Chciałabym się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami odnośnie uczestnictwa dziecka na pogrzebie.
Wielokrotnie rozmawiałam z innymi mamami, od kiedy brać dziecko na tego typu wydarzenie, czy w ogóle brać i jak tłumaczyć zaistniałą sytuację.
Zmarła moja babcia, nestorka rodu. Syn lat 7 i pół miał z nią kontakt sporadyczny, ale zawsze ją wymieniał jako ważnego członka rodziny. Ilekroć do niej zagladaliśmy zawsze miała ukryte cukierki dla dzieci i choć sama kiepsko widziała, syn doskonale wiedział gdzie cukierki są ukryte. Ich więź była budowana na tych poukrywanych cukierkach, tajemniczych wejściach do jej pokoju, myszkowania za jej wiedzą i niewiedzą po pustych szafkach. Nigdy zaś nie było między nimi kontaktu fizycznego: przytulania, buziaków itp.
Staruszce zmarło się. Byłam zaniepokojona reakcja syna na tą wiadomość, tym bardziej nie wiedziałam czy będzie chciał uczestniczyc w jej ostatniej drodze. Parę razy sygnalizowalam synowi, że babcia może odejść, że tak właśnie wygląda życie, że wróci do Boga gdzie będzie znów pełną energii kobietą, szczęśliwą, że zobaczy się ze swoimi bliskimi, którzy odeszli przed nią.
Syn wspólnie ze mną wszedł do kaplicy gdzie leżała babcia. Dokładnie ją sobie oglądnął. Stałam tuż obok na wypadek, gdyby chciał wyjść. Nie wyszedł. Podszedł bliżej. Ciotki z zainteresowaniem powstawały z ławek gotowe go łapać. Zaskoczył nas wszystkie. Podszedł bliziutko, dotknął jej dłoni, energicznie pogłaskał, a potem powiedział " teraz mogę się przyznać, zawsze wiedziałem gdzie trzymasz cukierki".
Podchodził jeszcze wielokrotnie, za każdym razem głaszcząc i uśmiechając się do niej.
Całą rodzinę zaskoczył swoją dojrzaloscią.
Potem był pogrzeb. I kiedy wszyscy zmarźnięci, pouciekali na stypę, on jako jedyny został do czasu aż grabaże zasypali dołek, by wspólnie z nimi ułożyć na mogile kwiaty i znicze. Na koniec pożegnał się "do widzenia babciu, pa".
Jestem zszokowana jego postawą i pewna słuszności swoich metod: nie straszyć, a tłumaczyć, rozmawiać i szczerze odpowiadać na najbardziej zawiłe pytania odnośnie życia. 7latek świetnie potrafi ogarnąć sytuację pogrzebu, jego umysł przyjmuje to jako fakt, który trzeba zaakceptować, nie analizować, nie rozpaczać, ale przyjąć to jako normę. Tak właśnie go uczyłam. Życie naszych bliskich czasem się kończy, więc musimy ich pożegnać i to jest normalne.
To też ważna część naszego życia.