Witam,
Mam 20lat, jestem na II roku studiów (mój chłopak podobnie). Od ponad trzech lat jestem w związku. Potrzebuję spojrzenia kogoś z zewnątrz, bo sama się już trochę gubię.
W skrócie:
Chłopak mówi, że kocha, że jetem najważniejsza, że nie wyobraża sobie żeby nas nie było, że mu się podobam itd.
Mamy podobne charaktery - oboje jesteśmy spokojni, chcemy się rozwijać i nie po drodze nam z typowym studenckim/imprezowym życiem.
Mamy też podobne priorytety - najważniejsza jest dla nas rodzina. (On to często podkreśla, czasami zdarzy mu się w żartach wspomnieć o przyszłej żonie czy dzieciach). Dla niego już jestem częścią rodziny.
Mimo jego pięknych słów ja bardzo często nie czuję się dla niego ważna. Dlaczego? Bo bardzo rzadko się ze sobą spotykamy (Wiem, że jego studia są b. ciężkie i nie chcę mu się narzucać więc jest dobrze jeśli spotkanie jest raz na tydzień chociaż zdarza się tak, że nie widzimy się dwa tygodnie - ostatnio nawet przez 5tyg nie spędziliśmy ze sobą czasu). Jemu wystarcza obiad w restauracji, czyli ok 2 do 3h razem. Wiem, że lubi się ze mną kochać, ale to ja muszę się do niego 'wpraszać'.
Generalnie b. często czuję się tak jakby tylko mnie zależało na wspólnie spędzonym czasie. Każdy nasz konflikt opiera się na tym problemie. Wie, że jest mi z tym źle, ale 'on nie wie co robić'.
Kocham go a jednocześnie czuję, że coraz bardziej nie lubię siebie przez ta całą sytuację.
Edit. Co Wy byście zrobiły na moim miejscu?