jak często udajecie coś? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » jak często udajecie coś?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 45 ]

Temat: jak często udajecie coś?

tj. w pytaniu wyżej. Jak często maskujecie prawdziwe emocje, uczucia przed innymi ludzmi. Czy ukrywacie, że cos Was zabolało, zrobiło wrażenie :-)
jeżeli tak, to dlaczego.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: jak często udajecie coś?

Nie udaję, uważam to za oszukiwanie i fałszywość.
Nie znaczy, że jeśli mnie ktoś wkurzy to mu klepię co mi ślina na język przyniesie wink . Potrafię się pohamować jako istota myśląca. Czasem przemilczę coś, ubiorę emocje w grzeczne słowa, ale nie udaję kogoś innego i czegoś innego.

3 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-01-16 20:31:02)

Odp: jak często udajecie coś?

Udawać to raczej nie, ale ukrywać emocje/uczucia przed innymi - owszem. Czemu? - z wielu powodów np.:
- jeśli inni dowiedzieliby się że tak łatwo mnie zranić/urazić mogliby zacząć kłamać w obawie przed sprawieniem mi przykrości
- jeśli inni dowiedzieliby się po moich reakcjach co najbardziej mnie rani/uraża, w przypadku chęci 'dokopania' mi wiedzieliby gdzie uderzać
- jeśli inni dowiedzieliby się co wywołuje u mnie określone emocje mogłabym czuć się zażenowana
itd.

'Zrobowaconego' zachowania da się dość łatwo nauczyć.

4

Odp: jak często udajecie coś?

Pytanie jest źle postawione - są różne sytuacje i nie da się wrzucić wszystkiego do jednego wora.

W pracy - dość często, przecież nie powiem, że ktoś w firmie miał głęboko w du*** swoją robotę, tylko coś w stylu "sprawdzę co się stało i jak można rozwiązać problem".
W życiu osobistym - czasem. Wyobraź sobie sytuację, że coś się wydarzyło niemiłego w pracy, jesteś wściekła, a w domu dzieciak mówi ci, że dostała złą ocenę. Udaję spokój, aż do czasu gdy rzeczywiście się uspokoję, trochę odsuwam taką sytuację, bo wiem, że gdybym pozwoliła  sobie na emocje, dzieciak dostałby i za złą ocenę i za zło całego świata. Tak samo, nie opowiadam mojej matce o moich problemach, które jej nie dotyczą, ona jest schorowana i przejmuje się takimi rzeczami, po co jej dodatkowy stres?

Natomiast - nie warto tłumić w sobie emocji, nie warto ciągle zaciskać zęby, czy zawsze być uśmiechniętą, bo te negatywne emocje bardzo mocno odbijają się i na relacjach z innymi i na zdrowiu. Trzeba znaleźć złoty środek, by z jednej strony nie wylewać na innych wszystkich swoich fochów, a z drugiej strony nie dusić się złością.

5 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-01-17 11:22:33)

Odp: jak często udajecie coś?
Averyl napisał/a:

Natomiast - nie warto tłumić w sobie emocji, nie warto ciągle zaciskać zęby, czy zawsze być uśmiechniętą, bo te negatywne emocje bardzo mocno odbijają się i na relacjach z innymi i na zdrowiu. Trzeba znaleźć złoty środek, by z jednej strony nie wylewać na innych wszystkich swoich fochów, a z drugiej strony nie dusić się złością.

warto mieć też świadomość, że tłumienie/wypieranie tych "negatywnych" ma wpływ na "pozytywne"
to nie jest tak, że "pozbawiając" się jednych mamy w posiadaniu tylko drugie

to iluzja jest, samookłamywanie, inaczej mechanizm, a w niektórych przypadkach zwykła "psycho" pułapka
która może się stać destrukcyjnym nawykiem

lilly25 napisał/a:

Udawać to raczej nie, ale ukrywać emocje/uczucia przed innymi - owszem. Czemu? - z wielu powodów np.:
- jeśli inni dowiedzieliby się że tak łatwo mnie zranić/urazić mogliby zacząć kłamać w obawie przed sprawieniem mi przykrości
- jeśli inni dowiedzieliby się po moich reakcjach co najbardziej mnie rani/uraża, w przypadku chęci 'dokopania' mi wiedzieliby gdzie uderzać
- jeśli inni dowiedzieliby się co wywołuje u mnie określone emocje mogłabym czuć się zażenowana
itd.
'Zrobowaconego' zachowania da się dość łatwo nauczyć.

chodzilo Ci o "zrównoważonego zachowania"?

z mojej perspektywy, nie warto ukrywać emocji, natomiast warto umieć, je wyartykułować na zewnątrz

tak więc udawanie, jest bez sensu na dłuższą metę, odbija się rykoszetem centralnie w NAS, doprowadza do różnego rodzaju konfliktów już nie wspomnę w realnym życiu, bo przecież akcja zaczyna rozgrywać się wcześniej w NAS wink


"zrównoważenie" jest po drugiej stronie, właśnie po przejściu przykrości, po doznaniu zranienia, po zażenowaniu big_smile
wystarczy bardziej świadoma osoba od Ciebie, i nie masz tak naprawdę nic do ukrycia, "wszystko co powiesz, może być wykorzystane przeciwko Tobie" wink

jeśli nie przejdzie się tego, nie ma szans według mnie dorobić się "zrównoważenia"

a to co buduje stawiając takie mury, to nic innego jak iluzja bezpieczeństwa, coś w stylu "moje nie oddam, dobrze mi z tym" wink

co to tematu,
na ile moja świadomość siebie  pozwala mi, na tyle przesunięta zostaje u mnie granica, tego zabiegu :d
ta granica jest w ciągłym ruchu, co dzień mam okazję się nauczyć coś na sobie, samym

w dużej części, a na pewno w tej destrukcyjnej, nie wykorzystuje już tego do obrony swojego ego


temat rzeka, tak naprawdę, esencja dzisiejszych czasów big_smile

6

Odp: jak często udajecie coś?
tajemnicza75 napisał/a:

Nie udaję, uważam to za oszukiwanie i fałszywość.
Nie znaczy, że jeśli mnie ktoś wkurzy to mu klepię co mi ślina na język przyniesie wink . Potrafię się pohamować jako istota myśląca. Czasem przemilczę coś, ubiorę emocje w grzeczne słowa, ale nie udaję kogoś innego i czegoś innego.

U mnie jest bardzo podobnie.
Nie znoszę ukrywać swoich uczuć i emocji, nie widzę też głębszego sensu, żeby to robić.
Oczywiście, są sytuacje w których zwyczajnie nieopłacalne jest wyrażanie wszystkiego, co czuję. Ale nigdy nie robię tego wbrew sobie, tylko po to, żeby nie tracić niepotrzebnie energii, kiedy z góry wiem, że to nic nie da/może mi zaszkodzić.
Czasami jednak, w relacjach, na których mi zależy, czekam aż mi się te "pierwsze" emocje uspokoją i opanuję burzę, żeby nie powiedzieć czegoś, co mogłoby kogoś urazić, obrazić, cokolwiek zniszczyć, a co nie jest do końca zgodne z moimi przekonaniami. Daję sobie czas na ochłonięcie i przemyślenia. Nie jest to łatwe, ale wypracowałam to w sobie.

7

Odp: jak często udajecie coś?
Amethis napisał/a:
lilly25 napisał/a:

Udawać to raczej nie, ale ukrywać emocje/uczucia przed innymi - owszem. Czemu? - z wielu powodów np.:
- jeśli inni dowiedzieliby się że tak łatwo mnie zranić/urazić mogliby zacząć kłamać w obawie przed sprawieniem mi przykrości
- jeśli inni dowiedzieliby się po moich reakcjach co najbardziej mnie rani/uraża, w przypadku chęci 'dokopania' mi wiedzieliby gdzie uderzać
- jeśli inni dowiedzieliby się co wywołuje u mnie określone emocje mogłabym czuć się zażenowana
itd.
'Zrobowaconego' zachowania da się dość łatwo nauczyć.

chodzilo Ci o "zrównoważonego zachowania"?

z mojej perspektywy, nie warto ukrywać emocji, natomiast warto umieć, je wyartykułować na zewnątrz

tak więc udawanie, jest bez sensu na dłuższą metę, odbija się rykoszetem centralnie w NAS, doprowadza do różnego rodzaju konfliktów już nie wspomnę w realnym życiu, bo przecież akcja zaczyna rozgrywać się wcześniej w NAS wink


"zrównoważenie" jest po drugiej stronie, właśnie po przejściu przykrości, po doznaniu zranienia, po zażenowaniu big_smile
wystarczy bardziej świadoma osoba od Ciebie, i nie masz tak naprawdę nic do ukrycia, "wszystko co powiesz, może być wykorzystane przeciwko Tobie" wink

jeśli nie przejdzie się tego, nie ma szans według mnie dorobić się "zrównoważenia"

a to co buduje stawiając takie mury, to nic innego jak iluzja bezpieczeństwa, coś w stylu "moje nie oddam, dobrze mi z tym" wink

'Zrobowacone' = chłodne.

Niejasno piszesz... 
Nie miałam na myśli doznawania uczuć równowagi, tylko nie dawanie po sobie poznać (jeśli chodzi o reakcje) że coś zabolało. Wyobraźmy sobie taką sytuację: chciałbyś wiedzieć czy ciocia którą darzysz sympatią, odwzajemnia Twoje uczucia, pytasz -'Lubisz mnie ciociu?', ona odpowiada - 'Chyba nie, niestety pod wieloma względami przypominasz mi wujka'. Jeśli pokażesz że Cię to zraniło (np. rozpłakując się przy niej) to ona potem może przestać mówić Ci prawdę jeśli chodzi o inne rzeczy z uwagi na to żeby nie robić Ci przykrości.
Gdy na zewnątrz człowiek zachowuje się nadzwyczaj spokojnie, reaguje 'na zimno', i nie pokazuje emocji/uczuć to zazwyczaj ludzie darzą go większym zaufaniem, nie mają problemów z mówieniem mu tego co myślą (bo lęk ich nie blokuje) a także nie mają na niego haka w postaci wiedzy - 'w które miejsce uderzyć'.
Nie chodzi mi o kłamanie, tylko ukrywanie (w sensie - nie dawanie po sobie poznać) reakcji.

Odp: jak często udajecie coś?

Przy obcych ludziach często udaje. Boję się pokazać im swoje prawdziwe emocje, ukrywam je w sobie. Tylko przy bliskich pozwalam sobie na szczerość.

9

Odp: jak często udajecie coś?
lilly25 napisał/a:
Amethis napisał/a:
lilly25 napisał/a:

Udawać to raczej nie, ale ukrywać emocje/uczucia przed innymi - owszem. Czemu? - z wielu powodów np.:
- jeśli inni dowiedzieliby się że tak łatwo mnie zranić/urazić mogliby zacząć kłamać w obawie przed sprawieniem mi przykrości
- jeśli inni dowiedzieliby się po moich reakcjach co najbardziej mnie rani/uraża, w przypadku chęci 'dokopania' mi wiedzieliby gdzie uderzać
- jeśli inni dowiedzieliby się co wywołuje u mnie określone emocje mogłabym czuć się zażenowana
itd.
'Zrobowaconego' zachowania da się dość łatwo nauczyć.

chodzilo Ci o "zrównoważonego zachowania"?

z mojej perspektywy, nie warto ukrywać emocji, natomiast warto umieć, je wyartykułować na zewnątrz

tak więc udawanie, jest bez sensu na dłuższą metę, odbija się rykoszetem centralnie w NAS, doprowadza do różnego rodzaju konfliktów już nie wspomnę w realnym życiu, bo przecież akcja zaczyna rozgrywać się wcześniej w NAS wink


"zrównoważenie" jest po drugiej stronie, właśnie po przejściu przykrości, po doznaniu zranienia, po zażenowaniu big_smile
wystarczy bardziej świadoma osoba od Ciebie, i nie masz tak naprawdę nic do ukrycia, "wszystko co powiesz, może być wykorzystane przeciwko Tobie" wink

jeśli nie przejdzie się tego, nie ma szans według mnie dorobić się "zrównoważenia"

a to co buduje stawiając takie mury, to nic innego jak iluzja bezpieczeństwa, coś w stylu "moje nie oddam, dobrze mi z tym" wink

'Zrobowacone' = chłodne.

Niejasno piszesz... 
Nie miałam na myśli doznawania uczuć równowagi, tylko nie dawanie po sobie poznać (jeśli chodzi o reakcje) że coś zabolało. Wyobraźmy sobie taką sytuację: chciałbyś wiedzieć czy ciocia którą darzysz sympatią, odwzajemnia Twoje uczucia, pytasz -'Lubisz mnie ciociu?', ona odpowiada - 'Chyba nie, niestety pod wieloma względami przypominasz mi wujka'. Jeśli pokażesz że Cię to zraniło (np. rozpłakując się przy niej) to ona potem może przestać mówić Ci prawdę jeśli chodzi o inne rzeczy z uwagi na to żeby nie robić Ci przykrości.
Gdy na zewnątrz człowiek zachowuje się nadzwyczaj spokojnie, reaguje 'na zimno', i nie pokazuje emocji/uczuć to zazwyczaj ludzie darzą go większym zaufaniem, nie mają problemów z mówieniem mu tego co myślą (bo lęk ich nie blokuje) a także nie mają na niego haka w postaci wiedzy - 'w które miejsce uderzyć'.
Nie chodzi mi o kłamanie, tylko ukrywanie (w sensie - nie dawanie po sobie poznać) reakcji.

w tej opowieści ciocia nie udaje, chodź sama żyje w zakłamaniu big_smile

poważnie, dla mnie to opisujesz to samo

nie kupisz zaufania, nie próbuj bo będzie uzależniające, toksyczne

opisujesz lęk przed krytyką, nie pokonasz tego "ukrywaniem siebie" na zewnątrz, ani troską o to co sobie ktoś pomyśli
i co 5 minut wytrzymasz "nie dając po sobie poznać", a w głowie będzie chęć "zapadnięcia się pod ziemie"

według mnie, lekarstwem na to nie jest ukrywanie

takie podejście, to w instytucji, w pracy, w banku, w życiu prywatnym to raczej ślepy zaułek

10

Odp: jak często udajecie coś?

Nie umiem udawać. Ludzie czytają z mojej twarzy i głosu emocje jak z kartki. To w sumie wiele upraszcza w życiu. smile

11

Odp: jak często udajecie coś?

Częsty dylemat,być szczerym,czy miłym,bo pogodzić się tego nie da...

12 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-01-18 11:34:00)

Odp: jak często udajecie coś?

ja to znam pod pojęciem "wrażliwość a odwaga"

rozwiązaniem może być "środek", elastyczność też nic złego nie spowoduje

inaczej wpada się samemu w własną pułapkę, odbijanie od skrajności do skrajności

gdzieś w necie krąży tekst "będąc szczerym może nie będziesz miał wielu przyjaciół, za to Ci których będziesz mieć, będą tymi właściwymi"

coś ten deseń

kwestia na czym się buduje poczucie wartości, cała filozofia

13

Odp: jak często udajecie coś?
theonlyone napisał/a:

Częsty dylemat,być szczerym,czy miłym,bo pogodzić się tego nie da...

Za bardzo nie wiem o czym piszesz. Znaczy, ze jestem szczera więc ranię innych? A gdy jestem miła to znaczy fałszywa?
Jestem... a przynajmniej staram się być szczera i miła na tyle, na ile sytuacja mi pozwala. To oznacza, ze w tyłek nie włażę na siłę, ale też nie obrażam nikogo. Szczerość to nie bezczelność!!!
Bycie miłym to nie podlizywanie się.
Tak więc uważam, że pogodzić się da.

Co innego gdy mnie ktoś poprosi, że nie chce znać prawdy. Mam w swoich otoczeniu 2 osoby, które jasno postawiły sprawę, ze wolą być oszukiwane, okłamywane w pewnych dziedzinach życia. Trudno... w tej sytuacji -mimo, że nie rozumiem tego- szanuje ich prośbę wiedząc, że to dla nich bardzo ważne.

14

Odp: jak często udajecie coś?

Nie miałam na myśli doznawania uczuć równowagi, tylko nie dawanie po sobie poznać (jeśli chodzi o reakcje) że coś zabolało. Wyobraźmy sobie taką sytuację: chciałbyś wiedzieć czy ciocia którą darzysz sympatią, odwzajemnia Twoje uczucia, pytasz -'Lubisz mnie ciociu?', ona odpowiada - 'Chyba nie, niestety pod wieloma względami przypominasz mi wujka'. Jeśli pokażesz że Cię to zraniło (np. rozpłakując się przy niej) to ona potem może przestać mówić Ci prawdę jeśli chodzi o inne rzeczy z uwagi na to żeby nie robić Ci przykrości.
Gdy na zewnątrz człowiek zachowuje się nadzwyczaj spokojnie, reaguje 'na zimno', i nie pokazuje emocji/uczuć to zazwyczaj ludzie darzą go większym zaufaniem, nie mają problemów z mówieniem mu tego co myślą (bo lęk ich nie blokuje) a także nie mają na niego haka w postaci wiedzy - 'w które miejsce uderzyć'.
Nie chodzi mi o kłamanie, tylko ukrywanie (w sensie - nie dawanie po sobie poznać) reakcji.

Mi w tej historii rzuciło się w oczy pytanie "'Lubisz mnie ciociu?" . Już po tym wiedziałam, ze będą problemy wink .
Nie wiem czy historia wymyślona jest do celów tego wątku, czy prawdziwa, ale jedno wiem... tak zapyta osoba z niskim poczuciem wartości, niską samooceną i  niepewna siebie. Po co to wiedzieć? Aby się dowartościować pewnie, a więc potrzebuję słów poparcia i docenienia. Tym samym oczekuję podświadomie, że lekko zakrzywią prawdę, dając odpowiedź pozytywną, najważniejsze by była przekonująca a poczuję się lepiej.
Po co płakać, skoro można powiedzieć coś w stylu:" trochę mnie to zabolało, ale jeśli faktycznie jestem do wujka podobna, to w jakiej kwestii? Postaram się zmienić jeśli uznam, ze to faktycznie rażąca wada, w końcu idealnych ludzi brak wink .  Ja ciocię tez lubię " . Tonem oczywiście niepretensjonalnym i nie wrogim.
Moim zdaniem kluczem jest to zaznaczone na grubo. Ktoś nie mający problemów ze sobą, nie będzie się bał krytyki i prawdy (choć będzie sobie zdawać sprawę, że to może zaboleć), nie będzie też się bał żyć bez udawania (próbując jedynie nie ranić nikogo).

15 Ostatnio edytowany przez celinienne (2017-01-18 20:37:28)

Odp: jak często udajecie coś?

Tak, ukrywam swoje emocje - w przypadku, gdy w gre wchodzi "wychowywanie" w szerokim tego slowa znaczeniu z malymi dziecmi ( czasem z wiekszymi dziecmi,lub nawet  z doroslymi dziecmi -) . Konkretnie - wiele rzeczy nie robi na mnie zadnego wrazenia, olewami i nie zwracam uwagi - lecz potrafie udawac, ze mnie zabolalo czyjes slowo (gest, zachowanie) i jest mi przykro (cierpie itp). Chodzi o to, aby ktos wiedzial, ze takie czy inne zachowanie nie jest tolerowane w swiecie doroslym.
Cwicze buddyzm zen ,wiec nie mam problemu z emocjami -)
*
co do problemu pt "Lubisz mnie ciociu" - to pytanie na poziomie 4latka. Starsze dzieci juz nie pytaja w ten sposob (nie pytaja nawet : kochasz mnie Misiaczku?), gdyz kazdy czuje czy jest czy nie jest kochany i slowo nic tutaj nie zmieni. To jest raczej prosba w przypadku, gdy dobrze wiem, ze ta osoba mnie nie kocha, ale blagam, aby mnie oklamala. Zwykle odpowiedz jest bowiem pozytywna i wszyscy zyjemy w swiecie Pinokia... do czasu, kiedy sie budzimy z reka w nocniku.

16 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-01-19 01:12:08)

Odp: jak często udajecie coś?
Amethis napisał/a:

w tej opowieści ciocia nie udaje, chodź sama żyje w zakłamaniu big_smile

poważnie, dla mnie to opisujesz to samo

nie kupisz zaufania, nie próbuj bo będzie uzależniające, toksyczne

opisujesz lęk przed krytyką, nie pokonasz tego "ukrywaniem siebie" na zewnątrz, ani troską o to co sobie ktoś pomyśli
i co 5 minut wytrzymasz "nie dając po sobie poznać", a w głowie będzie chęć "zapadnięcia się pod ziemie"

według mnie, lekarstwem na to nie jest ukrywanie

takie podejście, to w instytucji, w pracy, w banku, w życiu prywatnym to raczej ślepy zaułek

Czemu niby ciocia z mojego przykładu żyje w zakłamaniu?


tajemnicza75 napisał/a:

Mi w tej historii rzuciło się w oczy pytanie "'Lubisz mnie ciociu?" . Już po tym wiedziałam, ze będą problemy wink .
Nie wiem czy historia wymyślona jest do celów tego wątku, czy prawdziwa, ale jedno wiem... tak zapyta osoba z niskim poczuciem wartości, niską samooceną i  niepewna siebie. Po co to wiedzieć? Aby się dowartościować pewnie, a więc potrzebuję słów poparcia i docenienia. Tym samym oczekuję podświadomie, że lekko zakrzywią prawdę, dając odpowiedź pozytywną, najważniejsze by była przekonująca a poczuję się lepiej.
Po co płakać, skoro można powiedzieć coś w stylu:" trochę mnie to zabolało, ale jeśli faktycznie jestem do wujka podobna, to w jakiej kwestii? Postaram się zmienić jeśli uznam, ze to faktycznie rażąca wada, w końcu idealnych ludzi brak wink .  Ja ciocię tez lubię " . Tonem oczywiście niepretensjonalnym i nie wrogim.
Moim zdaniem kluczem jest to zaznaczone na grubo. Ktoś nie mający problemów ze sobą, nie będzie się bał krytyki i prawdy (choć będzie sobie zdawać sprawę, że to może zaboleć), nie będzie też się bał żyć bez udawania (próbując jedynie nie ranić nikogo).

'Historia' jest wymyślona. To był tylko przykład mający zobrazować, że czasami jeśli nie ukryje się naturalnej reakcji (tutaj akurat - pokaże się że coś nas zabolało np. rozpłacze), to potem ktoś np. z uwagi na niechęć do sprawiania przykrości może przestać mówić nam prawdę w innych kwestiach (gdyby ciocia z mojego przykładu dostrzegła po reakcji bratanka, że jej odpowiedź była dla niego bolesna, w przyszłości mogłaby mieć problem ze szczerością przy odpowiedziach na inne jego pytania, w przypadku bratanka nie pokazującego po sobie że jej odpowiedź go zraniła/przyjmującego ją na chłodno-spokojnie, nie będzie miała takich obaw). Pytanie jak pytanie, dywagacje nt. rzekomej niskiej samooceny osoby z wymyślonego przykładu nijak mają się do tego co chciałam za jego pomocą pokazać, a tym czymś jest fakt o którym już pisałam, więc zacytuję siebie -"Gdy na zewnątrz człowiek zachowuje się nadzwyczaj spokojnie, reaguje 'na zimno', i nie pokazuje emocji/uczuć to zazwyczaj ludzie darzą go większym zaufaniem, nie mają problemów z mówieniem mu tego co myślą (bo lęk ich nie blokuje) a także nie mają na niego haka w postaci wiedzy - 'w które miejsce uderzyć'."

17 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-01-19 01:15:36)

Odp: jak często udajecie coś?
lilly25 napisał/a:

'Historia' jest wymyślona. To był tylko przykład mający zobrazować, że czasami jeśli nie ukryje się naturalnej reakcji (tutaj akurat - pokaże się że coś nas zabolało np. rozpłacze), to potem ktoś np. z uwagi na niechęć do sprawiania przykrości może przestać mówić nam prawdę w innych kwestiach. Pytanie jak pytanie, dywagacje nt. rzekomej niskiej samooceny osoby z wymyślonego przykładu nijak mają się do tego co chciałam za jego pomocą pokazać, a tym czymś jest fakt o którym już pisałam, więc zacytuję siebie -"Gdy na zewnątrz człowiek zachowuje się nadzwyczaj spokojnie, reaguje 'na zimno', i nie pokazuje emocji/uczuć to zazwyczaj ludzie darzą go większym zaufaniem, nie mają problemów z mówieniem mu tego co myślą (bo lęk ich nie blokuje) a także nie mają na niego haka w postaci wiedzy - 'w które miejsce uderzyć'."


lily napisz to ze swojej perspektywy, real
bo ta historia to jak zakręcona pętla dla mnie

część z tym "hakiem"

znasz historię, o tym czemu w pociągach słychać, stukot, w równych odstępach czasu??? big_smile

odp. od razu
obwód "KOŁA" = PiR(kwadrat)
Pi to 3 z "hakiem", ten hak stuka big_smile

joke, joke

widzisz analogię, do uderzania wink

może nie traktuj siebie tak strasznie poważnie, jeśli to są opisy realnych spraw, będzie łatwiej

big_smile

18

Odp: jak często udajecie coś?
tajemnicza75 napisał/a:
theonlyone napisał/a:

Częsty dylemat,być szczerym,czy miłym,bo pogodzić się tego nie da...

Za bardzo nie wiem o czym piszesz. Znaczy, ze jestem szczera więc ranię innych? A gdy jestem miła to znaczy fałszywa?
Jestem... a przynajmniej staram się być szczera i miła na tyle, na ile sytuacja mi pozwala. To oznacza, ze w tyłek nie włażę na siłę, ale też nie obrażam nikogo. Szczerość to nie bezczelność!!!
Bycie miłym to nie podlizywanie się.
Tak więc uważam, że pogodzić się da.

Co innego gdy mnie ktoś poprosi, że nie chce znać prawdy. Mam w swoich otoczeniu 2 osoby, które jasno postawiły sprawę, ze wolą być oszukiwane, okłamywane w pewnych dziedzinach życia. Trudno... w tej sytuacji -mimo, że nie rozumiem tego- szanuje ich prośbę wiedząc, że to dla nich bardzo ważne.

Taki przykład,spotykasz koleżankę która przytyła i pierwsza Twoja myśl "ale gruba" czy jej to powiesz ?
Albo ktoś ugotował Da Ciebie obiad,który kompletnie Ci nie smakuje,zrobił to dla Ciebie,więc czy mu powiesz,że smakuje beznadziejnie ?

19

Odp: jak często udajecie coś?
theonlyone napisał/a:
tajemnicza75 napisał/a:
theonlyone napisał/a:

Częsty dylemat,być szczerym,czy miłym,bo pogodzić się tego nie da...

Za bardzo nie wiem o czym piszesz. Znaczy, ze jestem szczera więc ranię innych? A gdy jestem miła to znaczy fałszywa?
Jestem... a przynajmniej staram się być szczera i miła na tyle, na ile sytuacja mi pozwala. To oznacza, ze w tyłek nie włażę na siłę, ale też nie obrażam nikogo. Szczerość to nie bezczelność!!!
Bycie miłym to nie podlizywanie się.
Tak więc uważam, że pogodzić się da.

Co innego gdy mnie ktoś poprosi, że nie chce znać prawdy. Mam w swoich otoczeniu 2 osoby, które jasno postawiły sprawę, ze wolą być oszukiwane, okłamywane w pewnych dziedzinach życia. Trudno... w tej sytuacji -mimo, że nie rozumiem tego- szanuje ich prośbę wiedząc, że to dla nich bardzo ważne.

Taki przykład,spotykasz koleżankę która przytyła i pierwsza Twoja myśl "ale gruba" czy jej to powiesz ?
Albo ktoś ugotował Da Ciebie obiad,który kompletnie Ci nie smakuje,zrobił to dla Ciebie,więc czy mu powiesz,że smakuje beznadziejnie ?

przykład z "gruboscia" - nic bym nie mówiła, ale nie po to, zeby cos ukrywac czy byc niemiła, ale dlatego, ze to nie moja sprawa. gdyby sama zaczela temat, to bym powiedziala, ze jesli czuje sie z tym dobrze to nikomu nic do tego

przyklad z obiadem: mój owczesny narzeczony uwazyl dla mnie kiedys obiad. sporo czasu mu to zajelo i chciał mi zrobić niespodzianke (choc zawsze uprzedzalam, ze nie cierpie niespodzianek). zrobil cos tam w duuuuzej ilosci beszamelu... ktorego chronicznie nie znosilam. obiadu nie zjadlam. powiedzialam mu, ze beszamelu nie znosze  i nie ma szans zebym zjadla. ze doceniam jego trud wlozony w ugotowanie, ale nie jestem w stanie docenic smaku potrawy. nie bylo focha ani obrazania sie. opowiesc krazyla później jako rodzinna historyjka smile

podobnie przy pierwszej wigilii z tesciowa powiedzialam, ze nie lubie grzybowej i dziekuje za nią. tez swiat sie nie skonczyl. tesciowa pozniej pytala, czy aby nie robic mi barszczu, a ja sprobowalam jej zupy i nawet sie przekonalam.
wydaje mi sie, ze chyba wszystko zalezy od ludzi - na ile sa dojrzali i na ile wiedza, ze inni nie musza ich dowartosciowywac i spelniac ich wyobrażeń.

20 Ostatnio edytowany przez theonlyone (2017-01-19 10:23:36)

Odp: jak często udajecie coś?
_v_ napisał/a:

przykład z "gruboscia" - nic bym nie mówiła, ale nie po to, zeby cos ukrywac czy byc niemiła, ale dlatego, ze to nie moja sprawa

To ciekawe,bo mi się wydawało,że szczerość,to mówienie,co sie myśli i czuje,tu i teraz ?
Ok,czyli u mnie coś z beszamelem będzie wink

21 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-01-19 17:34:04)

Odp: jak często udajecie coś?
theonlyone napisał/a:
_v_ napisał/a:

przykład z "gruboscia" - nic bym nie mówiła, ale nie po to, zeby cos ukrywac czy byc niemiła, ale dlatego, ze to nie moja sprawa

To ciekawe,bo mi się wydawało,że szczerość,to mówienie,co sie myśli i czuje,tu i teraz ?(...)

Podejrzewam, że użytkowniczce _v_ chodziło, o to że gdyby koleżanka która przytyła nie pytała, to ona (tj. _v_) nic by nie mówiła (w sensie - nie komentowała by tego).


Amethis napisał/a:
lilly25 napisał/a:

'Historia' jest wymyślona. To był tylko przykład mający zobrazować, że czasami jeśli nie ukryje się naturalnej reakcji (tutaj akurat - pokaże się że coś nas zabolało np. rozpłacze), to potem ktoś np. z uwagi na niechęć do sprawiania przykrości może przestać mówić nam prawdę w innych kwestiach. Pytanie jak pytanie, dywagacje nt. rzekomej niskiej samooceny osoby z wymyślonego przykładu nijak mają się do tego co chciałam za jego pomocą pokazać, a tym czymś jest fakt o którym już pisałam, więc zacytuję siebie -"Gdy na zewnątrz człowiek zachowuje się nadzwyczaj spokojnie, reaguje 'na zimno', i nie pokazuje emocji/uczuć to zazwyczaj ludzie darzą go większym zaufaniem, nie mają problemów z mówieniem mu tego co myślą (bo lęk ich nie blokuje) a także nie mają na niego haka w postaci wiedzy - 'w które miejsce uderzyć'."


lily napisz to ze swojej perspektywy, real
bo ta historia to jak zakręcona pętla dla mnie(...)

Nie rozumiem do końca (a właściwie to chyba w ogóle) co jest dla Ciebie w tym przykładzie niezrozumiałe, ale spróbuję wytłumaczyć jeszcze raz. Mój wymyślony przykład z ukryciem uczucia smutku/przykrości powstałego/powstałej na skutek słów wypowiedzianych przez ciocię miał zobrazować to, że ukrywanie swoich uczuć/emocji (tutaj - ukrycie ich przez bratanka, a NIE ciocię, to chyba jasne?) bywa dla ukrywającego korzystne, gdyż zobaczenie że pewien człowiek (w tym przykładzie jest nim akurat bratanek) nawet wtedy gdy mówi mu się rzeczy dla niego bolesne zachowuje zewnętrzny spokój, i chłód sprawia, że potem nie ma się oporów aby nadal być z nim szczerym (w tym przypadku - ciocia zobaczywszy, że bratanek reaguje 'nie-emocjonalnie', nie będzie miała potem oporów w innych kwestiach ukrywać co myśli/informacje z potencjałem do 'ranienia', bo lęk przed tym żeby nie sprawić bólu, nie będzie blokować jej prawdomówności).


Inny przykład, tym razem na 'haka', a nie to co opisałam powyzej (czyli lęk przed tym że 'odkrycie' właśnej wrażliwości mogłoby sprawić, że inni z uwagi na niechęć do sprawiania bólu przestaliby mówić nam prawdę). Wyobraź sobie że jesteś jeszcze dzieckiem/nastolatkiem, i chodzisz do szkoły. Gdy siedzisz w gronie swoich kolegów, zaczynają opowiadać wyjątkowo jadowite żarty o biedakach. Ciebie to boli, bo Twoi rodzice wiążą ledwo koniec z końcem, ale NIE dajesz po sobie poznać że tak jest, z uwagi na to że mogłoby to okazać się niebezpiecznym 'hakiem' wyciągniętym potem. Kilka miesięcy później spacerując po korytarzu dostrzegasz, że Twoi koledzy dokuczają innemu chłopakowi (biją go/wyrywają mu zeszyty itd.) bo jest on (a właściwie jego rodzice) ubogi. Postanawiasz go obronić, i udałe Ci się to. I teraz tak - jeśli wtedy (przy słuchaniu dowcipów o biednych) pokazałbyś że Cię to w jakiś sposób dotyka (tym samym dając im do zrozumienia, że prawdopodobnym jest Twoja zła sytuacja materialna), w sytuacji obrony innego chłopaka (tego, któremu dokuczali) mogliby wyciągnąć to (tj. fakt/podejrzenie Twojej biedoty) jako 'dyskwalifikator' Twojej osoby jako 'nie-dzielącego' z nim problemu obrońcy.

Jeśli powyższe przykłady okażą się niezrozumiałe, wymyślę inne-nowe.

Przypominam też że cały czas piszę o ukrywaniu uczuć/emocji (w sensie - nie pokazywaniu ich na zewnątrz) a NIE kłamstwach.

22 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2017-01-19 17:49:17)

Odp: jak często udajecie coś?

wydaje mi sie, ze chyba wszystko zalezy od ludzi - na ile sa dojrzali i na ile wiedza, ze inni nie musza ich dowartosciowywac i spelniac ich wyobrażeń.

Ooo! I to właśnie miałam na myśli pisząc o niskiej samoocenie i własnej wartości.
Też mamy w rodzinie taką historię ale nie z beszamelem, tylko z grochówka wink .

theonlyone napisał/a:

To ciekawe,bo mi się wydawało,że szczerość,to mówienie,co sie myśli i czuje,tu i teraz ?

Niekoniecznie... jeśli to co myślę powiem tu i teraz to może być bezczelność, a nie szczerość. Po jakie licho mam jej to mówić, sama doskonale wie i widzi, ze jest gruba. Obiad niesmaczny jadłam wielokrotnie i żyję. Co z tego, ze powiem jaki jest niesmaczny? Coś mi to da poza wyładowaniem emocji-tak szczerze powiedz? Jeśli ktoś zauważy, że mi nie smakuje i zapyta, to odpowiem, że ja mam po prostu inny styl gotowania, ale nie zaszkodzi poznać innego smaku.
Czy byłabym nieszczera wg Ciebie?
Myślę, ze mój klient lub szef to idiota... to mam mu to powiedzieć, automatycznie w chwili pomyślenia? Szczerość to nie jest niepohamowane wyładowywanie emocji na każdym po kolei jak leci.

23

Odp: jak często udajecie coś?
theonlyone napisał/a:
_v_ napisał/a:

przykład z "gruboscia" - nic bym nie mówiła, ale nie po to, zeby cos ukrywac czy byc niemiła, ale dlatego, ze to nie moja sprawa

To ciekawe,bo mi się wydawało,że szczerość,to mówienie,co sie myśli i czuje,tu i teraz ?
Ok,czyli u mnie coś z beszamelem będzie wink


tutaj lilly dobrze mnie wyczula

po prostu mam gdzies czy ktos przytyl czy nie
nie moja broszka
no chyba ze by marudzil o tym - to bym podsunela kilka pomysłów na schudniecie tongue

24

Odp: jak często udajecie coś?

milin razy dziennie. Mam dziecko. I niestety niektóre emocje trzeba powstrzymywać

25

Odp: jak często udajecie coś?
celinienne napisał/a:

Tak, ukrywam swoje emocje - w przypadku, gdy w gre wchodzi "wychowywanie" w szerokim tego slowa znaczeniu z malymi dziecmi ( czasem z wiekszymi dziecmi,lub nawet  z doroslymi dziecmi -) . Konkretnie - wiele rzeczy nie robi na mnie zadnego wrazenia, olewami i nie zwracam uwagi - lecz potrafie udawac, ze mnie zabolalo czyjes slowo (gest, zachowanie) i jest mi przykro (cierpie itp). Chodzi o to, aby ktos wiedzial, ze takie czy inne zachowanie nie jest tolerowane w swiecie doroslym.
Cwicze buddyzm zen ,wiec nie mam problemu z emocjami -)
*
co do problemu pt "Lubisz mnie ciociu" - to pytanie na poziomie 4latka. Starsze dzieci juz nie pytaja w ten sposob (nie pytaja nawet : kochasz mnie Misiaczku?), gdyz kazdy czuje czy jest czy nie jest kochany i slowo nic tutaj nie zmieni. To jest raczej prosba w przypadku, gdy dobrze wiem, ze ta osoba mnie nie kocha, ale blagam, aby mnie oklamala. Zwykle odpowiedz jest bowiem pozytywna i wszyscy zyjemy w swiecie Pinokia... do czasu, kiedy sie budzimy z reka w nocniku.


moglabyś coś wiećej o tym buddyzmie opowiedzieć ? ;-) zaciekawiło mnie

26

Odp: jak często udajecie coś?

celinienne,nie rozumiem... z jednej strony olewasz wszystko, a z drugiej udajesz, ze Cie rusza, zeby kogos tam czegos nauczyc

nie wiedzialam, ze buddyzm uczy takiej hipokryzji hmm

27

Odp: jak często udajecie coś?

Bardzo czesto ukrywam swoje emocje. Dlaczego? Bo tak jest mi wygodniej. smile

28

Odp: jak często udajecie coś?
Iceni napisał/a:

Bardzo czesto ukrywam swoje emocje. Dlaczego? Bo tak jest mi wygodniej. smile

Współczuję.

29

Odp: jak często udajecie coś?
tajemnicza75 napisał/a:
Iceni napisał/a:

Bardzo czesto ukrywam swoje emocje. Dlaczego? Bo tak jest mi wygodniej. smile

Współczuję.

Czego? Wygody?
Dlaczego ja mam sie komus tlumaczyc? Moj swiat jest moim swiatem i jezeli nie mam na to ochoty nie musze informowac wszystkich wokol ze akurat jestem na haju szczescia czy akurat w dolku. To ja decyduje kto ma wstep do mojego swiata, w tym rowniez do moich emocji. Innym nic do tego - moga zyc w niewiedzy.

30 Ostatnio edytowany przez Damian Parcel (2017-01-31 22:25:27)

Odp: jak często udajecie coś?

Ale ciekawe pytanie!:)
Żyć w zgodzie ze sobą - motto wielkich ludzi. Chyba mi się udaje tak żyć - tak samo często mówię ludziom komplementy, jak i ich napominam, gdy robią coś nie tak. Nie boję się konfrontacji z jednego powodu, szanuję siebie, tak jak szanuję innych. Tu nie ma różnicy. Nikogo nie stawiam pod sobą i nikogo nad sobą. Jakiekolwiek blokowanie (nie mówię tu o dyplomacji:P) swoich uczuć, emocji jak już pokazał Freud, do niczego dobrego nie prowadzi.

31

Odp: jak często udajecie coś?

Iceni> Wygody, usłanej po uczuciach i emocjach innych- bardzo współczuję. To o czym piszesz to ograniczanie wolności i w ogóle mi się z wygodą nie kojarzy. Musisz mi to chyba sprostować, bo nie rozumiem. Nie wiem co ma tłumaczenie do udawania? Pewnie, ze nie musisz się tłumaczyć z niczego, ja też nie muszę... a nie udaję niczego. Gdybym to robiła czułabym, ze innych okłamuję, oszukuję, ze się kiedyś wyda i wyjdę na fałszywą, żyłabym w poczuciu winy i obawach... czyli z wygodą i wolnością to nie ma nic wspólnego.
Kiedyś był test w internecie nt:  ile kobiet udaje orgazm. Byłam w szoku ile to robi... to wygodne(?) oszukać faceta, który zamiast się poprawić, dalej żyje w przekonaniu jaki jest super... to raczej żałosne, a same chyba też się z tym dobrze nie czujemy. A Ty tez chciałabyś być tak oszukiwana? Uważam, ze udawanie to oszustwo. W.w. przykład moze jest perfidny, ale za to na tyle obrazowy, że każdy powinien zrozumieć o co mi chodzi. Moim zdaniem, nie ważne czy udajemy orgazm, czy zadowolenie z prezentu... za każdym razem oszukujemy druga osobę. To nieuczciwe, niesprawiedliwie i wredne.
Nie chcę nikogo urazić, po prostu takie jest moje zdanie, a udawać nie umiem wink . Nikt nie ma przede mną udawać i ja nie będę przed nikim. Wystarczy nauczyć się dyplomacji i powiedzieć w odpowiedni sposób, ze mi coś nie smakuje, nie podoba się itp. ... chociaż może to jest właśnie ta wygoda, że nie chce się nam tego nauczyć, nie chce nam się popracować nad sobą? W innych kategoriach tego nie dostrzegam.

32

Odp: jak często udajecie coś?
tajemnicza75 napisał/a:

Iceni> Wygody, usłanej po uczuciach i emocjach innych- bardzo współczuję. To o czym piszesz to ograniczanie wolności i w ogóle mi się z wygodą nie kojarzy. Musisz mi to chyba sprostować, bo nie rozumiem. Nie wiem co ma tłumaczenie do udawania? Pewnie, ze nie musisz się tłumaczyć z niczego, ja też nie muszę... a nie udaję niczego. Gdybym to robiła czułabym, ze innych okłamuję, oszukuję, ze się kiedyś wyda i wyjdę na fałszywą, żyłabym w poczuciu winy i obawach... czyli z wygodą i wolnością to nie ma nic wspólnego.
Kiedyś był test w internecie nt:  ile kobiet udaje orgazm. Byłam w szoku ile to robi... to wygodne(?) oszukać faceta, który zamiast się poprawić, dalej żyje w przekonaniu jaki jest super... to raczej żałosne, a same chyba też się z tym dobrze nie czujemy. A Ty tez chciałabyś być tak oszukiwana? Uważam, ze udawanie to oszustwo. W.w. przykład moze jest perfidny, ale za to na tyle obrazowy, że każdy powinien zrozumieć o co mi chodzi. Moim zdaniem, nie ważne czy udajemy orgazm, czy zadowolenie z prezentu... za każdym razem oszukujemy druga osobę. To nieuczciwe, niesprawiedliwie i wredne.
Nie chcę nikogo urazić, po prostu takie jest moje zdanie, a udawać nie umiem wink . Nikt nie ma przede mną udawać i ja nie będę przed nikim. Wystarczy nauczyć się dyplomacji i powiedzieć w odpowiedni sposób, ze mi coś nie smakuje, nie podoba się itp. ... chociaż może to jest właśnie ta wygoda, że nie chce się nam tego nauczyć, nie chce nam się popracować nad sobą? W innych kategoriach tego nie dostrzegam.


No dobrze, doprecyzuję... Nigdzie nie napisałam, że oszukuję bezposrednio, tylko, że nie chce mi się tlumaczyc, ze swoich uczuc.  Jestem osobą raczej zamkniętą w sobie i denerwuje mnie kiedy ktos próbuje wnikać w moje życie. Zauwazylam, ze wieloma osobami kieruje jedynie zwykla ciekawosc, a nie zainteresowanie i troska, nawet jezeli sami tak mysla.

Jest wiele osob w moim otoczeniu z ktorymi NIE CHCE wchodzic w blizsze kontakty dlatego pytania typu "czemu jestes dzis taka zadowolona?" "Cos sie stalo, bo wygladasz nienajlepiej?" Itp. Sprawiaja, ze czuje sie zle (w pewnym sensie przymuszona do opowiadania o swoim zyciu osobie, ktora nie jest w kregu moich najblizszych znajomych ), a jezeli probuje dyplomatycznie wywinąć się od odpowiedzi to jest foch, no bo jak to? - ktos sie stara, jest zainteresowany, a ja nie skacze z tego powodu z radosci?

Dlatego zazwyczaj w takich sytuacjach zakladam pewien rodzaj maski i nie pokazuję mojego nastroju.   Tak jak Anglicy zwykli robic na kazde pytanie  odpowiadam z usmiechem "Everything OK" i żyję dalej bez zbednych tlumaczen.

33 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-02-02 13:51:56)

Odp: jak często udajecie coś?
tajemnicza75 napisał/a:

Iceni> Wygody, usłanej po uczuciach i emocjach innych- bardzo współczuję. To o czym piszesz to ograniczanie wolności i w ogóle mi się z wygodą nie kojarzy. Musisz mi to chyba sprostować, bo nie rozumiem. Nie wiem co ma tłumaczenie do udawania? Pewnie, ze nie musisz się tłumaczyć z niczego, ja też nie muszę... a nie udaję niczego. Gdybym to robiła czułabym, ze innych okłamuję, oszukuję, ze się kiedyś wyda i wyjdę na fałszywą, żyłabym w poczuciu winy i obawach... czyli z wygodą i wolnością to nie ma nic wspólnego.
Kiedyś był test w internecie nt:  ile kobiet udaje orgazm. Byłam w szoku ile to robi... to wygodne(?) oszukać faceta, który zamiast się poprawić, dalej żyje w przekonaniu jaki jest super... to raczej żałosne, a same chyba też się z tym dobrze nie czujemy. A Ty tez chciałabyś być tak oszukiwana? Uważam, ze udawanie to oszustwo. W.w. przykład moze jest perfidny, ale za to na tyle obrazowy, że każdy powinien zrozumieć o co mi chodzi. Moim zdaniem, nie ważne czy udajemy orgazm, czy zadowolenie z prezentu... za każdym razem oszukujemy druga osobę. To nieuczciwe, niesprawiedliwie i wredne.
Nie chcę nikogo urazić, po prostu takie jest moje zdanie, a udawać nie umiem wink . Nikt nie ma przede mną udawać i ja nie będę przed nikim. Wystarczy nauczyć się dyplomacji i powiedzieć w odpowiedni sposób, ze mi coś nie smakuje, nie podoba się itp. ... chociaż może to jest właśnie ta wygoda, że nie chce się nam tego nauczyć, nie chce nam się popracować nad sobą? W innych kategoriach tego nie dostrzegam.

pomiedzy nieokazywaniem/ukrywaniem emocji a ich udawaniem jest duza roznica. Gdzie tu widzisz klamstwo/oszustwo? Oszukiwanie jest wtedy, gdy przykladowo odczuwasz smutek a innym pokazujesz radosc. Nie kazdy ma ochote i potrafi wywalac na stol przed calym swiatem swoje emocje, uczucia czy mysli.

34

Odp: jak często udajecie coś?
tajemnicza75 napisał/a:

. to wygodne(?) oszukać faceta, który zamiast się poprawić, dalej żyje w przekonaniu jaki jest super... to raczej żałosne,

tak się zastanawiam,
kto na tym więcej traci, albo co przysłania stratę, co rekompensuje

z drugiej strony,
to nie problem faceta, żeby miał coś poprawiać, chyba że fatality mortal kombat i do jaskini

jakby wyłączna winą faceta była, nieszczerość kobiety wink

35

Odp: jak często udajecie coś?
Amethis napisał/a:
tajemnicza75 napisał/a:

. to wygodne(?) oszukać faceta, który zamiast się poprawić, dalej żyje w przekonaniu jaki jest super... to raczej żałosne,

tak się zastanawiam,
kto na tym więcej traci, albo co przysłania stratę, co rekompensuje

z drugiej strony,
to nie problem faceta, żeby miał coś poprawiać, chyba że fatality mortal kombat i do jaskini

jakby wyłączna winą faceta była, nieszczerość kobiety wink


Watek jest zupelnie nie o tym i obawiam się, że zaraz zostanie rozdmuchany w tę stronę, ale...


Co jesli w tym akurat przypadku facet się nie moze poprawić? Załóżmy, że brak orgazmu jest wyłącznie "winą" kobiety?  Idąc na randkę, która prawdopodobnie zakonczy sie seksem  ma obowiązek informować o braku orgazmu przed stosunkiem? W trakcie? I jak niby ma sie to odbyc?
"Nie mam orgazmu, ale to nie twoja sprawa dlaczego"  czy jednak "wypadaloby" wytlumaczyc powod?

A co jezeli ona nie chce aby facet znal powod? Ma zrezygnowac z seksu do konca zycia, bo bedzie nieszczera? big_smile czyli ze odczucia fa eta sa WAZNIEJSZE od jej wlasnego dobrego samopoczucia?


A pytam wlasnie dlatego, że owszem, zdarzalo mi sie udawac orgazmy, a co wiecej, na pewno zdarzy mi sie w przyszlosci - wlasnie eowniez ze wzgledu na wlasny komfort psychiczny smile

36

Odp: jak często udajecie coś?

Iceni> a nie wystarczy im łagodna odpowiedź, ze nie masz ochoty o tym mówić, ze gdy będziesz gotowa to opowiesz? Jeśli nie i nadal jest foch, to ich problem... nie Twój. Ja bynajmniej tak robię i nie zastanawiam się nad ich fochem. Obraża się ktoś niedojrzały, więc to nie mój problem. Nie oznacza bynajmniej, ze walę bezczelnie co mi ślina na język przyniesie, jakieś ogarnięcia mam jako istota myśląca.  Czasem przemilczę coś, ubiorę emocje w grzeczne słowa, ale nie udaję kogoś innego i czegoś innego. Czuję np. smutek to powiem," tak, jestem smutna ale nie chce o tym mówić".

adiaphora napisał/a:

pomiedzy nieokazywaniem/ukrywaniem emocji a ich udawaniem jest duza roznica. Gdzie tu widzisz klamstwo/oszustwo? Oszukiwanie jest wtedy, gdy przykladowo odczuwasz smutek a innym pokazujesz radosc. Nie kazdy ma ochote i potrafi wywalac na stol przed calym swiatem swoje emocje, uczucia czy mysli.

Zobrazuję o co mi chodzi:
Nie podoba mi się coś ale powiem, ze ładne, aby kogoś nie urazić- to jest oszukiwanie i okłamywanie. Powiem, ze beznadziejne i wcale mi się nie podoba- to już nie będę udawać, ale sprawie przykrość formą wypowiedzi. Z kolei powiem z serdecznym uśmiechem, ze "ja mam nieco inny gust i ważne, ze się tobie podoba"- to też nie jest oszukiwanie i okłamywanie, ale nie sprawie aż takiej przykrości. Bo prawda jest, ze to co mi sie podoba/smakuje nie znaczy, ze innym musi wink .

Co do orgazmu... inteligentny facet i tak wie, ze kobieta udaje wink .

37

Odp: jak często udajecie coś?
tajemnicza75 napisał/a:

Co do orgazmu... inteligentny facet i tak wie, ze kobieta udaje wink .

To znaczy, że niewielu jest inteligentnych lol

38

Odp: jak często udajecie coś?
Iceni napisał/a:
tajemnicza75 napisał/a:

Co do orgazmu... inteligentny facet i tak wie, ze kobieta udaje wink .

To znaczy, że niewielu jest inteligentnych lol

Dlatego wolę nie udawać, bo gdy trafię na inteligentnego, to tylko się ośmieszę wink .

39

Odp: jak często udajecie coś?
Iceni napisał/a:

Co jesli w tym akurat przypadku facet się nie moze poprawić? Załóżmy, że brak orgazmu jest wyłącznie "winą" kobiety?  Idąc na randkę, która prawdopodobnie zakonczy sie seksem  ma obowiązek informować o braku orgazmu przed stosunkiem? W trakcie? I jak niby ma sie to odbyc?
"Nie mam orgazmu, ale to nie twoja sprawa dlaczego"  czy jednak "wypadaloby" wytlumaczyc powod?

A co jezeli ona nie chce aby facet znal powod? Ma zrezygnowac z seksu do konca zycia, bo bedzie nieszczera? big_smile czyli ze odczucia fa eta sa WAZNIEJSZE od jej wlasnego dobrego samopoczucia?


A pytam wlasnie dlatego, że owszem, zdarzalo mi sie udawac orgazmy, a co wiecej, na pewno zdarzy mi sie w przyszlosci - wlasnie eowniez ze wzgledu na wlasny komfort psychiczny smile

mówisz "łowcy orgazmów" wink są wśród nas, żart smile

nie sądzę że o tym mówiłem, aby informować pierwszego z brzegu faceta, który może zniknąć, jak ten  udawany orgazm

wydaje mi się w całym tym temacie, jedno ważne, dlaczego "udajemy", bo przecież po co, jest bez sensu, gdyby nie bylo "zysku" nie było by tego

dla mnie trzymanie się komfortu psychicznego, to ślepy zaułek, jedno mam życie wink


tajemnicza75 napisał/a:
Iceni napisał/a:
tajemnicza75 napisał/a:

Co do orgazmu... inteligentny facet i tak wie, ze kobieta udaje wink .

To znaczy, że niewielu jest inteligentnych lol

Dlatego wolę nie udawać, bo gdy trafię na inteligentnego, to tylko się ośmieszę wink .

miałem przyjemność oglądać z małżonką ostatnio "Sztukę kochania", już pomijam inne ciekawe aspekty

jeden tekst, tak dla refleksji przytoczę, gdzie główna postać rzuca tekst "skąd jesteś?" padają odpowiedzi, na co autorka odpowiada "w waginy jesteś!!"

może pozostawię to w takiej formie big_smile

40

Odp: jak często udajecie coś?
Amethis napisał/a:

nie sądzę że o tym mówiłem, aby informować pierwszego z brzegu faceta, który może zniknąć, jak ten  udawany orgazm

wydaje mi się w całym tym temacie, jedno ważne, dlaczego "udajemy", bo przecież po co, jest bez sensu, gdyby nie bylo "zysku" nie było by tego

dla mnie trzymanie się komfortu psychicznego, to ślepy zaułek

No wiec w pierwszym zdaniu piszesz, ze nie chodzi o to aby informowac pierwszego z brzegu faceta, a na koniec, ze komfort psychiczny to slepy zaulek.

Czyli jak w koncu? Moge sobie pozwolic na odrobine komfortu i nie informowac pierwszego z brzegu o moich  ewentualnych problemach w tej kwestii, czy jednak powinnam, bo jak twierdzisz ten komfort to slepy zaulek?

41 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-02-03 10:54:38)

Odp: jak często udajecie coś?
Iceni napisał/a:
Amethis napisał/a:

nie sądzę że o tym mówiłem, aby informować pierwszego z brzegu faceta, który może zniknąć, jak ten  udawany orgazm

wydaje mi się w całym tym temacie, jedno ważne, dlaczego "udajemy", bo przecież po co, jest bez sensu, gdyby nie bylo "zysku" nie było by tego

dla mnie trzymanie się komfortu psychicznego, to ślepy zaułek

No wiec w pierwszym zdaniu piszesz, ze nie chodzi o to aby informowac pierwszego z brzegu faceta, a na koniec, ze komfort psychiczny to slepy zaulek.

Czyli jak w koncu? Moge sobie pozwolic na odrobine komfortu i nie informowac pierwszego z brzegu o moich  ewentualnych problemach w tej kwestii, czy jednak powinnam, bo jak twierdzisz ten komfort to slepy zaulek?

trochę odjechałaś od kontekstu big_smile

osobiście uważam, że jaki by "powód" nie był, niestosownym chyba jest mówienie o tym komuś "przypadkowemu"
i jak najbardziej tu akurat warto dbać o komfort psychiczny, jakkolwiek go pojmujesz Ty i Ja big_smile

jednak,
jeśli trzymałbym się przekonania że w stałym związku to należy "ukrywać" w ramach "komfortu psychicznego"
to sorry,
zastanawiam się mocno komu większą krzywdę tym wyrządzam, i jaka rzeczywista korzyść przysłaniają mi "straty"

a już schodząc na tematy seksualności, która zmienną jest, myślę że spokojnie można powiedzieć że się rozwija z upływem, np lat, bliskości w związku, zdrowej emocjonalności, itd itp a pomijając problemy natury czysto fizycznej

to po prostu "sram do własnego gniazda" mówiąc kolokwialnie big_smile

doszukałbym się nawet błędnego, koła problemów z orgazmem, nudy w "sypialni", nie zadowolenia ze spełnienia, itd itp
wynikających z powyższego
za tym podążające tłumy kompleksów i fobii w tej tematyce

więc, jak można mówić o inteligencji faceta z którym się jest, jeśli samemu wpływa się na brak rozwoju tegoż faceta
nie mówię tu o inteligencji umysłowej, bo to nie zawsze idzie w parze, z emocjonalną

big_smile

Pozdr Serdecznie

42

Odp: jak często udajecie coś?

Ale gdzie ja napisalam o stalym zwiazku? W stalym zwiazku ten problem nawet nie wystepuje tongue

Wydaje mi się, że tu trochę jest tak, że jak się powie, że się cos tam robi (nawet nie tylko w zwiazku z tym tematem) to bardzo czesto jest to odebrane, że owa osoba robi to przez cały czas, nagminnie i niemal nałogowo big_smile

Spokojnie... zdarza się, kiedy jest ku temu powod. Jak nie ma powodu, to po co?

43

Odp: jak często udajecie coś?
Iceni napisał/a:

nagminnie i niemal nałogowo big_smile

Spokojnie... zdarza się, kiedy jest ku temu powod. Jak nie ma powodu, to po co?

"nałogowo" wink ?? big_smile

pozdr

44

Odp: jak często udajecie coś?
Amethis napisał/a:
Iceni napisał/a:

nagminnie i niemal nałogowo big_smile

Spokojnie... zdarza się, kiedy jest ku temu powod. Jak nie ma powodu, to po co?

"nałogowo" wink ?? big_smile

pozdr


Ale co ja ci mam odpowiedziec na jeden wyraz wyrwany z kontekstu?

Bo ja wiem co masz na myśli?... Zgadywac nie będę  tongue

45 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-02-03 15:40:03)

Odp: jak często udajecie coś?
Iceni napisał/a:

Ale co ja ci mam odpowiedziec na jeden wyraz wyrwany z kontekstu?

Bo ja wiem co masz na myśli?... Zgadywac nie będę  tongue

Iceni napisał/a:

zdarza się, kiedy jest ku temu powod. Jak nie ma powodu, to po co?

"nałogowo" wink ?? big_smile

pozdr

Posty [ 45 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » jak często udajecie coś?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024