Mam koleżankę o którą zaczynam się martwić. Zawsze była osobą bardzo wrażliwą szczególnie jeśli chodzi o dzieci, ale to co się dzieje ostatnio bardzo mnie niepokoi. Obserwuję ją od jakiego czasu i widzę, że ona potrafi moim zdaniem zbyt często płakać np słuchając piosenki czy nawet oglądając serial typu " M jak Miłość" . Ja też potrafię popłakać się na filmie, ale na serialu? Ostatnio była z dzieckiem na Smerfach i poryczała się, gdy Smerfetka zamieniła się w glinę. No chyba coś tu jest nie tak? Sugerowałam jej mężowi, że może ona ma depresję, ale jedyne co osiągnęłam to jego krzyk, żeby nie beczała gdy ona się rozkleja.
Dziewczyna ma dzieci, męża, niby normalną rodzinę..chociaż moim zdaniem szczęśliwa nie jest. Co robić?
Nic. Jak ona nie zorientuje się że potrzebuje pomocy to nikt jej nie pomoże. Moim zdaniem to nie jest depresja, natomiast jakieś problemy emocjonalne jak najbardziej.
Wydaje mi się, że większym problemem byłoby, gdyby dusiła w sobie emocje - może rzeczywiście jest nieszczęśliwa, a jakaś scenka w filmie jest tylko takim bodżcem wyzwalającym emocje. Nie martwiłabym się tym, że czasem się popłacze, ale jeśli jesteś z nią blisko zaprzyjaźniona to spróbuj porozmawiać, może ci się zwierzy, zapyta o radę, czy pomoc. Myślę, że problem leży głębiej.
Wzruszanie się raczej z depresją nie ma nic wspólnego. Jest prawdo podobnie nadwrażliwa emocjonalnie-jak moja córka. Nic z tym nie zrobisz.... bo niby co miałabyś/mogłabyś zrobić. Nikomu krzywdy nie czyni, jest po prostu nadwrażliwa-jeśli tak faktycznie jest, bo gdybać to ja mogę, a kobiety nie znam.
W każdym razie ja bym się tym nie przejmowała. To jest jej życie, jej sprawa, jej emocja. Jej samej z pewnością nie jest z tym lekko i to wystarczy.
Wzruszanie się raczej z depresją nie ma nic wspólnego. Jest prawdo podobnie nadwrażliwa emocjonalnie-jak moja córka. Nic z tym nie zrobisz.... bo niby co miałabyś/mogłabyś zrobić. Nikomu krzywdy nie czyni, jest po prostu nadwrażliwa-jeśli tak faktycznie jest, bo gdybać to ja mogę, a kobiety nie znam.
W każdym razie ja bym się tym nie przejmowała. To jest jej życie, jej sprawa, jej emocja. Jej samej z pewnością nie jest z tym lekko i to wystarczy.
Właśnie widzę, że jej nie jest lekko, że ją to męczy i chciałabym jej jakoś pomóc. Tylko nie wiem jak. Bo płakać na bajce czy serialu? To chyba przesada. FB też wykasowała, bo płakała widząc jak ludzie udostępniają zbiórki dla chorych dzieci, co akurat zrozumieć umiem. Ale płacz na bajce czy serialu jest dla mnie nie do ogarnięcia.
Pewnie jest WWO
7 2017-05-30 15:54:43 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-05-30 15:55:13)
Chyba mam tak samo jak Twoja przyjaciółka. Jestem nadwrażliwa, i czasami czuję że nawet czytanie tego forum jest dla mnie zbyt dużym obciążeniem psychicznym, płaczę np. gdy ktoś wypowiada się źle o nieobecnych osobach które ktoś opisuje w jakimś wątku (ich motywach postępowania). Wydaje mi się wtedy że sama jestem tą opisywaną osobą, to jest sąd, oni oskarżają mnie (tj. tamtą osobę), a ja nie mogę nic zrobić, i się duszę.
Albo jak wejdę przypadkowo np. na jakiś artykuł o gwałtach na staruszkach, i ludzie wyśmiewają się z nich (tj. zgwałconych staruszek) to potem mnie tak serce boli że nie jestem w stanie myśleć, i jak ktoś do mnie mówi to nie słyszę znaczenia słów.
Na bajkach też zdarza mi się płakać.
Właśnie widzę, że jej nie jest lekko, że ją to męczy i chciałabym jej jakoś pomóc. Tylko nie wiem jak. Bo płakać na bajce czy serialu? To chyba przesada. FB też wykasowała, bo płakała widząc jak ludzie udostępniają zbiórki dla chorych dzieci, co akurat zrozumieć umiem. Ale płacz na bajce czy serialu jest dla mnie nie do ogarnięcia.
Jeśli jest nadwrażliwa to nie pomożesz jej. Nadwrażliwość-taka prawdziwa stwierdzona psychologicznie- to nic innego jak nierozwinięta ta cześć mózgu, która odpowiada za emocje i odbieranie otoczenia. Tego się nie "naprawi". Z tym się żyje i jedyne co może zrobić bliska osoba to nie naśmiewać się (to dołuje), nie współczuć (to przygnębia), dużo czułości i zrozumienia okazywać.... nawet bez słów po prostu przytulić, objąć, złapać pod/za rękę itp. Takie troskliwe gesty ... naprawdę nic szczególnego dla dających, a wielkie dla przyjmujących. Nadwrażliwa osoba sama musi sobie z tym poradzić i prawdą jest, że ma z tym ogromne problemy. Często wymagana jest wieloletnia terapia, ale w sytuacji gdy to już mężatka i dzieciata to nie wiem czy terapia zda rezultat. Z tego co wiem to dzieci i wczesną młodzież się nakierowuje, uczy się ich odbierania życia nie w sposób jaki im się wydaje, ale w taki jaki jest... właśnie po to by w dorosłym życiu umiały sobie radzić. Problem w tym, ze 90% takich osób wcale nie "leczy" swojej wrodzonej wady, bo nawet nie wie, ze można, że powinno się. Do tego często rodzina i otoczenie niewyrozumiałe, nie ma pojęcia jak wychować taką osóbkę, bo nie wie o nadwrażliwości nic (nawet nie wie, ze coś takiego jest). Taka osoba w dorosłym życiu niewiele już zrobi niestety. Podejrzewam, że wcale nie jest tak szczęśliwa na jaką wygląda . Trzeba mieć na uwadze, ze takie osoby to są naprawdę dobrzy ludzie o złotym sercu. Dodatkowo nadwrażliwość jest dziedziczna więc prawdo podobnie ktoś przedtem w rodzinie musiał na to cierpieć.
Moja córka ma najprawdopodobniej po mojej mamie.
samotnax4 napisał/a:Właśnie widzę, że jej nie jest lekko, że ją to męczy i chciałabym jej jakoś pomóc. Tylko nie wiem jak. Bo płakać na bajce czy serialu? To chyba przesada. FB też wykasowała, bo płakała widząc jak ludzie udostępniają zbiórki dla chorych dzieci, co akurat zrozumieć umiem. Ale płacz na bajce czy serialu jest dla mnie nie do ogarnięcia.
Jeśli jest nadwrażliwa to nie pomożesz jej. Nadwrażliwość-taka prawdziwa stwierdzona psychologicznie- to nic innego jak nierozwinięta ta cześć mózgu, która odpowiada za emocje i odbieranie otoczenia.
'Nierozwinięta'? Chyba nadmiernie rozwinięta jeśli już.
Czyli tak naprawdę nic zrobić nie mogę... szkoda. Widzę, że dziewczyna jest nieszczęśliwa, mota się sama ze sobą, z mężem to już nawet nie mówi że są małżeństwem tylko nazywa ich lokatorami. Tragedia. Ta sytuacja sił jej nie dodaje. Do tego widzę, że jej ocena własnej wartości spadła do zera. Trudno. Po prostu będę
'Nierozwinięta'? Chyba nadmiernie rozwinięta jeśli już.
O ile dobrze pamiętam, to jest niedostatecznie rozwinięta, źle rozwinięta... moze użyłam złego słowa hmmm... zapamiętałam to co mówił lekarz jako "nierozwinięta". Brakuje tego elementu, który odpowiada za odczuwanie emocji i przeżywanie ich.
z mężem to już nawet nie mówi że są małżeństwem tylko nazywa ich lokatorami.
I to może być powodem, czyli nie jej stan zdrowia pogorszył relacje z mężem, tylko odwrotnie. Reakcja na złą sytuację w rodzinie jest jej zachowanie.