Krótko, zwięźle i na temat. Minęło lekko jakoś ponad 4 miesiące od rozstania. Staram się kontaktu nie utrzymywać. Lecz mija tydzień, maks dwa i nagle mam wielką burzę emocji i chęć napisania do byłej, co oczywiście też robię. Rozmowa nie trwa długo, maksymalnie jakieś 20 minut, po czym znów czuję w sobie siłę, że nie potrzebuję jej i mija kolejny tydzień i znów to samo.
Nie wiem, ludzie, co jest nie tak ze mną? Jak dopadną mnie te złe emocje i myśli o niej, to chodzę przygnębiony cały dzień, przecież to nie jest normalne, a przynajmniej nie po 4 miesiącach od czasu rozłąki. Z nią już nie będę, nie chcę i wiem o tym. Nie ma nic ciekawego do zaoferowania.
Pewnie pojawi się jakiś postu typu "zapomnij, nie ma sensu", no spoko, ale tyle to zdążyłem wyczytać w każdym wątku, który przeczytałem. Nie mam problemu z zajęciem się sobą, organizuję sobie czas jak mogę i przede wszystkim, robię to dla siebie. Ostatnio zacząłem brnąć do celu zawodowego, ale to nic, nic nie daje, by nie pamiętać o niej.
Poznałem przez ten czas masę kobiet, z jedną nawet związałem się i kochałem ją, przynajmniej tak sądzę, ona mnie też, ale... Nie czułem tego samego, nie czułem się tak wspaniale jak przy byłej. Co ciekawe, jestem po sporej ilości związków i kurczę jakoś nie miałem nigdy problemu takiego. Można i ona nie była Joanną Krupą (dla ogółu), a dla mnie właśnie była najpiękniejszą jaką znałem do tej pory. To jest dziwne swoją drogą, jeśli chce się mieć najpiękniejszą dziewczynę na świecie, wystarczy ją kochać - coś w tym jest... Widocznie wcześniej źle trafiałem, może to temu, ale i po zakończeniu związku również źle trafiłem... Byłem zauroczony, czułem, że darzę ją czymś więcej niż przyjaźnią (mowa o kobiecie już po zerwaniu z Ex), ale jako, że miałem porównanie jak się czułem, gdy faktycznie odnalazłem coś wspaniałego, a jak się czułem teraz... Wiedziałem, że to nie jest to i oszukuję ją i siebie, zakończyłem to, sądzę, że zasługuję by być serio szczęśliwym.
A i ten, rozstanie - wina obydwu, wiadomo. Ona już nie wytrzymała, znalazła pocieszyciela, koniec końców nawet nie byli ze sobą, bo ten przyjaciel w pewnym momencie nie wytrzymał jej charakteru i powiedział, że w sumie to czuje jednak coś do swojej byłej.
Ktoś powie - nie warto, jasne! Zgadzam się, ale co z tego, skoro zbyt ciężko mi te emocje opanować? Irytuje mnie to już, ciężko mi pracować. Jeden dzień w tygodniu mam taki napad myśli i ni cholery nie umiem się skupić na robocie. No kurczę, pomoże ktoś jakąś złotą radą? Zerwanie kontaktu nie wiem czy pomoże (choć może i tak), ale strasznie mi ciężko tak ostatecznie zerwać kontakt, bo potrzebuję przyjąć ten narkotyk właśnie raz na tydzień/dwa, jakim jest napisanie do Ex. Jak obudzić w sobie siłę, by to uczynić w takim razie? Bo ja już sam nie wiem, a nie chcę stać cały czas w jednym miejscu i tylko cofać się w rozwoju, bez przesady.
Ale chęci chęciami, głowa rozumie, a emocje nie. Co uczynić więc powinienem, by sobie samemu pomóc? A, wyjazd z kraju i inne tego typu głupoty odpadają.