Zarejestrowałem się na tym forum, ponieważ chciałbym się was (kobiet) poradzić, co mogę zrobić w tej sytuacji. Mam 25 lat i od czterech lat jestem w związku z 23-letnią dziewczyną. Dogadujemy się bardzo dobrze, rozumiemy się i szanujemy. Jest nam ze sobą dobrze. Dzielimy się wszystkimi problemami i troskami, jesteśmy dla siebie oparciem. Ogólnie uważam, że w tej kwestii lepiej nie mogłem trafić, ale jest jedno ale.
Dotyczy to spraw łóżkowych. Poznałem ją już jako siedemnastolatkę. Za rok zostaliśmy parą. Po 9 miesiącach doszło do pierwszych pieszczot w postaci pettingu. Uprawialiśmy seks oralny, ale tylko jednostronnie. Tylko ja robię jej dobrze ustami, bo ona nie lubi (tak jest do dzisiaj). Ona zaspokajała mnie ręką. Ogólnie nie przejawiała zainteresowania do seksu klasycznego. Argumentowała to brakiem ochoty. Udało mi się ją namówić po około 15 miesiącach związku. Miała wtedy 19 lat. Podczas pierwszych stosunków odczuwała lekki dyskomfort, ale jak stwierdziła, był on w granicach akceptacji. Po jakimś czasie było już wszystko w porządku, nie czuła żadnego dyskomfortu. Przyjemności również. Seks uprawialiśmy średnio raz w tygodniu.
Od dwóch lat mieszkamy razem. Stopniowo częstotliwość stosunków spadła do dwóch na miesiąc i utrzymuje się do dzisiaj. Ona nie inicjuję już zbliżeń. Często odmawia, mówiąc, że jest zmęczona, boli ją głowa, ma okres, dzisiaj nie ma ochoty, chce jej się spać itd. Również jakość seksu nie jest dla mnie zadowalająca. Seks nie jest spontaniczny, szalony czy nieprzewidywalny. Jest po prostu nudny. Podczas niego leży nie ruchomo, nie przejawia żadnej inicjatywy. Za każdym razem powtarza się ten sam scenariusz. Przytulamy się, całujemy, dotykam ją przez bieliznę, rozbieram ją, robię jej minetę, potem palcówkę, następnie uprawiamy seks, ale tylko w pozycji misjonarskiej, bo w innej nie lubi. I tak przez dwa lata. Seks oczywiście w łóżku, inne miejsca nie wchodzą w grę. Ostatnio przestała mi robić dobrze ręką. Nigdy nie miała orgazmu pochwowego, osiąga jedynie orgazm łechtaczkowy, co ma miejsce przy każdym stosunku.
Znudziło mi się już proszenie o seks, bo i tak przy sprzyjających warunkach zgodzi się w sobotę co dwa tygodnie. Zabija to wszelkie pożądanie. Nie chce wprowadzać nic nowego, nie mówię tu, o nie wiadomo czym, ale np. o zmianie pozycji. Rozmawiamy o tym wielokrotnie, ale ona bardzo się złości, a ja nie wiem czemu. Mówi, że nie lubi robić tego, kiedy nie ma ochoty. Czuję, że przez to stopniowo się od siebie oddalamy. Boję się o przyszłość naszego związku. Czy seks dwa razy w tygodniu to tak wiele? Czy za dużo od niej wymagam? Może to moja wina, że nie potrafię jej podniecić? Nie wiem co z tym zrobić, stąd postanowiłem się was poradzić, co mam zrobić by ta sytuacja uległa zmianie?