Witajcie. Z góry przepraszam jeśli nie w tym dziale umieściłam temat, jak również za wszelakie błędy i niespójność/niechlujność wypowiedzi. Nie będzie się tego czytać dobrze, po prostu nigdy nie miałam talentu pisarskiego. Lecz nie o to w tym chodzi, potrzebuje przelać troszkę swojej goryczy, potrzebuje być wysłuchana, jak również przeczytać jakieś odpowiedzi. To co napisze jest pozbawione wszelakich emocji, tak jak ja.... Przeżyłam w swoim życiu toksyczny związek z którego mamy dziecko, gdy odzyskiwałam równowagę życiową po tym wszystkim, gdy zaczęłam się realizować i czuć szczęśliwa, po prostu czerpać życie, stało się coś co zburzyło moją równowagę, a może lepiej, zabiło tą mnie którą byłam, tworząc nową, pustą wewnątrz, nie potrafię odnaleźć siebie, nie wiem kim jestem. Zostałam zgwałcona. W sumie nie. Nie wiem kiedy można o tym mówić, w każdym bądź razie nie chciałam obcować z tym facetem. Nie chciałam by mnie dotykał,by robił to co robił. Ale z drugiej strony sama wyszłam, spotkałam się z nim. Gdybym nie poszła by do tego nie doszło, więc pewnie w jakiś sposób dałam mu swoiste przyzwolenie... Stało się, a ja musiałam żyć dalej, bo dziecko, bo praca. "Stanęłam" na nogi bardzo szybko, a rozrywało mnie na wszystkie krańce. Kiedyś we wcześniejszej fazie mojego życia doznałam namiastki molestowania. Więc mimowolnie po całym tym zajściu powróciły też widma przeszłości. Gdy wszystko się kumuluje w głowie przeżywam prawdziwą wojnę myśli tak intensywną,że nie mogę sobie wybaczyć że byłam winna,że mogłam temu zaradzić, że zastanawiam się czy nie lubię być po prostu "męczennicą " sama nie zaradzam tym sytuacją bo jest nie realne,że akurat takiej jednej nic nie znaczącej osobie, niezbyt atrakcyjnej to się trafia. Jest mi po prostu nie dobrze, ciągnie mnie na wymioty ze złości na siebie, chciała bym czasem wyrwać te myśli,albo najzwyczajniej umrzeć bo sobie z nimi nie radzę...
Kolejna sprawa z mężczyznami. Trafiam na samych z defektami tzn materiałami na toksyków, albo ja w każdym się tego doszukuje i po prostu gdy miała by relacja rozwijać się dalej kończę ją. Nie mówiąc już o zbliżeniach( nie stosunku) bo w tym też mam blokady, więc nie dochodzi do tego. ale jakieś incydenty zaistniały, gdy mężczyzna próował mi odpiąć stanik krzyknęłam, on oczywiście nie wiedział o co chodzi a ja odwróciłam w żart, za każdym razem coś mi przypomina coś z tamtej sytuacji, może być miło, ja nagle przypominam coś sobie z tamtej sytuacji wyłączam się i tak do niczego nie dochodzi.. Z jednej strony łaknę miłości z drugiej nie potrafię w to wejść. Ucieczkę znalazłam w pieniądzu i to chwilowo mnie "uszczęśliwia" ale nie jestem to ja.. Od tamtego wydarzenia przytyłam, długo nie mogłam zzebrać się w sobie chociaż gdy na siebie patrzę widzę grubasa. Ale gdy się zabrałam do ćwiczeń nic nie dają, nie czuje równowagi i to się odbija. Wiem że nic nie usprawiedliwia mojego niedbalstwa, ale już sama nie wiem... Nie wiem czego oczekuje od Was gdy padnie takie pytanie, obecności chyba tego właśnie
2 2017-01-31 10:01:19 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2017-01-31 10:03:45)
Witajcie. Z góry przepraszam jeśli nie w tym dziale umieściłam temat, jak również za wszelakie błędy i niespójność/niechlujność wypowiedzi. Nie będzie się tego czytać dobrze, po prostu nigdy nie miałam talentu pisarskiego. Lecz nie o to w tym chodzi, potrzebuje przelać troszkę swojej goryczy, potrzebuje być wysłuchana, jak również przeczytać jakieś odpowiedzi. To co napisze jest pozbawione wszelakich emocji, tak jak ja.... Przeżyłam w swoim życiu toksyczny związek z którego mamy dziecko, gdy odzyskiwałam równowagę życiową po tym wszystkim, gdy zaczęłam się realizować i czuć szczęśliwa, po prostu czerpać życie, stało się coś co zburzyło moją równowagę, a może lepiej, zabiło tą mnie którą byłam, tworząc nową, pustą wewnątrz, nie potrafię odnaleźć siebie, nie wiem kim jestem. Zostałam zgwałcona. W sumie nie. Nie wiem kiedy można o tym mówić, w każdym bądź razie nie chciałam obcować z tym facetem. Nie chciałam by mnie dotykał,by robił to co robił. Ale z drugiej strony sama wyszłam, spotkałam się z nim. Gdybym nie poszła by do tego nie doszło, więc pewnie w jakiś sposób dałam mu swoiste przyzwolenie... Stało się, a ja musiałam żyć dalej, bo dziecko, bo praca. "Stanęłam" na nogi bardzo szybko, a rozrywało mnie na wszystkie krańce. Kiedyś we wcześniejszej fazie mojego życia doznałam namiastki molestowania. Więc mimowolnie po całym tym zajściu powróciły też widma przeszłości. Gdy wszystko się kumuluje w głowie przeżywam prawdziwą wojnę myśli tak intensywną,że nie mogę sobie wybaczyć że byłam winna,że mogłam temu zaradzić, że zastanawiam się czy nie lubię być po prostu "męczennicą " sama nie zaradzam tym sytuacją bo jest nie realne,że akurat takiej jednej nic nie znaczącej osobie, niezbyt atrakcyjnej to się trafia. Jest mi po prostu nie dobrze, ciągnie mnie na wymioty ze złości na siebie, chciała bym czasem wyrwać te myśli,albo najzwyczajniej umrzeć bo sobie z nimi nie radzę...
Kolejna sprawa z mężczyznami. Trafiam na samych z defektami tzn materiałami na toksyków, albo ja w każdym się tego doszukuje i po prostu gdy miała by relacja rozwijać się dalej kończę ją. Nie mówiąc już o zbliżeniach( nie stosunku) bo w tym też mam blokady, więc nie dochodzi do tego. ale jakieś incydenty zaistniały, gdy mężczyzna próował mi odpiąć stanik krzyknęłam, on oczywiście nie wiedział o co chodzi a ja odwróciłam w żart, za każdym razem coś mi przypomina coś z tamtej sytuacji, może być miło, ja nagle przypominam coś sobie z tamtej sytuacji wyłączam się i tak do niczego nie dochodzi.. Z jednej strony łaknę miłości z drugiej nie potrafię w to wejść. Ucieczkę znalazłam w pieniądzu i to chwilowo mnie "uszczęśliwia" ale nie jestem to ja.. Od tamtego wydarzenia przytyłam, długo nie mogłam zzebrać się w sobie chociaż gdy na siebie patrzę widzę grubasa. Ale gdy się zabrałam do ćwiczeń nic nie dają, nie czuje równowagi i to się odbija. Wiem że nic nie usprawiedliwia mojego niedbalstwa, ale już sama nie wiem... Nie wiem czego oczekuje od Was gdy padnie takie pytanie, obecności chyba tego właśnie
Więc tak: to, że wyszłaś i spotkałaś się z tym Facetem nie oznacza, że miał Twoje przyzwolenie na stosunek.
Jeżeli nie chciałaś z nim uprawiać seksu i On o tym wiedział to nie miał prawa tego zrobić.
I niestety, ale to był gwałt.
Psychikę masz teraz bardzo rozchwianą i nie dziwię się, najpierw molestowanie teraz gwałt, może pomyśl o specjalistycznej pomocy?
A ja Cię rozumiem z tym Twoim niedbalstwem, ale może warto małymi kroczkami coś zmieniać?
1. Na pewno pomoc specjalisty i to bardzo dobrego specjalisty.
2. Czas z Twoim Dzieckiem. Pamiętaj, że masz obok siebie istotkę, która Cię bardzo potrzebuje.
3. Spróbuj ograniczać podjadanie a jak już musisz to zamień na zdrowe przekąski.
4. Spacer, spacer i spacer.
5. Na razie daj sobie spokój z facetami.
6. Forum, czytaj i udzielaj się tutaj, ale najlepiej w luźnych wątkach.
7. I na litość boską nie obwiniaj się o to co się stało, to nie jest Twoja wina!!!
P.S. Jak coś mi przyjdzie do głowy to dopiszę.
Życzę Ci wytrwałości!!!
Jestem tego samego zdania co krejzolka82. Żaden facet nie ma prawa do odbycia stosunku z kobietą, która mówi NIE. I nie ma znaczenia, czy z własnej woli się z nim spotkałaś, czy nawet go kokietowałaś, w momencie gdy powiedziałaś NIE powinien przestać i nie powinno do niczego dojść.
Piszesz, że nie potrafisz stworzyć związku, że masz blokadę... to normalne, po tym co przeszłaś.. Dlatego uważam,że powinnaś skorzystać z pomocy psychologa, psychoterapeuty, kogoś, kto pomoże Ci uporządkować ten natłok negatywnych myśli, które masz.
A teraz, zacznij po prostu myśleć przede wszystkim o dziecku i o sobie Zrób coś dla siebie, żyj dla siebie i dziecka i pamiętaj, że musisz być dla Niego silna
Trzymam za Ciebie kciuki i jestem pewna, że z czasem rany się zabliźnią, a Ty będziesz szczęśliwa
Dziękuje Wam,że odpisałyście. Psycholog/psychoterapia czasem bym chciała nawet bardzo, niestety w moim trybie życia ciężko mi odnaleźć na to czas. I nawet nie wiem gdzie szukać dobrego specjalisty.
W tym wypadku nie kokietowałam go. Przeciwnie jasno i stanowczo mówiłam nie, nawet gdy zaczęłam czuć lęk przy nim chciałam go do siebie zniechęcić. Ale stało się. Gdy zaczynało się dziać wierzyłam że stanie się cud, że do tego nie dojdzie. Że ktoś przybędzie .Z jednej strony czuje jak by to było strasznie odległe, z drugiej zaś prawię wszystko potrafię odtworzyć. Jest już i tak chyba lepiej. Na początku jadąc obok tego miejsca miałam paniczny lęk, wręcz paralizujący. Później przerodziło się w płacz.Teraz to jest lęk, ale już nie paraliżuje do tego stopnia.
Odnośnie dziecka. Poświęcam mu zdecydowanie za mało czasu. Nie jestem dobrą matką. Z wiecznie obniżonym nastrojem więcej robię w myślach niż działam.
Forum postaram się czytywać regularnie. Spacer hm faktycznie zawsze sprawiał, że dostawałam endorfin ale niestety działa na podobnej zasadzie jak z zabawą. Dużo tego mam w myślach mało działam
5 2017-01-31 17:17:47 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2017-01-31 17:19:16)
Dziękuje Wam,że odpisałyście. Psycholog/psychoterapia czasem bym chciała nawet bardzo, niestety w moim trybie życia ciężko mi odnaleźć na to czas. I nawet nie wiem gdzie szukać dobrego specjalisty.
W tym wypadku nie kokietowałam go. Przeciwnie jasno i stanowczo mówiłam nie, nawet gdy zaczęłam czuć lęk przy nim chciałam go do siebie zniechęcić. Ale stało się. Gdy zaczynało się dziać wierzyłam że stanie się cud, że do tego nie dojdzie. Że ktoś przybędzie .Z jednej strony czuje jak by to było strasznie odległe, z drugiej zaś prawię wszystko potrafię odtworzyć. Jest już i tak chyba lepiej. Na początku jadąc obok tego miejsca miałam paniczny lęk, wręcz paralizujący. Później przerodziło się w płacz.Teraz to jest lęk, ale już nie paraliżuje do tego stopnia.
Odnośnie dziecka. Poświęcam mu zdecydowanie za mało czasu. Nie jestem dobrą matką. Z wiecznie obniżonym nastrojem więcej robię w myślach niż działam.
Forum postaram się czytywać regularnie. Spacer hm faktycznie zawsze sprawiał, że dostawałam endorfin ale niestety działa na podobnej zasadzie jak z zabawą. Dużo tego mam w myślach mało działam
Ok. rozumiem brak czasu, ale kurczę musisz go znaleźć dla swojego i Dziecka dobra.
Pamiętaj, że nie jesteś sama.
Pamiętaj, że Twoje Dziecko wyczuwa Twój nastrój.
Przecież jest Internet, są telefony zaufania- naprawdę nie szukaj problemu, tam gdzie Go nie ma.
Chcesz, pomogę Ci poszukać specjalisty, ale musisz chcieć.
Widzisz, sama wiesz, że nie poświęcasz Dziecku czasu, to to zmień.
Jak będziesz chciała, to to zmienisz, tylko musisz chcieć.
No to masz zadanie do odrobienia, zacznij działać a mniej myśl!!!
Zamiast teraz być na forum, idź ubierz siebie i Dziecko i na spacer, to nic nie kosztuje, a same korzyści z tego wypłyną.
Jeśli chodzi o szukanie specjalisty tak naprawdę liczą się 2 kwestie po Twojej stronie: możliwości finansowe i możliwości czasowe. Wiadomo, jak stać Cię na prywatną terapię, to terapeuta w dużej mierze się do Ciebie dostosuje czasowo. Jeśli nie, to w niektórych ośrodkach jest możliwość umawiania się wcześnie rano lub późno wieczorem. Myślę, że udałoby Ci się raz w tygodniu wygospodarować tę godzinę o 18 czy 19.
Podobnie jak Krejzolka uważam, że terapia naprawdę mogłaby Ci pomóc. Ale to musi być Twój wybór, bo skuteczna terapia wymaga zaangażowania i wytrwałości - kilka sesji nic nie załatwi, na przepracowanie problemów, które korzeniami sięgają dzieciństwa potrzeba miesięcy. Ale jest to możliwe i moim zdaniem warte wysiłku.
Ostatnio przeżyłam wypadek samochodowy. Byłam kierowca i nikogo że mną nie było.. Zamiast cieszyć się że wyszłam z tego cało czułam złość. Ogromna złość