Od razu przepraszam, wiem że nie powinienem tu pisać, ale w moim otoczeniu nie ma nikogo kogo mógłbym zapytać o opinię.
Mam 23 lata, prawdopodobnie jestem facetem (testy osobowościowe w toku , przez wiele lat, praktycznie od ukończenia tzw. zerówki mam umiarkowany stopień niepełnosprawności z klauzulami 02-P i 11-I z uwagi na syndrom Aspergera i kilkanaście innych ciekawostek medycznych, jak na przykład wykryty w 2015 roku gruczolak przysadki mózgowej kategorii prolactinoma z uciskiem na nerwy wzrokowe, (w maju na Szaserów w Warszawie mam operację neurochirurgiczną).
Mam nadzieję że choć część z was wie, co oznacza syndrom Aspergera dla celów ,,życia w społeczeństwie zdrowych" i co pozostawia za sobą prolactinoma, a właściwie czego nie pozostawia.
Przez wiele lat wpajano mi... tresowano mnie bym był funkcjonalny. Bym nie przeszkadzał ,,zdrowym" i "normalnym" członkom i członkiniom społeczeństwa.
Efekt jest taki, że jestem bardzo nieśmiały, zwłaszcza wobec przedstawicielek piękniejszej części społeczeństwa, co maskuję iście aspergerowską brawurą i gadatliwością. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że gdzieś tam, w środku, ja kulę się ze strachu. Że boję się ludzi. Ja, aspergerowiec, BOJĘ się czegoś. A przecież przez tyle lat było dobrze.
Byłem jak maszyna. Trzymałem się sztywno zasad, jakie mi wpojono, trzymałem się tego, że jestem inny, ale nie w sensie że jestem lepszy. O nie, wręcz przeciwnie. Dopiero niedawno, przechodząc koło placu zabaw dla dzieci, trafił mi się ZONK, czyli zastanowiłem się co to za miejsce i do czego służą te wszystkie obiekty. Tyle tytułem mojej wiedzy o dzieciństwie. Kolejny tzw. zonk trafił mnie obok sklepu z pluszakami, i był to zonk pod tytułem ,,skoro jesteś zupełnie sam, jesteś singlem od 23 lat, nie masz przyjaciół a jedynie okazjonalnych znajomych, to może... Może albo kogoś poszukasz i postarasz się go/jej nie spłoszyć, albo znajdziesz zamiennik". Dziwny zonk w dziwnym miejscu, ale...
Taka jest prawda. Mam 23 lata, ale od tych 23 lat jestem sam. Nigdy nic z nikim. Ani porozmawiać "od serca", ani zaufać, ani... zaprzyjaźnić się. O miłości nawet bałem się myśleć.
Miłość nie jest dla Aspich.
Aspie nie spełnia wymagań miłości. Nie ma wystarczającej wiedzy o zasadach miłości.
Chociaż, tak podsumowując, sporo czytałem o miłości. Od książek o wydzielaniu endorfin, przez markiza de Sade (oj, to był błąd) aż po Wichrowe Wzgórza i Quo Vadis. Przyznaję, motyw przemiany u Sienkiewicza jest interesujący nawet dla Aspiego.
Co z tego, że sporo czytałem, skoro nie znam miłości od strony praktycznej?
Czy w byciu wyalienowanym singlem, do tego osobą cnotliwą płci gorszej, czyli tzw. prawiczkiem jest coś złego? Czy takie coś, co ma 1,85 m wzrostu, około pół metra w barkach jak nie lepiej na szerokość, szare ślepnące oczy (prolactinoma się kłania) i około 100 kg wagi, zasługuje na cokolwiek? Ma do czegokolwiek prawo?
Pytam tu o koleżeństwo, przyjaźń, może miłość? Czy takie coś ma prawo kochać czy powinno raczej milczeć i trwać?
Skoro już jesteśmy w dziale dotyczącym intymności, czy taki sobie 23-letni Aspie, który o zbliżeniach wie tylko z literatury ( i waha się czy nie jest przypadkiem aseksualny z przymusu) ma jakąkolwiek perspektywę na choć odrobinę... czułości kiedykolwiek?
Wiem, że piszę bardzo chaotycznie, ale od około 14 dni zbierałem myśli, przelewałem je do DOC-a i próbowałem usystematyzować, lecz wyszedł mi taki chaos.
Ja ślepnę.
Ucisk na nerwy jest coraz większy, a dopiero niedawno dostrzegłem istnienie kobiet jako osób które może kiedyś przestaną mnie ignorować czy potrącać gdy na ślepo przebijam się przez Wrocław w drodze na dworzec kolejowy czy z dworca gdzieś, gdzie muszę coś załatwić. Urzędy w Polsce to koszmar dla Aspiego tracącego wzrok. Zero informacji na temat obsługi petenta z 02-P, komentarze w stylu anty- niepełnosprawnościowym typu ,,gdzie ten ślepak się pcha" czy "patrz jaki psychol". Nie mam schizofrenii, badam tę kwestię co miesiąc. Może i nie widzę za dobrze gdy bodźców jest za dużo i mój mózg nie nadąża ich przetworzyć na sygnały i odtworzyć (łopatologicznie mówiąc gdy nic nie widzę z uwagi na guza czy nerwy), ale słuch mam bardzo dobry, wojskowa kategoria zdrowia A (taak, mimo Aspergera, uszkodzonego lewego barku czy płaskostopia, ale to taki szczegół). Do niedawna przyjmowałem takie teksty w milczeniu, lecz teraz... to boli, wiecie?
Aspie może nie czuje, ale... Ale czy z aspizmu da się wyleczyć? Pomyślałem sobie że miło by było mieć przyjaciela/przyjaciółkę/pluszakoprzytulankę (niepotrzebne skreślić). Może to, że te ZONKi mnie trafiły wynika z faktu że już nie jestem Aspie? Ale... Ale kim jestem? Sobą? Nie wiem co to znaczy. Nie umiem być sobą. Przez lata wypracowałem system masek, każdą na inną sytuację, taki wzorzec zachowania porządkujący mój świat. Stosowałem maski przez lata, weszło mi to w krew, tak więc tego tak...
Podsumowując, 23 lata, prawiczek, bez przyjaciół czy bliższych kolegów, niepełnosprawny i zakompleksiony, Aspie... Czy ktokolwiek ,,zdrowy" byłby w stanie nawiązać relację z takim czymś? Poprawka, nawiązać i utrzymać? Czeka mnie operacja, może będę zdrowszy, może odzyskam wzrok ale Allach jeden wie czy nie będzie gorzej. Ufam wojskowym specom z Szaserów, tak jak skazaniec pod murem ufa w skuteczność plutonu egzekucyjnego.
Czuję się jakbym był sam i krzyczał w zatłoczonym pokoju, ale nikt nie słucha.