Hej, piszę, żeby się podzielić pewnymi spostrzeżeniami
Zauważyłam, że kiedy komuś się podobam, a ja tę osobę krótko mówiąc olewam, to wraca co chwilę jak bumerang kompletnie tego nie rozumiem. Jest kilku facetów z którymi nawiązałam znajomość, a później ją uciełam bo nie było to "to". Ciągle dostaje od nich wiadomości "co u Ciebie", "czy możemy się spotkać", na które nawet nie odpisuję, żeby nie dawać nadzieji, że coś z tego będzie. Natomiast, gdy jakiś facet mi się spodoba i pokażę facetowi, że mi zależy (nie, że jakieś niewiadomo co, po prostu "lubię Cię", "lubię z Tobą przebywać") to on deklaruje od razu, że "nie jest gotowy na związek" i zwiewa gdzie pieprz rośnie, olewając mnie po prostu i nawet nie wykazując chęci spotkania, tak jakbym od razu go do ołtarza ciągnęła
O co chodzi? Nie wierze w teorie gonienia króliczka, tzn. uważam, że dorośli ludzie się nie bawią w takie rzeczy. Żeby było jasne, ja mam 27 lat i faceci o których piszę mniej więcej tyle samo
Rozmawiałam z kolegą na ten temat. Stwierdził w ten sposób "wiesz, czasem się kobieta podoba facetowi, ale chodzi mu tylko o seks. I wie, że nic więcej z tego nie będzie. Ale jeżeli ona się angażuje to po prostu nie opłaca się z nią przespać bo będzie liczyła na coś więcej, wtedy lepiej uciąć kontakt". Powiedziałam, że tego nie rozumiem, że przecież nigdy nie można zakładać z góry co z tego będzie, a on że niektóre kobiety po seksie próbują manipulować facetami, wrabiać ich w ciąże i tego typu historie. Przeraziło mnie to Co sądzicie? Czy naprawdę faceci boją się zobowiązań do tego stopnia, że uciekają od kobiet, które im się podobają?
Wiem, że są różni faceci, różne kobiety. I pewnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego niektórzy się tak zachowują. Ale nurtuje mnie to, ponieważ taki schemat działania mężczyzn zdarza mi się po raz kolejny, taka sama sytuacja była z moją przyjaciółką - spotykała się z facetem, który w końcu stwierdził, że nie jest gotowy na związek, chociaż najpierw sam o nią zabiegał.
Czy to jest kwestia tego, że nie "zakochali się"? No ok, ja rozumiem, że nie każdy musi się we mnie zakochać! Ale po co te rozmowy, szmery, bajery i spotkania? Tylko, żeby doszło do seksu? Naprawdę? Przecież to nie jest problemem znaleźć dziewczynę na seks bez tych wszystkich ceregieli.... O co chodzi?