Witam,
Piszę tutaj chyba, żeby się wyżalić i gdzies przelać myśli krążące mi po głowie od jakiegoś czasu.
Jakiś czas temu poznałam w pracy faceta - za pierwszym razem sklasyfikowałam go jako niewartego rozmowy, a potem ( i dopiero niedawno to zauważyłam) on powoli mnie zagadując sprawił, że człowieka polubiłam. Wyszły wspólne pasje, bardzo zbliżone zainteresowania, identyczne gusta, no ogrom podobnych rzeczy. Jednak to był tylko kolega + zarówno ja jak i on byliśmy w związkach. Rozmowy jedynie jak spotykaliśmy się w kuchni, czasem przedłużały się o jakieś posiedzenie jak wchodziliśmy na tematy naszych zainteresowań wspólnych.
Po pewnym czasie wyszło, że niestety rozstałam się ze swoim facetem i z osoby zawsze uśmiechniętej stałam się nagle przygnębiona, co nie uszło jego uwadze i stwierdził, że nie można trzymać w sobie rzeczy, trzeba komuś powiedzieć, lżej się zrobi. Przekonał mnie tym i opowiedziałam mu swoją historię, po czym on opowiedział mi swoją + o tym jak mu się nie układa w związku i co mu przeszkadza. Generalnie byli na etapie: raz na tydzień się rozstajemy.
Po tej rozmowie weszliśmy jakby na o wiele wyższy etap: niby przyjaźń. On zaczął zagajać częściej, jednak nadal wszystko działo się w "godzinach pracy". Dowiedziałam się bardzo dużo rzeczy o nim, o jego rodzinie, jego historii. Pytałam się go nawet, czemu mi to wszystko opowiada, stwierdził, że poprostu czuje, ze mi to może powiedzieć i mi ufa.
Pewnego pięknego dnia przyszedł mnie i poprosił mnie o rozmowę. Oznajmił mi, że rozstał się z dziewczyną . Ja zareagowałam klasycznie, że to pewnie następna kłótnia i tak za chwilę do siebie wrócą. Powiedział, że nie, że to koniec na 100% i że ma już dosyć takiego życia i nie chce tego związku. Wtedy zaczęły się pojawiac propozycje wspólnych wyjść związanych z naszym hobby. Po jakimś czasie się umówiliśmy, jednak nadal było wszystko na stopie koleżeńskiej.
Aż do pierwszego wyjścia ze znajomymi z pracy. Zaczęło się gładzenie po dłoniach, po przeramionach i komplementy, których koleżankom się nie mówi. Z knajpy wyszedł za mną, jednak ja szybko się pożegnałam i uciekłam do domu. Wtedy też zaczął się kontakt on-line. Napisał do mnie od razu i tak zaczelismy rozmawiać również po pracy. Ogromne ilości wymienianych wiadomości o wszystkim i o niczym. Jednak ja nie chciałam się zbytnio angażowac - ja się niedawno rozstałam, on świeżo też. Wpadł mi nawet do głowy pomysł, ze gość może chce poprostu szybko mnie zaliczyć, bo mu czegoś brakuje.
Dosyć szybko to zweryfikowałam. Po następnej imprezie wylądowaliśy w łóżku. Ja wystraszyłam się nieco, przerwałam i wyprosiłam go z mieszkania. Po jego wyjściu miałam parę nieodebranych połączeń i sporo wiadomości z przeprosinami i informacją, że to nie powinno się wydarzyć. Następnego dnia kontaktował się ze mną od samego rana, parę razy dzwonił. Spotkaliśmy się również wieczorem, żeby porozmawiac o tym wszystkim. Powiedziałam, że chciałabym, żeby to zostało między nami i żebyśmy o tym zapomnieli. Poprostu byliśy bardzo pijani no i stało się.
Oczywiście on nie dawał mi o tym zapomnieć. Dyskretnie rzucał aluzje na ten temat, podkreślał, ze nie żałuje tego co się stało, że było bardzo fajnie i zaczął się bardzo o mnie troszczyć. Podkreślał, że zawsze mogę na niego liczyć, wiele razy dopytywał się czy na bank między nami wszystko ok i powoli zaczeliśmy dalej rozwijać swoją znajomość.
Wszystko wyglądało pięknie do momentu jego wyjazdu na wakacje. Ze znajomymi. I z jego byłą. Wiedziałam o tych wakacjach już o wiele wcześniej - spełnienie jego marzeń, kupione jeszcze przed rozstaniem. Tydzień przed wyjazdem bardzo ograniczyłam kontakt ( tak naprawdę nie było dnia bez rozmowy bądź spotkania), bo niestety ale zaczęło mi być przykro. Upewniło mnie to też w tym, że to dawno temu przestałbyć mój kolega i żywię do niego zgoła inne uczucia. Bardzo nalegał na spotkanie ze mną i przegadanie tego w cztery oczy. Niechętnie, ale się zgodziłam, bo jednak jestem osobą, która woli przegadać takie rzeczy. Zjawił się i zaczął mi tłumaczyć, że ona miała sprzedać swoją wycieczkę, ale nie udało jej się. Jedno i drugie nie chciało zrezygnować, bo to ich marzenie. Wyjechali razem z trójką ich wspólnych znajomych. Powiedziałam mu jedynie, że jest dorosły, ze to jest jego wybór. Powiedziałam też, że jak na moje oko, to oni do siebie wrócą po tym wakacjach. Nie oszukujmy się, dwa tygodnie wakacji, w ich wymarzonym miejscu, dodatkowo alkohol. Niestety, ale pachnie mi to wielkim powrotem. Oczywiście zaprzeczył. Powiedział, ze będą mieli osobne pokoje.
Wyszłam z tego spotkania bardzo szybko pod pretektem pracy. Nie rozmawialiśmy już potem - wyleciał. Wraca w piątek. Nie rozmawialiśmy podczas jego wyjazdu. Nawet nie było jak - on zupełnie inna strefa czasowa + wiadomo - wakacje
Jestem na 80% pewna, że wróci i oznajmi mi, że jednak spróbują znów z byłą. Skoro już się tak rozstawali na tydzień, to teraz poprostu rozstali się na dłuży okres czasu. I może jednak myliłam się co niego i wcale nie był takim wspaniałym facetem jakiego ja poznałam i zostałam jednak małym oszuszaczem łez.
Nie wiem czy chce z nim znów rozmawiać, nie wiem czy chce wracać do tego co było. Narazie jest dobrze. Nie ma go, nie widuję, nie rozmawiamy to jest mi łatwo, ale boję się tego co będzie jak wróci. Nie wiem nawet co chciałabym, żeby mi powiedział. Jak powie, że było fajnie, nie zeszlismy się, działamy dalej to ja nawet nie wiem czy będę tego chciała. Jak powie, że wrócili do siebie, to wiem, że będzie chciał ze mną utrzymać kontakt, a ja tego na bank nie będę chciała.
Nie wiem co mam ze sobą zrobić i co wybrać. Wiem, że niedługo czeka mnie ta rozmowa, a wolałabym jej nie odbywać. Najchętniej chciałabym, żeby wrócił i żeby było tak jakbyśmy się nigdy nie znali. Mi by przeszło, nie musiałabym rozkładać kupy na atomy i myśleć o nim. Boje się tego jak cholera. Macie jakieś pomysły jak poskładać mnie do kupy? Albo jak nauczyć mnie znajdywania odpowiednich facetów dla mnie?
Pozdrawiam