Sama nie wiem od czego zacząć, a to dlatego, że we wrześniu dowiedziałam się, że mój mąż nie jest mi wierny. Odwiedziłam jego Facebooka i przeczytałam wieloletnią korespondencję z koleżanką, którą poznał 9 lat temu na służbowym wyjeździe. Przez ten czas wielokrotnie prosił ją żeby przyjechała do niego do Londynu, Amsterdamu i gdziekolwiek był w podróży służbowej. Raz nawet zaproponował, żeby wskazała jakiekolwiek miasto w Europie, a on doleci tam gdzie tylko będzie chciała. Jestem jej wdzięczna, że przez te 8 lat nie skorzystała z zaproszenia i znajomość ta pozostała nieskonsumowana (do czego on dążył). Zaczęło się to w 2008. roku, ona mu zaimponowała, bardzo mu się spodobała, jak sam twierdzi coś zaklikało. Była kolacja, pocałunki nad rzeką i ona zdecydowała się nie kontynuować tego dalej. Wsiadła w taksówkę i odjechała. Trochę jak kopciuszek na balu. Od tego momentu mój mąż wyobrażał sobie że będzie mógł mieć 2. życie obok tego które ma ze mną. A odkryłam to tylko dlatego, że zaplanował wyjazd do Polski (mieszkamy zagranicą) i nic mi nie powiedział, co w naszym przypadku jest bardzo dziwne - zaczęłam szperać. Strasznie mnie to boli, to tak jakby te ostatnie 8 lat wykreślić z małżeństwa. Czuję się tą drugą, mniej atrakcyjną, mimo, że twierdzi, że nigdy nie chciał mnie opuścić.
A jak było wcześniej? W 2008 miałam dość. To był okres, w którym on nie dotykał się do mnie, bo twierdził, że byłam za gruba. Bolało. Trwało to 1,5 roku od 2006 i w 2008 rzuciłam w niego obrączką i powiedziałam dość. Potem była terapia, dużo sobie wyjaśniliśmy i wydawało mi się, że jest ok.
Jakie było moje zdziwienie, jak odkryłam, że nie było ok, że on chciał czegoś więcej, że mimo, że wydawało mi się, że oboje inwestujemy w małżeństwo na 100%, to tak nie było. Ciężko mi się poskładać, szczególnie, że dotknęło to znowu tej mojej wrażliwej i niedocenianej strony - mojej kobiecości i wyglądu.
Teraz jest skruszony, przeprasza, zaprasza mnie (po raz pierwszy w życiu) na swoje służbowe wyjazdy. Urządzamy wspólne weekendy, to wszystko ma jednak słodko-gorzki smak. Gdyby nie to odkrycie nigdy nie dostąpiłabym tego zaszczytu mimo to, że "ona" zapraszana była w tym czasie kilkanaście razy. Bo ja w czasie jego podróży zawsze zajmowałam się dziećmi, ktoś musiał...
Teraz, mimo upływu 8 miesięcy, mam wrażenie, że doszliśmy do ściany. On twierdzi, że się dużo zmieniło - wyklarował mu się świat, teraz wie co jest najważniejsze i w momencie odkrycia tego cały romans prysł mu z głowy.
U mnie odwrotnie, świat mi runął, nie wiem na czym stoję. W nic mu nie wierzę. Moje poczucie własnej wartości spadło do zera. Wracam do Polski pozbierać siebie i myśli. Dziewczyny pomóżcie.