Chyba wybrałam zły temat, wybaczcie nie znam się.
Czytając Wasze historie, zaczęłam inaczej interpretować zachowanie męża.
Otóż historia jakich wiele. Mężatka, razem od siedmiu lat, 6 letnia córka.
Żeby nakreślić problem muszę się trochę cofnąć - zaraz po studiach zaszłam w ciążę, po urodzeniu córki siedziałam z nią 3 lata w domu.
W 2014 roku mała dostała się do przedszkola, ja zaczęłam szukać pracy. Nie szło mi to najlepiej. Zapisałam się do UP, szukałam też na własną rękę. W międzyczasie młoda zaczęła chorować, ojciec zachorował na raka, potem mama- kiepski okres.
Mój mąż kocha swoją pracę i spędza w niej mnóstwo czasu. Jest zatrudniony na stanowisku kierowniczym i ma "pod sobą" parę osób. Zawsze oszczędny w uczuciach, raczej nie był mi wsparciem w ciężkich chwilach.
Ale to co się stało pod koniec 2014 roku, było koszmarem.
W czasie gdy ja potwornie cierpiałam, on zatrudnił o 12 lat młodszą dziewczynę.
Ambitna, wspaniale wywiązująca się z obowiązków, do tego piękna.
I się zaczęło- wyzywał mnie od dzikusów, zwierząt, ciągle do niej porównywał, zaczął o siebie dbać, biegać i uprawiać inne sporty. Stwierdził że odkąd jesteśmy razem jest nieszczęśliwy, nie wie czy mnie kocha, że się za mnie wstydzi. Spytałam raz - masz romans z Nią?
Tak się wściekł, że chciał się wyprowadzać. Wmawiał mi, że mam obsesję na jej punkcie.
Pojechaliśmy na wakacje, przez cały czas do niej dzwonił (niby zajmuje się firmą- w nocy też?) , mówił że kocha mnie na 51 procent, a na 49 nie, wyrzucił obrączkę (znalazłam i schowałam) bo "nie jest mu potrzebna żeby ze mną być!" (tja).
Miał też problemy z erekcją (jak nigdy- poważnie).
Wróciliśmy i się na nowo zaczęło - kłamał, pisał do niej bez przerwy, twierdził że musi ode mnie odpocząć i spędzać czas osobno (co mnie dziwiło, bo go wiecznie w domu nie było, więc nie mogliśmy się sobą znudzić) , raz kiedy prosiłam żeby podwiózł mnie do pracy (udało mi się w międzyczasie dostać dotacje z UP na własną firmę) , upił się i nie wrócił do domu (znalazłam go rano w aucie). Spytałam drugi raz - czy masz z nią romans?
NIE i wrzaski, że mam obsesje, że jak będę się pytać to w końcu mnie zdradzi! Pokłóciliśmy się, wziął naszą córkę i Ją na spacer.
Nie wytrzymałam powiedziałam mu że mam dużo własnych problemów, które go nie obchodzą i ma się zdecydować teraz.
Czy zostaje ze mną czy odchodzi, ja za niego tego nie zrobię bo go kocham i chcę sprobować żyć normalnie.
Ale nie w ten sposób.
No i został. Zmienił się.
Z perspektywy czasu myślę, że po prostu miał z nią romans.
Ona teraz jest w ciąży ze swoim facetem, siedzi od miesiąca na L4.
Mój mąż nie urwał z nią kontaktu, ponieważ razem pracują. 2016 rok był naprawdę dobry, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy coś mi dzwoni, że może jednak to się nie skończyło. Wiem, że jest niby teraz jej wielkim przyjacielem - doradza jej w związku, pożycza kasę, pomaga we wszystkim. Pisali do siebie smsy nie tylko służbowe (chociaż ona ze służbowego numeru- dlaczego?) Wiem bo kiedyś je przejrzałam. Wiem, że skoro zdecydowałam się naprawiać związek, powinnam mu ufać.
Byliśmy razem z mężem na wigilii firmowej (mam zlecenia w jego firmie i mnie szefowie zaprosili) , ona też się pojawiła. Siedziałam ja, mąż i ona - obok siebie.
Całą Wigilię jakby mnie nie było- rozmawiali, śmiali się , wychodzili na papierosa.
Niby nic wielkiego - czy jednak?
Gnębią mnie trzy sprawy- jak to było naprawdę? czy ciąża jest rzeczywiście końcem ich "romansu"? czy jest możliwość, że dziecko mogłoby być jego?
Wydaje mi się to nierealne, ale czytałam tu pełno nierealnych historii, które są jednak niestety realne...
Jak to oceniacie? Czy to mógł być romans?