wywietrzyć mieszkania 2 dni po jego wizycie. Niestety tego braku higieny nie jestem w stanie przeskoczyć.

Samotna sąsiadka  - czasem zagadamy, ale w tygodniu ona przemyka, wracając najczęściej z kościoła, aby jej nawet nikt nie zaczepił, nie zagadał (ja zagaduję), na weekend jedzie do taty, samotnego wdowca. Ona nie szuka znajomych, a szkoda.

Mnie też nie zostaje na to wiele czasu na co dzień, późno wracam, mam obowiązki, wieczorem zaszywam się z komputerem, zawsze chcę znaleźć chwilę na rozmowy w Przyjacielem za granicą, oczywiście też na kontakt z dzieckiem. Samotność dotyka w weekendy, w tygodniu nie mam na nią czasu. Tylko że na te weekendy to by trzeba było sobie zapracować, a ja tego nie robię niestety, otóż to.

No i taka kwestia. Od jesieni do wiosny jestem w weekendy z Przyjacielem. Jak się zdarzy, że on nie może przyjechać, jest strasznie sad 
To nie fair zjednywać sobie znajomych na wiosnę i lato, a potem prawie nie mieć dla nich czasu na wspólne wyjścia jesienią i zimą.


Czasem mam ochotę rzucić tu wszystko i wrócić w rodzinne strony. Wpadać do mamy na kawkę, z tatą wyskoczyć na rower, zaprosić siostrzenicę na pogaduszki.. Ech.. No ale to by skomplikowało bardzo wiele spraw, moje dzieci już się tutaj zakorzeniły. Tam zostawiłam też przyjaciółki i znajomych. Tu wszystko od nowa. I pech, bo 3 bliskie  koleżanki wyjechały akurat zagranicę sad
Nawet 4 . Zaraza jakaś z tym. Poznamy się, polubimy się, zgramy się i mi wyjeżdżają daleko. A ja się wolno zżywam, ale jak się już zżyję, to są to dla mnie ważni ludzie. I znów pozostaje tylko kontakt przez net i telefon:(

Tak siebie teraz czytam.. Za bardzo odpuszczam, muszę podziałać więcej, bo to jest takie błędne koło u mnie.
Czuję się samotnie, więc nie wyłażę z domu, śpię do południa, nawet nie chce mi się wyskoczyć z piżamy, więc jak mam kogoś poznać ?
A skoro nie wyłażę, to nie poznaję i ..czuję się samotna..KOŁO SIĘ ZAMYKA.


Milka - zapraszam na priva oczywiście smile I samotnych z lubuskiego smile Tylko kto zniesie kogoś, kto jest czasem gadułą i pisze takie dłuuugie elaboraty lol

59

Odp: wychodzenie z samotności
mallwusia napisał/a:

ja trochę się i psów dużych boję

Ja się też pierońsko boję. Dlatego bez gazu pieprzowego/paralizatora sie w żadną dzicz nie ruszam smile Polecam ten gaz, koszt ok 20zł, a masz trochę większy spokój psychiczny wink

mallwusia napisał/a:

Jeżdżę więc leśnymi szosami, z zapasową dętką i nie zapuszczam się już tak głęboko w dziki las. Przy jeziorach zawsze można spotkać w razie czego wędkarzy, któryś na pewno by pomógł.

Wiesz, ja to szczerze mówiąc sie bardziej boję własnie takich szwendających sie factów (grzybiarze/wędkarze) niż tych wilków wink Oczywiście, jakbym miała np. złamaną nogę i nie mogła ruszyć sie z miejsca, to oprócz telefonu do kogoś znajomego/na policję, to jeszcze bym wołała pomocy, nawet jakby jakiś tylko facet kręcił się w pobliżu. Ale ogółem, to jak widze nawet z daleka jakiegos facia, to sie gdzieś staram przejść jak najdalej od niego. Na szczęście mój piesio też ma waleczne serce i wydaje mi sie, ze nie każdy by chciał ryzykowac spotkanie z nim (nie jest taki duzy, ale dosc umięśniony jakby, wiec wygląda może dosc groźnie jednak wink )

mallwusia napisał/a:

W sumie to dziwne, że w lesie czy nad jeziorem dobrze się czuję sama, a w tłumie sama źle.

No tak, bo samotność w tłumie jest najdotkliwsza. Lub samotność z drugą osobą u boku...

mallwusia napisał/a:

No właśnie, dlaczego ja im nie dałam numeru telefonu? Z tą panią fajnie by było pogadać częściej. Tutaj mam coś do dopracowania!

O, i widzisz, już dobre pomysły w głowie się zasiały smile Rzeczywiście warto nowe osoby poznawać, ja tak poznałam w życiu ze 2 osoby, choć ogółem jestem dośc nieśmiała i nie zagaduję sama z siebie, za to jak to ktos zagada do mnie, to czasami umiem skorzystać z sytuacji wink

mallwusia napisał/a:

Mam np. samotnego sąsiada, ale on nie wychodzi z domu wcale, tylko praca-dom. Zdziczał kompletnie i jest chyba uzależniony od gier. Paskudnie od niego pachnie, nie mogłam wywietrzyć mieszkania 2 dni po jego wizycie. Niestety tego braku higieny nie jestem w stanie przeskoczyć.

Samotna sąsiadka  - czasem zagadamy, ale w tygodniu ona przemyka, wracając najczęściej z kościoła, aby jej nawet nikt nie zaczepił, nie zagadał (ja zagaduję), na weekend jedzie do taty, samotnego wdowca. Ona nie szuka znajomych, a szkoda.

No tak, rozumiem, są takie osoby. Często za takim zachowaniem kryje się jakiś problem. Jak sama zgadujesz, u pana pewnie mocne uzależnienie od komputera, z kolei ta sąsiadka - może ma depresję na przykład? Lub duże kompleksy? Ech, szkoda własnie, ze takie potencjalnie fajne osoby się czasem staczają, zamiast walczyć, nie widzą, że nie żyjemy w prózni. I czasem warto o siebie samego zawalczyć - równiez dla innych. Czasem na prawdę wartościowa osoba jest, która ma nieodpowiednie myślenie, nie wierzy w siebie i sama się z "rynku" przyjaciół/związków usuwa w cień. Tak wiele jednak zależy od tego poczucia własnej wartości i tej pewności siebie...

mallwusia napisał/a:

No i taka kwestia. Od jesieni do wiosny jestem w weekendy z Przyjacielem. Jak się zdarzy, że on nie może przyjechać, jest strasznie sad 
To nie fair zjednywać sobie znajomych na wiosnę i lato, a potem prawie nie mieć dla nich czasu na wspólne wyjścia jesienią i zimą.

Myślę, że to nie musi być problem, o ile od początku wyjaśnisz danej osobie sytuację. Że będzie okres, gdy nie będziesz miała czasu na spotykanie się, najwyżej napiszesz od czasu do czasu na mailu, czy fb. Myślę, ze ludzie potrafią zrozumiec takie sytuacje. Ale jeśli się im to powie wprost, żeby wiedzieli od poczatku na czym stoją. A nie myśleli np. że sie na nich obraziłaś i temu sie nie chcesz spotykać.

60 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-07-08 22:55:19)

Odp: wychodzenie z samotności

Koczek
super osoba z Ciebie, dziękuję za rady. Szkoda, że nie mam psa (nie mogę), wychodziłabym z psem na spacery smile Gaz kupię, to super pomysł!
Facetów w lesie się nie boję, wędkarze to poczciwi ludzie. Myślę, że jakiś zbokol to prędzej by po miejskich parkach chodził.

Teraz mam wakacje przed sobą za tydzień, wyskoczył nagle wielki problem, bo się okazało, że nie mam tam jak dojechać do tej dziury (1 autobus dziennie,  tylko w dni nauki szkolnej, czyli ZONK). Dostałam doła, bo nie miałam jak tego przeskoczyć, nie jeżdżę autem, zero pomysłów.  Płacz z bezradności, perspektywa zepsutych wakacji, głowa aż pęka... Wymyśliłam więc pociąg i 17 km rowerem. Hardkore. Ale mi ulżyło i zaczynam jaśniej myśleć.

Plan mam taki, że po urlopie zapiszę się znów na siłkę. Tam są fajne treningi, zwłaszcza spinning uwielbiam i jogę, a potem sauna. I odwiedzę jedną osobę w pracy, bo to super kobieta i może się uda czasem umówić na kawkę.
Nie wiem, jak zagadać sąsiadkę. Próbowałam... Możliwe, że ma depresję, bo jej mama zginęła w wypadku samochodowym i tata miał depresję. Wiele razy próbowałam, zapraszałam, niestety ucieka. Może mnie po prostu nie lubi sad No nic na siłę.

Z informatykiem też nie ruszę, a to taki miły i inteligentny gość. Można się pośmiać, pogadać, ale się zaszył jak w jaskini. Nie otwiera. Kiedyś jakaś dziewczyna przychodziła codziennie, nie wpuszczał. Strasznie mi go żal, zapuszczony i zaniedbany, cuchnie okropnie i nie wiem, jak z nim wytrzymują w pracy.
Myślę, że nie ma mu kto pomóc, bo widziałam go kiedyś z dorosłym facetem na wózku inwalidzkim i to był chyba jego brat, więc i rodzina ma swoje na głowie sad 


I jeszcze myślę od dawna i czas to w końcu zrealizować, żeby się przyłączyć do grupy cyklistów. Wiadomo, że od jesieni nie jeżdżą, to byłby to sposób na te ciepłe miesiące. A przecież samymi rowerami to oni także nie żyją.


Jeśli nic z tego nie zrobię, to przyjdę tu po solidne baty w sierpniu smile


***
Taka mnie jeszcze refleksja naszła, że trudniej jest osobom, które nie piją alkoholu (lub jak ja okazjonalnie). Ludzie się lubią bawić i spotykać przy alkoholu, mnie to nie kręci, a trzeźwy wśród pijących nie jest mile widziany.

I jeszcze jedna, że mało jest skrajnych ekstrawertyków czy introwertyków, większość jest pół na pół. Ja np. lubię towarzystwo, ale jednocześnie nie znoszę tłumów, hałasu, głośnych imprez. NIe więc chyba uniwersalnych rad, każdy coś musi dopasować pod siebie smile

61

Odp: wychodzenie z samotności

Mallwusia, jak miło, że ktoś w końcu z lubuskiego smile Napiszę wieczorkiem @ do Ciebie.

62

Odp: wychodzenie z samotności
Kaja74 napisał/a:

Mallwusia, jak miło, że ktoś w końcu z lubuskiego smile Napiszę wieczorkiem @ do Ciebie.

super, cieszę się smile

63

Odp: wychodzenie z samotności

I jak tam Kobiety Drogie minął weekend? Zaszyte w 4 ścianach, czy coś się ruszyło ?
U mnie pomału do przodu smile
W biedronce spotkałam byłą sąsiadkę, znałam ją tylko troszkę z widzenia, zgadałyśmy się i zaproponowała wymianę telefonów smile
Pierwszy raz tak zrobiłam, to takie proste!

Basen zawaliłam, bo łeb mi pęka od wczoraj, a jak się już wybrałam, to autobus nie przyjechał. Ale polecam wam basen gorąco, o ile tylko jest w waszych miejscowościach, bo większość tam przychodzi samotnie i nawet jeśli ktoś nie umie pływać, to zawsze można się pobiczować na rekreacji big_smile

Jeśli chodzi o to forum, to bardzo się cieszę, ktoś już do mnie napisał, hurra! Muszę tu jednak przystopować obecność, bo ledwo tu przyszłam i za bardzo mnie wciągnęło, więc zamiast wychodzić z domu, utknę w internecie, a to mi nie wyjdzie na zdrowie, mam skłonność do uzależnienia od netu.
Jestem z północy lubuskiego, zapraszam do realnych znajomości smile  W drugiej połowie lipca będę bez netu.

64

Odp: wychodzenie z samotności

Weekend niestety spędziłam głównie w domu. Wczoraj zakupy a dzisiaj spacer i to tyle :-(
Niestety basenu nie ma w mojej miescinie. Ale też  pływać nie umiem.
Tez musze ograniczyć net i skupić się na realnych znajomościach. Ale niestety o takie trudno.Wokół mnie same rodziny jakies takie hermetyczne i z sąsiadami to mogę co najwyżej o pogodzie porozmawiać. Na nic więcej nie mogę liczyć.

65

Odp: wychodzenie z samotności

milka76

A może załóż swój regionalny wątek? Albo choć podaj mniej więcej skąd jesteś. Pisać jest fajnie, także to bardzo pomaga, ale jednak nie ma to jak żywe spotkania. No i przy pisaniu wciąż się nie odrywamy od netu niestety.
Wracając ze spacerku minęło mnie 3 samotnych rowerzystów, więc może jeśli nie basen, to choć rower? Sport zresztą świetnie wpływa na psychikę, w największych dołach mi pomagał wysiłek albo grzebanie w ogródku - mamy wtedy dawkę serotoniny.

Posty [ 1 do 65 z 78 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » wychodzenie z samotności

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024