auraurelia napisał/a:Rozumiem, że to kosztem dziecka. Jednak gdy on zrzeknie się praw do dwójki to również będzie to kosztem dziecka, starszy syn jest bardzo silnie związany z ojcem i spędza z nim praktycznie każdy dzień.
Czy brat rozważa zrzeczenie się praw ?
auraurelia napisał/a:Rozmawiałam dużo z bratem i pokazałam mu wasze wypowiedzi po przeczytaniu zadał mi jedno pytanie : jeśli to dziecko nie jest moje to również powinienem całe życie udawać?
Formalnie minął już dla niego czas na zaprzeczenie ojcostwa więc nawet jak w końcu zrobi badania to z uwagi na dobro dziecka i tak będzie jego ojcem w dokumentach. Czuje się ogólnie bardzo oszukany tym wszystkim. O pierwsze dziecko starali się dwa lata, a tuż przed rozwodem on nic nie pamięta a podobno raz pijany spał z żoną i od razu ciąża - to go jakoś przeraża, że ona była ciągle zdenerwowana, bo nie chciała tego rozwodu a do tego już jest o 40 i on w ogóle jest skołowany.
Czyli formalnie ojcem jest i zostanie. Hm…, nie uważam, że można zmusić kogokolwiek do miłości, pisząc o opiece miałam na myśli sprawowanie poprawnej opieki (no opieki tak jak opiekunka trochę na godziny która potrafi się dobrze zaopiekować a nie kocha przecież – nie twierdzę, że to idealne podejście bo nawet dobre trudno określić) bo uczucia to inna bajka. Niektórzy chcą znać prawdę inni nie – nie wiem co bliższe Twojemu bratu – mi się wydaje, że trzeba ustalić to pochodzenie i chyba nie jest trudno to zrobić, są takie badania na własną prośbę. No i teraz co, gdy :
- syn jest synem – no to chyba pozamiatane – nie można odcinać się od swojego dziecka – brat powinien sprawować opiekę i zaakceptować małego jako swojego syna
- syn nie jest synem – no i zaczynam dumać co by tu zrobić i żeby nikogo nie bolało ? Udawać – hm…, no nie, no i trzeba by było rozstrzygać co brat przez to udawanie rozumie, no nie wiem jakim jest człowiekiem ? co dla niego ważne ? jak się odetnie od dziecka to co sam o sobie będzie myślał ? rozumiem skołowanie, rozumiem (chyba) niechęć – ale priorytetem jest mały a nie brat. Mi się wydaje, że dojrzały człowiek powinien przynajmniej spróbować opieki – może być, że nie wyjdzie – no to wtedy odpuścić jeśli nie jest w stanie jakoś się pogodzić z sytuacją. Jak wtedy poukładać relacje między nimi wszystkimi – no chyba musiałabym dłużej pomyśleć, wiele zależy od nastawienia, dobrej woli, rozsądku, odpowiedzialności za dzieci… Trzeba jakoś wiarygodnie się w tym odnaleźć i sensownie też przetłumaczyć starszemu chłopcu (chyba wymiękam bo jakże to przetłumaczyć…)
- a jeśli nie przeprowadzać badań i pozostać w nieświadomości ? no nie wiem zupełnie, ja chciałabym wiedzieć
auraurelia napisał/a:Zgadzam się z Cyngli że nie da się nikogo zmusić do miłości.
Też się zgadzam, albo jest albo nie ma i już, uczucia inne pozytywne mogą się pojawić ale miłość to większy kaliber.
auraurelia napisał/a:Bratowa bardzo chciała, aby byli wciąż razem, teraz jest niesamowicie zła, że on odszedł, widać że go nienawidzi i boję się o nią bo ją to zjada wewnątrz. Miała nadzieję że kolejne dziecko wzbudzi w nim takie emocje jak pierwsze, że z uwagi na nie nie odejdzie, bo będzie czuł się winny, że je zostawi. Teraz ona otwarcie mówi że ona mu urodziła dzieci i on za to zapłaci, a to jest naprawdę dobra dziewczyna tylko w tej kwestii tak ją poturbowało. I na siłę chce żeby młodszy był z ojcem tyle co starszy.
Brat nie zachowuje się przy starszym synu w żaden sposób źle względem małego, ani nie mówi przy nim nic negatywnego o młodszym bracie itd.
Hm…, a jak bratowa tłumaczy starszemu synowi sytuację i jak tą sytuację tłumaczy mu brat ? czy mogłabyś napisać, może to mi coś rozjaśni dlaczego takie a nie inne podejście mają – próbuję coś sensownego napisać ale mam poczucie, że nie trafiam nawet obok sedna 