Jak poradzić sobie kiedy jedno z drugim zupełnie nie współpracuje... Weszłam w relację z mężczyzną, relacja
z góry skazana na porażkę. Wiele trudnych momentów, facet nie znoszący sprzeciwu, krytyki, kiepsko u niego
z empatią. Doskonały aktor i manipulator, uwodziciel. Kilka miesięcy romansu, po czym on znika bez słowa. Narcyz.
Są dni kiedy biorę to na chłodno i doskonale wiem, z kim miałam do czynienia. Wtedy cieszę się, że nie przeżywam tej masy
negatywnych emocji, które przeżywałam, kiedy kolejny raz obwiniał mnie i nie dawał prawa do mówienia o swoich przykrych
uczuciach. I wtedy cieszę się, że umarło samo, bo wejście z takim gościem na ścieżkę wojenną spala do piachu. Dlatego nie
robiłam mu wyrzutów, że zniknął. Obróciłby kota ogonem i obwinił mnie najdotkliwiej jak potrafi. To na rozum..
Seks z nim był nieziemski, ekstremalny, pierwszy raz czułam się tak " dopasowana" do mężczyzny, jakbym coś ćpała...
Ja " zimna ryba", wiecznie zmęczona przy innych, niezainteresowana innym seksem niż " na łyżeczkę". Obudził we mnie pożądanie,
zwierzęce instynkty, gotowość na to żeby przekraczać swoje przyzwyczajenia i bariery, proponowałam mu zachowania, które przy nikim
innym nie przychodziły mi do głowy...i kiedy poczułam, że chcę więcej to nasza relacja się zakończyła. Na rozum wiem, że tak musiało
być. Seksualnie ogromnie brakuje mi jego pewności siebie, tego jak mnie " brał", tego co ja czułam w kontakcie z nim. Doprowadzałam
go do szaleństwa, wodziłam za nos, a kiedy wreszcie dochodziło między nami do seksu uwielbiałam jego "wściekłość", stawałam się uległa.
Tęsknię za tym, tęsknie za nim. Życie straciło barwy, chociaż z nim to był rollercoaster. Chodzę wściekła, sfrustrowana, przeraża mnie myśl,
że z " takimi" facetami się spełniam jako kobieta w seksie. Nie sądziłam, że będę w stanie przeżyć takie pożądanie. Mam ochotę się odezwać.
Będzie znów rewelacyjny seks a potem będę cierpieć bardziej niż tym razem. Jestem masochistką? chyba potrzebuję utwierdzenia w przekonaniu, że nie
warto niczego odgrzewać, chociaż tak bardzo brakuje...
Mam ochotę się odezwać.
Będzie znów rewelacyjny seks a potem będę cierpieć bardziej niż tym razem. Jestem masochistką? chyba potrzebuję utwierdzenia w przekonaniu, że nie
warto niczego odgrzewać, chociaż tak bardzo brakuje...
Ale co ma seks do cierpienia? Bzykasz się z nim. Jest Wam dobrze. On idzie do domu. Za jakiś czas bzykasz się znowu. Gdzie tu miejsce na cierpienie?
niezdiagnozowana napisał/a:Mam ochotę się odezwać.
Będzie znów rewelacyjny seks a potem będę cierpieć bardziej niż tym razem. Jestem masochistką? chyba potrzebuję utwierdzenia w przekonaniu, że nie
warto niczego odgrzewać, chociaż tak bardzo brakuje...Ale co ma seks do cierpienia? Bzykasz się z nim. Jest Wam dobrze. On idzie do domu. Za jakiś czas bzykasz się znowu. Gdzie tu miejsce na cierpienie?
Dla większości kobiet przecież seks bez miłości nie istnieje. Bzyknie ją, ona się jeszcze bardziej zakocha, on oleje i będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Kropla drąży skałę, facet stawał na rzęsach, żebym się w nim zakochała. Stało się, a seks był tego efektem i dopełnieniem w zasadzie. Tylko, że on po każdym zbliżeniu się dystansuje, znika. Co mnie oczywiście bardzo boli. Koszty emocjonalne seksu z nim są ogromne, z drugiej strony nigdy z nikim nie było tak jak z nim...
Sama musisz ocenić czy chcesz ponosić te koszty. Czy ten wyjątkowy seks i chemia, ktora was laczy, jest warta szlochow w poduszkę i zzerajceej tesknoty za czyms wiecej.
6 2017-05-24 14:20:33 Ostatnio edytowany przez Cougarzyca (2017-05-24 17:51:14)
Ale co ma seks do cierpienia? Bzykasz się z nim. Jest Wam dobrze. On idzie do domu. Za jakiś czas bzykasz się znowu. Gdzie tu miejsce na cierpienie?
Dla większości kobiet przecież seks bez miłości nie istnieje. Bzyknie ją, ona się jeszcze bardziej zakocha, on oleje i będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Droga Autorko, masz tu jak na tacy podane jak myśli mężczyzna, a jak kobieta.
Jeśli jesteś w stanie myśleć jak mężczyzna, to lepiej dla Ciebie, w innym przypadku zwiewaj.
Kropla drąży skałę, facet stawał na rzęsach, żebym się w nim zakochała. Stało się, a seks był tego efektem i dopełnieniem w zasadzie.
Doskonale wiedział że im bardziej się zaangażujesz, tym lepszy on będzie miał seks-zakochana kobieta daje z siebie wszystko-a on nastawił się w tej relacji na branie.Tak jak napisali poprzednicy-jeśli seks z nim jest wart późniejszego cierpienia ,to na pewno facet się ucieszy z Twojego telefonu........ale chyba lepiej dla Ciebie odciąć od niego teraz niż tkwić w takim układzie i spalać się raz za razem. Wierz mi że kochanków doskonałych jest jeszcze wielu, a na pewno seks zyska dodatkowo jeśli ten ktoś również będzie czuł do ciebie coś więcej niż tylko pożądanie....
Jesli potrafisz spotykac sie z nim tylko dla seksu, a nastepnie olewac, to sie spotykaj.
Jesli nie potrafisz sie z nim spotykac bez uczucia zakochania, to nie odzywaj sie i odrzucaj wszelkie jego proby kontaktu.
Dziewczyno - to jest narcyz. Nie stworzysz z nim udanego zwiazku. Co najwyzej zwiazek typu wieczne pasmo cierpien. Tacy jak on nadaja sie tylko do bzykania, do niczego wiecej.
Jesli potrafisz spotykac sie z nim tylko dla seksu, a nastepnie olewac, to sie spotykaj.
Jesli nie potrafisz sie z nim spotykac bez uczucia zakochania, to nie odzywaj sie i odrzucaj wszelkie jego proby kontaktu.Dziewczyno - to jest narcyz. Nie stworzysz z nim udanego zwiazku. Co najwyzej zwiazek typu wieczne pasmo cierpien. Tacy jak on nadaja sie tylko do bzykania, do niczego wiecej.
To, że tęsknie za draniem, który mnie uwiódł zaciągnął do wyra i zniknął bez słowa pożegnania świadczy w jakim bagnie emocjonalnym już jestem. Zazwyczaj pewna siebie, ze stabilnym poczuciem wartości zaczynam się obwiniać coraz bardziej, że być może nie byłam wystarczajaco dobra. Chciałabym być pewna, że nie połaszę się na odgrzanie z nim czegokolwiek za X czasu. W tej kwestii niestety nie ufam sobie.
Gdyby chodziło tylko o bzykanie nigdy nie weszłabym z nim w żadną relację. Nie zgodziła na seks. Zakochałam się, przeżyliśmy cudny seks, a on zwiał. Nie miałam takiej sytuacji wcześniej, ale myślę, że gdyby coś wróciło oszukiwałbym się, że teraz będę mądrzejsza i nie będę się angażować. Ale to raczej nie jest kwestią woli. Poza tym skoro już raz się zakochałam z nim...