Cześć kobietki i nie tylko Czytam to forum regularnie, ale nie założyłam do tej pory konta, bo nie miałam takiej potrzeby - do dziś. Stwierdziłam, że opiszę wam historię która mi się przytrafiła, to przynajmniej troszkę się pośmiejecie, albo napiszecie co o tym uważacie a może któraś miała podobną sytuację.
Dziś udałam się do mojej przychodni, bo odnalazłam jakieś stare karty z lat wczesnomłodzieńczych, na których była podana informacja, że mam skoliozę, nie wiem jak to możliwe, że zarówna rodzice jak i ja przeoczyliśmy tą informację, ale nikt nas o tym nie informował. Pomyślałam, że skoro jako 12 latka miałam skoliozę, to nie chcę wiedzieć co mam teraz z 20 na karku. Trochę nie pasowała mi wizyta, bo byłam umówiona na 2 z kolei randkę i to był mój priorytet, więc 1,5 godz przed zamknięciem podjechałam do przychodni. Chciałam umówić się na wizytę, oczywiście prywatnie, bo gdzie bym się doczekała na NFZ, ale Pani powiedziała, że dziś doktor ma jeszcze wolny termin za 30 minut a od poniedziałku idzie na urlop. W głowie same przekleństwa, ale postawiłam zdrowie na 1 miejscu. Wizyta przebiegała bardzo miło, lekarz sympatyczny, aż do czasu "Bardzo Panią przepraszam, ale będzie konieczne rozebranie się do bielizny, ocenię tylko jak wygląda kręgosłup i ogólną postawę, czy nie jest to problem?". Myślałam, że zagotuje się od środka, bo przypomniało mi się w co się ubrałam na planowaną randkę! Przez ostatni rok wykonałam dużą pracę na sobą, więc troszkę narcystycznie na każdym kroku to podkreślałam, nawet bielizną - o JA głupia! Koronkowy komplet bielizny, nie wspominając o majtkach, które były znacznie wycięte (myślę, że wiecie o co chodzi) i żeby było śmiesznie pas do pończoch, stałam zawstydzona do granic możliwości, ale nie tylko ja. Wydaje mi się, że wspomniany lekarz lubi takie stroje, bo jakoś nagle przestał rzeczowo do mnie mówić, nie mógł sklecić zdania, a poza tym pewna zauważalna rzecz, dawała znać o jego rozkojarzeniu Uwierzcie mi, że w życiu się tak nie wstydziłam jak wtedy! Jednak moja druga połówka mnie (jeszcze logicznie myśląca) postanowiła przekształcić to w żart (jak zawsze nieudany) "Panie doktorze przepraszam, za strój, nie byłam przygotowana na wizytę szczególnie dzisiaj, takie stroje to raczej rezerwuję" - "Chyba dla jakiś szczęściarzy" - dokończył za mnie. Kolejny cios wstydu przeszył mnie całą. Po tym wszystkim z lekkim uśmieszkiem na twarzy, przekazał mi, ze nie widzi większych problemów zdrowotnych, jedynie jakieś ćwiczenia, które pomogłyby w utrzymywaniu prostej sylwetki.
Zastanawiam się, czemu to właśnie mnie spotykają takie żenujące zdarzenia. Co o tym wszystkim sądzicie, bo ja właśnie spuszczam zasłonę milczenia na samą siebie
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu wszystkim czytającym.