Witam Będzie dosyć długo i zawile,ale mam nadzieję,że ktoś pomoże. Zatem od początku. Jestem 21 letnią kobietką
mniej więcej 5 lat temu poznałam w szkole jedną nauczycielkę,którą od razu polubiłam choć nie byłam wtedy jeszcze świadoma jak bardzo, ot takie zafascynowanie od pierwszej lekcji. Nie był to wtedy mój ulubiony przedmiot,ale po pierwszym semestrze kiedy wyniki zostały docenione na forum klasy zaczęłam się starać jeszcze bardziej. Pod koniec 2 semestru byłam przez nią lubiana jako jedna z nielicznych starających się. W czasie wakacji strasznie za nią tęskniłam i nie mogłam się doczekać kolejnego roku zwłaszcza,że przewidywane było dużo więcej godzin właśnie tego przedmiotu w planie,niestety na samym początku 2 klasy nastąpiła zmiana nauczyciela,strasznie to przeżyłam-płakałam przez 2 tygodnie a przez dobrych kilka dni nie byłam w stanie normalnie jeść... Kiedy w miarę otrząsnęłam się po stracie cieszyło mnie nawet to,że przez chwilę widziałam ją na korytarzu a kiedy sama do mnie zagadała to była dla mnie pełnia szczęscia,wszystko mogło się walić a ja jakbym tego nie zauważała,bo zwróciła na mnie uwagę... Za każdym razem gdy ją widziałam serce zaczynało mi szybciej bić,w sumie nadal tak mam. Pod koniec 2 klasy poszłam do niej z prośbą o korepetycje z tego przedmiotu-zgodziła się. Korepetycje odbywały się u niej w domu przez rok. Wytworzyłam z nią nic przyjaźni tak silną,że aby nie stracić ze sobą kontaktu sama zaproponowała mi abym u niej sprzątała,a ja z desperacji i potrzeby kontaktu z nią bez wahania się zgodziłam. Przychodzę do niej już od półtora roku,za każdym razem ze sobą rozmawiamy, na różne okazje dajemy sobie prezenty lub popijamy razem alkohol
. Jednak mi ciągle czegoś brakuje,chciałabym pomiędzy nami czułości,przytulania itp. Często miewam różne sny z jej udziałem-od zwykłych sytuacji,które mogłyby się wydarzyć po pikantne-wysoce mało prawdopodobne. Kiedyś nie wytrzymałam i przytuliłam się do niej na zbyt długo... Od tej pory minęło dużo czasu a ja nie próbowałam inicjować kontaktu fizycznego,jednak nawet gdy usiądę obok niej i zetkniemy się ramionami po krótkiej chwili ucieka ode mnie. Czy jestem w niej zakochana? Czy może żywię do niej silne przywiązanie emocjonalne i traktuję ją jak matkę(pomimo tych snów-wiadomo,że sny to nie rzeczywistość)? Często mam wrażenie że ona traktuje mnie jak córkę,lecz poza jej domem lub spotkaniami na siłowni-gdzie obie wiemy że będziemy w tym czasie, unika kontaktów ze mną... Sama jestem zmieszana co do tej znajomości,chociaż wydaje mi się,że zachowuję się jak zakochana... Strasznie przeżywam wszystko co z nią związane... Pomocy ;c
Nikt nie pomoże? Może jakieś pytania skoro nie wszystko z tego wiadomo?
Chcesz tylko żeby ci tylko zdiagnozować czy ja kochasz czy nie? A czy jest dla ciebie jakaś praktyczna różnica?
To czy kocham czy nie to raz,2 jeśli nie to na co wygląda wam ta relacja bo mi samej ciężko to zrozumieć- jestem dla niej substytutem córki? Jaką różnicę masz na myśli?
Czy darzysz ją uczuciami romantycznymi? Jaka jest twoja orientacja seksualna - hetero czy homo? Jaka jest jej orientacja seksualna?
Ona deklaruje się jako hetero-w rozmowach o przeszłości czasem wspomina,że podkochiwała się w jakimś chłopaku itp. chociaż po szkole od lat krążą plotki,że jest les. Ja sama mam problem z określeniem swojej seksualności ponieważ miałam chłopaka i coś do niego czułam,ale nie było to coś co nie pozwala mi zasnąć a przy niej nie raz zarywam nockę na rozmyślania. Często nawet patrzę się na jej zdj przed snem i uśmiecham się do siebie jak głupia. Jako tak z kobietą nigdy nie byłam- w towarzystwie czuję się swobodnie z kobietami,mężczyźni wywołują często u mnie dyskomfort zwłaszcza gdy charakter kontaktu między nami jest inny niż tylko przyjaźń. Czy darzę ją uczuciami romantycznymi to ciężkie dla mnie pytanie... Gdybym wiedziała co do końca do niej czuję nie byłoby tego postu. Uśmiecham się kiedy ją widzę,pragnę bliskości fizycznej i uczuciowej,ale czy to świadczy o tym,że są to uczucia romantyczne? Czy po prostu brakuje mi tego w życiu i staram się wypełnić tą pustkę jej osobą?
7 2017-03-07 00:25:08 Ostatnio edytowany przez KaktusTX (2017-03-07 00:25:34)
Próbuję zrozumieć czy ty ją pożądasz seksualnie czy jakoś inaczej. Kiedy piszesz o "pragnieniu bliskości fizycznej", masz na myśli seks z nią? Nadal jesteś jej uczennicą? Jakie są twoje stosunki z twoimi rodzicami? Jakie jest twoje wyobrażenie o związku z tą kobietą - chciałabyś żeby była twoją matką?
Sama nie wiem najczęściej po prostu mam ochotę się w nią wtulić jak małe dziecko,chociaż kiedyś po przytuleniu przez krótką chwilę miałam ręce wokół jej szyi i popatrzyłam jej w oczy po czym szybko się wycofałam zawstydzona(wtedy było u mnie blisko do tego żeby zwalczyć w sobie zahamowanie do całowania- z chłopakiem zawsze to on inicjował a ja się po prostu poddawałam). Nie jestem jej uczennicą,przestałam być po roku nauki w szkole- zmiana nauczyciela oraz już jakiś czas jestem absolwentem tej szkoły. Związek z nią... w pewnym sensie chciałabym żeby była moją matką,bo wtedy nie byłaby to taka znajomość "bezdotykowa"- rozmowa ok, prezenty ok, alko ok,czasem spotkania poza mieszkaniem ok,ale kiedy jakiś kontakt fizyczny to ona ode mnie ucieka...A chciałabym żeby ona czasem tak o mnie przytuliła... Z rodzicami sprawa jest dość dziwna... Niby żyją pod jednym dachem,ale nie widzę między nimi uczucia,które obserwuję u innych małżeństw/rodziców znajomych. Wg mnie są już teraz bardziej jak lokatorzy dla siebie,ojciec często ignoruje to co mama ma do powiedzenia,każda poważniejsza rozmowa kończy się kłótnią lub ostrzejszą wymianą zdań,którą zazwyczaj kończy to że ojciec wyjdzie z domu. Z mamą mam bardzo dobre stosunki rozmawiam z nią o bardzo wielu aspektach mojego życia(kiedyś byłam bardzo skryta ze wszystkim),z ojcem praktycznie nie rozmawiam- po prostu nie wiem jak/brakuje między nami jakiegoś porozumienia/szczerej rozmowy.
Sama nie wiem najczęściej po prostu mam ochotę się w nią wtulić jak małe dziecko...
hmm... mówisz nie wiesz czy chcesz seksu. Zapytam inaczej, gdyby ona zaczęła się do ciebie dobierać, czy uciekłabyś w panice, czy sama byś się z radością poddała?
Z mamą mam bardzo dobre stosunki...
Czy wyobrażasz sobie podobne przytulanie z twoja mamą? Jeśli nie, to dlaczego? Czy rozmawiałaś z mama o tej kobiecie i twoich uczuciach do niej?
z ojcem praktycznie nie rozmawiam...
Czujesz się porzucona przez ojca? Czy coś się popsuło miedzy wami? Od zawsze taki był? Masz jakieś rodzeństwo? Czy nadal mieszkasz z rodzicami?
Czy po prostu brakuje mi tego w życiu i staram się wypełnić tą pustkę jej osobą?
Jaką pustkę czujesz? Jesteś samotna? Masz koleżanki/kolegów? Jak patrzysz na życie? Bierzesz je za rogi i śmiało idziesz gdzie chcesz? Czujesz się bezradna, zagubiona, zdana na los?
Z nią mam coś takiego,że czegokolwiek by nie chciała to to zrobię byleby tylko jej nie stracić. Nie wiem czy bym się tak do mamy przytuliła ponieważ strasznie rzadko mnie przytula-zwykle to ja inicjuję przytulenie się. Tak żeby mnie ktoś sam z siebie przytulił z czułością,a nie tylko przelotnie na powitanie, to nawet nie pamiętam kiedy coś takiego było... Od zawsze taki był-ciągle nie ma go w domu,zwłaszcza jak byłam mała to wychodził wcześnie rano a wracał późno w nocy,praktycznie go nie widywałam. Teraz jest w domu częściej,ale nie szuka ze mną kontaktu i ja z nim też,bo wtedy kiedy tego potrzebowałam jego nigdy nie było. Z mamą przytulanie i okazywanie takiej typowo rodzicielskiej czułości zakończyło się w podstawówce gdzieś na samym początku. Ojciec nigdy sam z siebie mnie nie przytulił. A ja sama tylko kilkakrotnie chciałam go przytulić i to tylko dlatego że nie było kogoś innego w domu. Mam brata młodszego o rok,ale z nim też praktycznie nie rozmawiam-siedzi u siebie w pokoju i gra na komputerze-żeby mi odpowiedział na jakieś pytanie muszę do niego napisać wiadomość,bo przez słuchawki mnie nie słyszy. Pustka o której piszę to moim zdaniem brak czułości ze strony bliskich mi osób,brak kontaktu fizycznego... Znajomych owszem posiadam,ale niedawno przekonałam się,że żaden z nich nie jest wart mojego pełnego zaufania- są to raczej znajomości na zasadzie koleżeństwa- pogadać,poimprezować,ale brak prawdziwego przyjaciela,któremu wszystko można powiedzieć i on nie wygada. Podejście do życia mam takie że jak jestem pewna swego to mało kto mnie od tego odwiedzie,ale jeśli jest jakaś wątpliwość to się wycofuję,boję się zaryzykować,wolę aby ktoś mną wtedy pokierował,zdecydował za mnie czy powinnam coś robić czy nie.
Nie rozmawiałam z mamą o tych uczuciach,rozmawiam o spotkaniach z nią ale bardziej tak opowiadam o czym z nią rozmawiałam lub co się śmiesznego wydarzyło. Tak po dłuższym przemyśleniu to sądzę,że na pewno nie uciekłabym w panice gdyby ona zaczęła się do mnie dobierać. Przypuszczam,że poddałabym się temu a gdybym poczuła się niepewnie lub coś w tym rodzaju po prostu bym ją powstrzymała,ale ucieczka nie jest w moim stylu.
Powiem ci jaki obraz twojej osoby mi się rysuje. W domu nie okazywano tobie miłości. Myślę ze jesteś samotna. Brakuje ci miłości. W stopce napisałaś o miłości i samotności. Założyłaś konto dzisiaj, wiec te myśli cię drążyły w chwili gdy założyłaś ten temat. Nie potrafisz określić swojej orientacji seksualnej, ale dla tej kobiety zrobiłabyś cokolwiek, nawet zgodziłabyś się na seks. Myślę że masz bardzo niskie poczucie własnej wartości skoro podporządkowałabyś się bezgranicznie drugiej osobie.
Według mnie twój największy problem to właśnie niskie poczucie twojej wartości. Ta kobieta jest pewnie jedną z pierwszych osób które okazały ci życzliwość i ty zareagowałaś jak bezdomny pies który łasi się do pierwszej osoby która go pogłaskała.
Jeśli się nie zgadzasz z czymkolwiek, to napisz gdzie się mylę.
Czym się teraz zajmujesz? Kontynuujesz naukę, pracujesz? Jakie są twoje plany na życie, marzenia?
Twoja ocena mojej osoby jest boleśnie prawdziwa. Niska samoocena to coś co nawet ona wylapala i kiedy jej coś opowiadam z czego wynika że kompletny brak wiary w siebie mam w danej kwestii to zawsze mnie za to ochrzania Uczę się dalej,chociaż nie wiem czy ten kierunek na którym jestem jest moim wymarzonym bo nie mam specjalnych pasji i zainteresowań. Jak wyrobić u siebie poczucie własnej wartości?
To co czujesz do nauczycielki to jeszcze nie jest miłość, ale zakochanie już raczej tak. To nie to co czuje córka do matki. Choć być może pragnęłabyś, żeby ten związek był z jej strony dominujący. Tak bywa. Ale to co czujesz nie jest tylko platoniczne. Sytuacja jest bardzo delikatna. Jedynym jej rozwiązaniem jest szczera rozmowa. To ryzykowne, jak zawsze, bo może być tak, że ona odrzuci Twoje uczucie. Ale w przeciwnym razie nie zrobisz kroku naprzód. Sprawa może być dla niej o tyle kłopotliwa, że jest nauczycielką i może się bardzo bać o swoją reputację w środowisku. W każdym razie nie miej poczucia winy, bo jesteś dorosła i nie robisz nic złego.
Co do wyrabiania poczucia własnej wartości to jest to długa i ciężka droga. Trudno o jedną konkretną receptę. Nie miałabyś ochoty porozmawiać na ten temat z psychologiem ? Bardzo polecam. Jeśli się natomiast wstydzisz tego to jest już bardzo dużo fachowej literatury na ten temat.
LittleOrchid, najpierw wyleję ci kubeł zimnej wody na głowę. Myślę że ten związek z tą kobietą jest tylko w twojej głowie. Ona traktuje cię trochę po koleżeńsku, trochę po przyjacielsku, trochę opiekuńczo jak starsza siostra, ale raczej w ogóle nie romantycznie. Ona ci w jakiś sposób imponuje i ty do niej lgniesz szukając aprobaty i bezpieczeństwa. Jest to niezdrowa dla ciebie sytuacja. Przestań marzyc o jakimkolwiek związku z nią i o bliskości fizycznej z nią lub kimkolwiek. Jeśli chcesz utrzymać z nią znajomość/przyjaźń to kompletnie pohamuj jakiekolwiek impulsy przytulania się. Ona może się wkurzyć i ci wygarnie. Wtedy dopiero rozlecisz się na drobne kawałki.
W obecnym stanie twojej psychiki najważniejsze jest żebyś skupiła się na zbudowaniu pewności siebie, wiary w siebie, aprobaty dla siebie samej. Jeśli będziesz poszukiwać związków w obecnym stanie, to ryzykujesz że padniesz ofiarą socjopaty/socjopatki. Kiedy staniesz się pewną siebie kobietą, nie będziesz miała wątpliwości co do swojej seksualności. Będziesz wiedzieć dokładnie czego chcesz.
Mam wrażenie ze poszukujesz aprobaty, uznania, pochwały u innych ludzi. Pewnie też byłaś/jesteś wzorową uczennicą i bardzo ci zależało na zadowalaniu rodziców wzorowymi ocenami. Następny kubeł zimnej wody: to jest droga do wewnętrznego piekła samotności, niskiej opinii o sobie, braku wiary w siebie. Żyj życie tak aby zaimponować samej sobie. Nikomu innemu nie musisz i nie powinnaś imponować. Nigdy nie rób nic po to tylko żeby uzyskać czyjąś pochwałę, nawet rodziców.
Wyznacz sobie cele w życiu. To jest TWOJE życie. Nie należny ono do nikogo innego, tylko do ciebie. Ludzie próbują dopasowywać swoje życie pod szablony: skończone studia (najlepiej prestiżowe, a jeszcze lepiej jak co najmniej dwa kierunki) przed ukończeniem 24-tego roku życia, założenie rodziny i dzieci przed 25-tym rokiem życia, ambitna praca wysoko płatna która przyniesie więcej prestiżu przed 30-tym rokiem życia, chałupa na pokaz koniecznie przed 30-tką, życie na pokaz, sukces, podziw ludzi których się nie lubi, oh i ah... A to jest recepta na brak szczęścia i rozpacz w życiu. Nie poddawaj się szablonom. Żyj życie tak jak tobie pasuje.
Przejdźmy do konkretów. Co z tymi studiami? Dlaczego ci te studia nie bardzo pasują? Dlaczego się na nie wybrałaś?
Niezdrowa fascynacja, której ona zupełnie nie odwzajemnia.
Im szybciej powiesz jej o swoich uczuciach, tym lepiej - ona najprawdopodobniej zakończy tę relację za Ciebie.
Kubeł zimnej wody był mi potrzebny. Prawie we wszystkim się zgadzam,ale brakowało mi odwagi żeby przyznać się przed samą sobą do tego. Studia wybrałam takie a nie inne,ponieważ nie mam specjalnych zainteresowań a akurat ten kierunek jest kontynuacją przedmiotu licealnego,który był przeze mnie jednym z najbardziej lubianych. Nie miałam ogólnie pomysłu na studia stąd wątpliwości co do obranego kierunku. Na studia poszłam w sumie po to aby trochę odwlec w czasie pójście do pracy-studia dają też szansę na lepsze zatrudnienie(przynajmniej takie opinie słyszałam od znajomych po tym kierunku) a bez studiów to nie bardzo miałabym możliwości-kasjer w sklepie czy jakiś fastfood- jeśli już pracować gdzieś gdzie i tak nie czerpiesz z tego radości to już lepiej mierzyć w coś co chociaż finansowo będzie korzystniejsze. Nie bardzo mi pasują,bo psychicznie to strasznie przeżywam-stresuję się bardzo jeśli czegoś nie rozumiem lub jeśli mam natłok zajęć a do tego zobowiązania poza uczelnią. Raz brakuje mi siły fizycznej raz psychicznej-często przez to płaczę kiedy już nie mogę wytrzymać i emocje biorą górę. Nie jestem też pewna czy nadaję się na te studia,bo w porównaniu z kolegami z roku często czuję się trochę zacofana w toku przyswajania materiału...
Niezdrowa fascynacja, której ona zupełnie nie odwzajemnia.
Im szybciej powiesz jej o swoich uczuciach, tym lepiej - ona najprawdopodobniej zakończy tę relację za Ciebie.
Dlaczego twierdzisz,że przyznanie się jej do tego co czuję jest dobrym rozwiązaniem? Jeśli ma to zakończyć z nią znajomość to już wolę pozostać tak jak jest,bo mimo tego,że emocjonalnie przynosi mi to pewne straty to zdecydowanie więcej jest korzyści. Jest jedną z nielicznych osób,które wspierają mnie psychicznie,której ufam i jestem w stanie wiele powiedzieć/poradzić się kiedy mam kłopot i nigdy nie zostaję zignorowana co wśród znajomych zdarza się bardzo często. Pod względem + i - zajomości zdecydowanie więcej jest + a zakończenie znajomości zniszczyłoby mnie psychicznie do reszty...
Cyngli napisał/a:Niezdrowa fascynacja, której ona zupełnie nie odwzajemnia.
Im szybciej powiesz jej o swoich uczuciach, tym lepiej - ona najprawdopodobniej zakończy tę relację za Ciebie.Dlaczego twierdzisz,że przyznanie się jej do tego co czuję jest dobrym rozwiązaniem? Jeśli ma to zakończyć z nią znajomość to już wolę pozostać tak jak jest,bo mimo tego,że emocjonalnie przynosi mi to pewne straty to zdecydowanie więcej jest korzyści. Jest jedną z nielicznych osób,które wspierają mnie psychicznie,której ufam i jestem w stanie wiele powiedzieć/poradzić się kiedy mam kłopot i nigdy nie zostaję zignorowana co wśród znajomych zdarza się bardzo często. Pod względem + i - zajomości zdecydowanie więcej jest + a zakończenie znajomości zniszczyłoby mnie psychicznie do reszty...
Bo to jest toksyczna dla Ciebie relacja, wbrew temu, co się Tobie wydaje.
Nie wolno uzależniać swojego samopoczucia i emocji od tego, czy się z kimś spotyka, czy nie.
Powinnaś skorzystać z pomocy psychologa.
KaktusTX, znakomite posty. mini arcydzieła niby o rzeczach prostych i oczywistych, ale jednak czasem potrzebne jest takie wyłożenie jak krowie na rowie
niby nie mam identycznego problemu, jak autorka, ale i do mojej, odmiennej sytuacji pasują jak ulał, więc brawa za uniwersalną i trafną wypowiedź
i niby to wszystko wiedziałam wcześniej, ale kiedy to czytam w skondensowanej i czytelnej formie, bardziej to do mnie trafia.