Witam wszystkich! Jako, że od jakiegoś czasu jestem bardzo zmartwiona stanem mojego związku, pojawia się coraz więcej wątpliwości i obaw postanowiłam podzielić się z Wami swoją historią Byłabym bardzo wdzięczna za każdą podpowiedź, opinię. Niestety historia jest długa ale postaram się skrócić.
Poznałam mojego obecnego partnera w Londynie w maju 2015. On pochodzi z Japonii. Niestety jego wiza straciła ważność więc po jakimś czasie musiał opuścić Anglię. Miał też mały trzy miesięczny epizod z mieszkaniem w Polsce - jednak podczas tego okresu nie kontaktowaliśmy się a i on nie był tutaj zadowolony więc postanowił wrócić na stałe do Japonii. Od listopada 2015 do stycznia 2016 praktycznie nie mieliśmy kontaktu. Otrzymałam od niego jedną wiadomość w międzyczasie, gdzie wyznał mi, że chce opuścić Polskę. Od lutego 2016 jesteśmy w stałym kontakcie. Wszystko było pięknie i wspaniale. Ufałam mu bezgranicznie, bo wiedziałam że nie jest typem chłopaka który zdradza na prawo i lewo i chodzi do łóżka z pierwszą napotkana w klubie dziewczyną. Miewaliśmy okresy kiedy rozmawialiśmy rzadziej ale wszystko prędzej czy później zawsze wracało do normy. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie kiedy oznajmił mi, że będzie w stanie wziąć 2 tygodnie wolnego i przyjechać do mnie żeby spędzić razem Boże Narodzenie i sylwestra. To były bez wątpienia najcudowniejsze dwa tygodnie mojego życia. Czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Wszystkie, nawet najmniejsze jego gesty pokazywały jego miłość do mnie i jestem pewna że to wszystko było szczere. Od jego wyjazdu do kwietnia rozmawialiśmy bardzo dużo. Staraliśmy się kontaktować na sykpie chociaż trzy razy w tygodniu, niemalże codziennie pisaliśmy do siebie smsy. Na początku kwietnia powiedział mi że w czerwcu będzie w Niemczech w wiązku z pracą i że mogłabym do niego przyjechać na kilka dni. Byłam okropnie szczęśliwa gdy się o tym dowiedziałam... Za kolejne trzy dni zadzwonił do mnie (mieszkał w tamtym czasie w Australii - też w przez pracę) i powiedział, że planuje pojechać do Sydney na weekend i poprosił żebym doradziła mu jaki hotel wybrać. Problem w tym, że w tamtym czasie byłam zajęta, nie mogłam rozmawiać i ucięłam rozmowę dość szybko. Później zrozumiałam, że być może poczuł się odrzucony bo powidziałam coś w stylu "Czy masz coś jeszcze do powiedzenia? bo nie mam czasu z Tobą rozmawiać." Odpowiedział po prostu "pa" ja też i rozłączyłam się. No i tutaj zaczyna się problem - od tego czasu nasz kontakt się zmienił. Odpisywał mi na wiadomości ale nie otrzymywałam ich więcej niż kilka na tydzień. Dwa tygdnie temu spytałam go o co chodzi i dlaczego mnie ignoruj a on na to, że ostatnio był chory i wiadomości od ludzi męczyły go. OKEJ, to było dwa tygodnie temu. Tydzień temu w piątek znowu spytałam czy wszystko u niego okej a on na to "Przepraszam, byłem bardzo zajęty ostatnio. Wysłałem Ci kartkę". Kartkę otrzymałam we wtorek, bardzo miłą zresztą. Pozbawioną jakichś tam romantycznych wyznań - ale to naprawdę miły gest, kto w dzisiejszych czasach wysyła kartki pocztowe! Próbowałam kontaktu w tym tygodniu jednak bezskutecznie... Czy ktoś jest w stanie doradzić mi co powinnam zrobić? Albo czy ktoś ma jakąkolwiek teorię co mogło się wydarzyć? bardzo chciałabym zobaczyć się z nim w czerwcu ale szczerze to straciłam już nadzieję... Bardzo go kocham ale on się po prostu zamknął w sobie, ignoruje moje wiadomości... Nie wiem co się dzieje...
Dziękuję z góry za odpowiedzi!