Uważam na to, co publikuję w sieci. Nikt mnie formalnie nie ogranicza, ale liczy się odpowiedzialność.
Zaobserwowałam, i podejrzewam, że nie tylko ja, ale ludzie(?ogólnie) kładą duży nacisk na kreację własnego wizerunku. Nie dzieje się to tak, jak w zamierzchłych czasach, gdy nie było internetów, ale na szeroką skalę. Bezpośrednie kontakty międzyludzkie zanikają i rośnie chęć budowania kreacji, w miejsce prawdziwej, bezpośredniej relcji. Zbiorowa schizofrenia. Nie widzę nic złego w internetowych osobowościach pod warunkiem, że nie przejmą naszego jestestwa na wyłączność.
Zastanawiam się po co komu stwarzanie siebie w wirtualnej wersji. Czy nadrabia braki?
Mam do Was pytanie.: Czy internet pomaga w stwarzaniu sztucznego wizerunku, czy jest dla nas tylko narzędziem?
Rozróżniłabym co najmniej dwie sytuacje - kiedy kreujemy się w miejscach takich jak choćby to forum, czyli z założenia raczej neutralnych i robimy to po to, aby poprawić sobie samopoczucie, udając kogoś, kim w świecie realnym nie jesteśmy, albo w miejscach, które w jakiś sposób mogą nam pomóc (portale randkowe, portale zawodowe, branżowe grupy dyskusyjne), gdzie kreujemy się głównie po to, aby wyróżniać się, wybić z tłumu, zostać zauważonym, co w założeniu powinno zaprocentować.
Oczywiście, że Internet pomaga w stwarzaniu sztucznego wizerunku, bo tutaj - inaczej niż w życiu - pokazujemy tylko to co chcemy i w sposób, w jaki chcemy. Mamy też czas, aby pewne wypowiedzi sobie przemyśleć, a nawet możliwość, by je poprawić lub po angielsku wycofać się, kiedy rozmowa robi się niewygodna. Żeby nie było - piszę ogólnie . Pomijam przy tym kwestię, że nawet samo to, co wybieramy, by podać do publicznej wiadomości, już dużo o nas mówi.
Ludzie zawsze przywiązywali wagę do kreacji swojego wizerunku. Internet stwarza tylko więcej możliwości niż kiedyś. Zawsze było tak, że chłopak uderzający w konkury do dziewczyny "stroszył piórka" i starał się zachowywać w sposób który wg niego miał przyciągnąć jego uwagę To jest stare jak świat. Zresztą zwierzęta też mają swoje obyczaje godowe
Obejrzyj sobie np. tańce godowe rajskich ptaków. To też swojego rodzaju "kreacja wizerunku.
Nie wiem jednak co kieruje ludźmi, którzy np. na forach tworzą jakieś wirtualne, inne wersje siebie. Może traktują to jako zabawę ? Może rozpaczliwie szukają czyjejś uwagi ? Pewnie odpowiedzi jest wiele. Zadziwiające jest to, że czasem w tą wirtualną kreację wkładają naprawdę dużo wysiłku.
Coś w tym jest, ludzie kreują się w sieci na kogoś kim nie są. Chyba to wynika z kompleksów, tak mi się przynajmniej wydaje.
5 2017-05-22 10:29:09 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-05-22 10:30:18)
A co to właściwie znaczy "kreować siebie"? Co to znaczy "nie być sobą"?
Po czym się rozpoznaje czy ktoś jest czy nie jest "sobą"?
W realu tez kreujemy swoj wizerunek, tylko przy użyciu "realnych" środków. Cały swiat mody na tym się opiera.
Z drugiej strony by wykreować jakąś inną "lepszą" wersję siebie trzeba przede wszystkim byc do tego zdolnym - tzn. być wystarczająco inteligentnym, poniewaz internet opiera się w ogromnym stopniu na przekazie słownym. A skoro ktos jest do tego zdolny, to niczego nie udaje
A moze jest wlasnie odwrotnie - moze to wlasnie w sieci mozemy pokazac sie jacy jestesmy bez ryzyka oceny poprzez wyglad, zawod, dochody, pochodzenie, wyznanie?..
Moze wlasnie to "kreowanie" pozwala nam pokazywac najprawdziwsze, wewnetrzne ja, skryte przed swiatem?
W Internecie tę "lepszą stronę" nas - imprezy, wypady, wycieczki w egzotyczne miejsca. Czy ten wizerunek jest fałszywy? Niekoniecznie. Natomiast stanowi tylko pewien wycinek, bo nikt nie wstawi zdjęcia gdzie płacze w nocy czy jak samotnie spędza święta. Potem taka osoba popatrzy na te zdjęcia i stwierdzi: "jaa cię, ale on/ona mają za*ebiste życie. Ja tylko biegam, trenuję zumbę i czytam książki". Także jeśli o to chodzi trzeba być uważnym by nie dać się wciągnąć.
Nie uważam natomiast, by to były dwa różne kompletnie światy. One się przenikają. Spójrzmy co się dzieje: politycy przechodzą do Internetu, dziennikarze, którzy chcą dotrzeć do młodych ludzi zakładają własne kanały na YT, młodzi ludzi, którzy być może mają jakiś tam pomysł na siebie, a jeszcze chodzą do szkoły, właśnie tam stawiają pierwsze kroki, bo tam mają swobodę. Także sama granica powoli się zaciera.
W Internecie tę "lepszą stronę" nas - imprezy, wypady, wycieczki w egzotyczne miejsca. Czy ten wizerunek jest fałszywy? Niekoniecznie. Natomiast stanowi tylko pewien wycinek, bo nikt nie wstawi zdjęcia gdzie płacze w nocy czy jak samotnie spędza święta. Potem taka osoba popatrzy na te zdjęcia i stwierdzi: "jaa cię, ale on/ona mają za*ebiste życie. Ja tylko biegam, trenuję zumbę i czytam książki". Także jeśli o to chodzi trzeba być uważnym by nie dać się wciągnąć.
Nie uważam natomiast, by to były dwa różne kompletnie światy. One się przenikają. Spójrzmy co się dzieje: politycy przechodzą do Internetu, dziennikarze, którzy chcą dotrzeć do młodych ludzi zakładają własne kanały na YT, młodzi ludzi, którzy być może mają jakiś tam pomysł na siebie, a jeszcze chodzą do szkoły, właśnie tam stawiają pierwsze kroki, bo tam mają swobodę. Także sama granica powoli się zaciera.
Ale przeciez to tyczy sie tak samo realnego swiata. Jestes w stanie ocenic ktory z twoich znajomych jest szczesliwy tak naprawde, a ktory tylko udaje? Kto z nas w realu afiszuje sie niepowodzeniami, samotnoscia, brakiem pomyslu na zycie?
Owszem, tych najblizszych sie zna, ale to jest ledwie kilkanascie osob - reszte nawet w realu znamy tylko posrednio.
szakisz napisał/a:W Internecie tę "lepszą stronę" nas - imprezy, wypady, wycieczki w egzotyczne miejsca. Czy ten wizerunek jest fałszywy? Niekoniecznie. Natomiast stanowi tylko pewien wycinek, bo nikt nie wstawi zdjęcia gdzie płacze w nocy czy jak samotnie spędza święta. Potem taka osoba popatrzy na te zdjęcia i stwierdzi: "jaa cię, ale on/ona mają za*ebiste życie. Ja tylko biegam, trenuję zumbę i czytam książki". Także jeśli o to chodzi trzeba być uważnym by nie dać się wciągnąć.
Nie uważam natomiast, by to były dwa różne kompletnie światy. One się przenikają. Spójrzmy co się dzieje: politycy przechodzą do Internetu, dziennikarze, którzy chcą dotrzeć do młodych ludzi zakładają własne kanały na YT, młodzi ludzi, którzy być może mają jakiś tam pomysł na siebie, a jeszcze chodzą do szkoły, właśnie tam stawiają pierwsze kroki, bo tam mają swobodę. Także sama granica powoli się zaciera.
Ale przeciez to tyczy sie tak samo realnego swiata. Jestes w stanie ocenic ktory z twoich znajomych jest szczesliwy tak naprawde, a ktory tylko udaje? Kto z nas w realu afiszuje sie niepowodzeniami, samotnoscia, brakiem pomyslu na zycie?
Owszem, tych najblizszych sie zna, ale to jest ledwie kilkanascie osob - reszte nawet w realu znamy tylko posrednio.
Ja tu popieram Iceni
przecież w pracy też pokazujesz tylko wycinek siebie i robisz wszystko, żeby wywrzeć dobre wrażenie
wystarczy sobie poczytać tez historie morderców, psychopatów, przemocowców, alkoholików, narkomanów itd itp - często dla środowiska (realnego, nie wirtualnego) byli dobrymi, miłymi, uśmiechniętymi ludzmi, którzy wręcz przeprowadzali staruszki przez ulicę i robili sąsiadkom zakupy
do tego, żeby ukrywać swoją twarz nie jest wcale potrzebny internet.
aczkolwiek jest to jeszcze jedno miejsce, gdzie można to robić
Rozróżniłabym co najmniej dwie sytuacje - kiedy kreujemy się w miejscach takich jak choćby to forum, czyli z założenia raczej neutralnych i robimy to po to, aby poprawić sobie samopoczucie, udając kogoś, kim w świecie realnym nie jesteśmy, albo w miejscach, które w jakiś sposób mogą nam pomóc (portale randkowe, portale zawodowe, branżowe grupy dyskusyjne), gdzie kreujemy się głównie po to, aby wyróżniać się, wybić z tłumu, zostać zauważonym, co w założeniu powinno zaprocentować.
Czyli zabawa i reklama?
Oczywiście, że Internet pomaga w stwarzaniu sztucznego wizerunku, bo tutaj - inaczej niż w życiu - pokazujemy tylko to co chcemy i w sposób, w jaki chcemy. Mamy też czas, aby pewne wypowiedzi sobie przemyśleć, a nawet możliwość, by je poprawić lub po angielsku wycofać się, kiedy rozmowa robi się niewygodna. Żeby nie było - piszę ogólnie
. Pomijam przy tym kwestię, że nawet samo to, co wybieramy, by podać do publicznej wiadomości, już dużo o nas mówi.
Niedawno zastanawiałam się nad przewagą komunikacji internetowej nad bezpośrednią. Przyznam Ci rację, w realu nie zawsze możemy kontrolować własne wypowiedzi i zachowanie, bo za dużo czynników nas rozprasza. Co do angielskich wyjść, to bez przesady. W realu przecież też opuszczamy niekomfortowe towarzystwo pod jakimś pretekstem. Nikt nie wychodzi oznajmiając wprost, że klimat mu nie odpowiada.
Iceni napisał/a:szakisz napisał/a:W Internecie tę "lepszą stronę" nas - imprezy, wypady, wycieczki w egzotyczne miejsca. Czy ten wizerunek jest fałszywy? Niekoniecznie. Natomiast stanowi tylko pewien wycinek, bo nikt nie wstawi zdjęcia gdzie płacze w nocy czy jak samotnie spędza święta. Potem taka osoba popatrzy na te zdjęcia i stwierdzi: "jaa cię, ale on/ona mają za*ebiste życie. Ja tylko biegam, trenuję zumbę i czytam książki". Także jeśli o to chodzi trzeba być uważnym by nie dać się wciągnąć.
Nie uważam natomiast, by to były dwa różne kompletnie światy. One się przenikają. Spójrzmy co się dzieje: politycy przechodzą do Internetu, dziennikarze, którzy chcą dotrzeć do młodych ludzi zakładają własne kanały na YT, młodzi ludzi, którzy być może mają jakiś tam pomysł na siebie, a jeszcze chodzą do szkoły, właśnie tam stawiają pierwsze kroki, bo tam mają swobodę. Także sama granica powoli się zaciera.
Ale przeciez to tyczy sie tak samo realnego swiata. Jestes w stanie ocenic ktory z twoich znajomych jest szczesliwy tak naprawde, a ktory tylko udaje? Kto z nas w realu afiszuje sie niepowodzeniami, samotnoscia, brakiem pomyslu na zycie?
Owszem, tych najblizszych sie zna, ale to jest ledwie kilkanascie osob - reszte nawet w realu znamy tylko posrednio.
Ja tu popieram Iceni
przecież w pracy też pokazujesz tylko wycinek siebie i robisz wszystko, żeby wywrzeć dobre wrażeniewystarczy sobie poczytać tez historie morderców, psychopatów, przemocowców, alkoholików, narkomanów itd itp - często dla środowiska (realnego, nie wirtualnego) byli dobrymi, miłymi, uśmiechniętymi ludzmi, którzy wręcz przeprowadzali staruszki przez ulicę i robili sąsiadkom zakupy
do tego, żeby ukrywać swoją twarz nie jest wcale potrzebny internet.
aczkolwiek jest to jeszcze jedno miejsce, gdzie można to robić
Piszesz o grupach, które są w jakiś stopniu poza marginesem obowiązującej normy. Wspomniani przez Ciebie psychopaci, mordercy, itd..., mają cel w ukrywaniu swojego prawdziwego oblicza.
Jaki może mieć cel zwykły człowiek?
Iceni napisał/a:szakisz napisał/a:W Internecie tę "lepszą stronę" nas - imprezy, wypady, wycieczki w egzotyczne miejsca. Czy ten wizerunek jest fałszywy? Niekoniecznie. Natomiast stanowi tylko pewien wycinek, bo nikt nie wstawi zdjęcia gdzie płacze w nocy czy jak samotnie spędza święta. Potem taka osoba popatrzy na te zdjęcia i stwierdzi: "jaa cię, ale on/ona mają za*ebiste życie. Ja tylko biegam, trenuję zumbę i czytam książki". Także jeśli o to chodzi trzeba być uważnym by nie dać się wciągnąć.
Nie uważam natomiast, by to były dwa różne kompletnie światy. One się przenikają. Spójrzmy co się dzieje: politycy przechodzą do Internetu, dziennikarze, którzy chcą dotrzeć do młodych ludzi zakładają własne kanały na YT, młodzi ludzi, którzy być może mają jakiś tam pomysł na siebie, a jeszcze chodzą do szkoły, właśnie tam stawiają pierwsze kroki, bo tam mają swobodę. Także sama granica powoli się zaciera.
Ale przeciez to tyczy sie tak samo realnego swiata. Jestes w stanie ocenic ktory z twoich znajomych jest szczesliwy tak naprawde, a ktory tylko udaje? Kto z nas w realu afiszuje sie niepowodzeniami, samotnoscia, brakiem pomyslu na zycie?
Owszem, tych najblizszych sie zna, ale to jest ledwie kilkanascie osob - reszte nawet w realu znamy tylko posrednio.
Ja tu popieram Iceni
przecież w pracy też pokazujesz tylko wycinek siebie i robisz wszystko, żeby wywrzeć dobre wrażeniewystarczy sobie poczytać tez historie morderców, psychopatów, przemocowców, alkoholików, narkomanów itd itp - często dla środowiska (realnego, nie wirtualnego) byli dobrymi, miłymi, uśmiechniętymi ludzmi, którzy wręcz przeprowadzali staruszki przez ulicę i robili sąsiadkom zakupy
do tego, żeby ukrywać swoją twarz nie jest wcale potrzebny internet.
aczkolwiek jest to jeszcze jedno miejsce, gdzie można to robić
Maski to jedno, tzw. "pokazywanie się", kreacja wizerunku to drugie. Wiadomo, że na piwie w pubie z kolegami nie będziemy się zachowywać tak, jak na niedzielnym obiadku u rodziców, bo zwyczajnie nie wypada
W realnym życiu jeśli ktoś sobie kupi iphona dla szpanu, a jednocześnie jeździ starym Golfem, to ja mam szansę, choć do pewnego stopnia zweryfikować to. Powiedzieć: "tak to było tylko dla szpanu". Natomiast na FB jak ktoś wrzuca fotki z eleganckich restauracji, fotografuje się z pięknymi furami, napykał 5 000 zdjęć z tropików po to by je wrzucać w ciągu roku i ściemniać, że on/ona tak jeździ to ja nie jestem w stanie tego sprawdzić.
Pewna Dunka przeprowadziła kiedyś taki eksperyment - siedziała w domu przez cale 5 tygodni i regularnie wrzucała na Facebooka zmontowane fotki z "wakacji w Azji" na zasadzie: ach jak pięknie, jak cudownie. Po "powrocie" wszyscy jej zazdrościli i pytali o wrażenia z pobytu
Czyli zabawa i reklama?
Autoreklama na pewno, ale tego drugiego w kontekście mojej wypowiedzi nie nazwałabym zabawą, a raczej leczeniem kompleksów, poprawą swojego samopoczucia, czasem przełamywaniem barier, jednym słowem wchodzenie w skórę osoby, którą w świecie realnym nie jesteśmy.
Co do angielskich wyjść, to bez przesady. W realu przecież też opuszczamy niekomfortowe towarzystwo pod jakimś pretekstem. Nikt nie wychodzi oznajmiając wprost, że klimat mu nie odpowiada.
Tak, ale tutaj nikomu niczego nie muszę tłumaczyć. Jeśli zmęczy mnie dyskusja (albo rozmówca), to bez słowa mogę po prostu wyłączyć komputer lub tylko kliknąć w przycisk "wyloguj" i natychmiast przenieść się do swojego prawdziwego życia, w pełni odcinając się od poruszonego problemu. Na dobrą sprawę nikt nie ma nawet możliwości rozliczyć mnie, jeśli poczuje się dotknięty czy wręcz obrażony, bo tylko ode mnie zależy czy po raz kolejny w ogóle wrócę w to samo miejsce i zdecyduję się z nim rozmawiać. Brzmi brutalnie, ale taka jest wirtualna rzeczywistość. W życiu realnym, kiedy stajemy z drugim człowiekiem twarzą w twarz, zwykle jest to o niebo trudniejsze i chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. To wyłącznie od mojej wewnętrznej kultury (lub jej braku) i empatii zależy czy tym siedzącym po drugiej stronie, kryjącym się za nickiem, więc w gruncie rzeczy anonimowym człowiekiem, będę się w jakimkolwiek stopniu przejmować. Tak po ludzku.
Z drugiej strony nawet tutaj moża kogoś polubić i się do niego przywiązać, ale można też poczuć niechęć - w tym drugim przypadku odcięcie się od takiej osoby jest o niebo łatwiejsze niż w realu, bo łatwiej kogoś ignorować, kiedy posiada się świadomość, że to jest tylko jeden z setek tysięcy, a nawet milionów ludzi, którzy czy są, czy ich nie ma, to dla nas absolutnie niczego nie zmienia.
Serwisy społecznościowe, to zupełnie inna kwestia, ale tam zwykle kreujemy się wśród osób, które znamy, a przynajmniej nie jesteśmy dla nich w pełni anonimowi. W końcu nawet ujawnienie imienia i nazwiska już nas w pewnym stopniu tej anonimowości pozbawia.
12 2017-05-24 13:41:53 Ostatnio edytowany przez Cougarzyca (2017-05-24 13:43:37)
A co to właściwie znaczy "kreować siebie"? Co to znaczy "nie być sobą"?
Po czym się rozpoznaje czy ktoś jest czy nie jest "sobą"?
Podam Ci przykład: w internecie wygadana kobieta z tzw. jajami, nie dająca się pomiatać (`mężowi nagadałam`, `rodzina już się nie wtrąca odkąd zrobiłam wielką awanturę` itp.), w realu uciekająca od problemów po to, by nie nagadać, ani tych awantur nie było.
Takich kobiet jest sporo.
Moze wlasnie to "kreowanie" pozwala nam pokazywac najprawdziwsze, wewnetrzne ja, skryte przed swiatem?
Nie, raczej jest to kreacja osoby, którą chciałoby się być, bo w rzeczywistości jesteśmy zbyt słabi, by ją urzeczywistnić.
Czytając post powyżej jak nic skojarzyło mi się to z tym forum.
Jest tutaj wiele kobiet, które hmmmm mają rady idealne i wszystko wiedzą idealnie. A to ta nigdy nie budzi męża, bo nie jest dzieckiem, a to druga by faceta kopnęła w dupę bo ... (wstaw cokolwiek), a to trzecia uważa za brak szacunku i plucie na nią gdy facet próbuje podważać jej zdanie. Ja nie wierzę, a raczej nie chcę wierzyć, w to że kobiety tu obecne naprawdę takie są. Jak dla mnie jest to albo kreowanie się na wszechwiedzące osoby, ciocie dobre rady, które na wszystko mają złotą receptę. Albo też jest to chęć na wyżycie swych frustracji, na zasadzie - skoro w prawdziwym życiu nie mam tak jakbym chciała to chociaż na forum poudaję, że tak jest. Bardzo żałuję, że co niektórych forumowiczek nie zobaczę w akcji w prawdziwym życiu.
Krótko mówiąc - dyskusja bardzo na miejscu
14 2017-05-24 13:58:13 Ostatnio edytowany przez Cougarzyca (2017-05-24 14:01:22)
Bardzo żałuję, że co niektórych forumowiczek nie zobaczę w akcji w prawdziwym życiu.
Ja widziałam i to nie raz, co przeczy z kolei twierdzeniu, że trzeba być inteligentnym, by wykreować swój wizerunek. Owszem, o ile nikt w realu nie ma pojęcia kim jesteś. Tylko po co osobie inteligentnej wykreowany wizerunek (wykreowany, czyli nierzeczywisty)? Ja jestem za opcją, że wizerunki w necie kreują ludzie, którzy boją się lub nie potrafią być w życiu tym, kim są wirtualnie.
Ja to samo obstawiam co Cougarzyca
ewelinaL napisał/a:Czyli zabawa i reklama?
Autoreklama na pewno, ale tego drugiego w kontekście mojej wypowiedzi nie nazwałabym zabawą, a raczej leczeniem kompleksów, poprawą swojego samopoczucia, czasem przełamywaniem barier, jednym słowem wchodzenie w skórę osoby, którą w świecie realnym nie jesteśmy.
Założyłam temat dlatego, bo trudno mi sobie wyobrazić, że można udawać kogoś, kim się nie jest.
Posłużę się wypowiedziami.
Iceni napisał/a:A co to właściwie znaczy "kreować siebie"? Co to znaczy "nie być sobą"?
Po czym się rozpoznaje czy ktoś jest czy nie jest "sobą"?
Podam Ci przykład: w internecie wygadana kobieta z tzw. jajami, nie dająca się pomiatać (`mężowi nagadałam`, `rodzina już się nie wtrąca odkąd zrobiłam wielką awanturę` itp.), w realu uciekająca od problemów po to, by nie nagadać, ani tych awantur nie było.
Takich kobiet jest sporo.
Iceni napisał/a:Moze wlasnie to "kreowanie" pozwala nam pokazywac najprawdziwsze, wewnetrzne ja, skryte przed swiatem?
Nie, raczej jest to kreacja osoby, którą chciałoby się być, bo w rzeczywistości jesteśmy zbyt słabi, by ją urzeczywistnić.
ewelinaL napisał/a:Co do angielskich wyjść, to bez przesady. W realu przecież też opuszczamy niekomfortowe towarzystwo pod jakimś pretekstem. Nikt nie wychodzi oznajmiając wprost, że klimat mu nie odpowiada.
Tak, ale tutaj nikomu niczego nie muszę tłumaczyć. Jeśli zmęczy mnie dyskusja (albo rozmówca), to bez słowa mogę po prostu wyłączyć komputer lub tylko kliknąć w przycisk "wyloguj" i natychmiast przenieść się do swojego prawdziwego życia, w pełni odcinając się od poruszonego problemu. Na dobrą sprawę nikt nie ma nawet możliwości rozliczyć mnie, jeśli poczuje się dotknięty czy wręcz obrażony, bo tylko ode mnie zależy czy po raz kolejny w ogóle wrócę w to samo miejsce i zdecyduję się z nim rozmawiać. Brzmi brutalnie, ale taka jest wirtualna rzeczywistość. W życiu realnym, kiedy stajemy z drugim człowiekiem twarzą w twarz, zwykle jest to o niebo trudniejsze i chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. To wyłącznie od mojej wewnętrznej kultury (lub jej braku) i empatii zależy czy tym siedzącym po drugiej stronie, kryjącym się za nickiem, więc w gruncie rzeczy anonimowym człowiekiem, będę się w jakimkolwiek stopniu przejmować. Tak po ludzku.
To nie jest, moim zdaniem, kwestia kultury czy empatii, to świadomość, że pod drugiej stronie siedzi człowiek. Czasami osoba z drugiego końca łącza zapomina bądź lekkomyślnie traktuje rozmówce jak robota i wówczas najlepsze, co możemy zrobić, to się wylogować. Jednak z moich osobistych doświadczeń wynika, że do kontaktów internetowych nie trzeba specjalnych komunikatów w stylu: "rozmawiasz z ludziem". Wystarczy świadomość.
zmartwiony86 napisał/a:Bardzo żałuję, że co niektórych forumowiczek nie zobaczę w akcji w prawdziwym życiu.
Ja widziałam i to nie raz, co przeczy z kolei twierdzeniu, że trzeba być inteligentnym, by wykreować swój wizerunek. Owszem, o ile nikt w realu nie ma pojęcia kim jesteś. Tylko po co osobie inteligentnej wykreowany wizerunek (wykreowany, czyli nierzeczywisty)? Ja jestem za opcją, że wizerunki w necie kreują ludzie, którzy boją się lub nie potrafią być w życiu tym, kim są wirtualnie.
Nie mam doświadczenia z użytkownikami "anonimowych portali", ale jeśli chodzi o społecznościowe, to się zgodzę. Na nich można zweryfikować, czy ktoś się kreuje czy nie. Zgodzę się również z opinią, że inteligentna jednostka nie traci czasu na kreację.
Jest jednak coś, co mnie poważnie nurtuje.
Zaznaczyłam (na początku tematu), że bardzo uważam, co udostępniam w sieci.
I tak (przykład)!
Nie udostępniam swoich rozbieranych zdjęć;) Nie piszę, przynajmniej staram się, głupot. Nie wstawiam reportaży z wycieczek. Nie ogłaszam urlopów. Nie wstawiam obrazu posiłku, bo boję się, że zobowiąże mnie to do udostępnienia również pracy mojego układu pokarmowego. Ja nawet nie demonstruję swojego nastroju. Chętnie pokazuję nasze psy. BA!, są fajne;) Czasami udostępniam link do swojej pracy, jednak tylko po to, żeby osoby, które czekają na jej efekt, miały lepszy dostęp do materiału.
Do czego zmierzam?
Odrobinę zwiększona aktywność i staję się kimś, kim nie jestem, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Nie roztrząsam swoich osobistych problemów publicznie, co nie znaczy, że się z czymś ukrywam. Nie kreuję się w żaden sposób (uważam, że bycie sobą jest najprostsze i najwygodniejsze), a spada na mnie ciężar, którego nie przewidziałam, odbiorcy wizualizują mój obraz.
Czy nie jest tak, że osoby publiczne (jeżeli chodzi o forum z rangą lub bardziej aktywne) narażone są na "wykreowany odbiór"?
Założyłam temat dlatego, bo trudno mi sobie wyobrazić, że można udawać kogoś, kim się nie jest.
Myślę, że niezłym testem jest zaproponowanie komuś ze świata wirtualnego spotkania w realu - jeśli ktoś ma coś do ukrycia, będzie się obawiał zdemaskowania. Ja sama chętnie spotkałam się z kilkoma osobami z naszego forum - jak widać, nie obawiałam się tej konfrontacji . Zresztą te relacje (w różnym zakresie i z różną częstotliwością) trwają do dzisiaj.
To nie jest, moim zdaniem, kwestia kultury czy empatii, to świadomość, że pod drugiej stronie siedzi człowiek. Czasami osoba z drugiego końca łącza zapomina bądź lekkomyślnie traktuje rozmówce jak robota i wówczas najlepsze, co możemy zrobić, to się wylogować. Jednak z moich osobistych doświadczeń wynika, że do kontaktów internetowych nie trzeba specjalnych komunikatów w stylu: "rozmawiasz z ludziem". Wystarczy świadomość.
Będę się upierać, że przynajmniej elementarna empatia i kultura są niezbędne, aby drugiej osoby nie potraktować przedmiotowo. Cóż z tego, że ktoś ma świadomość, że po drugiej stronie siedzi żywy, myślący i czujący człowiek, jeśli jego uczucia i odczucia ma za nic?
Nie kreuję się w żaden sposób (uważam, że bycie sobą jest najprostsze i najwygodniejsze), a spada na mnie ciężar, którego nie przewidziałam, odbiorcy wizualizują mój obraz.
Czy nie jest tak, że osoby publiczne (jeżeli chodzi o forum z rangą lub bardziej aktywne) narażone są na "wykreowany odbiór"?
Chodzi o obraz Ciebie, jaki kreują sobie w głowach Twoi odbiorcy po drugiej stronie ekranu? Chcesz czy nie, ludzie będą sobie Ciebie wyobrażać, zresztą Ty na pewno też to robisz czytając kolejny post danej osoby.
ewelinaL napisał/a:Założyłam temat dlatego, bo trudno mi sobie wyobrazić, że można udawać kogoś, kim się nie jest.
Myślę, że niezłym testem jest zaproponowanie komuś ze świata wirtualnego spotkania w realu - jeśli ktoś ma coś do ukrycia, będzie się obawiał zdemaskowania. Ja sama chętnie spotkałam się z kilkoma osobami z naszego forum - jak widać, nie obawiałam się tej konfrontacji
. Zresztą te relacje (w różnym zakresie i z różną częstotliwością) trwają do dzisiaj.
Poznałam jedną z internetowych znajomych w realu i przyznam, że w bezpośredniej relacji zyskała. Zazdroszczę Ci, że miałaś możliwość spotkania z większą ilością osób.
ewelinaL napisał/a:To nie jest, moim zdaniem, kwestia kultury czy empatii, to świadomość, że pod drugiej stronie siedzi człowiek. Czasami osoba z drugiego końca łącza zapomina bądź lekkomyślnie traktuje rozmówce jak robota i wówczas najlepsze, co możemy zrobić, to się wylogować. Jednak z moich osobistych doświadczeń wynika, że do kontaktów internetowych nie trzeba specjalnych komunikatów w stylu: "rozmawiasz z ludziem". Wystarczy świadomość.
Będę się upierać, że przynajmniej elementarna empatia i kultura są niezbędne, aby drugiej osoby nie potraktować przedmiotowo. Cóż z tego, że ktoś ma świadomość, że po drugiej stronie siedzi żywy, myślący i czujący człowiek, jeśli jego uczucia i odczucia ma za nic?
Ale (zawsze jakieś jest;), jeżeli ktoś posiada kulturę i empatię oraz się nie kreuje w sieci, to z automatu używa tych cech.
ewelinaL napisał/a:Nie kreuję się w żaden sposób (uważam, że bycie sobą jest najprostsze i najwygodniejsze), a spada na mnie ciężar, którego nie przewidziałam, odbiorcy wizualizują mój obraz.
Czy nie jest tak, że osoby publiczne (jeżeli chodzi o forum z rangą lub bardziej aktywne) narażone są na "wykreowany odbiór"?Chodzi o obraz Ciebie, jaki kreują sobie w głowach Twoi odbiorcy po drugiej stronie ekranu? Chcesz czy nie, ludzie będą sobie Ciebie wyobrażać, zresztą Ty na pewno też to robisz czytając kolejny post danej osoby.
Zgodzę się. Dodam jeszcze, że o ile w bezpośrednich relacjach mamy jakiś wpływ i możemy skonfrontować mylne wyobrażenie naszej osoby z rzeczywistością (w zasadzie przy częstych spotkaniach samo się weryfikuje), to przy kontaktach internetowych już trudniej.
No, i tu powracamy do wypowiedzi:
szakisz napisał/a:W Internecie tę "lepszą stronę" nas - imprezy, wypady, wycieczki w egzotyczne miejsca. Czy ten wizerunek jest fałszywy? Niekoniecznie. Natomiast stanowi tylko pewien wycinek, bo nikt nie wstawi zdjęcia gdzie płacze w nocy czy jak samotnie spędza święta. Potem taka osoba popatrzy na te zdjęcia i stwierdzi: "jaa cię, ale on/ona mają za*ebiste życie. Ja tylko biegam, trenuję zumbę i czytam książki". Także jeśli o to chodzi trzeba być uważnym by nie dać się wciągnąć.
Nie uważam natomiast, by to były dwa różne kompletnie światy. One się przenikają. Spójrzmy co się dzieje: politycy przechodzą do Internetu, dziennikarze, którzy chcą dotrzeć do młodych ludzi zakładają własne kanały na YT, młodzi ludzi, którzy być może mają jakiś tam pomysł na siebie, a jeszcze chodzą do szkoły, właśnie tam stawiają pierwsze kroki, bo tam mają swobodę. Także sama granica powoli się zaciera.
Ale przeciez to tyczy sie tak samo realnego swiata. Jestes w stanie ocenic ktory z twoich znajomych jest szczesliwy tak naprawde, a ktory tylko udaje? Kto z nas w realu afiszuje sie niepowodzeniami, samotnoscia, brakiem pomyslu na zycie?
Owszem, tych najblizszych sie zna, ale to jest ledwie kilkanascie osob - reszte nawet w realu znamy tylko posrednio.
Jest jeszcze jeden wariant "sieciowych kreacji" - osoby, które punktują (z racji zawodu, społecznej funkcji, podnoszą sprzedaż, itd..., itp...) na wizerunku. Mowa o autoreklamie, o której wspominała Olinka.
Poznałam jedną z internetowych znajomych w realu i przyznam, że w bezpośredniej relacji zyskała.
Dużo osób zyskuje, tak samo dużo traci. Zgadzam się jednak z tym, że ludzie, którzy się kreują rzadziej (o ile w ogóle) spotykają się w realu.
Dodam jeszcze, że o ile w bezpośrednich relacjach mamy jakiś wpływ i możemy skonfrontować mylne wyobrażenie naszej osoby z rzeczywistością (w zasadzie przy częstych spotkaniach samo się weryfikuje), to przy kontaktach internetowych już trudniej.
To jest normalne, a nasze wyobrażenie o osobie po drugiej stronie ekranu chyba zawsze jest mylne. Nie widzisz jej twarzy, mimiki, nie słyszysz jej tonu głosu itd. więc je sobie wyobrażasz tylko po tym, co pisze. To niby dużo, ale jednak mało.
Nie uważam natomiast, by to były dwa różne kompletnie światy. One się przenikają. Spójrzmy co się dzieje: politycy przechodzą do Internetu, dziennikarze, którzy chcą dotrzeć do młodych ludzi zakładają własne kanały na YT, młodzi ludzi, którzy być może mają jakiś tam pomysł na siebie, a jeszcze chodzą do szkoły, właśnie tam stawiają pierwsze kroki, bo tam mają swobodę. Także sama granica powoli się zaciera.
Nie zgodzę się. Politycy, youtuberzy itd. chcąc nie chcąc tworzą swój wizerunek, bo na tym opiera się ich „branie”. Najnowszy przykład to pewien poseł, który znęcał się nad rodziną, ale zawodowo wyznawał chrześcijańskie i konserwatywne wartości. Takich przykładów jest więcej (pewnie wśród polityków najwięcej). Nie ma więc przeszkód, by być dupkiem w prawdziwym życiu i udawać kogoś innego żeby coś osiągnąć (sławę, głosy wyborców itd.) Niestety.
Ja bym jeszcze rozróżniła kreowanie wizerunku celowe i takie, które nie jest specjalne/świadome. Podam o co mi chodzi na przykładzie.
Osoba A jest nieśmiała i zakompleksiona. W realu mówi wolno i mało. Pisanie idzie jej jednak duuużo lepiej. No więc pisze, udziela się - czy to na forach, czy portalach społ. Robi to dlatego, że lubi pisać, łatwiej jej się tak wyrazić. Korzysta z okazji, że taka możliwość w ogóle istnieje i można w ten sposób "wyjść do ludzi". W efekcie tego jej udzielania się, dużo osób, które w realu jej nie znają, odbierają ją jako pewną siebie, wygadaną babkę/faceta.
Osoba B ma podobny problem jak osoba A. W internecie kreuje - i tu różnica - celowo - obraz wygadanej, pewnej siebie osoby. Do każdego wątku na forum wtrąci swoje 3 grosze, na portalach go/jej pełno. Ale robi to nie temu, że lubi pisanie samo w sobie, nie temu, że tak go interesują inni ludzie i chce mieć z nimi kontakt choć pisemny, ale bardziej żeby zrekompensować sobie nieśmiałość i podnieść we własnych oczach samoocenę, wyobrażenie o sobie samym. Jakby próbuje leczyć własne kompleksy, przez chwilę poczuć się kimś innym...
Tak więc osoba A na pewno nie żyje tym swoim wizerunkiem. Co więcej, może w ogóle nie być nawet świadoma, że taki wizerunek stworzyła. Że tak ją osoby po drugiej stronie łącza odbierają. A internet traktuje utylitarnie po prostu, jako możliwość pogadania z ludźmi, niekoniecznie w ogóle przy tym myśląc o sobie, o swoim "wizerunku". Wizerunek niejako tworzy się tu "sam".
Osoba B z kolei będzie zainteresowana tym, żeby pokazać siebie z zupelnie z innymi cechami, niż ma w realu. Wie, że jak w necie zrobi z siebie "wodzireja", to każdy wyobrazi sobie pewną siebie, przebojową osobę, a nie nieśmiałą i zakompleksioną. Tak więc taka osoba celowo udaje kogoś z cechami, jakich nie przejawia w realu.
Koczek, tylko w większości przypadków osoba A do tego się przyznaje i nie udaje przebojowej, a osoba B już tak.
Koczek, tylko w większości przypadków osoba A do tego się przyznaje i nie udaje przebojowej, a osoba B już tak.
Tak, nie udaje, ale mimo to inni mogą tak sobie ją wyobrazić.
I o ile rozmowa nie zejdzie na nią samą, to raczej nie musi się do niczego przyznawać. Przecież nie zaczyna się każdej rozmowy od "cześć, jestem A, jestem niesmiała i zakompleksiona. A teraz moje zdanie o tym i o tym", tylko od razu każdy pisze to swoje zdanie Często ludzie gadają, uczestniczą w różnych wątkach na forum, albo odzywają się na portalach społecznościowych do wielu osób. Każdy wtedy stworzy jakieś wyobrażenie o sobie, czy chce tego, czy nie. Ale tu bym właśnie rozróżniła motywację, czyli czy ktoś specjalnie chce wprowadzać w błąd, czy po prostu tak wyszło, że sprawia nieco inne wrażenie w necie, np. przez swój sposób pisania (często ludzie mówią w trochę inny sposób, niż piszą i można potem być mocno zaskoczonym, jak się taką osobę spotka na żywo
).
I o ile rozmowa nie zejdzie na nią samą, to raczej nie musi się do niczego przyznawać. Przecież nie zaczyna się każdej rozmowy od "cześć, jestem A, jestem niesmiała i zakompleksiona.
Oczywiście, ale zauważyłam, że osoby A tego nie ukrywają, tzn. w którymś momencie, gdy jest okazja, czy temat o nich lub ogólnie nieśmiałości, to same z siebie otwarcie o tym mówią. Osoby z grupy B za wszelką cenę będą tego unikać, lub wręcz kłamać.
No tak. Mówi się, że kłamstwo ma krótkie nogi. Podobnie jest z tym całym "imidżem" internetowym. W końcu kiedyś wychodzi co i jak.
Z tym, że ja nie uważam, że to koniecznie wyjdzie szybko. Nie każdy będzie szybko sprowadzał tematy w swoją własną stronę, a nawet jeśli, to niekoniecznie szybko powie o jakichś swoich bolączkach, czy problemach (typu nieśmiałość/kompleksy/małomówność w realu). Co nie znaczy, że zapytany wprost by skłamał. Można jednak przecież gadać długo o różnych rzeczach, wymieniać poglądy, doświadczenia itp, a niekoniecznie zejść na temat własnych problemów/kompleksów I myślę, że dość sporo osób nie napomknie pierwsza o jakichś swoich słabych punktach. Przez co inni mogą fałszywy wizerunek o tej osobie utrzymywać długo.
Z drugiej strony, jesli ktoś nie kreuje tego wizerunku specjalnie, to myślę, że zawsze jakąś część osobowości swojej własnej pokazuje. Nawet jesli nie pokaże np. nieśmiałości, to pokaże różne inne cechy, które na prawdę ma. Więc wizerunek, jaki będzie miała taka osoba, będzie zawsze jakoś jednak zbliżony do prawdy.
A jak ktoś specjalnie tak pisze, żeby sie przedstawić w innym świetle, niż na prawdę, to wtedy na ogół będzie kreować dużo swoich cech, których nie ma, raczej nie zadowoli się jedną. Więc będzie nie tylko chciał sie pokazać jako osobnik wygadany i odważny na przykład, ale też może sprawiać wrażenie na przykład osoby rozchwytywanej towarzysko, z bogatymi doświadczeniami takimi, czy innymi, ambitnej itp. Gdzie tak na prawdę ta osoba jest w życiu całkiem inna. No i wtedy, jak już wyjdzie szydło z worka, to się często okazuje, że obraz z internetu jest diametralnie różny od prawdy.
to się często okazuje, że obraz z internetu jest diametralnie różny od prawdy.
Tak jest bardzo często, nawet jeśli osoba nic nie ukrywa, bo właśnie my sobie wyobrażamy ją inaczej.
@Cslady o PR ludzi na instagramie, czy facebook`u można gadać i gadać. Czy jest tu o tym wątek?
28 2017-05-27 20:11:49 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-05-27 20:13:30)
A co to właściwie znaczy "kreować siebie"? Co to znaczy "nie być sobą"?
Po czym się rozpoznaje czy ktoś jest czy nie jest "sobą"?
No właśnie, to jest najważniejsze pytanie.
Ja uważam że cokolwiek wychodzi od danej osoby, to jest jej częścią; częścią prawdziwej-jej samej więc nie można powiedzieć że jedno z oblicz (np. ujawniające się przez internet) jest mniej prawdziwe niż inne (np. to przejawiane w realu, w konkretnym środowisku).
lilly25, masz trochę racji. Bo gdyby internet traktować jako jedno ze środowisk, w jakim człowiek się obraca, to przecież w każdym środowisku zachowujemy się odrobinę inaczej. Inny człowiek jest na obiadku u cioci, a inny na imprezie rockowej Tak samo inny moze być w realu, inny w necie.
Z drugiej strony, zakładam, ze jednak człowiek ma swoje pewne stałe cechy. Czy nawet niech będzie: względnie stałe Powiedzmy, jest od zawsze człowiekiem tak zwanym domatorem. Inni nazwą to "leniwiec" czy "no-life"
W każdym razie nie lubi wychodzić, żyje dosyć samotniczo, mało ma znajomych itp. Teraz, jeśli w internecie będzie udawał kogoś bardzo obytego towarzysko, kto co weekend zalicza imprezę itp - to jednak nie będzie to jego prawdziwe oblicze. Może tylko chce się taka osoba popisać, czy wkupić w łaski jakiegoś towarzystwa z internetu (i nie tylko), temu stwarza fikcję. Bo jeszcze co innego, jakby było jej marzeniem takie życie, tylko przez nieśmiałość nie robiła tego - wtedy by jeszcze można uznać, że to jakaś "część jej samej", tylko taka, która się nie zrealizowała jak dotąd. No ale tu nie mówię o takim przypadku
To prawda, ze człowiek przyjmuje rożne role społeczne. A sam Internet – co innego np. udostępniać treści związane z waszymi zainteresowaniami, a co innego mnóstwo zdjęć, opisy wszystkiego co robicie, gdzie jesteście itp. Wydaje mi się, że to ten drugi sposób jest dla osób które szukają uwagi i chcą się dowartościować.
moim zdaniem teraz wszedzie się kreujemy - czujemy, że musimy pasować, czy w internecie, czy w realu i nie mozemy być gorsi
32 2017-07-04 20:24:43 Ostatnio edytowany przez bbasia (2017-07-04 20:25:24)
moim zdaniem teraz wszedzie się kreujemy - czujemy, że musimy pasować, czy w internecie, czy w realu i nie mozemy być gorsi
A ja uważam, że wcale nie muszę pasować do większości miejsc. A wręcz jestem dumna, że do niektórych nie pasuję. Lubię siebie taką, jaka jestem i uważam że nie jestem gorsza od nikogo (przynajmniej w tym negatywnym znaczeniu, bo w niektórych dziedzinach sprawiedliwie uznaję wyższość innych nade mną - w parkowaniu tyłem i nie tylko na przykład
)
Ludelka, nie wiem ile masz lat, ale pocieszę Cię, że samoakceptacja i zadowolenie z siebie przychodzi zazwyczaj po trzydziestce. A po czterdziestce już na pewno
ja akurat nie czuję potrzeby żeby kreować taki internetowy wizerunek. Co innego portal do szukania pracy, a co innego np. Facebook. Nie oszukujmy sie, ale nikt z nas nie przyjaźni się z 500 osobami. Podobno były przeprowadzona badania, które wskazuja, ze człowiek nie jest w stanie utrzymać relacji towarzyskich, czy to w realu czy w sieci, z więcej niż 150 osobami
Podobno były przeprowadzona badania, które wskazuja, ze człowiek nie jest w stanie utrzymać relacji towarzyskich, czy to w realu czy w sieci, z więcej niż 150 osobami
Dlatego kiedy widzę, że ktoś ma zupełnie prywatny profil (zawodowe to zdecydowanie odrębna kwestia) i ma tam ponad tysiąc znajomych, to wiem, że jest to tzw. kolekcjoner. Nie rozumiem tego pędu, tym bardziej, że nie świadczy to ani o tym, że ktoś jest atrakcyjny towarzysko, ani w zasadzie o niczym, co mogłoby podnieść ranking w oczach innych osób.
ja akurat nie czuję potrzeby żeby kreować taki internetowy wizerunek. Co innego portal do szukania pracy, a co innego np. Facebook. Nie oszukujmy sie, ale nikt z nas nie przyjaźni się z 500 osobami. Podobno były przeprowadzona badania, które wskazuja, ze człowiek nie jest w stanie utrzymać relacji towarzyskich, czy to w realu czy w sieci, z więcej niż 150 osobami
Tez o tym słyszałam. A przyjmowanie zaproszeń od podejrzanych profili, tylko po to żeby mieć więcej znajomych tez jest ryzykowne. ja czasem dostaję takie dziwne zaproszenia ( nazwiska obco brzmiące, jakby zagraniczne, brak zdjęcia, znajomych, jakichkolwiek informacji), ale ich nigdy nie przyjmuję. Potem ludzie dziwią się, że dostają jakiś spam, są dodawani do grup albo jakiś wirus publikuje treści na ich tablicach.
Wydaje mi się ze internet jest miejscem gdzie można być własna agencją PR.
Natomiast nie znaczy to, że jeżeli ktoś powie iż jest napoleonem zostanie to niezauważone.
Jeżeli chodzi o portale związane z pracą to im większy bajer tym większa lipa , tak sobie myślę.
Natomiast wydaje mi się, że trzeba odseparować działania marketingowców od "rzeczywistych" potrzeb ludzkich.
Czy jak nie było fejsa czy innego czegoś to były potrzeby fejsowate ?
Pewnie nie, marketing stworzył potrzeby i dał narzędzia.
Marketing przyciągnął użytkowników.
Marketing stworzył liderów , influencerów , obsadził stanowiska swoimi , wrzucił reklamy , stworzył sklepy.
Marketing ma teraz rynek , prawdziwych użytkowników , oraz sprzedawców/reklama/sklepy - tych z duża liczbą subskrybentów.
Teraz opiera się to na zasadzie niewolnictwa, wszyscy mają to ty też musisz.
Ciekawe jest to iż powstały żywe reklamy, pokazujące jak życie powino wyglądać, klienci interesują sie ich zyciem, sledza, lajkują , komentują a potem kupują.